Poczułem się zdradzony. Nie potrafiłem wyrazić tego wprost, słowami, ale równocześnie nie mogłem powstrzymać się od złośliwości. Wykiwali mnie i moją rodzinę.
Zbliżyliśmy się po latach
Moje dzieciństwo upłynęło na przestrzeniach wielkopłytowych osiedli w P., niedaleko Warszawy. W tamtych czasach podwórko było miejscem, gdzie dzieci spędzały cały swój wolny czas. Wszystko było idealnie, dopóki, młodsza ode mnie o pięć lat, moja siostra Kasia, nie dorosła na tyle, by do nas dołączyć. Wtedy to matka zdecydowała, że powinienem zabierać ją ze sobą na podwórko.
Kasia chodziła za nami krok w krok. Była uciążliwa. W końcu wymyśliłem sposób, żeby ją zneutralizować. Zbierałem drobne od kolegów, a następnie za te pieniądze kupowałem jej połówkę chleba. Następnie kazałem jej siedzieć na ławce, aż zje to, co dostała.
– To taka nasza gra – próbowałem ją przekonać.
Siostra była dla mnie prawdziwym utrapieniem. Zabierała mi zabawki, raz nawet poplamiła mi zeszyt z polskiego. Pozostawaliśmy w konflikcie przez cały okres szkoły podstawowej. W drugiej klasie liceum udało mi się namówić rodziców, aby zainstalowali zasuwkę na drzwiach mojego pokoju. Od tej chwili, wreszcie miałem trochę prywatności. Oczywiście, kochałem Kasię. Zawsze byłem przekonany, że to tylko ja mogę na nią krzyczeć, nikt inny. Kiedy tylko jakiś kolega się do niej przyczepiał – natychmiast stawałem w jej obronie.
Tylko przez trzy lata uczęszczaliśmy do tej samej szkoły podstawowej. I w tym czasie, żaden chłopiec nie miał odwagi jej dokuczać.
– Jeśli zrobisz to ponownie, powiem Wojtkowi – Kasia szybko nauczyła się straszyć każdego, kto próbował zrobić jej krzywdę.
Prawdziwą przyjaźń nawiązaliśmy, dopiero kiedy Kasia rozpoczęła naukę w liceum i zdała sobie sprawę, że dorosły brat to prawdziwy skarb. Zaopatrywałem ją w papierosy i alkohol na imprezy, a ona w zamian przepisywała dla mnie notatki z wykładów, które pożyczałem od znajomych.
Zanim ukończyłem studia, podjąłem pracę w oddziale dużej międzynarodowej agencji reklamowej. Było to krótko po upadku komunizmu, kiedy wystarczyło znać język angielski, być elokwentnym i mieć odrobinę szczęścia, aby zarabiać na starcie trzykrotnie więcej niż rodzice na stanowiskach państwowych.
Gdy Kasia podjęła studia, wspierałem ją na każdym kroku. Miałem wówczas sporo pieniędzy, których nie byłem w stanie wydać, więc przekazywałem je siostrze na ubrania czy wakacje. Rodzicom, z okazji ich rocznicy ślubu, zorganizowałem podróż do Rzymu.
Rodzice nam pomagali
W Edycie zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Poznałem ją na urodzinach mojego przyjaciela, na które przyszła ze swoją znajomą. Zaprosiłem ją do tańca i cały wieczór spędziliśmy razem. Po dwóch miesiącach zapoznałem Edytę z moimi rodzicami. Niedługo potem zaczęliśmy mieszkać razem, a następne święta Bożego Narodzenia obchodziliśmy już jako małżeństwo.
Przez dwa kolejne lata mieszkaliśmy w wynajętym lokalu. Ale kiedy okazało się, że Edyta jest w ciąży, zaczęliśmy poszukiwać własnego mieszkania. Moja żona zarabiała dość dobrze. Kupiliśmy trzypokojowe mieszkanie z dużym tarasem na nowym osiedlu. Udało nam się je urządzić, tuż przed narodzinami naszego syna, Marcela.
