„Zdradziłem żonę, bo przerosły mnie starania o dziecko. Byłem słaby i niedojrzały, ale zapłaciłem za to wysoką cenę"

Kochanka powiedziała o nas mojej żonie fot. Adobe Stock, AntonioDiaz
„Nareszcie nie musiałem myśleć o zapłodnieniu i testach ciążowych. Robiłem z Marzeną wszystko, czego już dawno nie robiłem z żoną. Jednak szybko zaczęła chcieć ode mnie czegoś więcej. Zadzwoniła do mojej żony i wszystko jej o nas opowiedziała…".
/ 22.11.2022 11:28
Kochanka powiedziała o nas mojej żonie fot. Adobe Stock, AntonioDiaz

Jak ja mogłem być tak bezmyślny! Zdradzałem moją żonę, raniłem ją, i co? Myślałem, że mi to ujdzie na sucho? O nie, zapłaciłem bardzo wysoką cenę. Uciekłem od żony i naszych problemów prosto w ramiona innej kobiety

Długo staraliśmy się o dziecko. Byliśmy w najlepszych klinikach, u profesorów, bioenergoterapeutów i zielarzy. Wszyscy mówili to samo:

Nie ma przeszkód, żebyście państwo mieli potomka. Są państwo płodni. Sprawa nie leży w fizjologii, tylko w psychice. Przestańcie tak bardzo chcieć i będzie dobrze!

Ale moja żona miała trzydzieści cztery lata i wpadała w coraz większe przerażenie, że jeśli nie teraz, to już nigdy… Czułem się jak robot do zapładniania.

Wciąż słyszałem tylko o jajeczkach, owulacji, dniach płodnych i rozmaitych sposobach polecanych przez doktorów, albo mamy i babcie. Co miesiąc było tak samo: moja żona z wypiekami na twarzy gnała do łazienki, a ja nasłuchiwałem. A potem płacz, furia, trzaskanie drzwiami i rozpacz przez najbliższe dniW końcu przestałem się aż tak przejmować.

Kiedy brała test ciążowy, wychodziłem z domu

Wszystko jedno gdzie i po co. Na mojej miłości do żony pojawiło się jakieś pęknięcie, drażniła mnie, coraz mniej rozumiałem jej tęsknotę za maleństwem, które miało wypełnić nasze życie. Zaczynał się dziesiąty rok naszego małżeństwa.

Najbardziej mnie wkurzało to, że zaczynałem mieć problemy w seksie. Wystarczyło, abym pomyślał: „oho, dzisiaj muszę, bo ona ma środek cyklu…” i już mi przechodziła ochota na miłość. Wiedziałem, że czeka w sypialni, że na bank mierzyła temperaturę i robiła jakieś magiczne sztuczki, że myśli tylko o jednym.

>Siedziałem wtedy długo w łazience albo tłumaczyłem, że mam jakąś pilną robotę i muszę popracować przy kompie, ale ona nigdy nie odpuściła. Żeby stanąć na wysokości zadania przeglądałem ukradkiem filmy dla dorosłych.

Parę razy mi nie wyszło, więc rano patrzyła na mnie z takim wyrzutem, jakbym specjalnie nie chciał się kochać, a właśnie wtedy była prawie pewność, że się uda… Miałem dosyć!

Marzenę poznałem w supersamie

Robiłem zakupy i nagle ktoś popchnął mnie koszykiem tak mocno, że ledwo wyhamowałem przed stoiskiem z alkoholami. Wściekły odwróciłem się, żeby tego kogoś opitolić, ale zobaczyłem burzę blond włosów.

Spod rozpiętej ramoneski wyglądał duży biust opięty bawełnianą bluzeczką. Długie nogi, zgrabna pupa i pełne usta tak mnie zachęciły, że już do kasy doszliśmy razem, a potem pojechaliśmy do małego motelu pod miastem. Poszliśmy do łóżka bez zbędnych podchodów.

Oboje wiedzieliśmy, czego od siebie chcemy i oboje nie mieliśmy żadnych oporów przed dawaniem i braniem przyjemności. Po raz pierwszy od dawna seks był tym, czym być powinien – rozkoszą, szaleństwem, zapomnieniem o świecie.

Nareszcie nie musiałem myśleć, czy się uda zapłodnić moją partnerkę. Robiłem wszystko, na co miałem ochotę, a Marzena mi na to pozwalała, a nawet mnie prześcigała w pomysłowości.

Wiedziałem, że nasza znajomość nie skończy się na pierwszym razie

Odtąd seks z moją żoną kompletnie mi obrzydł. Nadal ją kochałem. Nieba bym jej przychylił, żeby była szczęśliwa, ale łóżko z nią mnie przerastało. Zauważyła, że się migam i bardzo ją to zabolało. Gdyby wtedy ze mną szczerze pogadała, może bym przestał szukać szczęścia gdzie indziej. Ale moja żona jest dumna, nie lubi o nic prosić. Taki ma charakter. Więc zamknęła się w sobie i cierpiała po cichu.

