„Zdzierałem łokcie na emigracji, by żonie i dziecku nie zabrakło ptasiego mleczka. Co za to dostałem? Pozew o rozwód”

Załamany mężczyzna fot. Adobe Stock, Kurhan
„Mogłem liczyć tylko na siebie, żadnych rozrywek, tylko ciężka fizyczna praca. Wieczorami nie mogłem zasnąć nie tylko dlatego, że plecy bolały, a ręce piekły. Myślałem o Ewie i Maciusiu. Strasznie tęskniłem. Nie mogłem się doczekać, kiedy znów usłyszę głos synka. I kto tu się poświęca?”.
/ 10.10.2022 15:15
Załamany mężczyzna fot. Adobe Stock, Kurhan

„Już nie wierzę w Twoje miłosne zaklęcia. Cóż są warte słowa: „kocham”, „pragnę”, „tęsknię”, jeśli nie całujesz mnie ani na dzień dobry, ani na dobranoc. Powtarzasz, że nie zebrałeś pieniędzy na własną firmę. A ja za każdym razem odpowiadam: potrzebuję Ciebie, a nie biznesmena. Firma pochłonie Cię jak Szwecja, nie będziesz miał czasu dla rodziny. Zastanawiam się, czy w naszym mieście naprawdę nie było dla ciebie pracy. Może za mało się starałeś? Może chciałeś wyjechać... Sama już nie wiem, co o tym myśleć. Mam dość takiego życia. Praca w biurze, bieg do przedszkola, jedną ręką trzymam za rączkę Maciusia, w drugiej dźwigam zakupy. Smutne wieczory z dzieckiem. Myślę, że z nas dwojga ja bardziej się poświęcam. I nie wierzę, że jest ci tak źle na obczyźnie, bo byś tam nie siedział tyle czasu.”

Na państwowych posadach czuliśmy się bezpiecznie

Dlaczego każdy jej list jest pełen wyrzutów? Przecież haruję jak wół, byśmy stanęli wreszcie na nogi, żeby bank nie zabrał nam mieszkania, by Maciuś miał wszystko. Wyrastałem w biedzie i nie chcę tego dla synka. Mój ojciec nie mógł wyjechać z kraju za pracą, bo to były gorsze czasy. Teraz jest inaczej. Można nieźle zarobić, ale trzeba zacisnąć zęby i dać z siebie wszystko.

W Polsce nie miałem szans na dobrą pracę. Za to kredyt do spłacenia, owszem. Zaraz po ślubie kupiliśmy mieszkanie. Wtedy byliśmy zatrudnieni na państwowych posadach i to wystarczyło, żeby bank skredytował nam 2 pokoje z kuchnią. Ale przyszedł kryzys, zaczęły się zwolnienia. Ewę przesunęli na gorzej płatne stanowisko, a ja stałem się petentem Urzędu Pracy. Mieliśmy na utrzymaniu maleńkie dziecko, wysokie opłaty za czynsz, gaz, prąd, telefon, do tego co miesiąc spora rata kredytu.

Nie poddawałem się. Schowałem dyplom do szuflady. Łapałem roboty na budowach, głównie na czarno. Płacili grosze. Pożyczaliśmy pieniądze od rodziny i przyjaciół, ale i tak zaczęliśmy zalegać z czynszem. Nie było łatwo.

Wtedy oboje podjęliśmy decyzję, że na pół roku wyjadę za granicę. Spłacę długi. Kolega, który pracował w Szwecji, załatwił mi robotę na budowie i tanią kwaterę. W Szwecji nie jest łatwo. Tu nikogo nie obchodzi moje wyższe wykształcenie. Mam mieć dwie prawe ręce i mam zasuwać. Bez przerw na papierosa. Wieczorem jestem tak zmęczony, że nawet nie chce mi się iść z kumplami na piwo. Wszystko to dla Ewy i Maćka.

Szło mi całkiem nieźle. Pomyślałem, że wobec tego warto przedłużyć trochę mój pobyt i zarobić nie tylko na spłatę długów, ale też na własną firmę. Zaprzyjaźniłem się z kolegą, który mnie tu ściągnął. Dogadaliśmy się, że po powrocie do kraju założymy spółkę i otworzymy sklep internetowy. Będziemy pracować od rana do nocy, ale na swoim.

Już nikt nas z pracy nie wyrzuci

Powiedziałem o tym Ewie, poprosiłem, żeby uzbroiła się w cierpliwość. Nie była zachwycona. I tak sześć miesięcy pobytu w Szwecji przedłużyło się o następne trzy, potem o jeszcze następne.
Żona powinna być wdzięczna za moje poświęcenie, tymczasem wciąż narzekała, że jej trudno, że tęskni. A przecież to ja byłem w gorszej sytuacji!

Mogłem liczyć tylko na siebie, żadnych rozrywek, tylko ciężka fizyczna praca. Wieczorami nie mogłem zasnąć nie tylko dlatego, że plecy bolały, a ręce piekły. Myślałem o Ewie i Maciusiu. Strasznie tęskniłem. Nie mogłem się doczekać, kiedy znów usłyszę głos synka. Ewa dawała mu do rączki telefon i mały mówił „tatusiu, kocham cię, psyjedź sybko”. Płakałem potem jak baba.

