„Zdradził i porzucił, a gdy kochanka odeszła, wrócił i przeprasza na kolanach. Bezczelny! Jeszcze chce mojego pocieszenia”

Kobieta, którą zdradził mąż fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih
„Złamał mi serce, zranił tak głęboko, że po 3 latach nadal bolało, ale to dowodziło tylko, jak go kochałam. Długo tęskniłam za dawnymi czasami, nie mogąc zrozumieć, dlaczego mnie zdradził. Może i chciałabym mu wybaczyć, ale jaką mam pewność, że to się nie powtórzy?”.
/ 05.03.2022 07:45
Kobieta, którą zdradził mąż fot. Adobe Stock, Tatyana Gladskih

Zanim wymacałam aparat w przepastnej torbie, dzwonek umilkł. Spojrzałam na wyświetlacz i zmartwiałam. Numer był mi znany. Należał do mojego byłego męża. Od czasu rozwodu nie kontaktowaliśmy się ze sobą. On, zajęty swoim nowym szczęściem z młodszą partnerką, nie czuł takiej potrzeby. Ja, upokorzona jego zdradą i oszustwem, tym bardziej nie byłam ciekawa, co u niego słychać.

Rozstanie przed trzema laty przebiegło burzliwie, obfitowało w wiele wzajemnych pretensji. Miałam do niego ogromny żal. Nawet nie o to, że zakochał się w innej, ale o to, że nie miał odwagi mi o tym powiedzieć.

Do tego dochodził żal za wyprowadzenie pieniędzy ze wspólnego konta, próby zrzucenia części odpowiedzialności za zdradę na mnie, oczernianie mnie w oczach wspólnych znajomych. Słowem po tym wszystkim zerwałam z nim i z jego rodziną wszelkie kontakty.

Wyprowadziłam się z miasta, znalazłam inną pracę. Zaczynałam wszystko od nowa, stopniowo wrastałam w nową społeczność, nawiązałam znajomości, uczyłam się żyć własnym życiem. Od niedawna spotykałam się z pewnym mężczyzną, który wydawał mi się godny zaufania.

To jeszcze nie było nic poważnego, ot kilka spotkań na kawie, kilka wspólnych wyjść do kina. Ale zaczynał zajmować coraz więcej miejsca w moich myślach, powoli dopuszczałam do siebie możliwość ponownego związku. Odnalazłam spokój i optymizm, których po rozwodzie bardzo mi brakowało.

Ten jeden telefon ponownie to zaburzył

Oddzwonić czy nie, zastanawiałam się, chodząc nerwowo po pokoju. Ostatecznie postanowiłam się odezwać. Wiedziałam, że jeśli tego nie zrobię, zamęczy mnie niepewność. Wyobraźnia podsuwała różne scenariusze. Należało je zdusić w zarodku. Musiał chyba czekać na mój odzew, bo odebrał po drugim sygnale.

– Dzwoniłeś – stwierdziłam sucho, celowo pomijając grzecznościowe powitanie. – W jakim celu?

– Dobry wieczór – on za to postanowił zgrywać kulturalnego. – Miło mi cię usłyszeć – ciągnął tonem towarzyskiej pogawędki.

– Daruj sobie – warknęłam. – Przejdź do rzeczy. Nie zamierzam marnować wieczoru na gadki szmatki o niczym.

– Faktycznie już dość późno – zgodził się potulnie. – W takim razie może przełóżmy tę rozmowę na jutro. Zapraszam cię na kawę, powiedzmy o siedemnastej. Pasuje?

– Nie! Mieszkam gdzie indziej i nijak mi nie odpowiada jechać pięćdziesiąt kilometrów w jedną stronę tylko po to, aby na ciebie popatrzeć. Aż tak atrakcyjny jesteś – nie mogłam darować sobie złośliwości, ponieważ uraza, którą zwalczyłam, jak mi się wydawało, odezwała się nagle ze zdwojoną siłą.