Oczywiście, to Kasia została matką chrzestną naszego pierwszego dziecka. Moja matka natomiast, uznała, że narodziny wnuczka to idealny powód, by przejść na emeryturę.
– Absolutnie nie wyobrażam sobie, żeby moim wnukiem opiekowała się jakaś nieznajoma osoba – mówiła stanowczo.
Nie chciała też słyszeć, żebyśmy jej płacili.
– Nie wracajmy do tego tematu, bo się zdenerwuję – tak kończyła każdą dyskusję na ten temat.
Marcel kończył już przedszkole, kiedy moja siostra przedstawiła nam swojego przyszłego męża. Kacper był kierowcą rajdowym. Bardzo sympatycznym, ale od początku podejrzewałem, że to Kasia będzie głównym żywicielem rodziny. Ukończyła farmację i pracowała w aptece. Kacper odziedziczył dom po swoich rodzicach w Z. Tam też zamieszkali po ślubie.
Rok później na świat przyszła Zosia, moja siostrzenica. Po pół roku Kasia wróciła do pracy, a opieką nad małą zajęła się moja mama. Czasami po szkole odbierała również Marcela i zajmowała się obojgiem dzieci. Nadal nie chciała słyszeć o tym, żebyśmy jej coś płacili. Staraliśmy się jakoś odwdzięczyć – fundowaliśmy rodzicom luksusowe wakacje, kupowaliśmy bilety do opery. Zawsze mówiłem mamie, że to prezent od nas obojga – ode mnie i Kasi. Wiedziałem, że moja siostra nie ma takich możliwości finansowych, aby dokładać się do tak drogich prezentów.
Kiedy Marcel miał 10 lat, objąłem stanowisko dyrektora. Był to świetny okres dla naszej firmy i wiedziałem, że mogę liczyć na pokaźną gratyfikację. Nasze mieszkanie już od dawna nie było obciążone kredytem. Zaczęliśmy z żoną dyskutować na temat zakupu domu. Nasz wymarzony dom znaleźliśmy na skraju P.. Nie był to duży budynek, ale z przepięknym ogrodem. Od razu wpadł nam w oko.
Oszczędności wystarczyły na zakup połowy domu. Na sfinansowanie pozostałej części mieliśmy zaciągnąć pożyczkę. Kiedy sprzedamy nasze mieszkanie, część uzyskanych środków przeznaczymy na remont nowego domu, a resztę na spłatę kredytu – takie były moje plany.
Ich zdrowie było najważniejsze
Pewnej nocy zadzwoniła do mnie matka, była zrozpaczona.
– Wojtek, ojciec zemdlał! Pogotowie go zabrało. Jadę za nimi na oddział ratunkowy. Przyjedź!
Nałożyłem kurtkę na piżamę i natychmiast przyjechałem do szpitala. Ojciec już czuł się lepiej, lecz medycy zasugerowali, że prawdopodobnie będzie musiał mieć wszczepiony rozrusznik. Po dwóch tygodniach ojciec po operacji czuł się już dobrze.
– Wojtek, zdaję sobie sprawę, że ten rozrusznik to nie jest coś bardzo strasznego, ale mimo wszystko niepokoję się. To przecież my mieszkamy na trzecim piętrze bez windy. Ja sama niekiedy ledwo docieram na górę, a dla taty to może być zbyt duże wyzwanie – obawiała się moja matka. Wtedy nagle w głowie zaświtał mi pomysł.
– Edyta, mam pewien pomysł, ale potrzebuje twojej zgody. Jeżeli się nie zgodzisz, to wymyślę coś innego – zaprezentowałem żonie mój plan. – Rodzice zamieszkają w naszym mieszkaniu, a my sprzedamy ich. Jest nieco mniej warte niż nasze. Oznacza to, że kredyt będziemy spłacać trochę dłużej, niż zakładaliśmy. Ale przynajmniej będą mieli do dyspozycji windę i taras.
