„Zbliżałam się do 40-stki i czułam się z tym źle. Za namową koleżanki chciałam się szybko upiększyć, ale to był błąd”

atrakcyjna kobieta fot. Adobe Stock, ekaterinabyuksel
„– Musisz spać na kanapie, bo się zarazisz! Mam chyba szkarlatynę! – Co? – Był całkiem nieprzytomny, ale kiedy na mnie spojrzał, zaraz otrzeźwiał. – Szkarlatynę? Pokaż ręce i brzuch. Nic tutaj nie ma! Na plecach też nic. Wiesz co? Ty po prostu masz pokrzywkę od tego twojego sera! – Serum – poprawiłam machinalnie”.
/ 07.01.2024 21:15
atrakcyjna kobieta fot. Adobe Stock, ekaterinabyuksel

Znowu spałam tylko pięć godzin. Najpierw siedziałam w pracy do dziewiętnastej, potem pojechałam po Jaśka, żeby go odebrać z judo, ale okazało się, że zajęcia są przesunięte i potrwają do dwudziestej pierwszej.

Wyglądałam fatalnie

Kiedy wróciłam do domu, czekała na mnie góra prania, patelnie i talerze z zaschniętym brudem oraz dywanik, na który znowu nasikał kot. Sprzątałam, prałam, a potem szukałam w internecie najtańszych krzeseł do dużego pokoju aż do drugiej w nocy. A o siódmej zadzwonił budzik.

Boże, jak ja wyglądam… – westchnęłam do lustra, widząc swoje zaczerwienione oczy i bladą cerę.

– Boże, jak ty wyglądasz! – krzyknęła na mój widok koleżanka z pracy. – Nie wyspałaś się, prawda? Ja też ostatnio zarywam noce…

– Ale ty wyglądasz świetnie – to był szczery komplement, bo po Ance naprawdę nie było widać zmęczenia.

– Och, dziękuję. To dzięki serum, które ostatnio kupiłam. Polecam! Mnie po tygodniu stosowania ubyło z pięć lat!

Przez cały dzień usiłowałam zrobić coś produktywnego, ale naprawdę jedyne co mi wyszło, to kawa. Nie chodziło tylko o zmęczenie.

Chciałam coś ze sobą zrobić

Mam 39 lat i używam tylko zwykłego, niedrogiego kremu nawilżającego na dzień. Nic dziwnego, że wyglądam fatalnie!

Myśli kotłowały się w mojej głowie niczym te ręczniki w pralce, które rozwieszałam w środku nocy. Pomyślałam, że powinnam kupić sobie to cudotwórcze serum. A może zacząć stosować kremy przeciwzmarszczkowe? Zaniedbałam się, czas nie jest dla mnie łaskawy i niedługo będę wyglądać jak ten pomarszczony pies, co ma za dużo skóry. A wiem, shar pei!

Wyszłam z pracy i natychmiast zmrużyłam oczy od słońca, które powoli zachodziło. Od razu pomyślałam, że absolutnie nie powinnam tego robić, bo od takiego mrużenia robią się kurze łapki wokół oczu. Czytałam o tym! Właśnie dlatego należy nosić ciemne okulary, których oczywiście zapomniałam. „No nie! Teraz to już na pewno cała się pomarszczę” – pomyślałam z rozpaczą.

Koleżanka mnie nie poznała

Zmartwiona galopującymi oznakami upływającego czasu, patrzyłam pod nogi, zupełnie ignorując przechodzących obok ludzi. W pewnym momencie podniosłam wzrok i zobaczyłam Elizę, koleżankę z liceum. Szła energicznym krokiem, w ciemnych okularach, sportowej koszulce, włosy miała związane w  kucyk, zupełnie jak osiemnaście lat temu, kiedy wracałyśmy razem ze szkoły.

– Eliza! – krzyknęłam, choć była zaledwie dwa metry ode mnie. – Hej! Cześć! Co za spotkanie!

Stanęła gwałtownie i przez chwilę mierzyła mnie wzrokiem zza ciemnych szkieł. Była zdezorientowana.

– To ja, Milena – zrobiło mi się trochę głupio, że mnie nie poznaje.
Aż tak się postarzałam?!

– Rany, Mila! – wreszcie się ocknęła. – Przepraszam, kompletnie cię nie poznałam… No co tam u ciebie?