– Ależ, Milka, o tym nawet nie może być mowy! – zaoponował. – Oczywiście, że ja przyjadę do ciebie. Wiem, dokąd się wyprowadziłaś. Podaj tylko nazwę lokalu, w którym chciałabyś się ze mną spotkać.

Z lekka mnie zamurowało. Wie, gdzie mieszkam? Niby nie robiłam z tego większej tajemnicy, paru dawnych znajomych znało mój nowy adres, ale to oznacza, że musiał się dowiadywać. A skoro tak, to z jakichś powodów interesował się moją osobą. Co go nagle napadło?

– Milka, jesteś tam? Co tak ucichłaś?

– Jestem, jestem, myślę – odparłam trochę bez sensu.

– I co wymyśliłaś? Zgodzisz się na spotkanie? To ważne, proszę!

To też było coś nowego. Przez cały czas trwania naszego małżeństwa nie usłyszałam od niego tego słowa. Zlecał, żądał, ewentualnie proponował, ale nigdy nie prosił. Nie wiedziałam, co o tym myśleć, ale ewidentnie bardzo mu na tym spotkaniu zależało.

– Niech będzie – zgodziłam się, głównie z ciekawości. – O osiemnastej w „Europie” – podałam nazwę najdroższego lokalu w mieście.

– Super! – wyraźnie się ucieszył. – To jesteśmy umówieni. Do jutra, Milka.

– Do jutra – rzuciłam machinalnie i dopiero wtedy się przeraziłam.

Rany! Co ja najlepszego zrobiłam? Po cholerę umówiłam się z tym podłym manipulatorem? – wyrzucałam sobie poniewczasie. Potrzebne ci kłopoty? Już tak dobrze było. Czemu ryzykujesz, że się znowu pochrzani?

Gdy z nerwów zaczęłam się trząść, uznałam, że tak nie może być, i próbowałam się opanować oraz zracjonalizować swoje emocje. I czego się, głupia, tak telepiesz? Nic ci już nie może zrobić, jest dla ciebie obcym człowiekiem. To on czegoś od ciebie chce, prosi o spotkanie, więc jesteś górą i masz satysfakcję.

Możesz się zgodzić, możesz odmówić. W każdej chwili możesz też wyjść z lokalu. Ta przemowa do samej siebie pomogła mi na tyle, że zaczęłam się zastanawiać nad tym, co na siebie włożę. Ambicja nie pozwalała mi pójść na to spotkanie, wyglądając jak zaniedbana kuchta.

Pobiegłam do łazienki wklepać sobie maseczkę i sprawdzić, czy brwi nie wymagają drobnej korekty. Na szczęście dwa dni temu byłam u fryzjera, więc włosami nie musiałam się martwić. Dłużej zastanawiałam się nad wyborem garderoby, aby wyglądać dobrze, ale też nie przesadzić.

– Niech gad nie myśli, że się dla niego stroję – mruczałam, przykładając do siebie kolejne sukienki.
Czarna zbyt elegancka, czerwona wyzywająca, ta w mazaje ma za duży dekolt – odrzucałam kolejne kiecki.

W końcu zdecydowałam się na wyrafinowaną szarość. Prosta sukienka z dżerseju ładnie układała się na mojej figurze, podkreślając jej walory. Uznałam, że jest idealna na tę okoliczność. Nazajutrz nie mogłam wysiedzieć w pracy. Byłam równocześnie zdenerwowana i podekscytowana. W miarę upływu czasu zdenerwowanie wzięło górę, a kiedy wkraczałam do „Europy”, czułam, że mrowieją mi palce.

Już tam był. Na mój widok zerwał się z krzesła i z rewerencjami pomógł mi zdjąć płaszcz. Ujął pod łokieć i zaprowadził do stolika, na którym leżała niewielka wiązanka.

– To dla ciebie – podał mi bukiecik.

