„Szewc bez butów chodzi. Mój mąż tak angażował się w życie swoich uczniów, że zaniedbywał własnego syna”

chłopiec który jest zaniedbany przez ojca fot. Adobe Stock, aletia2011
Piotr był nauczycielem z powołania. Swojej pracy nie ograniczał jedynie do lekcji. Prowadził kółko zainteresowań, przejmował się problemami uczniów. Kiedyś podziwiałam tę jego empatię, wrażliwość na potrzeby innych. Widziałam w nim materiał na odpowiedzialnego ojca. Niestety, sprawy rodzinne nie miały dla niego znaczenia...
/ 24.05.2021 11:58
chłopiec który jest zaniedbany przez ojca fot. Adobe Stock, aletia2011

Po powrocie z pracy z przykrością odkryłam, że lodówka świeci pustkami. A prosiłam Piotra, żeby zrobił zakupy przed południem…

– Cześć, mamo – syn zajrzał do kuchni. – Kiedy obiad?
– Nie wiem – wzruszyłam bezradnie ramionami. – Tata miał przed pracą kupić coś do jedzenia…

Maciek przewrócił oczyma.

– Nie znasz ojca? Dla niego tylko uczniowie i praca się liczą. My moglibyśmy nie istnieć – w jego głosie zabrzmiała gorycz.

Znajoma, bo czułam podobnie. To dowodziło, że w naszej rodzinie nie działo się najlepiej, skoro nawet nastolatek to zauważał.

Piotr był nauczycielem z powołania. Swojej pracy nie ograniczał jedynie do lekcji

Prowadził kółko zainteresowań, organizował wycieczki oraz imprezy towarzyskie dla swojej klasy, przejmował się problemami uczniów. Załatwiał im obiady, stypendia. Kiedyś podziwiałam tę jego empatię, wrażliwość na potrzeby innych. Widziałam w nim materiał na troskliwego partnera i odpowiedzialnego ojca.

Niestety, czas pokazał, że się pomyliłam. Społecznikowskie zacięcie mojego męża nie obejmowało bowiem ani mnie, ani naszego syna. To, co niegdyś tak bardzo urzekało mnie w Piotrze, teraz obróciło się przeciwko nam. Aby nie roztkliwiać się za bardzo, zmierzwiłam włosy Maćka i powiedziałam sztucznie radosnym tonem:

– To może zamówimy pizzę?

Chłopięce oczy rozbłysły, by za chwilę znowu spochmurnieć. Uwielbiał pizzę, ale Piotr protestował za każdym razem, gdy chcieliśmy ją zamówić. Uważał, że pizza nie nadaje się na porządny posiłek i jest za droga.

– To niezdrowe, bezwartościowe jedzenie! Za pieniądze, które wydaliście na to świństwo, można by przygotować pożywną zupę dla wielu głodnych dzieci – grzmiał za każdym razem, gdy nakrył mnie i Maćka na raczeniu się tym specjałem.

Nie zważał, że swoimi uwagami psuje nam apetyt i radość ze wspólnego posiłku. Zasadniczo zgadzałam się z mężem – nie można zrobić z pizzy podstawy wyżywienia, ale przecież zjedzona od czasu do czasu nikomu nie zaszkodzi. A teraz czułam się podwójnie usprawiedliwiona. Nie dość, że z winy Piotra nie miałam z czego zrobić obiadu, to jeszcze chciałam sprawić przyjemność synowi. Szybko zadzwoniłam i złożyłam zamówienie.

– Tylko żeby zdążyli ją dostarczyć, zanim ojciec wróci – mruknął zaniepokojony Maciek. – Bo znowu będzie truł, że wydajemy pieniądze na śmieciowe żarcie. A czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal, co nie? – mrugnął do mnie porozumiewawczo.

Naprawdę trzeba coś z tym zrobić… Po raz kolejny tego popołudnia poczułam ukłucie w sercu

Nasz syn obawiał się ojca, co więcej, uważał, że zatajanie przed nim pewnych spraw jest jak najbardziej w porządku. Nie mogłam tego tak zostawić, musiałam porozmawiać z jednym i z drugim.