Pogawędziłyśmy chwilę, powiedziałam jej, że praktycznie nic a nic się nie zmieniła, ale jakoś nie usłyszałam tego samego od niej. W końcu Eliza poszła w swoją stronę, a ja skierowałam się na przystanek autobusowy.

Nagle zawróciłam w pół kroku. „Dość tego! – krzyknął histerycznie głos w mojej głowie. – Muszę coś ze sobą zrobić! I to szybko!”.

Kupiłam drogi krem

Dziesięć minut później spacerowałam już między regałami w drogerii. Szczególną uwagę poświęciłam półce z kremami na zmarszczki.

– Mogę w czymś pomóc? – młoda śliczna ekspedientka stanęła obok.

– Tak! – zdecydowałam się iść na całość. – Potrzebuję kupić serum oraz krem przeciwzmarszczkowy na dzień i na noc. Chcę cofnąć oznaki starzenia.

– No, tak – pokiwała głową, patrząc na mnie badawczo. – Skóra normalna? Przesuszona? Już wiem, dojrzała. Proszę, to będzie idealny zestaw...

Wzięłam od niej pudełko, na którym pod opisem kremu z filtrem było napisane „40+”. Na opakowaniu serum i kremu regenerującego na noc też.

– Czterdzieści plus? – jęknęłam.

– Tak, będzie dla pani idealny! – zapewniła młodziutka konsultantka.

Miała nie więcej niż dwadzieścia lat. Co ona mogła wiedzieć? Z drugiej strony na pewno dobrze ją przeszkolili w zakresie oceny stanu skóry klientek. W końcu uznałam, że powinnam jej zaufać i poszłam do kasy.

Zapłaciłam prawie dwieście złotych, bo po drodze skusiłam się jeszcze na krem pod oczy. Nawet zerknęłam w lustro nad półką, żeby sprawdzić, czy na pewno go potrzebuję, ale moje obawy były bezpodstawne. Kiedy się uśmiechałam, w kącikach oczu robiły mi się kurze łapki. Gdzie tam łapki! Całe kurze nogi! Z pazurami!

Mąż mnie wyśmiał

– Rozpoczynam kurację odmładzającą! – oznajmiłam mężowi wieczorem. – Zobacz, kupiłam sobie serum, a teraz je wklepię. I jeszcze krem regenerujący na noc. Ma witaminę C… – czytałam, mrużąc oczy, bo litery na pudełku były maleńkie – retinol i ce-ra-mi-dy… Rany, muszę przestać! – przypomniało mi się, że od mrużenia ma się jeszcze więcej zmarszczek. Co z kolei uprzytomniło mi, że zapomniałam o kremie pod oczy.

Przesadzasz, kobieto – mąż patrzył rozbawiony na mój rytuał pielęgnacyjny. – Dla mnie i tak zawsze wyglądasz super. Naprawdę.

Mruknęłam coś niewyraźnie w odpowiedzi, bo właśnie wklepywałam krem pod oczy i musiałam mieć półotwarte, napięte usta. To taki kobiecy odruch, którego chyba nigdy nie zrozumieją mężczyźni.

Do łóżka znowu poszłam mocno po północy, ale miałam nadzieję, że o poranku obudzę się świeża, promienna i młodsza, jeśli nie o obiecane przez Ankę pięć lat, to chociaż o rok.

Wcale się nie upiększyłam

Tymczasem obudziłam się już po godzinie. Szczypała mnie twarz, czułam, że ledwie mogę otworzyć oczy. Pobiegłam do łazienki i zobaczyłam, że jestem czerwona, spuchnięta i pokryta jakąś dziwną wysypką przypominającą grysik. Policzki mnie swędziały, a czoło zaczynało się łuszczyć.

– Jarek! – potrząsnęłam mężem. – Musisz spać na kanapie, bo się zarazisz! Mam chyba szkarlatynę!

– Co? – Był całkiem nieprzytomny, ale kiedy na mnie spojrzał, zaraz otrzeźwiał. – Szkarlatynę? Pokaż ręce i brzuch. Nic tutaj nie ma! Na plecach też nic. Wiesz co? Ty po prostu masz pokrzywkę od tego twojego sera!

– Serum – poprawiłam machinalnie.

Umyj się wodą z mydłem, a potem nasmaruj czymś, co cię nie uczula – mruknął i odwrócił się do ściany.