Edyta na szczęście się zgodziła. Początkowo nasi rodzice byli przeciwni tej zamianie, ale udało nam się ich do tego przekonać. Upłynęły trzy miesiące. Przeprowadziliśmy się do domu i powoli prowadziliśmy prace remontowe. Rodzice zamieszkali w naszym mieszkaniu i rozpoczęli poszukiwania nabywcy swojego. Jeszcze przed wakacjami zgłosili się pierwsi zainteresowani.
Właśnie wtedy wydarzyło się coś, czego kompletnie nie mogłem pojąć. Dla mnie było jasne, że rodzice przekażą nam pieniądze uzyskane ze sprzedaży swojego mieszkania. W końcu kwota ta była mniejsza o 200 tysięcy, niż moglibyśmy otrzymać za nasze. Okazało się, że rodzice mieli inne plany.
To był dla mnie cios
– Drodzy, sprzedaliśmy mieszkanie. Doskonale wiecie, że niczego nam nie potrzeba. Dlatego postanowiliśmy, że pieniądze rozdzielamy między was na pół – oświadczyła nam podczas rodzinnej kolacji mama.
Prawie udławiłem się kością z kurczaka. Przyjrzałem się Edycie. Wyglądała, jakby zobaczyła ducha. Natomiast Kasia gwałtownie wstała od stołu i zaczęła obcałowywać naszych rodziców. Była uradowana i niezmiernie poruszona.
– Boże, dziękuję, jesteście najwspanialsi!
Głęboko kochałem naszych rodziców. I moją siostrę. Zawsze byłem pewien, że nigdy nie dojdzie między nami do kłótni. A już na pewno nie o pieniądze. Może dlatego milczałem? Wybuchłem, dopiero gdy Edyta i ja wsiedliśmy do auta:
– Czy oni zapomnieli, jaka była nasza umowa?
– Umowa? Jesteś pewien, że dokładnie wyjaśniłeś rodzicom, co masz na myśli? – Edyta jak zawsze utrzymywała emocje na wodzy.
– Boże, nie jestem pewien, ale to chyba jest oczywiste, prawda? Nie zazdroszczę Kasi pieniędzy, wiesz przecież, ile razy jej pomogłem, ale to już jest przesada. A ona przyjęła te pieniądze bez mrugnięcia okiem!
Teraz żałuję, że od razu nie powiedziałem, co myślę na ten temat. Ta sytuacja prawie zniszczyła naszą rodzinę. Poczułem, że zostałem oszukany. Nie byłem w stanie otwarcie wyrazić swoich uczuć, ale jednocześnie nie mogłem powstrzymać się od ciągłego wygłaszania złośliwych komentarzy.
– Kasiu, co zrobiłaś z darem od rodziców? – naciskałem na słowo „dar”, przy tym robiąc złośliwe miny. Kiedy sprzedawałem auto, zapytałem matkę, czy powinienem podzielić się połową zysku z siostrą.
– Daj spokój, i tak nikt nie zrozumie, o co ci chodzi – upominała mnie Edyta. – Jeśli nie masz odwagi wyrazić jasno swojego zdania, to lepiej odpuść. Bo robi się tylko bardziej nieprzyjemnie.
Katarzyna zdecydowała, że za pieniądze, które dostała od swoich rodziców, otworzy własną aptekę. Biznes rozwijał się doskonale. Im lepiej im szło, tym bardziej zyskiwali pewność siebie.
– Jestem z ciebie niezmiernie dumna, kochana córeczko – mama pełna uznania komplementowała Kasię. – Znalazłaś naprawdę wartościowe zastosowanie dla tych pieniędzy.
– To są moje pieniądze – mruknąłem cicho do siebie, stojąc z boku.
