„Cudowna dziewczyna o boskiej figurze i pięknych oczach, zechciała takiego frajera, jak ja? Wiedziałem, że coś tu śmierdzi”

Wykorzystany chłopak fot. Adobe Stock, peopleimages.com
„Odwróciłem się i zobaczyłem dziewczynę, która chyba właśnie… zstąpiła z nieba. No, anioł. Długie blond włosy wiły się falami wokół pięknej twarzy. Usta miała pociągnięte czerwoną szminką, a niżej… Boże, jaka figura! Klękajcie narody…”.
/ 06.10.2022 10:30
Wykorzystany chłopak fot. Adobe Stock, peopleimages.com

Nigdy nie byłem jakoś specjalnie przystojny, a że nie pochodziłem z zamożnej rodziny, pieniądze tatusia nie mogły nadrobić moich niedoskonałości. Byłem zwykłym, przeciętnym gościem.

Z fiołem na punkcie fizyki, co również nie podbijało moich notowań. Na naszym wydziale rzadko można spotkać dziewczynę, więc żeby poznać jakieś panny, trzeba było organizować imprezy wspólne z wydziałem pedagogicznym albo humanistycznym.

Była jak anioł z niebios

Tam z kolei brakowało chłopaków. Normalnie jak w osiemnastym wieku, myślałem, gdy na balach debiutantek, pod okiem starszych, panienki tańczyły kadryla z kawalerami. Realnie patrzyłem na swoje szanse i wybierałem dziewczyny, które nie przyciągały wielu spojrzeń, i dlatego na mnie mogły spojrzeć przychylniejszym okiem. Spotykałem się z kilkoma, ale z żadną nie dotarliśmy do etapu „jesteśmy parą”.

– Ty jesteś Tobiasz?! – usłyszałem, jak ktoś krzyczy moje imię, by przebić się przez głośną muzykę.

Odwróciłem się i zobaczyłem dziewczynę, która chyba właśnie… zstąpiła z nieba. No, anioł. Długie blond włosy wiły się falami wokół pięknej twarzy. Usta miała pociągnięte czerwoną szminką, a niżej… Boże, jaka figura! Klękajcie narody…

– Tak, ja – skinąłem głową i zmarszczyłem brwi, nie bardzo wiedząc, czego taka laska może ode mnie chcieć.

– Zatańczymy? – dziewczyna pociągnęła mnie na parkiet. – Ola jestem! – zawołała.

– Bardzo mi miło!

Nie dowierzałem, że taka kobieta jest na serio mną zainteresowana. Może to jakiś zakład? Założyła się z koleżankami, że poderwie największego przegrywa w klubie albo coś? Zresztą nawet jeśli…? Ubędzie mi coś? A co sobie potańczę z superlaską, to moje.

– Napijesz się czegoś? – rzuciłem, gdy muzyka na chwilę ucichła.

– Jasne. Chętnie.

Istniało ryzyko, że wypije drinka i zniknie, ale je podjąłem. Miała ochotę na jakieś owocowe piwo. Usiedliśmy z dala od parkietu i zaczęliśmy gadać. I o dziwo, mieliśmy o czym. Usta nam się nie zamykały. Co chwilę wybuchaliśmy śmiechem, choć nie sądziłem do tej pory, że jestem aż tak zabawny.

Ola chciała kontynuować naszą znajomość. Spytała, czy możemy wymienić się numerami telefonów, i zaproponowała spotkanie kilka dni później. Zgodziłem się, oczywiście. Nie miałem pojęcia, czemu taka boska dziewczyna chce iść ze mną na randkę – skoro mogła wyrwać dokładnie każdego faceta w tym klubie – ale darowanemu koniowi nie zagląda się w zęby. Przyjąłem ten hojny prezent od losu.

Ola obsypała mnie pocałunkami

Poszliśmy na spacer, bo akurat kapryśna wiosenna aura sprzyjała, a potem przysiedliśmy w ogródku kawiarni i zamówiliśmy coś do picia. Widziałem, że Olę coś martwi. Była jakaś taka… nieobecna, markotna, w każdym razie inna niż ostatnio.

– Coś się stało?

– A nic, nic…

– Powiedz – nalegałem.

