Z Kamilem poznałam się w liceum. Chodził do równoległej klasy i kochały się w nim wszystkie dziewczyny z naszej szkoły. Wysoki brunet z zielonymi oczami, wyrzeźbioną na siłowni sylwetką i dużą dawką pewności siebie. Do tego gwiazda szkolnej drużyny koszykówki. Swoim zawadiackim uśmiechem potrafił rozbroić nawet najbardziej surową profesorkę od matematyki, która była postrachem naszego małomiasteczkowego liceum.
Zmieniłam się dla niego
Gdy to bożyszcze zwróciło na mnie uwagę, byłam najszczęśliwszą dziewczyną pod słońcem. Szybko doszłam do wniosku, że muszę się postarać, aby moje akcje w szkole poszły w górę. Byłam wysoka i zgrabna, ale nieco brakowało mi charyzmy i siły przebicia. Dotychczas miałam paczkę swoich przyjaciółek, ale poza tym nie byłam jakoś szczególnie popularna.
Przy Kamilu jednak szybko to się zmieniło. Zostaliśmy parą, a ja radykalnie zmieniłam swój styl. Ulubione jeansy i porozciągane t-shirty zamieniłam na modne spódniczki, szorty, obcisłe topy. Gustowny balejaż dodał mysiemu odcieniowi blond blasku, a mocniejszy makijaż podkreślił całkiem regularne rysy twarzy.
– Aga, wyglądasz oszałamiająco. Dlaczego ja wcześniej nie zwróciłem na ciebie uwagi? – powtarzali koledzy z klasy, a koleżanki spoglądały zawistnym spojrzeniem i zazdrościły mi rosnącego powodzenia.
Pochłonęło mnie jego życie
Każdą wolną chwilę zaczęłam spędzać z Kamilem. Nawet zapisałam się do naszej drużyny cheerleaderek kibicującej chłopakom na boisku podczas międzyszkolnych rozgrywek. Tej samej grupy, z której niegdyś strasznie podśmiewałyśmy się z Kaśką i Moniką, że to puste lalki, które zamiast mózgu mają w głowach kolorowe pompony.
Powoli moje kontakty z dawnymi przyjaciółmi zaczęły się rozluźniać. Zwyczajnie nie miałam czasu na dziecinne spotkania, plotki czy oglądanie seriali z miską popcornu u którejś z nas na kanapie. Całkowicie pochłonęły mnie randki.
Kamil poznał mnie ze swoimi znajomymi, którzy byli starsi od nas. Wielu z nich już studiowało albo nawet pracowało. Weekendy spędzaliśmy na kolejnych domówkach, wyjściach do miejscowego pubu lub wyjazdach do pobliskiej dyskoteki. W naszym sennym miasteczku było niewiele rozrywek, ale mój chłopak zawsze umiał się zakręcić, żeby jakiś kumpel podrzucił nas na imprezę do klubu w większym mieście.
Rodzice nie byli zadowoleni
Gdy przedstawiłam im Kamila, mama pokręciła głową, a tata nie powiedział nic. Mój chłopak pochodził bowiem z niezbyt dobrej rodziny. Wychowywała go sama matka, którą ojciec przed laty zostawił z dwójką dzieci.
Później pani Ania poznała kolejnego męża i urodziła bliźniaki. Ten jednak okazał się wcale nie lepszy niż poprzednik. Wyjechał do Niemiec do pracy i po jakimś czasie przysłał żonie pozew rozwodowy. I tak rodzina została z czwórką dzieci na utrzymaniu, niezbyt dużymi alimentami i schorowaną babcią, która próbowała wszystko to ogarnąć. Bo mama Kamila cały czas brała nadgodziny w fabryce, aby nieco podreperować domowy budżet.
