„Zdradziłam narzeczonego i jestem w ciąży z kochankiem. On i tak chce ślubu. Nie kocham go, ale dziecko musi mieć ojca”

Kobieta w ciąży fot. Adobe Stock, puhhha
„Za parę tygodni ma być nasz ślub, a mnie skręca na myśl, że to z nim zacznę nowe życie. Nie wiem, jak się z tego wymigać?! Mikołaj ma 40 lat. Chudy, mały blondynek wygląda, jakby do trzech nie umiał zliczyć, ale w istocie ma łeb nie od parady. Podobno zaczynał od stolika na ryneczku, a teraz ma sieć sklepów spożywczych i handluje z całą Europą”.
/ 17.03.2022 14:00
Kobieta w ciąży fot. Adobe Stock, puhhha

Ten facet nie będzie nawet pamiętał, jak wyglądałam, gdy się obudzi. Na co liczyłam, leząc za nim jak cielę?! Pierwszy krok w dorosłość i od razu zaliczyłam wpadkę Kolejna miłość i kolejny błąd – pokochałam łajdaka.

Jest moją szansą na normalne życie

Sukienkę miałam czarną, asymetryczną, z przodu przed kolana, z tyłu do połowy łydki. Do tego amarantowa róża i szpilki w głębokim fiolecie.Mama i siostra mówiły, że jest cudnie, tylko ja kręciłam nosem.
– Niby wszystko jest elegancko, seksi i w ogóle, ale coś mi nie gra.
– Głupoty gadasz. Kiecka jak marzenie, a takie buty widziałam w kolorowej gazecie, to ostatni krzyk mody. O co ci chodzi? – dziwiła się siostra.

Jak mam im powiedzieć, że chodzi o Mikołaja? Że nie chcę z nim iść na sylwestra? Za parę tygodni ma być nasz ślub, a mnie skręca na myśl, że to z nim zacznę nowe życie. Nie wiem, jak się z tego wymigać?!

Mikołaj ma 40 lat. Chudy, mały blondynek wygląda, jakby do trzech nie umiał zliczyć, ale w istocie ma łeb nie od parady. Podobno zaczynał od stolika na ryneczku, a teraz ma sieć sklepów spożywczych i handluje z całą Europą. Moja matka tak przed nim skacze, jakby był jakimś prezydentem albo biskupem. Płaszczy się, kiedy on do nas przychodzi. Wszyscy mamy być na baczność; gdyby mogła, nawet mojego rocznego synka postawiłaby do pionu.

Bo ja mam nieślubne dziecko… Po maturze pojechałam z koleżankami pod namiot i tam przeżyłam swój pierwszy romans. Myślałam, że to będzie miłość, ale jeśli była, to tylko z mojej strony. Ojciec Gabrysia uciekł, kiedy tylko powiedziałam mu, że jestem w ciąży. Dopiero niedawno złożyłam w sądzie pozew o ustalenie ojcostwa i alimenty. Niełatwo było go namierzyć. Muszę powiedzieć, że dopiero adwokat przysłany i opłacony przez Mikołaja mi pomógł.

– Nie powinnaś odbierać synowi jego biologicznego ojca – tłumaczył mi. – Ma prawo znać prawdę i zdecydować, czy chce z nim utrzymywać kontakt, czy go wymazać ze swojego życia? Będzie miał żal do ciebie, jeśli go okłamiesz…
– A, co ty się tak martwisz o nieswoje sprawy?
– Na własnej skórze przerobiłem taką bajkę, więc wiem, co mówię i żal mi chłopaka. Dlatego się wtrącam.