– Rodzice mają problem z moją młodszą siostrą. Wiesz, matura w tym roku, a ona myślała, że zdąży nadrobić matmę w tydzień przed pisemnym. No i teraz z niczym sobie nie radzi, sypią jej się dwóje, a rodzicom ręce opadają…

– Przecież ja jestem świetny z matmy – zareklamowałem się. – A do matur zostało jeszcze kilka tygodni. Jeśli chcesz, to pomogę twojej siostrze. Tylko musi wziąć się ostro do roboty, jeśli chce jako tako zdać…

– O Boże, mógłbyś? – ucieszyła się Ola. – Rodzice są załamani! Nikt się nie chciał podjąć nauki w tak krótkim czasie, nie chciał brać odpowiedzialności… A ty… Tobiasz, jesteś cudowny!

Ola z radości rzuciła mi się na szyję. I na tym nie poprzestała. O matko i córko, ależ ona umiała całować… Mogłaby to robić bez końca, z małymi przerwami na oddychanie. Nawet jeść bym nie musiał. No, odbiło mi. Dwudziestolatkom to się zdarza.

– Jesteś przekochany! – wyszeptała, gdy się ode mnie oderwała. – Zaraz do niej zadzwonię i każę jej tu przyjść. A my… może umówimy się na następną randkę? – mrugnęła do mnie.

Sylwia, młodsza siostra Oli, przyjechała pół godziny później. Poszliśmy do biblioteki uniwersyteckiej i przez trzy godziny sprawdzałem, co potrafi. Głupia nie była, coś tam umiała, ale jej wiedza to był jeden wielki chaos.

Ustaliliśmy plan działania. Mieliśmy spotykać się codziennie, na trzy, może cztery godziny. I nadrabiać największe braki, bo trudno ruszyć do przodu, gdy z tyłu nie ma kół. Potem będę jej tłumaczył kolejne zagadnienia i zaczniemy powtarzać materiał, od najłatwiejszych tematów do tych trudniejszych.

To były naprawdę ciężkie tygodnie. Studia, które należały do dość wymagających, a po zajęciach nauka z Sylwią. Niewiele czasu zostawało mi dla Oli, choć staraliśmy się spotkać choć raz w tygodniu.

– Tobiasz, jestem ci taka wdzięczna za to, co robisz. Po maturze Sylwii nadrobimy ten czas, obiecuję! – Ola mocno mnie przytulała, a ja, oczami wyobraźni, widziałem już, co będziemy robić w tym wolnym czasie, jakie figury wyczyniać i układać.

No co, co. Tak działa umysł dwudziestolatków, przykro mi, że nie jest pełen wzniosłych myśli, ale… nie jest. Co nie zmienia faktu, że zależało mi, by udowodnić Oli, że bardzo mi na niej zależy. Dlatego kazałem Sylwii przychodzić także w weekendy, i to na cały dzień. Bidulka już miała cyfry w oczach, ale rozwiązywała kolejne zadania, i to prawidłowo. Czyli coś potrafiłem, umiałem przekazać wiedzę, która we mnie siedziała. Może nauczycielem zostanę?

Ale najpierw Sylwię wyprowadzę na prostą. Dzięki Bogu, że nie była leniem i wzięta w karby okazała się nie tylko śliczną, ale też całkiem bystrą dziewczyną. A potem nagrodę za starania wręczy mi jej siostra, oddając się cała w moje ręce…

Już nie mogłem się doczekać

W dzień pisemnej matury z matematyki staliśmy z Olą pod szkołą Sylwii i czekaliśmy, aż z niej wyjdzie. W końcu się pojawiła, lekko zielona na twarzy, ale uśmiechnięta.

– Chyba dałam radę… – powiedziała takim tonem, jakby przed chwilą przerzuciła dziesięć ton węgla. – Tobiasz, dzięki ci jeszcze raz. Jesteś moim mistrzem i guru. Mam u ciebie dług. Kiedyś go spłacę. Bez ciebie na pewno bym nie zdała, a teraz mam jakieś szanse.

– Zuch dziewczyna. Jestem z ciebie dumny.

Pożegnaliśmy się z Sylwią, która wybierała się świętować z koleżankami. Zostaliśmy z Olą sami.

– To co, może… – zacząłem, ale urwałem, gdy Ola szybko pocałowała mnie w policzek.

– Przepraszam, Tobiasz. Nie gniewaj się, jedna z koleżanek ma dziś urodziny, babski wieczór nam się szykuje. Zdzwonimy się, dobrze?

– Jasne.

