Jesteśmy małżeństwem od 25 lat, mamy dorosłą córkę. Przez cały ten czas raczej dobrze się nam układało. Miewaliśmy oczywiście kryzysy, jak to w każdym związku, ale zawsze udawało nam się je pokonać. Nigdy nie zdradziłem Marioli, bo poważnie traktowałem przysięgę, jaką złożyliśmy przed ołtarzem. Uważałem, że skoro ślubowałem miłość i wierność, to nie wolno mi tych ślubów złamać. Ale ostatnio stało się coś, co sprawiło, że o tym zapomniałem…
To było miesiąc temu. Pojechaliśmy z Mariolą na wesele mojego siostrzeńca. Dj grał naprawdę świetnie, więc ochoczo ruszyłem na parkiet. Najpierw z żoną, a gdy ta miała już dość, z młodziutką i śliczną świadkową panny młodej.
Ma mnie za staruszka? Już ja jej pokażę
– Tylko nie forsuj go za bardzo, Kasiu! Nie jest już młodzikiem! Jak się za bardzo zmęczy, to padnie trupem na parkiet i pogotowie nawet nie pomoże – krzyknęła na cały regulator żona, gdy po raz pierwszy porwałem dziewczynę do tańca.
Szlag mnie omal nie trafił, bo wszyscy goście to słyszeli, ale nie odezwałem się ani słowem. Nie chciałem robić cyrku. Zareagowałem, dopiero wtedy gdy didżej zrobił przerwę i wróciłem do stołu.
– Co to było? – warknąłem.
– Ale o co ci chodzi? – zrobiła zdziwioną minę.
– Nie udawaj, że nie wiesz. O ten głupi okrzyk! Dlaczego zrobiłaś ze mnie niedołężnego starca? Chcesz mnie ośmieszyć czy co? – patrzyłem groźnie.
– Ja? Nic podobnego! Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy! Po prostu się o ciebie martwię. Przypominam ci, że już dawno przekroczyłeś pięćdziesiątkę. A to bardzo niebezpieczny wiek dla mężczyzny. Grozi ci udar, zawał, wylew, nowotwory… – zaczęła wyliczać.
– Możesz być spokojna, nic mi nie dolega. Niejeden młody mógłby mi pozazdrościć formy! – napiąłem dumnie mięśnie.
– Doprawdy? Jesteś tego pewien? A kiedy ostatni raz byłeś u lekarza? Robiłeś kompleksowe badania? No, kiedy? – wpatrywała się we mnie.
– Co? Nie wiem… Teraz nie pamiętam… – plątałem się.
– No właśnie! Skąd więc wiesz, że jesteś zdrowy? – nacierała dalej.
– Bo bardzo dobrze się czuję – wzruszyłem ramionami.
– To jeszcze nic nie znaczy. Przestań więc zgrywać młodzieniaszka i szaleć na parkiecie z dziewczynami, bo to się może naprawdę jakimś nieszczęściem skończyć. Pora pogodzić się z upływającym czasem – nie poddawała się.
– Możemy zmienić temat? To nie czas ani miejsce na takie rozmowy – zdenerwowałem się.
– Możemy, pewnie, że możemy. Ale przemyśl to, co powiedziałam. Pamiętaj, że masz córkę, która liczy na to, że poprowadzisz ją do ołtarza, a potem zatańczysz na jej weselu. A nie jest jeszcze nawet zaręczona. Mnie też jeszcze nie spieszy się do wdowieństwa – odparła, a potem ruszyła do stołu, przy którym siedziała matka panny młodej. Chwilę później plotkowały jak najęte…
Nie ukrywam, byłem wściekły na Mariolę
Jej gadanina zupełnie zepsuła mi humor. Tak się cieszyłem na to wesele, bo od początku pandemii nigdzie nie wychodziliśmy. Miałem nadzieję, że będę się świetnie bawić i nadrobię te stracone towarzysko miesiące. A tu ona nagle wyjechała mi z tym wiekiem, badaniami i chorobami, które mi zagrażają. Nagle poczułem się jak starzec stojący nad grobem.
Ba, miałem wrażenie, że moje serce bije szybciej niż powinno, a w skroniach krew pulsuje jak szalona. Aby odpędzić złe myśli i poprawić sobie nastrój, ruszyłem do hotelowego baru. Pomyślałem, że jak wypiję szklaneczkę swojej ulubionej whisky, to od razu zrobi mi się lepiej.
Jedna szklaneczka nie wystarczyła. Trochę pomogła, ale nie do końca. Poprosiłem więc barmana o drugą. Właśnie miałem podnieść ją do ust, gdy poczułem czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłem się. Przede mną stała Kasia. Ta sama z którą jeszcze pół godziny temu wywijałem na parkiecie.
– Dlaczego tak nagle zniknąłeś? Miałam nadzieję, że jak przerwa się skończy, to jeszcze zatańczymy. Tylko ty na tym weselu umiesz tańczyć – uśmiechnęła się.
– To miłe, co mówisz, ale chyba raczej przystopuję. Nie chcę dostać zawału albo jakiegoś udaru. Młodzi nigdy by mi nie darowali, gdybym padł trupem na parkiecie i popsuł im wesele – zaśmiałem się gorzko.
– Ty? Chyba żartujesz! Na pierwszy rzut oka widać, że jesteś silnym mężczyzną. Takim, który góry może przenosić – patrzyła mi w oczy.
– Naprawdę? – zaczerwieniłem się.
– Oczywiście. A masz jakieś wątpliwości? Bo jeśli tak, to możesz sobie udowodnić, że są zupełnie bezpodstawne – przysunęła się bliżej.
– Tak? A w jaki sposób? – wykrztusiłem z trudem, bo zaczęła mnie oblewać fala gorąca.
– Mam na górze pokój. Wpadniesz? Numer 308, trzecie piętro – wyszeptała i, zanim zdążyłem coś odpowiedzieć, ruszyła do windy, kołysząc biodrami.
Oczywiście skorzystałem z zaproszenia
Raz, że dziewczyna była młoda, piękna, bardzo seksowna i tylko kamień by jej nie uległ. Dwa, chciałem sobie udowodnić, że jestem ciągle stuprocentowym mężczyzną. I wreszcie trzy, postanowiłem zrobić na złość Marioli. Zresztą mniejsza o przyczyny…
Gdy Kasia zniknęła w drzwiach windy, rozejrzałem się ostrożnie, czy nikt mnie nie obserwuje. Goście bawili się w najlepsze, a moja żona ciągle plotkowała z matką panny młodej. Dopiłem więc szybko whisky i ruszyłem schodami na górę…
Nie będę wam opowiadał, co działo się w pokoju, bo dżentelmen nie zdradza tajemnic alkowy. Chyba się jednak dobrze sprawiłem, bo gdy skończyliśmy, Kasia wsunęła mi do kieszeni karteczkę z numerem telefonu. I powiedziała, że chętnie spotka się ze mną jeszcze raz. A nawet kilka razy. Kto wie, czy nie zadzwonię, bo ta godzinka, którą z nią spędziłem, bardzo poprawiła mi nastrój. Żałuję tylko, że nie mogę pochwalić się Marioli…
Sławomir, 53 lata
Czytaj także:
„Szalałem za nią, była moim pierwszym, poważnym zauroczeniem, może nawet miłością, chociaż nie lubię wielkich słów”.
„Wmawiał mi, że jestem jedyna, a po kątach pisał do swojej eks. Wolę być samotną matką niż żyć ze zdradliwym nierobem”
„Zmarnowałam życie, czekając na miłość, która nigdy nie przyszła. Za późno zorientowałam się, że samotność to moja wina”