Mikołaj wychowywał się w domu dziecka

Jego mama wcześnie zmarła i nie było nikogo, kto by go przygarnął. Jakim cudem tak się odbił od dna? Musiał mieć i szczęście, i charakter. On sam twierdzi, że nie marnował żadnej okazji, dlatego mu się udało. Zaocznie skończył studia, jeździł pracować do Szwecji i Holandii, odkładał każdy grosz, aż uciułał na pierwszy biznes. Potem już jakoś poszło…

Nie ożenił się. Ludzie plotkowali, że jest bezpłodny, że się nie dogaduje z babkami i pewnie dlatego ma kompleksy. Ja go nawet lubiłam, bo przez jakiś czas myślałam, że będzie moim szwagrem. Często do nas przychodził i wodził oczyma za moją siostrą, ale ona znalazła sobie innego chłopaka i szast prast wyszła za mąż.

Myśleliśmy, że Mikołaj się obrazi, ale nic takiego się nie stało. Kupił młodym wystrzałowy prezent, bawił się na weselu i potem jak dawniej siedział raz na jakiś czas w naszej kuchni, jadł zupę i słuchał, co opowiadała moja mama. Wtedy zaczął wodzić oczami za mną…

Ani go lubiłam, ani nie lubiłam. Był mi obojętny. Wracałam ze szkoły, potem leciałam na basen albo do koleżanek, a kiedy wracałam, mama zawsze mówiła:
– Ten Mikołaj to dobry człowiek. Nie wiem, co byśmy zrobiły bez niego?
Mama ciągle pożyczała pieniądze. Od kogo się dało, ale najczęściej od Mikołaja. Nigdy nam nie starczało, bo gospodarstwo to był worek bez dna. Może dlatego, że siedziała ciągle u niego w kieszeni, była dla Mikołaja taka miła i w końcu postanowiła mnie mu przehandlować, żeby już był spokój na zawsze.

Po narodzinach Gabrysia było naprawdę krucho z kasą. Mój synek chorował. Był uczulony prawie na wszystko. Trzeba go było odpowiednio karmić, prać jego rzeczy w najdelikatniejszych proszkach, myć go w specyfikach z apteki, smarować maściami. Łapałam każdą robotę, ale co ja mogłam, tylko z maturą?! Parę razy tak było, że po okresie próbnym mówili mi: „Nie nadajesz się. Nie przedłużamy umowy”. Oczywiście, ani grosza nie widziałam za to, co już przepracowałam.

Znów byłam w ciąży...

Jestem ładna. Mogłabym znaleźć sponsora... Właściciel knajpy, w której pracowałam, przycisnął mnie kiedyś w pokoju służbowym i dyszał:
– Dasz, to masz robotę na czas nieokreślony. I za barem cię postawię, jak będziesz miła…
Sapał, pocił się, zza paska od spodni wylewało mu się ogromne brzuszysko. Był obrzydliwy. Prawie zwymiotowałam ze wstrętu, więc żadna kasa nie byłaby w stanie mnie do niego przekonać. Tym bardziej, że już kochałam Michała.

Mówili o nim „wieczny student”. Faktyczne, miał pod trzydziestkę, a był dopiero na trzecim roku. Ciągle brał urlopy i jeździł po świecie, ale nie po to, żeby pracować, tylko na zwiedzanie i nurkowanie w egzotycznych wodach. Jego rodzice finansowali te eskapady. Był jedynakiem i robił, co chciał. Wyglądał jak Brad Pitt. Dziewczyny go sobie wyrywały. Nie musiał się starać, same mu szły w ręce.

Ja też polazłam jak mucha do miodu. Był bardzo pijany. Powiedział, żebym sobie też zrobiła drinka i padł na łóżko. Obudził się po dwóch godzinach i wtedy doszło między nami do zbliżenia, ale jakoś dziwnie, bez słowa. Parę ruchów i już… Znowu zasnął, a ja leżałam i czekałam, aż się zrobi jasno. Wtedy wymknęłam się z mieszkania. Ryczałam przez całą drogę do domu… Drugi facet w życiu i znowu było okropnie.