Mnie to było na rękę, bo mogłem hulać do woli. Szybko się od siebie oddaliliśmy. Myślę, że to był normalny małżeński kryzys, jaki należało przeczekać i gdyby w tle nie było Marzeny, pewnie tak by się stało.

Ale Marzena była. Zajmowała w moim życiu coraz więcej miejsca, coraz więcej chciała od mnie, nie wystarczała jej już rola tej drugiej, więc pewnego dnia zadzwoniła do mojej żony i wszystko jej o nas opowiedziała…

Szybko dostałem pozew rozwodowy

Nie było szans, żeby cokolwiek tłumaczyć. Moja żona miała świetnego adwokata, który na głównego świadka powołał Marzenę, a ta zeznawała chętnie, przekonując sąd, jak bardzo jest ze mną związana. Na sam koniec przedstawiła zaświadczenie lekarskie, że jest w ciąży.

Twarzy mojej żony, kiedy to usłyszała nigdy nie zapomnę. Rozwód orzeczono z mojej winy. Nie protestowałem. Podzieliliśmy majątek, powiedzieliśmy sobie „żegnaj” i każde poszło swoją drogą.

Dopiero wtedy dotarło do mnie, co nawyprawiałem... Czułem się, jak ostatnia szmata. Jakąś pociechą było to, że Marzena będzie mamą, że trzeba zbudować nową rodzinę i zabezpieczyć jej byt. Nie kochałem Marzeny, ale należało jej się to. Nic po niej nie było widać. Nadal była smukła, cienka w pasie i zgrabna.

– Fantastycznie to znosisz – powiedziałem pewnego dnia. – Żony moich kumpli tyją, mają mdłości i brzydką cerę...

– Ale, dlaczego miałabym tyć i mieć krosty? – zapytała szczerze zdumiona

– No, w ciąży tak podobno jest.

– A kto jest w ciąży?

– Co się wygłupiasz? Ty jesteś w ciąży!

– Mylisz się kochanie. Byłam.

– Co ty wygadujesz?

– Byłam w ciąży i to mi się przydało, bo dostałeś błyskawicznie rozwód. Jednak, ja nie chcę mieć dzieci, nie teraz.

– Co ty zrobiłaś?

Zrobiłam to, co chciałam. Żaden problem, jak się ma kasę!

Piłowała spokojnie paznokcie podczas tej rozmowy. Nie mogłem się poruszyć. Jakby mnie ktoś zahipnotyzował.

– No i czego tak wybałuszasz oczy, kochanie? – uśmiechnęła się kpiąco – Nie martw się. Jestem płodna. Będę miała jeszcze dzieci, jeśli zechcę oczywiście.

„Co ty idioto zrobiłeś?” – kołatało mi w głowie. „Zostawiłeś jedną kobietę, która chciała dziecka, dla drugiej, która dziecko zabiła? Ty durniu!”.

Jestem niewierzący, ale czułem się tak, jakby ktoś, tam na górze zakpił ze mnie, jakby mnie ukarał za głupotę. Myślałem tylko: „Mnie, proszę bardzo, jestem duży, silny chłop, dam sobie radę, ale dlaczego moje dziecko?”

Jednak musiałem przyznać, że to ja jestem wszystkiemu winien i tylko do siebie mogę mieć pretensje.

Mój romans z Marzeną szybko się skończył

Wystawiłem jej torby na korytarz i kazałem się wynosić. Zostałem sam. Minął rok. Właśnie wychodziłem ze sklepu, gdy ją zobaczyłem.

Moją byłą żonę. Szła pod rękę z wysokim przystojniakiem, który patrzył w nią, jak w obrazek i czule podtrzymywał, gdy wchodziła po stopniach do kawiarni. Była w ciąży.

Wyglądała pięknie – taka promienna, szczęśliwa. Zanim weszła na schody, odwróciła głowę i popatrzyła mi prosto w oczy. Obojętnie. Jakbym był dla niej tylko jednym z przechodniów

Nigdy tego nie zapomnę. Przysiadłem na murku, żeby uspokoić oddech. Posiedziałem, a potem powlokłem się do pustego domu, gdzie nikt niczego ode mnie nie chciał. Kiedyś marzyłem o takim spokoju...

Wkrótce stuknie mi czterdziestka. Niby jest czas, żeby zaczynać wszystko od nowa, ale, czy warto? Czuję się tak, jakbym wszystko do tej pory psuł. Ciężko mi z tym. 

Czytaj także: 
„Po rozwodzie wszystkie przyjaciółki się ode mnie odsunęły. Bały się, że... ukradnę im mężów"
„Od 20 lat mam kochanki w całej Europie. Myślałem, że Zosia nic nie wie. Miałem ją za głupią gęś”
„Kiedy tata trafił do domu opieki, mama znalazła sobie kochasia. Byłam na nią wściekła. Przecież to zdrada!"

Redakcja poleca

REKLAMA