Gdy tylko przechodziłam obok tego domu, wyobrażałam sobie, że kiedyś w nim zamieszkam. Niestety, miesiąc wcześniej moje marzenia prysły niczym bańka mydlana. Narzeczony zwinął manatki i zostawił mnie z pięciotysięcznym długiem, bo – jak się okazało – od pół roku nie płacił za nas czynszu. Byłam świeżo upieczoną nauczycielką i nie miałam ani takiej kwoty, ani pomysłu, jak ją zdobyć.
Dodatkowa praca spadła mi jak manna z nieba
Pewnego październikowego popołudnia zobaczyłam starszą panią, która próbowała powiesić jakąś kartkę na płocie mojej ulubionej posesji, ale wiatr co rusz próbował jej wyrywać papier z dłoni. Podeszłam, by pomóc. Kątem oka zerknęłam na kartkę: było to ogłoszenie, że ktoś poszukuje osoby do sprzątania domu.
– Proszę tego nie wieszać – poprosiłam starszą panią. – Wezmę tę pracę.
– Ale to mój syn ma się zająć wyborem odpowiedniej osoby – odparła.
– Może więc z nim porozmawiam?
– Wyjechał na dwa tygodnie…
– Szkoda – zmartwiłam się.
– A już myślałam, że rozwiązałam moje problemy finansowe! – westchnęłam ze smutkiem, zamierzając odejść.
– Proszę zostawić mi swoje nazwisko i numer telefonu, porozmawiam z synem – starsza pani uśmiechnęła się ciepło.
Zostawiłam. Wieczorem zadzwonił telefon. Usłyszałam rzeczowy męski głos. Jego właściciel przedstawił się i oznajmił chłodno, że mama poinformowała go o mojej propozycji. Kiedy skończył zdanie, zapadła chwila ciszy, jakby zastanawiał się nad decyzją.
– Moja matka ma niezwykłą intuicję, jeśli chodzi o ludzi – stwierdził w końcu. – O pani mówiła dobrze. Nie pozostaje mi nic innego, jak dać pani tę pracę
– Dziękuję panu! – niemal krzyknęłam.
– Proszę podziękować mojej mamie – odpowiedział i odłożył słuchawkę.
Następnego dnia po pracy zadzwoniłam do drzwi znajomego domu. Otworzyła mi rozpromieniona starsza pani.
– Chciałabym podziękować za to, że porozmawiała pani z synem – zaczęłam.
– Nie każdemu tak dobrze patrzy z oczu – z uśmiechem zaprosiła mnie do środka.
Przy herbacie omówiłyśmy warunki mojej pracy. Ustaliłyśmy, że będę przychodzić po pracy w szkole.
Byłam szczęśliwa i nawet przez chwilę nie odebrałam mojego zajęcia jako uwłaczającego godności pedagoga. Zwłaszcza że pani Marcelina okazała się wspaniałą kobietą.
Szybko się zaprzyjaźniłyśmy
Często zostawałam po pracy, żeby z nią porozmawiać. Wiele razy po drodze robiłam jej zakupy.
– Wybiorę się dzisiaj na wieczorną mszę – powiedziała tego dnia, kiedy miał wrócić Maciej. – Mam prośbę, zostań w domu na czas mojej nieobecności. On tak nie lubi wracać do pustego domu.
Zgodziłam się. Rozłożyłam książki w kuchni i zaczęłam przygotowywać się do lekcji na następny dzień. Najpierw usłyszałam warkot podjeżdżającego samochodu, chwilę później szczęk klucza w zamku. W pośpiechu zaczęłam zbierać notatki ze stołu, jakbym robiła coś złego.
– Gdzie moja mama? – zapytał.
– W kościele. Zaraz powinna być z powrotem – odpowiedziałam pośpiesznie.
Przyjrzał mi się uważnie, po czym wyciągnął rękę na powitanie.
– Jak minęły te dwa tygodnie. Nie było problemów? – zapytał.
– Żadnych – uśmiechnęłam się.
Pomyślałam, że skoro wrócił z podróży, to na pewno jest głodny. Nalałam mu więc zupę i już chciałam postawić talerz na stole, kiedy on wyjął mi go z rąk. Nasze dłonie spotkały się na chwilę.
– Nie jest przecież pani moją służącą – powiedział łagodnie, a mnie od jego dotyku przeszył dziwny prąd.
Gdy tylko Maciek usiadł przy stole, do domu weszła pani Marcelina. Zaczęli się serdecznie witać. Korzystając z zamieszania, ubrałam się i wyszłam.
– Pani Magdo – usłyszałam za sobą głos Maćka. – Będzie pani jutro?
– Oczywiście, a czy coś się zmieniło? – spytałam.
– Skąd, wolałem się upewnić – odparł i pierwszy raz się uśmiechnął.