Zmieszana wzięłam kwiaty i nie wiedząc, co z nimi zrobić, odłożyłam z powrotem na obrus. Czułam się niezręcznie. Nastawiłam się na ostrą dyskusję, może żądania, a tu taki wstęp? Nie wiedziałam, co myśleć, więc postanowiłam poczekać na jego ruch.

Dopiero kiedy usiedliśmy naprzeciwko siebie, opanowałam się na tyle, żeby mu się przyjrzeć. Nie wyglądał dobrze. Schudł, a w kącikach oczu pojawiły się nowe zmarszczki. Coś we mnie drgnęło. Nie da się być całkowicie obojętnym wobec kogoś, kto przez prawie dziesięć lat był najważniejszy na świecie.

Nie byłabym taka zrozpaczona i rozżalona, gdyby łączyły nas tylko złe wspomnienia. Złamał mi serce, zranił tak głęboko, że po trzech latach nadal bolało, ale to dowodziło tylko, jak go kochałam. Długo tęskniłam za dawnymi czasami, nie mogąc zrozumieć, dlaczego mnie zdradził, oszukał i okradł.

– Świetnie wyglądasz – on też zdążył mi się przyjrzeć. – Na co masz ochotę? Kawa, wino, drink? – pochylił się w moją stronę, podając mi kartę.

Doleciał mnie subtelny zapach jego wody kolońskiej, a wraz z nim napłynęła fala wspomnień.
A kysz! – pomyślałam.

– Kawa i koniak – zdecydowałam szybko, starając się odgonić wzruszenie. – I może zechcesz przejść do rzeczy z łaski swojej…

– Milka, wiem, że jesteś na mnie zła, wściekła… – zaczął niepewnie, kiedy kelnerka podała nam zamówione napoje i się oddaliła. – Nie dziwię się. Popełniłem fatalny błąd. Okropny, niewybaczalny, ale… – zawahał się – czy mimo wszystko mogłabyś mi wybaczyć? – popatrzył na mnie błagalnie.

– Twoja panna cię zostawiła, więc teraz łasisz się do mnie? To tak nieprzyzwoite i obrzydliwe, że aż rzygać się chce! – byłam wściekła na niego. I na siebie za ten ostry ton i słowa, które zdradzały moje uczucia, ale nie potrafiłam zachować lodowatego spokoju. Uraza i dawne upokorzenia uderzyły mi jak krew do głowy.

Mam go pocieszać jak dobra, wierna żonka?

Mam być plastrem na jego zranione ego? Rzuciła go, a on chce, żebym go zrozumiała, przytuliła i wybaczyła przeszłość? Normalnie brak słów!

– Nie! Milka, to nie tak. To ja zrozumiałem, jakim byłem idiotą – wyznał ze wzrokiem wbitym w obrus, jak dziecko, które nabroiło i się wstydzi. – Sandra była pomyłką od samego początku, ale byłem zbyt głupi, żeby to dostrzec. Dopiero kiedy się rozstaliśmy, zrozumiałem, co straciłem. Jak wiele…

– Tak nagle zmądrzałeś? – zadrwiłam. – Daruj sobie, Aleks… Pokłóciłeś się ze swoją panienką, twoja sprawa. Mnie w to nie mieszaj.

– Pokłóciłem się? – uniósł głowę. Jego zdziwienie było autentyczne. – Przecież my prawie od dwóch lat nie jesteśmy już razem. Jak tylko się rozwiedliśmy, jak tylko w pełni dotarło do mnie, co się właśnie stało, do czego dałem się namówić, zrozumiałem, że nigdy nie powinienem się z nią wiązać. Ale chciałem zachować się w porządku, chociaż wobec niej, dlatego próbowałem z nią wytrzymać. – uśmiechnął się gorzko. – Nie dało się. Konflikt pokoleń, rozbieżność oczekiwań, wymagań, priorytetów, zainteresowań, nawet poczucia humoru, do wyboru, do koloru. Rozstaliśmy się już dawno i teraz jestem sam.