– Synku, tata ma swoje zasady, ale to nie znaczy, że musimy się przed nim chować niczym jacyś przestępcy, gdy mamy ochotę na pizzę. Zjemy bez stresu i jemu też zostawimy kawałek. Może będzie miał ochotę…
– Tata? Zapomnij! I jeszcze będzie się nas czepiał – Maciek wykrzywił się i wzdrygnął przesadnie, by pokazać, jak nie cierpi moralizatorskich wymówek ojca. – Prościej by było…
– Skarbie, w życiu nie zawsze prościej znaczy lepiej. Należy uczciwie stawiać sprawy – uśmiechem osłodziłam matczyne trucie – bo na dłuższą metę ta metoda zawsze się sprawdza.

Naszą rozmowę przerwał dzwonek do drzwi: dostarczyli zamówioną pizzę. Z przyjemnością patrzyłam, jak Maciek pałaszuje kolejne kawałki. Ja ledwie co skubnęłam. Straciłam apetyt, rozmyślając o tym, co powiedziałam. No bo jeżeli nie zamierzałam wyjść na hipokrytkę, to powinnam dziś porozmawiać z mężem i uczciwie postawić sprawę. Dość udawania, że nasze życie rodzinne w pełni mnie satysfakcjonuje. W myślach gromadziłam już argumenty.

Musiałam się dobrze przygotować, jeśli nie chciałam, żeby nasza rozmowa przekształciła się w wylewanie żalów. Należało uświadomić Piotrowi, że skoro ma rodzinę, nie może całego swojego czasu poświęcać innym. Musi zrozumieć, że my też go potrzebujemy, że też mamy wobec niego pewne oczekiwania.

Musiałam poważnie porozmawiać z mężem

Kiedy usłyszałam szczęk klucza w drzwiach, czułam, że jestem gotowa. Wyszłam do przedpokoju.

– Cześć, przepraszam, zasiedziałem się, wiem – powiedział Piotr, odwieszając kurtkę – ale nie wyobrażasz sobie, jaką ważną miałem dziś rozmowę z matką mojego ucznia…
– Cześć – weszłam mu w słowo. – A ty nie wyobrażasz sobie, jaką ważną będziesz miał dziś rozmowę z matką swojego syna. Popatrzył na mnie zdziwiony i lekko zaniepokojony.
– Stało się coś? Bo jeśli to nic ważnego, moglibyśmy odłożyć to na sposobniejszy czas…
– Nie możemy. To i tak już za długo czekało – odparłam stanowczo. – Chodź do pokoju, musimy pogadać.

Zasiedliśmy w fotelach; Piotr wpatrywał się we mnie z napięciem.

– Może wreszcie mi powiesz, o co chodzi – podniósł nieco głos, co świadczyło, że jest podenerwowany.
– Nie zrobiłeś dziś zakupów, choć cię prosiłam – zaczęłam.
– Masz się o co czepiać! – prychnął zniecierpliwiony. – Miałem ważniejsze sprawy na głowie…
– Niż co? Niż zadbanie o rodzinę? No, słucham, co jest dla ciebie ważniejsze od żony i syna? – choć starałam się zachować spokój, w moim głosie zabrzmiała uraza. – Nawet nie chodzi o to, że przez ciebie zostaliśmy dziś bez obiadu…
– Widzę, że jakoś sobie poradziliście – w wyrzutem spojrzał na karton po pizzy, który celowo zostawiłam na wierzchu. – I to w sposób, jakiego nie pochwalam…
– To, co widzisz, to tylko wierzchołek góry lodowej – ucięłam. – Nie widzisz tego, co pod spodem.
– Czyli? – obruszył się.

– Tego, że nie możemy na ciebie liczyć. Twój własny syn ma problemy, o których z tobą nie rozmawia, bo go nie rozumiesz. Zresztą i tak nigdy nie masz dla niego czasu. Co najwyżej rzucisz jakimś frazesem i już pędzisz ratować świat. Angażujesz się w sprawy innych, a o nas zapominasz. – Zaczął łamać mi się głos, a do oczu napłynęły łzy. – Czasem się zastanawiam, czy my jeszcze w ogóle jesteśmy rodziną…

– Ależ Zosiu! Co ty opowiadasz? Przecież jesteście dla mnie najważniejsi. Wiesz, że w pełni na tobie polegam. Wierzę, że świetnie wychowujesz Maćka. Gdybyś tylko wiedziała, jakie nieodpowiedzialne potrafią być niektóre matki. Dziś rozmawiałem…