Szwagier nie miał o tym pojęcia
Dopiero po pięciu latach, wyszło na jaw, że moje złośliwe uwagi i szeptane pod nosem komentarze nie umknęły uwadze jednej osoby – mojego szwagra, Kacpra. To miało miejsce podczas Wigilii. Wszyscy siedzieliśmy razem przy rodzinnym stole. Dzieci nie mogły się już doczekać, więc zdecydowaliśmy się na rozpakowanie prezentów. Naszym rodzicom podarowaliśmy książki i bilety na premierę w Operze Narodowej. Wówczas Kacper przyniósł z sąsiedniego pokoju ogromne pudełko.
– To jest szczególny prezent. W podziękowaniu za wszystko, co dla nas zrobiliście – powiedział, zwracając się bezpośrednio do naszych rodziców.
W pomieszczeniu stał ogromny telewizor plazmowy. Moja matka aż zastygła ze zdumienia. Ojciec poklepał Kacpra po ramieniu.
– Cudowny, ale niepotrzebnie, przecież to fortuna.
– Tato, będę tu wpadał, żeby oglądać mecze – oznajmił Kacper z dumą.
A ja poczułem się jak biedny daleki krewny. Zauważyłem, że rodzice nawet nie otworzyli jeszcze prezentów od nas. I to była kropla, która przelała czarę goryczy.
– Cóż za szczęście, że przynajmniej jedno z waszych dzieci jest takie samodzielne, osiągnęło sukces i teraz może wam kupować luksusowe prezenty – rzuciłem. A potem zapadła cisza.
– Szwagier, chodź, wyjdziemy na taras na świeże powietrze – Kacper chwycił mnie za łokieć i wyprowadził na zewnątrz. – Wojtek. W porządku. Mam już dość słuchania przez te wszystkie lata, jak się czepiasz i nam dosrywasz. Rozumiem, że chodzi ci o pieniądze od waszych rodziców. Ale nie rozumiem, dlaczego obwiniasz wszystkich o to, że Kasia dostała swoją część. Więc albo mi tu i teraz wyjaśnisz, o co ci chodzi i spróbujemy coś z tym zrobić, albo obiecaj mi, że przestaniesz się nas czepiać.
Spojrzałem na niego, jak na kogoś z innej planety. Ale naprawdę wyglądał jak ktoś, kto nie rozumie sytuacji. Wyjaśniłem mu, czego dotyczą moje pretensje. Gdy skończyłem, patrzył na mnie ze zdumieniem.
– Ziom, nie wierzę, to naprawdę idiotyczne – wyrzucił z siebie. – Wiesz, ja kompletnie nie miałem o tym pojęcia. Teraz to ma sens. Myślałem, że to mieszkanie również było własnością twoich rodziców i tylko wy tam chwilowo mieszkaliście. Albo, że nabyliście je za pieniądze od nich. Zastanawiałem się nawet, czy Kasia nie powinna dostać w takiej sytuacji większego udziału. Ale odpuściłem. Teraz sam nie rozumiem, jak Kasia mogła tak łatwo przyjąć te pieniądze. Bez wahania.
Teraz to ja poczułem się niezręcznie i zacząłem go namawiać, żebyśmy odpuścili. Ale Kacper nie chciał nawet o tym słuchać.
– Musimy to wyjaśnić, porozmawiać na ten temat. Ale może nie podczas świąt. Wrócimy do tej dyskusji, dobrze?
Udało nam się dojść do porozumienia
Odczuliśmy ulgę dopiero po wizycie u notariusza. Do rozmowy wróciliśmy w styczniu, wszyscy zasiedliśmy przy kuchennym stole. Nasze pociechy bawiły się w sąsiednim pokoju. Rozmowę zainicjował Kacper, odwołując się do naszej wigilijnej dyskusji.