– Jaki biedaczek… – zrobiłam zbolałą minę. – Czyli świetny seks to nie wszystko. No popatrz, popatrz…

– Mila…

– Naprawdę sądzisz, że ci uwierzę? – wzniosłam oczy do góry. – Jeśli tak, to jesteś jeszcze bardziej naiwny, niż ja byłam, kiedy uwierzyłam w twoje zapewnienia, że pieniądze z naszego wspólnego konta ulokowałeś w korzystnym interesie. Znowu potrzebujesz inwestora? Sorry, tym razem ci nie pomogę, wciąż liżę rany po tamtym wspaniałym biznesie.

Zarumienił się po uszy. Mówiłam o jego machinacjach, w wyniku których przy rozwodzie nie było co dzielić. On i jego panna zgarnęli wszystko, a ja zostałam z niczym. Nawet jeśli on dużo więcej zarabiał, to przecież… Ach, zresztą szkoda gadać. Aleks opuścił głowę i znowu wpatrywał się w obrus, nerwowo wygładzając palcem nieistniejącą fałdkę.

– Zasłużyłem sobie, masz prawo mnie nienawidzić i gardzić mną… – powiedział wreszcie cicho. – Zachowywałem się podle. Nawet nie wiesz, jak tego żałuję, jak potwornie mi wstyd. Ale… – podniósł głowę i popatrzył mi prosto w oczy – postaram się wszystko ci wynagrodzić. Milka, błagam, daj mi jeszcze jedną szansę. Pozwól mi wrócić. I nie proszę, żebyś mi uwierzyła na słowo. Dowiodę swojej szczerości, jeśli tylko się zgodzisz! – żarliwość w jego głosie wydawała się autentyczna.

– Kocham cię. Tęsknię za tobą. Może potrzebowałem tej nauczki, rozłąki i dystansu, żeby zrozumieć, że jesteś największą i jedyną miłością mojego życia. Byłem zbyt arogancki, zbyt zaślepiony, nie umiałem cię docenić. Przepraszam. Mam nadzieję, że nie jest jeszcze dla nas za późno… – wyszeptał.

Słuchałam go z walącym sercem i mętlikiem w głowie

Kiedyś oddałabym wszystko za takie wyznanie. Teraz byłam pełna wątpliwości i podejrzeń. Co on kombinuje? Czego chce? A jeśli nie kłamie? Jeśli faktycznie zrozumiał, i naprawdę chce wrócić i wszystko naprawić?

Co powinnam zrobić? Zaufać? Dać mu tę szansę, o którą prosi? A jeśli znowu mnie oszuka? Jeśli zmieni zdanie i uzna, że jednak jestem pomyłką? Podobno kto raz zdradził, zdradzi znowu. A ja kolejnej gehenny porzucenia bym nie przeżyła.

– Aleks… – zaczęłam niepewnie. – To nie ma sensu. Nie potrafię ci uwierzyć. Nie po tym, co zaszło. Nasze rozstanie kosztowało mnie bardzo dużo. Zdradziłeś mnie jako żonę, kobietę i człowieka. Dopiero co odzyskałam jako taką równowagę i właśnie sklejam swoje życie na nowo…

– Emilia! Ja to wszystko wiem! Przeproszę na kolanach, jeśli to coś pomoże. I nie proszę cię, żebyś teraz decydowała. Rozumiem, że to niemożliwe. Chciałbym tylko, żebyś to rozważyła. Zastanów się, czy jest możliwe, że mi kiedyś wybaczysz i…

– Nie bierzesz pod uwagę, że mogłam się już z kimś związać? – zapytałam, chcąc zobaczyć jego reakcję.

– A związałaś się? – w jego oczach pojawił się strach. – Mieszkasz sama…

A więc to też wie. Może rzeczywiście mu na mnie zależy? No i co z tego? – odezwał się w głowie głos. Teraz zależy, a jutro nie musi.

– Powiedzmy, że ktoś się pojawił – powiedziałam zgodnie z prawdą.