Zrobiłam, co radził. Starannie zmyłam z siebie wszystkie te cenne ceramidy i witaminy, a potem wklepałam mój ulubiony krem nawilżający, ten zwykły, którego używałam od zawsze.

Rano opuchlizna i zaczerwienienie zniknęły, musiałam tylko inaczej się uczesać, żeby zasłonić włosami łuszczące się czoło. Widocznie tam ceramidy, a może retinol zadziałały najsilniej. Usunęły zmarszczki razem ze skórą!

Byłam zaskoczona

Kilka dni później koleżanki z pracy wysłały mnie po prezent dla naszej kadrowej – chciała dostać perfumy. Poszłam więc do znajomej drogerii. Tym razem nie było tej młodziutkiej ślicznej konsultantki, która oceniła mnie na „40+”. Była za to pani starsza ode mnie, ale z piękną cerą, której zmarszczki mimiczne tylko dodawały uroku. Zapytała, w czym mi pomóc i poszłyśmy do alejki z perfumami. Przy okazji opowiedziałam jej o swojej przygodzie z drogim zestawem kosmetyków odmładzających.

– Widocznie były dla pani za mocne – uśmiechnęła się. – Ja sama zaczęłam używać kremu na zmarszczki dopiero po pięćdziesiątce.

– Naprawdę? – aż się zachłysnęłam. – A ma pani taką ładną cerę. To co pani robi? Może jakieś zabiegi?

– Jakie tam zabiegi! – machnęła ręką, podając mi wybrane perfumy. – Najważniejsze to osiem godzin snu na dobę, zdrowe odżywianie i dotlenianie organizmu. Choć czasami jakaś maseczka też nie zaszkodzi. A dla pani skóry to polecałabym taki jeden krem – przeszłyśmy do innej półki. – Grunt to nawilżanie. Ma pani jędrną skórę, tylko zmęczoną. Ten będzie idealny!

I podała mi dokładnie ten krem, którego używam od wielu lat.

Postawiłam na dobre nawyki

Wracałam w świetnym humorze. Zachciało mi się cofać czas i zafundowałam sobie reakcję uczuleniową przez zbyt mocny krem. A tymczasem nie tędy droga! Ta babka pracuje w drogerii od lat, więc wie, co mówi. Ma pod ręką dziesiątki różnych kremów, ale zamiast mi je wciskać, podzieliła się swoim sposobem na dobry wygląd: zdrowy sen, ruch na świeżym powietrzu i dieta.

Uznałam, że odtąd koniec z niedosypianiem, robieniem prania w środku nocy i ślęczeniem do późna przed komputerem. Oczy mniej mrugają, kiedy wzrok nie jest zmęczony, a cera odzyskuje ładny kolor i napięcie, kiedy człowiek jest wypoczęty. Żaden krem, nawet najdroższy nie zastąpi snu! A żadne serum nie dotleni skóry tak jak półgodzinny spacer.

Danego sobie słowa dotrzymałam. Więcej spałam i codziennie wracałam na piechotę przez park. I naprawdę zaczęło mi się wydawać, że lustro jest dla mnie łaskawsze. Lepiej wyglądałam i lepiej się czułam. Miałam więcej energii i lepszy nastrój.

Któregoś razu, wracając z pracy, usłyszałam znajomy głos.

– Milena! – Eliza, tym razem bez ciemnych okularów, podbiegła od strony przystanku. – Kochana! Tak się cieszę, że cię widzę! Chciałam ci wyjaśnić, dlaczego ostatnio byłam taka dziwna. Miałam zapalenie spojówek i prawie nie widziałam na oczy, dlatego cię nie poznałam… Ale ty dobrze wyglądasz! Nic się nie zmieniłaś od liceum! 

Czytaj także: „Wszyscy w szkole znęcali się nad jednym kolegą, tylko ja go broniłem. Po latach odwdzięczył mi się tak, że głowa mała”
„Nauczyciele uwzięli się na mojego syna. Siadał w karnej ławce, a w zeszycie miał pełno uwag. Prawda mnie zszokowała”
„Mój chłopak był biedny jak mysz kościelna, a ja miałam swoje potrzeby. Znalazłam sponsora z wypchanym portfelem”

 

 

Redakcja poleca

REKLAMA