Nie byłem typem faceta, który każe swojej ukochanej stawiać siebie wyżej niż przyjaciółki. Sam nie wyobrażałem sobie, że nie mógłbym wyskoczyć z kumplami na piwo, bo muszę siedzieć w domu, przykuty do kobiety. Więc doskonale ją rozumiałem, tyle że…

Potem Ola miała kolokwium, bardzo trudne, musiała się uczyć, a chwilę później zaczęła się sesja, wprost koszmarna, i musiała się uczyć jeszcze więcej. Nie miała w ogóle czasu, żeby się ze mną spotkać, nawet na godzinkę, nie miała chwili, żeby zadzwonić. Przestałem się narzucać. Będzie miała czas i ochotę, to się odzewie.

Nie zdążyła. Wcześniej spotkałem ją na mieście. Obściskiwała się w kawiarnianym ogródku z jakimiś kolesiem. Na moment mnie zamurowało, a potem spłynął na mnie gniew. Podszedłem do nich i zawołałem ją po imieniu. Widziałem, jak zbladła, ale starała się trzymać fason. Wyszła do mnie.

– Sorry, że tak się dowiedziałeś, ale sam już się chyba domyśliłeś, że nic z tego nie będzie, że do siebie nie pasujemy – trajkotała jak nakręcona. – Wyjaśnijmy sobie tę kwestię. Chcę być uczciwa. Poznałam Damiana i to z nim teraz jestem. Więc mam nadzieję, że nie będziesz robił jakiejś dramy i po prostu spokojnie odejdziesz. Proszę – uśmiechnęła się uroczo.

Ja widziałem tylko fałsz

– Chcesz być uczciwa? Sorry, że w taki sposób? – ironizowałem. – Kochasz szczerość, to trzeba było powiedzieć prawdę. Od razu. Prosto z mostu. Chodziło ci o darmowe korki dla twojej siostry, tak? Robiłaś mi nadzieję tylko po to? – strzeliłem, a ona się zarumieniła i umknęła wzrokiem.

Boże, co za kretyn ze mnie! A miałem się za bystrzaka. Przecież do matur wszystko było w porządku i dopiero po pisemnym z matmy Ola nagle zaczęła mnie unikać. A teraz śmie zgrywać księżniczkę, co pokochała grajka, ale że im nie wyszło, cóż zrobić? Jakaś kpina!

– Gdybyś wtedy w klubie podeszła i poprosiła o pomoc, zrobiłbym to, ot tak, po prostu, bo lubię pomagać ludziom. Szkoda, że wolałaś kręcić i kłamać.

– Tobiasz… Spójrz na nas… – widziałem w jej oczach poczucie winy, ale gdy to powiedziała, próbując ją przerzucić na mnie, na moją aparycję średniaka, poczułem niesmak.

– Masz rację, spójrz na nas. Może jestem naiwny, ale mam jakieś zasady. Nie pasujemy do siebie. Kompletnie.

Odszedłem, zastanawiając się, jak mogłem uwierzyć w taki scenariusz. Ja i ona? Czy ja do szczętu oszalałem? I ja niby byłem dobry z matematyki? Jakie równanie mógłbym podstawić, żeby to zadziałało? Nie było takiego. Sądziłem, że jestem szczęściarzem, a tymczasem okazałem się zwyczajnym naiwniakiem. Dałem się podejść jak dziecko.

Nigdy więcej. Trzeba było zaufać pierwszemu wrażeniu, że to podejrzane, by taka laska zwróciła na mnie uwagę bez konkretnego powodu. Marzenia są dla frajerów. Nigdy więcej nie zadam się z dziewczyną z nie swojej ligi. Tego nauczyła mnie Ola.

– Hej, Tobiasz. Słyszałam, że ty i Ola to już przeszłość. A ja mam u ciebie dług… Może się umówimy, tyle że tym razem już nie na korki?

Czy wspomniałem, że Sylwia jest równie piękna jak Ola? No to jest…

Czytaj także:
„Anita dała się omotać egipskiemu habibi. Robert był w niej zakochany, ale mówiła, że Polacy to wymoczki przy Omarze”
„Mój syn jest ode mnie młodszy o 13 lat. Jego biologiczna matka zginęła w wypadku, gdy zaczął się mój romans z jego ojcem”
„Mój tata miał sklep z gadżetami dla dorosłych. Bałem się, że dziewczyna z oazy ucieknie przede mną, gdy się o tym dowie”

Redakcja poleca

REKLAMA