– Czy to coś poważnego? – zapytał, z napięciem czekając na odpowiedź.

– Jeszcze nie wiem, ale sytuacja może się rozwinąć. Lubię jego towarzystwo. Znamy się od niedawna. Wydaje się opiekuńczym, ciepłym i odpowiedzialnym mężczyzną…

– Chcesz powiedzieć, że nie to co ja – znowu uśmiechnął się gorzko. – Wiem, że nawaliłem. Patrzę w lustro i mam ochotę sam sobie dać po mordzie. Też nienawidzę dawnego siebie, ale zmieniłem się, zrozumiałem. Jak mam cię przekonać? Co mam zrobić, żebyś mi uwierzyła? Bo będę o ciebie walczył, Mila. Nie poddam się…

– Aleks, późno się zrobiło – podniosłam się z krzesła. – Muszę to wszystko przemyśleć, zastanowić się. Nie potrafię ci teraz odpowiedzieć.

– Rozumiem. Odwieźć cię do domu?

– Nie, dzięki za troskę, ale pojadę taksówką. Do widzenia – podałam mu rękę, którą ucałował.

Wróciłam do domu i długo myślałam. Nie ma co ukrywać, słowa i postawa Aleksa zrobiły na mnie wrażenie. W głębi duszy jakaś cząstka mnie nadal go kochała. Rozsądek podpowiadał, że co raz się nie udało, nie uda się powtórnie, i powinnam się skupić się na budowaniu przyszłości z Pawłem.

Serce jednak przypominało te wszystkie wspaniałe chwile, które przeżyłam z mężem. Wspólne wakacje, wigilie, rocznice, zwykłe urocze momenty w codzienności… Z zadumy wyrwał mnie dzwonek telefonu komórkowego. Spojrzałam na wyświetlacz. Paweł.

– Hej, Emiś. Chciałem zapytać, czy wszystko u ciebie w porządku. Nie odzywasz się od dwóch dni. Wystraszyłem się, że coś się stało…

Wzruszyła mnie troska w jego głosie.

– Nie, dziękuję, wszystko jest okej. Byłam tylko trochę zajęta.

– Dzwonię też w sprawie kuchni. Wspominałaś, że myślisz o remoncie. Chętnie służę pomocą. Będę mieć w przyszłym tygodniu parę dni wolnego, więc mogę się tym zająć…

– Wielkie dzięki, Paweł. Faktycznie, planuję nieco odświeżyć moją kuchnię, ale to nic pilnego.

– No to pomyśl na spokojnie nad moją propozycją. Nie będę ci już przeszkadzał. Odpoczywaj. Zobaczymy się w sobotę. Dobranoc.

Kiedy się rozłączył, znowu popadłam w rozterkę. Paweł był rzeczowy, słowny i uczynny. Był dobry, uczciwy i gotowy na związek. Widziałam w jego oczach zainteresowanie, tęsknotę, był u progu zakochania się. Czekał na sygnał, na pozwolenie. Wiedziałam, że kolejny krok należał do mnie, ale coś przeszkadzało mi go zrobić.

Nie miałam pojęcia, co mnie powstrzymuje: wspomnienia, sentyment do przeszłości? A może nadzieja na drugą szansę z Aleksem? Wiem jedno: to będzie bardzo trudna decyzja, bo musi być ostateczna. Muszę dobrze wybrać, żeby za jakiś czas znowu nie żałować.

Czytaj także:
„Byłam bliska rozpaczy, gdy zgubiłam cenną rodzinną pamiątkę. Ale dzięki temu znalazłam coś jeszcze cenniejszego”
„Na studiach mieli mnie za bohatera, bo zagrałem na nosie komunistycznej władzy. Zrobiłem to... z miłości”
„Mam 40 lat i zaszłam w ciążę. Koleżanki załamywały ręce, rodzina odmawiała pacierze, a ja w końcu jestem szczęśliwa”

Redakcja poleca

REKLAMA