– Uważam, że Wojtek i Edyta mogą czuć się, delikatnie mówiąc, oszukani. Nie mam gotowego rozwiązania, ale musimy coś z tym zrobić, zanim nasze relacje ulegną pogorszeniu.
Mama wpatrywała się w talerz, tata nerwowo ściskał dłonie, natomiast Kasia zaczęła nerwowo chichotać.
– Och, braciszku, czy powinnam ci zwrócić te pieniądze? Wiesz, że już ich nie mam.
– Kasiu, bądź cicho. Pozwólmy rodzicom coś powiedzieć – poprosił szwagier. W końcu mama zabrała głos. Była bliska łez.
– Wojtku, dlaczego nic o tym nie wspomniałeś? Ja nawet o tym nie pomyślałam. To mieszkanie to była cała nasza fortuna. Zawsze miałam świadomość, że przekażę je wam obojgu. Więc kiedy je sprzedaliśmy, wydawało mi się to naturalne...
– Ale mamo, teraz to mieszkanie należy do was. Możecie z nim zrobić, co tylko zechcecie. Nawet przepisać na schronisko dla zwierząt – zażartowałem.
– Ale my... No nie przewidzieliśmy tego. Ale przecież należało to wyjaśnić... – mama zaczęła płakać. Tata głaskał ją po ręce i coś do niej szeptał.
Poczułem się niezręcznie.
– W porządku, odpuśćmy sobie. To, co się stało, już przeszło. Nasz kredyt już jest spłacony, mamy za co żyć. Zapomnijmy o wszystkim. Czy mam rację, Edyta?
Moja małżonka zgodziła się ze mną. Wydawało się, że również ona była zmęczoną całą sytuacją.
– Boże, Wojtek. Powinnam była postąpić inaczej. Ale marzyłam tak bardzo o posiadaniu własnej apteki. Kiedy mama wspomniała o tych pieniądzach, byłam tak szczęśliwa, że nawet się nie zastanawiałam, czy naprawdę mi się one należą – Kasia w końcu zrozumiała swój błąd i jak poważna jest sytuacja. – Przykro mi.
Okazało się, że samo publiczne przyznanie, że miałem rację, sprawiło, że ta kwestia przestała być dla mnie obciążeniem. I poczułem ulgę. Ale moja siostra zdecydowała, że sprawa nie jest jeszcze zamknięta. Tydzień temu poprosiła nas, abyśmy z Edytą pojechali do notariusza.
– Wszystko wyjaśnię na miejscu, proszę – oznajmiła.
Jak się okazało, Kasia w ciągu ostatnich miesięcy spłaciła swojego wspólnika. Teraz zdecydowała się przekazać nam 30 procent udziałów w aptece.
– To jest wasz udział. Wszystko przeliczyłam. Decyzję co z nimi zrobicie, pozostawiam wam. Może sprzedacie mi je kiedyś albo będę przelewać na lokatę dla Marcela waszą część dochodów co roku. Gdy coś wymyślicie, dajcie mi znać. Teraz jednak musicie podpisać papiery.
Widać było, że Kasia jest bardzo dumna ze swojego pomysłu. Zrozumiałem od razu, że nie zaakceptuje odmowy.
– Rodzice byli bardzo szczęśliwi. Wiesz, ta kwestia była dla nich, przez ostatnie miesiące bardzo obciążająca – dodała Kasia.
Spojrzeliśmy na siebie z Edytą. Uśmiechając się do siebie, podpisaliśmy dokumenty. A później całą rodziną udaliśmy się na kolacje.
Czytaj także:
„Chciałam dodać pikanterii mojemu małżeństwu. Gorące fotki w skąpej bieliźnie przez pomyłkę wysłałam do kolegi syna”
„Zięć szybko wyleczył się z żałoby po mojej córce i przygruchał sobie kochankę. Olał syna dla harców z jędrną młódką”
„Matka przelewa na mojego syna swoje ambicje, których ja nie spełniłem. Jestem taksówkarzem, a dla niej porażką”