I kto tu się poświęca? Ona miała przy sobie rodziców, którzy jej pomagali, przyjaciół. Niczego jej nie brakowało, bo regularnie wysyłałem spore pieniądze. Kiedyś powiedziała, że woli żyć w biedzie, byle ze mną. Ale ona, „panienka z dobrego domu”, nigdy nie zaznała biedy, więc nie wie, jak to jest. A Maciuś? Dzięki mnie ma swój pokój, piękne zabawki... A gdy przyjadę na stałe, to będzie miał ojca, który nie stoi pod Urzędem Pracy, tylko robi na swoim.

Nie wiedziałem, jak przekonać Ewę, że to, co teraz robię, jest inwestycją w naszą przyszłość. Jednak najgorsze okazały się podejrzenia o zdradę. Ostatnio wymyśliła, że nie chcę wrócić, bo kogoś mam. Czułem się okropnie, że tak pomyślała. Dlaczego inni dostawali od żon ciepłe listy, sms-y, a ja wciąż tylko wymówki? Tłumaczyłem, zapewniałem, że kocham, ale jak grochem o ścianę.

W końcu Ewa obraziła się i w ogóle przestała odbierać telefon. Najgorsze było to, że nie dawała mi szansy usłyszeć Maciusia ani powiedzieć, że jest moim kochanym synkiem. Bałem się, że może miesza małemu w głowie, mówi, że go nie kocham, bo nie chcę do niego wrócić...

Jeśli chciała mnie w ten sposób złamać, odniosła sukces. Po dłuższym czasie milczenia przysłała sms. Brzmiał groźnie: „Ja albo Szwecja. Składam pozew o rozwód”. Miałem już po dziurki w nosie roboty na budowie, obrażania się, oskarżeń o zdradę. Pomyślałem „Niech składa pozew. Nie ufa mi, więc taki związek nie ma sensu”. Jednak zrobiło mi się żal syna. Przecież to wszystko było dla niego, chciałem, żeby miał lepsze dzieciństwo niż ja. I co – po naszym rozwodzie będzie miał własny pokój pełen pięknych zabawek i... niedzielnego tatę?

Tyle że nie uzbierałem jeszcze tyle pieniędzy, ile potrzeba na rozkręcenie firmy.

– Co mam robić? – zapytałem Pawła, z którym miałem założyć biznes.

I znów stanę w punkcie wyjścia

– Walczyć! – odpowiedział. – O rodzinę i szczęście synka. I o swoje szczęście. Teraz jesteś zły, rozżalony, ale jak się rozwiedziesz, będzie jeszcze gorzej. Popytaj chłopaków. Wyjazd za pracą rozwalił niejeden związek. Długa rozłąka jest wielką próbą dla małżeństwa. A rozwód to koszmar. Mówię to z własnego doświadczenia. Wzajemne oskarżenia, publiczne pranie brudów. Będziesz musiał się bronić przed oskarżeniami, od żony usłyszysz rzeczy, których nie będziesz umiał zapomnieć. Padają kłamstwa, oszczerstwa. Rodzi się nienawiść. Rzadko która para przechodzi przez rozwód bez szwanku. Jeśli masz wątpliwości, to zawołam Andrzeja. Mieszka piętro niżej. Powie ci, jak walczył o widzenia z córką. Przyjechał tu za robotą nie z biedy, tylko dlatego, że poległ na wojnie z byłą żoną.

– Sąd zarządził, że mam prawo do spotkań z dzieckiem w weekendy – opowiadał Andrzej, który pojawił się za chwilę z kilkoma puszkami piwa. – Ja w odwiedziny do córeczki, a tu drzwi zamknięte. Waliłem pięścią, darłem się, sąsiedzi mieli niezłe przedstawienie. Więc przychodziłem z dzielnicowym i papierem z sądu. Wtedy otwierała, dawała dzieciaka, ale mała była przestraszona, płakała. Miałem dość. Wyjechałem.

– Teraz ty i Ewa możecie jeszcze ze sobą rozmawiać, potem będziecie już tylko na siebie warczeć – wtrącił Paweł. – Wracaj, póki sprawy nie zaszły za daleko. Przecież ją kochasz. Ja jeszcze zostanę i zarobię tyle, żebyśmy mogli otworzyć biznes. Jakoś się dogadamy, albo będę miał większe udziały w spółce, albo mnie spłacisz, gdy zaczniemy się dorabiać.

To były dobre rady. Wciąż jednak miałem wątpliwości. Co będzie, gdy Paweł się rozmyśli i spółka nie wypali? Sam firmy nie rozkręcę. A jak nie znajdę pracy w Polsce, pieniądze szybko się rozejdą na codzienne potrzeby. I znów stanę w punkcie wyjścia. Ale z drugiej strony jeśli zostanę w Szwecji, choćby na miesiąc, stracę rodzinę. Wracam.

Czytaj także:
„Cudowna dziewczyna o boskiej figurze i pięknych oczach, zechciała takiego frajera, jak ja? Wiedziałem, że coś tu śmierdzi”
„Na 15. rocznicę ślubu chciałam zrobić mężowi niespodziankę, ale wszystko poszło nie tak. Wybuchła wielka awantura...”
„Skończyłam 30-stkę i wszyscy pytali, dlaczego wciąż nie mam męża. Zakochałam się w życiu tylko raz. Dawno temu..."

Redakcja poleca

REKLAMA