– Nic mnie to teraz nie obchodzi! – przerwałam mu ulubiony temat. – Właśnie o tym mówię! Chcę rozmawiać o nas. Nie o twoich uczniach – głos mi drżał, łzy płynęły po policzkach. – Możesz na mnie polegać? Szczęściarz. Bo ja na tobie wcale! Skąd mamy wiedzieć, że jesteśmy dla ciebie ważni? Bo tak twierdzisz? Sam powtarzasz rodzicom swoich uczniów, że słowa to za mało. Więc zacznij okazywać czynami, że o nas dbasz, że ci na nas zależy. Nim będzie za późno, proszę cię, przestań uciekać od nas w pracę…

Piotr wolał zbawiać świat, niż być z nami

Piotr był zdumiony i wyraźnie poruszony. Chyba wreszcie do niego dotarło, że w jego domu i rodzinie źle się dzieje. Opuścił głowę i bezradnie wpatrywał się w swoje palce. Długo siedzieliśmy w milczeniu. Czekałam.

– Mówisz, że od was uciekam… – zaczął w końcu niepewnie. – Ale to nie tak. Po prostu myślałem, że nie potrzebujecie mnie tak bardzo jak inni. Byłem przekonany, że skoro świetnie sobie radzicie, to ja mogę się zająć tymi, którzy radzą sobie gorzej. Czuję się szczęśliwy i spełniony, gdy komuś pomogę, gdy dzięki mnie dzieciaki, które dotąd łobuzowały, znajdują pożyteczniejsze ujście dla swej energii. Czy to coś złego, że lubię być doceniany? Przez rodziców, którzy przychodzą mi dziękować, i przez dyrektora, który stawia mnie za wzór pedagoga…

Przez głowę przeleciało mi mnóstwo myśli. Może jestem za bardzo samodzielna? Może za rzadko go chwalę, za mało interesuję się jego pracą? Ale z drugiej strony czemu ja mam się czuć winna? To Piotr nawalił! Żeby dorosły, niby odpowiedzialny facet nie wiedział, że jest potrzebny rodzinie? Toż to czysty egoizm! Skupia się wyłącznie na tym, co sprawia mu przyjemność i dostarcza satysfakcji! A my?

– A ja czuję się nieszczęśliwa! – wybuchnęłam. – Kompletnie nie widzisz, że dowartościowujesz się naszym kosztem. Jasne, że miło jest mieć o sobie dobre mniemanie, być czyimś idolem, wręcz zbawcą. To ciekawsze niż nuda rola zwykłego męża i ojca. Ale ostrzegam cię, jeśli nie zaczniesz się należycie wywiązywać z tej roli… – urwałam, bo nie chciałam go szantażować, a cisnęły mi się na usta same przykre słowa.

Chyba zrozumiał to wymowne milczenie, bo wstał i mnie przytulił.

– Tak, wiem. Jeśli czegoś nie zmienię, niebawem ktoś inny będzie musiał zająć się moim synem. Maciek wchodzi w trudny okres. Niby doskonale zdaję sobie sprawę, jakie problemy mogą stwarzać chłopcy w tym wieku, jakie emocje nimi miotają, a jednak… – westchnął ciężko. – To prawda, że szewc bez butów chodzi. Ganię innych rodziców za brak czasu dla własnych dzieci, za brak zaangażowania w ich sprawy, tymczasem gdzieś mi umknęło, że mojemu synowi potrzebny jest realny ojciec, a nie jakiś nieobecny na co dzień społecznik – powiedział i uśmiechnął się gorzko. – Przepraszam, Zosieńko. Wstyd mi. Tobie też by się przydał mąż z prawdziwego zdarzenia.
– Właśnie. O społecznikach mogę sobie ewentualnie poczytać…

Długo jeszcze rozmawialiśmy. Piotr obiecał, że postara się sprawiedliwie – cokolwiek by to miało znaczyć – dzielić czas między nas a swoje zajęcia z uczniami. Na początek udało mi się wywalczyć, że niedziele poświęci wyłącznie rodzinie. Choć przyrzekł mi to solennie, wiem, że nie przyjdzie mu to łatwo. Nie da się od razu zmienić skóry. Ale doceniam jego chęci i z umiarkowaną wiarą oczekuję efektów. Pewnie jeszcze nieraz przyjdzie nam wieść podobne dyskusje, ale póki rozmawiamy, póki nam zależy, mamy szansę coś naprawić i uzdrowić.

Czytaj także:
Moja narzeczona jeździ na wózku. To dlatego matka nie chce naszego ślubu
Moja żona miała obsesję na punkcie wagi. Nawet w ciąży się głodziła
Nieodpowiedzialny tatuś zostawił dziecko samo przed sklepem. Doszło do tragedii

Redakcja poleca

REKLAMA