– Dziecko, to naprawdę nie jest towarzystwo dla ciebie. Nie mówię, że to jest zła kobieta, ale w ogóle jej się nie ułożyło w życiu. Do tego zwyczajnie nie jest w stanie zapanować nad swoimi dziećmi. Brat Kamila pracuje w warsztacie mechanicznym starego W. Wiesz, co wszyscy mówią. To ponoć zwyczajna dziupla – mama próbowała wybić mi z głowy ten związek, ale byłam nieugięta.
– A ten twój Kamil też nie lepszy. On się wybiera w ogóle na jakieś studia? Zdaje się, że ma bardzo słabe oceny. Zobaczysz, że ściągnie cię na manowce – dodawał tata.
Rzeczywiście, moje oceny w szkole drastycznie się pogorszyły. Nie miałam przecież głowy do nauki zajęta kolejnymi randkami, wyjazdami i doskonałą zabawą z chłopakiem, którego zazdrościło mi pół szkoły.
Nie dostałam się na wymarzoną farmację
W efekcie maturę zdałam dość kiepsko i nie dostałam się na wymarzoną farmację. W końcu złożyłam papiery na biologię, gdzie były jeszcze wolne miejsca. Kamil nie planował studiów.
– Wyjedziemy razem, ja podłapię jakąś pracę, twoi rodzice trochę dołożą się do wynajmu i jakoś to będzie – mówił z tym swoim beztroskim uśmiechem, a ja mu ślepo wierzyłam.
We wrześniu wynajęliśmy wspólny pokój w mieszkaniu studenckim razem z inną parą zajmującą kolejny pokój i jakimś chłopakiem z marketingu w trzecim. Kamil znalazł pracę w popularnej sieci fast-food, gdzie wypadały mu różne zmiany. Ja zaczęłam zajęcia na uczelni.
Okazało się, że mój plan zajęć na pierwszym roku jest szczelnie wypełniony, a ewentualne okienka w ciągu dnia w żaden sposób nie dają się ułożyć tak, aby wykroić nieco czasu na dorabianie. Zostały mi soboty i niedziele, które zaczęłam spędzać w pubie, gdzie zaczepiłam się jako barmanka.
Było biednie i nudno
Wystarczyło kilka miesięcy takiego życia, żebym poczuła się totalnie wykończona. Sesja zbliżała się wielkimi krokami, w pracy spędzałam całe weekendy i nie miałam siły ani na naukę, ani na zabawę. Rodzice przelewami mi jakieś symboliczne sumy, twierdząc, że skoro zawaliłam maturę, to muszę przekonać się, jak to jest radzić sobie w dorosłym życiu.
Kamil, o dziwo, okazał się całkiem odpowiedzialny. Jednak jego zarobki w restauracji nie powalały, a właściciel mieszkania zapowiedział nam podwyżkę czynszu. Do tego mój chłopak cały czas był zmęczony. Zniknął gdzieś ten pełen energii wariat, którego pokochałam. Teraz najczęściej przychodził z pracy, brał prysznic i kład się spać.
Przestaliśmy wychodzić do kina, na imprezy czy chociażby na zwykłą kolację do restauracji. Nie mieliśmy na to ani czasu, ani pieniędzy. Między nami coraz częściej zaczęły wybuchać kłótnie.
– Zrobiłeś się naprawdę nudny. Kiedyś było całkiem inaczej. Teraz spędzamy czas jak małżeństwo z 20-letnim stażem – pewnego razu nie wytrzymałam. – Ty wiesz, jak żyją moje koleżanki z uczelni? Wyjeżdżają, bawią się, modnie ubierają, biegają do kosmetyczki i fryzjera, kupują dobre kosmetyki. A ja co? Zaczynam wyglądać jak kopciuszek spędzający czas przy kuchennym piecu – wrzeszczałam.
– Ale czy ja ci bronię lepiej wyglądać? Zarób sobie może na te swoje wyjścia i strojenie się – Kamil nie pozostał mi dłużny. – Może tego nie zauważyłaś, ale to ja zapłaciłem ostatni rachunek za prąd i gaz. Przedostatni też – syknął, trzasnął drzwiami pokoju i wyszedł.
