„Zazdrościłam kumpeli męża-twardziela, bo mój facet to ciepłe kluchy. A jednak ostatnio to właśnie on okazał się bohaterem”

kobieta, która jest dumna z męża fot. iStock by Getty Images, shapecharge
„Najbardziej mnie chyba drażni, że jest taki „do rany przyłóż”, muchy by nie skrzywdził. Czasami myślę, że nawet komara dobrze zabić nie potrafi, bo to przecież też stworzenie boże. Adam Marioli to nawet na polowania jeździ – jest myśliwym. Niczego i nikogo się nie boi. To dopiero prawdziwy facet”.
/ 21.06.2023 12:30
kobieta, która jest dumna z męża fot. iStock by Getty Images, shapecharge

Jak on mnie denerwuje! Co za chłop z tego mojego Jerzyka? Znieść nie mogę, że żyję z takim fajtłapą. Kiedyś taki nie był. A może po prostu tego nie zauważyłam? Ja? Niemożliwe, przecież nic nie może umknąć mojej uwadze. Zresztą, po tylu latach małżeństwa znamy się jak łyse konie. Jurek zawsze był spokojny i opanowany niezależnie od tego, co robił i gdzie się znajdował. Chciałoby się powiedzieć, „ciepłe kluchy”.

Gdy o coś pytam, odpowiada zwykle pytaniem: „A ty, Celinko, jak myślisz?”. Bardzo mnie to denerwuje. Myślałam zawsze za nas dwoje, bo Jerzyk był wyjątkowo niezaradny i niezdecydowany. Nawet prawa jazdy nie zrobił. Bo i po co? Pewnie bałby się usiąść za kółkiem albo nie mógłby podjąć decyzji, w którą jechać stronę. Nie to co mąż mojej przyjaciółki, on to prowadzi jak Kubica! I podwozi Mariolę samochodem do pracy.

Chłop Marioli to prawdziwy mężczyzna

Nigdy nie zapomnę, jak Jerzyk próbował mi doradzić, jaką włożyć sukienkę na wesele córki. Przymierzałam fioletową i niebieską.

W której lepiej się prezentuję? – spytałam, licząc na pomoc w wyborze.

– Żabciu, a w której się lepiej czujesz? – odparł flegmatycznym tonem.

„Chryste na niebie! Pytam ciebie czy siebie?” – wrzeszczę na niego w myślach, ale głośno tylko wzdycham. Czuję, że ciśnienie już mi się podnosi.

– Celinko… yyy… w zielonej, tak w zielonej zdecydowanie.

I masz babo placek! W zielonej i to jeszcze zdecydowanie! Jak on pracował na kolei, skoro kolorów nie odróżnia? Dobrze, że w końcu przeszedł na rentę, przynajmniej zagrożenia nie stwarza. Nie to co mąż Marioli, sam ją na zakupy wyciąga i wybiera kreacje. A Jerzyk? Eh, strach z nim do marketu pójść, bo ma słabą orientację w terenie.

Braku serca i tkliwości to mu nie można zarzucić. Do kina wstyd zabrać, bo na komedii potrafi płakać jak bóbr. Ooo, no ostatni raz w kinie to my chyba byliśmy ze dwa lata temu i powiedziałam – nigdy więcej! Cała sala pękała ze śmiechu, a mój Jerzyk łzy ocierał. Tego mu szkoda, tamtego żal… Boże jedyny!

Asertywny być nie potrafi, łatwo mu wcisnąć ciemnotę, dlatego obok żadnego bezdomnego i pijaczyny spod sklepu nie przejdzie obojętnie. Ostatnią złotówkę odda, darczyńca.

W domu, nie powiem, zrobi co trzeba, ale palcem pokazać jak dziecku muszę. Czasem to nawet chciałabym, żeby choć raz krzyknął coś głośno, jak prawdziwy Juras, ale gdzie tam, to nie współgrałoby z jego spolegliwością. Nawet na dzieci nigdy nie krzyczał. Wychowywał je według swojej maksymy: „Nie bij – tłumacz”. No tak, tylko te tłumaczenia polegały na tym, że córunia owinęła sobie tatunia wokół palca i bez problemu weszła mu na głowę, a syn w pewnym momencie w ogóle przestał go słuchać. Jerzyk truł pięć minut, nie widząc nawet, że syn już opuścił pokój.

Żeby zrobić coś takiego trzeba być bohaterem

Najbardziej mnie chyba drażni, że jest taki „do rany przyłóż”, muchy by nie skrzywdził. Czasami myślę, że nawet komara dobrze zabić nie potrafi, bo to przecież też stworzenie boże. Adam Marioli to nawet na polowania jeździ – jest myśliwym. Niczego i nikogo się nie boi. To dopiero prawdziwy facet! Mariola ma szczęście! A Jerzyk siedzi tylko w kółko w tym swoim ogródku i sieje, kopie, pieli, podlewa. Ogród to jego azyl.

Ależ ja mam z tym moim Jerzykiem. Nie dalej jak tydzień temu wracam z pracy, a tu męża w domu nie ma. „Pewnie jak zwykle dłubie w tych swoich kwiatkach” – pomyślałam. Wyszłam do ogrodu i ujrzałam kłęby dymu wychodzące z domu sąsiadki.

– Pożar! – krzyknęłam.

W pośpiechu odnalazłam telefon i zadzwoniłam do straży pożarnej. Ze stresu podałam dyspozytorce zły adres, a gdy poprawiłam się, usłyszałam:

– Już przyjęłam zgłoszenie kilka minut temu, straż jedzie pod ten adres.

Tłumy gapiów i sąsiadów zbiegły się wokół domu pani Teresy. Stałam razem z nimi, wpatrując się w chmury dymu i nerwowo wyczekując pomocy. Nagle ujrzałam mężczyznę, który próbuje wyciągnąć przez taras ciało kobiety. O Matko! To przecież mój Jerzyk!

W tej samej chwili podjechała straż i pogotowie, kazali wszystkim się odsunąć. I tylko mojego Jerzego wypytywali o szczegóły. Okazało się, że pożar powstał z powodu wadliwej instalacji.

Gdy sąsiadkę zabrało pogotowie, a straż opanowała ogień, mój bohater wrócił do domu. Nie mogłam się nadziwić, jaką siłą, odwagą i poświęceniem wykazał się tego dnia. Byłam z niego dumna jak nigdy dotąd. Okazuje się, że niektórzy mężczyźni, na co dzień może nieco flegmatyczni i nie najlepiej zorganizowani, świetnie sprawdzają się w sytuacjach kryzysowych. I właśnie taki jest mój Jerzyk. Co tam mąż Marioli! Samochodem każdy może kierować i w myśliwego się pobawić, ale żeby ruszyć na pomoc w ogień, to trzeba być bohaterem!

Czytaj także:
„Przyszywana siostra z zazdrości odebrała mi męża i dała mu dziecko, którego ja nie mogłam mu dać. Planowała to latami”
„Zazdroszczę szwagierce, bo jest ładna, mądra i opływa w luksusy. Ale tak naprawdę to ja mam szczęście, nie ona”
„Mąż był okropnym nudziarzem, a ja chciałam wrażeń. Dopiero groźny wypadek ocucił mnie z letargu głupoty”

Redakcja poleca

REKLAMA