Spuściłam oczy, by ukryć zmieszanie. Z tym uśmiechem miał w sobie tyle uroku…
Na długo utkwił mi w pamięci ten pocałunek
Trudno mi było zasnąć. Moje myśli wciąż krążyły wokół Macieja. „Jest moim pracodawcą. Nie mogę się w nim zakochać” – tłumaczyłam sobie. Na szczęście kiedy przyszłam do pani Marceliny, nie zastałam go tam.
Jednak w połowie sprzątania usłyszałam znajomy dźwięk silnika. Moje serce zaczęło szybciej bić. Po chwili usłyszałam „Dzień dobry” rzucone w przelocie; odpowiedziałam, nie przerywając pracy.
– Skończyła już pani? – dobiegło mnie, kiedy sięgałam po płaszcz.
– Cieszę się, że mama panią znalazła – tym razem wyjął mi z rąk ten płaszcz. – Dzięki pani jestem spokojniejszy. To bardziej o nią mi chodziło niż o to całe sprzątanie… Za kilka dni znów muszę wyjechać.
Zapewniłam go, że zaopiekuję się jego mamą i domem. Spojrzał na mnie jakoś tak ciepło… Wtedy wyrwało mi się, że zawsze marzyłam, aby zamieszkać w takim miejscu. Uśmiechnął się.
– Wiem, że to nie ja powinienem proponować, ale… Możemy mówić sobie po imieniu? – zapytał.
– Oczywiście.
– Wypijemy bruderszaft? – wskazał na karafkę wody, a gdy skinęłam głową, napełnił nam szklanki.
Skrzyżowaliśmy ręce, cmoknęliśmy się w policzki. Ale zamiast tradycyjnego trzeciego cmoknięcia w policzek Maciek znienacka dotknął moich ust. Odskoczyliśmy od siebie spłoszeni.
– Pójdę już – rzuciłam niepewnie.
– Dobrej nocy, Gabi – odparł miękko.
Nie oglądałam się, bo bałam się, że zawrócę. Szumiało mi w głowie i wciąż czułam smak jego ust. Wkrótce mój pracodawca wyjechał.
Tamtej jesieni pogoda nie dopisała
Wszechobecna szarość i deszcz wprawiały wszystkich w przygnębienie. Pani Marcelina narzekała na bóle stawów i kości. Przez kilka dni nie wstawałamz łóżka. Któregoś popołudnia poczuła się tak źle, że wezwałam pogotowie.
– Zabieramy panią do szpitala – oświadczył lekarz, obejrzawszy ją. – Koniecznie musimy zrobić badania.
Ścisnęłam starszą panią za rękę.
– Jadę z panią – oświadczyłam.
– Nie, moje dziecko. Zostań, Maciuś ma dziś wrócić. A ja w szufladzie w sypialni schowałam całą korespondencję, która do niego przyszła. Przekaż mu to, proszę. Może są tam ważne dokumenty?
Niechętnie zgodziłam się ją puścić samą. Kiedy tylko karetka odjechała, poszłam do sypialni wyjąć listy z szuflady.
– Co ty tu robisz? – usłyszałam nagle nieprzyjemny głos za swoimi plecami.
Odwróciłam się: w drzwiach stał Maciek. Jego mina nie wróżyła nic dobrego.
– Gdzie mama? – warknął.
– Źle się poczuła. Karetka zabrała ją do szpitala – wyjaśniłam.
– Co się stało? Dlaczego grzebiesz w jej rzeczach? Co ty jej zrobiłaś?!
– Twoja matka mnie prosiła… – zaczęłam się tłumaczyć niezgrabnie.
Nie chciał mnie słuchać.
– Lepiej będzie, jak już pójdziesz – przerwał mi ostro. – Zaległe pieniądze przeleję ci na konto.
Jego oskarżenia paliły mnie jak uderzenie biczem
Wziął mnie za złodziejkę! Gorzej – za kogoś, kto skrzywdził jego matkę! Byłam zdruzgotana łatwością, z jaką rzucił na mnie oskarżenie… Jak on śmiał! Momentalnie odechciało mi się cokolwiek tłumaczyć. Wyszłam bez słowa.
Nazajutrz Maciek zjawił się u mnie z wielkim bukietem kwiatów.
– Jestem ostatnim durniem – zaczął. – Mama mi wszystko wyjaśniła… Za to, co było wczoraj, masz prawo przegonić mnie na cztery wiatry. Ale – powiedział żarliwie – Gabrysiu, tęsknię za tobą, odkąd cię pierwszy raz zobaczyłem. Z każdym dniem coraz bardziej. Wybaczysz mi moje idiotyczne zachowanie?
No cóż, chyba mu jednak wybaczę…
Czytaj także:
„Moja przyjaciółka to hipochondryczka. Lekarze mówią, że jest zdrowa, a ona wydaje fortunę na badania, żeby >>coś znaleźć<<”
„Mamusia wymyślała synowi problemy. Chłopcu nic nie było, a matka odebrała mu beztroskie dzieciństwo”
„Moja żona robiła głupoty, ryzykowała życie naszego syna. Okazało się, że cierpi na rzadką chorobę psychiczną”