Miałam dość takiego życia
Patrzyłam na dziewczyny z roku, które żyły całkiem inaczej niż ja. Chwaliły się podróżami, kupowały drogie torebki, lansowały się na mieście. A mnie mój chłopak nawet nie zapraszał już na pizzę, bo twierdził, że spokojnie możemy kupić mrożoną w markecie i podgrzać w piekarniku, bo tak będzie taniej.
– A po co przepłacać? Przecież to jest to samo. Czujesz jakąś różnicę w smaku? – powiedział, gdy próbowałam namówić go na piątkowe wyjście.
– Ty słyszysz w ogóle, co mówisz? Zrobiłeś się okropny – wysyczałam i zamknęłam się w łazience, gdzie połykałam łzy rozczarowana moim ciężkim studenckim życiem.
Co ja najlepszego narobiłam? Poświęciłam się dla niego, a on tak mi odpłaca. Gdyby nie on, na pewno dostałabym się na farmację, a rodzice pomogliby mi w opłatach. Byłoby mi lżej. Nie musiałabym biegać do tej pracy w weekendy i przynajmniej mogłabym kupić sobie jakiś modny ciuch, a nie liczyć każdy grosz.
Mama i tata mieli rację. W życiu nie ma sentymentów. Trzeba myśleć logicznie, kalkulować i planować, bo nic nie ma za darmo. Dobre studia, praca i mąż z zapleczem finansowym zapewniłyby mi spokojne, dostatnie życie. A tak będę przez lata biedować. Bo gdzie niby znajdę pracę po tej swojej biologii? W szkole? Ciekawe, kiedy zarobimy z Kamilem na kredyt, kupimy mieszkanie? On po ogólniaku utkwi już na zawsze w tym fast-foodzie z marną pensją.
Wtedy poznałam Andrzeja
Poczułam się strasznie rozczarowana. Kamil nazajutrz przeprosił mnie za kłótnię. Przyniósł mi różę i ulubione czekoladki. Zapewnił, że mnie kocha. Ale wtedy coś we mnie pękło. Czy tak ma wyglądać moja przyszłość? Nie chcę tak szarpać się do końca studiów. Jakie ja będę mieć wspomnienia z tego czasu?
Chciałam coś zmienić, ale nie bardzo wiedziałam jak. Już miałam jechać do rodziców i prosić ich o wsparcie, gdy na mojej drodze stanął Andrzej. Przyszedł do pubu, w którym pracowałam na spotkanie ze znajomymi z pracy. Zamówili mniejszą salę na wyłączność. Szef powiedział mi, że świętują podpisanie jakiegoś ważnego kontraktu.
Od razu zwrócił na mnie uwagę. Widziałam, że zerka w moją stronę, uśmiecha się. Na początku zastanawiałam się, co o tym myśleć, ale gdy wręczył mi wizytówkę, dyskretnie wsunęłam ją do kieszeni.
Zadzwoniłam i umówiłam się na spotkanie. Okazało się, że Andrzej jest menadżerem w dużej zagranicznej korporacji. W W. mieszka sam, w apartamencie wynajmowanym przez firmę. Pochodzi z K., gdzie ma duże mieszkanie w zabytkowej kamienicy w centrum, które wynajmuje.
Naprawdę mnie zaintrygował. Wiedziałam, że jest sporo starszy ode mnie, ale zadbany, inteligentny, kulturalny. No i widać było, że ma nie tylko pieniądze, ale i gest. Zapraszał mnie na kolacje do drogich lokali, planował ciekawe randki, wykupił weekend w luksusowym ośrodku SPA w górach.
Skłamałam i to był koniec
– Spoko, jedź. Może się pogodzicie. Już za długo trwa ta wasza mała wojna – powiedział i poszedł do łazienki wziąć prysznic. Jak zwykle zmęczony po pracy.