Tyle czytałam o wspaniałych orgazmach i pieszczotach, a czułam się, jakbym gołą pupą usiadła na śniegu. Przecież ten facet nie będzie nawet pamiętał, jak wyglądałam, kiedy się obudzi. Na co liczyłam, leząc za nim jak cielę?! Jednak miłość, to miłość. Wszystko usprawiedliwi i wytłumaczy…

Zadzwoniłam do niego po trzech dniach. Skłamałam, że zostawiłam kosmetyczkę, więc może byśmy się spotkali. Zaproponowałam, że przyjadę. Zgodził się. Byłam szczęśliwa.

Znowu było tak samo. Szybko, bez słowa, bez żadnych czułości… Jednak umówił się ze mną na następny dzień. Dwie godziny spędziłam pod jego drzwiami. Dopiero sąsiadka powiedziała mi, że rano zapakował narty do samochodu i wyjechał. Nie wiedziała, gdzie i z kim? Nawet nie zadzwonił, żeby mnie uprzedzić i przeprosić. Miał mnie w nosie, lepszego dowodu nie potrzebowałam.

Co drugi dzień byłam pod jego mieszkaniem. Musiałam. Spóźniał mi się okres. Za drzwiami ciągle była głucha cisza, aż wreszcie usłyszałam gwar i muzykę. Otworzył mi z kieliszkiem w ręku.
– Słucham. Pani do mnie?
Albo udawał, albo faktycznie mnie nie poznawał. Musiałam iść na całość.
– Nie udawaj, że nie wiesz, kim jestem. Bawiłeś się ze mną w tatę i mamę? Mamy farta. Będzie dzidziuś z tej zabawy.

Jak on wtedy bluzgnął. Najgorszymi wyrazami zmieszał mnie z błotem. Mój wymarzony „Brad Pitt” klął jak jakiś menel. Pogonił mnie aż do parteru i zakazał wracać, bo „mi łeb wyrwie z flakami!”.
Uciekłam z rykiem…

Dlatego się zgodziłam na Mikołaja. Mama mnie przycisnęła do muru, kiedy jej powiedziałam o wszystkim. „Co za różnica, czy mu wniesiesz w posagu jedno, czy dwoje dzieci?” – zapytała.
Na razie nic nie widać, choć byłam u doktora i dowiedziałam się, że ciąża się rozwija prawidłowo. Mam rodzić w lipcu.

Wieczorem w sylwestra Mikołaj zjawia się punktualnie. Przed wyjściem sprawdza troskliwie, czy zapięłam płaszcz, czy nie jest mi zimno? W błyszczącym od luster holu eleganckiej restauracji przygląda mi się i ma zachwyt w oczach.
– Jesteś śliczna – mówi.
Gra dobry zespół. Kelnerzy przynoszą smaczne jedzenie i wino.
– Może nie pij – Mikołaj patrzy na mnie z troską.
– Dlaczego?
– Mam ci mówić, dlaczego?
– To ty wiesz?!
– Oczywiście.
I chcesz wychowywać dwoje cudzych dzieci?
– Daj spokój. Dziecko, to dziecko.
– Ale, przecież możesz mieć własne.
– Nie mogę. Ale będę dobrym ojcem.

Mikołaj prosi mnie do tańca. Bawię się świetnie. Jestem spokojna, bezpieczna. Dopiero teraz widzę, że Mikołaj ma ładne oczy, no i fantastycznie się rusza na parkiecie. Wracamy do stolika i czekamy na toast noworoczny. Tym razem mam w kieliszku odrobinę szampana.
– Za co pijemy? – pyta.
– Za nową miłość! – odpowiadam.

Czytaj także:Postanowiłam uciec z naszego domu na wsi. Wszystko zaczęło się od... awantury o rodzaj makaronuSzewc bez butów chodzi. Mój mąż był zaangażowanym wychowawcą, ale olewał własnego synaZamiast zajmować się dzieckiem siostry, wolałam opiekować się psem mamy

Redakcja poleca

REKLAMA