W tym momencie podjęłam decyzję. Kiedyś było nam razem dobrze, ale czy to była miłość? Nie sądzę. Raczej zauroczenie, chęć zaimponowania otoczeniu i dobra zabawa. Teraz już wszystko się wypaliło i nie ma sensu, żebyśmy męczyli się dalej razem. Zresztą nie chcę być z kimś, kto jest biedny jak mysz kościelna i do tego ma niewielkie szanse na zmianę tej sytuacji.
Zostałam utrzymanką
Jestem młodą kobietą i mam swoje potrzeby, które chcę zaspokajać. Mam już dość tego szarpania się o każdą złotówkę, życia ciągle pod kreską i bycia odpowiedzialną niczym 40-letnia matka dużej rodziny. Chcę jeszcze coś w życiu przeżyć, a Andrzej może mi to zapewnić. Jest romantyczny, spełnia wszystkie moje zachcianki, wręcza piękne prezenty i płaci za moje zakupy. Nie cofnęłam się nawet wtedy, gdy okazało się, że mój nowy facet tak naprawdę ma żonę i kilkunastoletnią córkę w K.
– Wiesz, tego już nie zmienię. Ale na razie mam tutaj kontrakt na 3 lata i przez ten czas możemy być razem. Monika daje mi dużo swobody. Właściwie to ona też chyba kogoś ma. Ja nie wnikam. Po prostu nie wchodzimy sobie w drogę, ale dla dobra dziecka nie rozwodzimy się i czasami udajemy przykładną rodzinkę przed teściami – z każdym jego słowem moje oczy robiły się coraz większe.
– Hmm… A kim w takim razie mam być dla ciebie ja? – zdołałam wykrztusić nieco oszołomiona.
– Moją partnerką tutaj. W końcu jesteś nowoczesna, a nam razem jest całkiem dobrze. Po co masz wynajmować jakąś norę, gdy możesz wygodnie mieszkać ze mną za darmo? Przy mnie na pewno niczego ci nie zabraknie.
Andrzej nie nazwał tego wprost, ale zwyczajnie zaproponował mi coś na kształt sponsoringu na te 3 lata, które spędzi jeszcze w stolicy. Czy byłam oburzona? Skądże znowu. Życie nauczyło mnie, że honorem się nie najem. Po co się tak męczyć?
Teraz żyję na wysokim poziomie
Teraz żyję całkiem inaczej niż z Kamilem. Przeniosłam się na prywatną farmację, spokojnie chodzę na uczelnię i poświęcam się nauce. Mieszkam w przestronnym apartamencie, korzystam z nowoczesnego wyposażenia, nie martwię się o czesne za studia, rachunki czy zakupy. Mój facet naprawdę mnie rozpieszcza. Płaci za drogie kosmetyki, ubrania, modne torebki, wizyty w SPS czy u kosmetyczki.
– Moja kobieta musi dobrze się prezentować – powtarza i wyciąga kartę w kolejnym sklepie.
Często wyjeżdżamy na weekendy, ciekawie spędzamy czas. W zamian towarzyszę Andrzejowi w domu i na spotkaniach biznesowych. Wcale nie czuję się utrzymanką. Przecież on nie zostawia mi pieniędzy na łóżku czy coś w tym rodzaju. Po prostu dotrzymujemy sobie wzajemnie towarzystwa i jest nam tak wygodnie. Czy jest w tym coś złego?
Czytaj także: „W więzieniu czuję się jak w domu, więc chętnie do niego wracam. To tutaj mam ciepły kąt i dania jak z restauracji”
„W dniu ślubu patrzyłem tylko na nią i wierzyłem, że teraz zawsze będziemy razem. Ja i ona, moja piękna teściowa”
„Brat był oczkiem w głowie rodziców, ja ich głupią córką. Teraz to ja robię karierę, a on kiśnie w pośredniaku”