Pamiętacie jak to jest, gdy poznaje się tę wyjątkową osobę? Pamiętacie motyle energicznie hasające w brzuchu i drżenie nóg, które można uspokoić tylko w jeden sposób? Naiwnie wierzymy, że to uczucie będzie trwać wiecznie. Nie będzie. Niepodsycany kolejnymi porcjami paliwa, każdy płomień kiedyś wygasa.
Kiedyś nie mogliśmy się od siebie oderwać
To jednak nie koniec świata, bo ogień, w tym przypadku ogień namiętności, zawsze można rozniecić na nowo. Trzeba jednak uważać, bo można się przy tym nieźle poparzyć. Ja nie byłam ostrożna i teraz płonę ze wstydu, od stóp do głów zalana purpurą.
Gdyby małżeństwo było człowiekiem, moje od roku miałoby dowód osobisty. Rafała poznałam 19 lat temu. Starszy ode mnie o trzy lata, dorabiał w wakacje do studenckiego stypendium w pubie, do którego chodziłam z przyjaciółmi. Pewnego wieczoru Marta, moja serdeczna przyjaciółka, rzuciła mi wyzwanie: „Założę się, że nie uda ci się poderwać tego ciacha zza baru”.
Określenie „ciacho” pasowało do niego jak ulał. Zgrabny brunet z trzydniowym zarostem na twarzy skupiał na sobie spojrzenia wszystkich dziewczyn, nawet tych, które nie przychodziły tam same. Mówiąc krótko, miałam mocną konkurencję, ale nigdy nie brakowało mi śmiałości, a imprezowa atmosfera tylko wzmagała we mnie odwagę. Niewiele myśląc, podeszłam do niego i zaczęłam robić słodkie oczy.
Tego wieczoru umówiliśmy się na randkę. Później była kolejna i kolejna. Nawet nie spostrzegłam, kiedy zaczęliśmy spotykać się regularnie. Rafał nie był moim pierwszym chłopakiem, ale dopiero on zabrał mnie do świata prawdziwej rozkoszy. Po pierwszym razie dosłownie nie mogłam oderwać się od niego. Robiliśmy to wszędzie i przy każdej okazji, a ja nie miałam go dosyć.
Gdy sypia się z kimś regularnie, trzeba się liczyć z możliwością zajścia w ciążę. Test wykonałam dwa dni po naszej czwartej rocznicy. Wiele młodych kobiet wpada w takiej sytuacji w panikę. Ja nie, bo nawet przez chwilę nie brałam pod uwagę możliwości, że reszty mojego życia nie spędzę z Rafałem. Wiedziałam, że facet, w którym zakochałam się do szaleństwa, będzie przy mnie, choćby nie wiem co się działo. Moja intuicja jak zwykle okazała się niezawodna.
Z czasem znudziliśmy się sobą w sypialni
Patryka urodziłam już jako mężatka. Nie było dla mnie zaskoczeniem, że po porodzie w naszym łóżku nie działo się zbyt wiele. Mały budził nas regularnie co trzy godziny, jakby czas w jego słodkiej główce precyzyjnie odliczał timer. Przez długi czas oboje funkcjonowaliśmy w „trybie awaryjnym”. Gdy nasza pociecha skończyła ósmy miesiąc życia, przestała domagać się nocnego karmienia, a my wreszcie mogliśmy zregenerować siły. Wtedy na nowo zaczęliśmy interesować się sobą. Nie wiem, czy to zasługa hormonów, czy długiej abstynencji, ale nasz seks był lepszy niż kiedykolwiek.
Rok później nasza rodzinka powiększyła się o kolejnego członka, a właściwie członkinię – małą Weronikę. Schemat zaczął się od nowa, ale tym razem było inaczej, bo nie odzyskaliśmy już tej iskry, która w mojej opinii czyniła nasze małżeństwo wyjątkowym. Nie zrozumcie mnie źle. Nie staliśmy się sobie obojętni, to jeszcze nie ten etap. Rafał nadal prawił mi komplementy i przy każdej okazji obsypywał całusami, ale w naszym łóżku było coraz chłodniej. Zajmowaliśmy się sobą może raz na tydzień, później raz na dwa tygodnie, a spadek zainteresowania tymi sprawami postępował wraz z upływającym czasem.
W końcu dotarliśmy do etapu, na którym sypialnia była się dla nas miejscem, gdzie regenerowaliśmy siły po ciężkim dniu... i nic więcej. Czułość okazywaliśmy sobie raz na kilka miesięcy, ale to nie było już to samo, co kiedyś. W trakcie zdarzało mi się odbiegać myślami w zupełnie inne rejony. Zastanawiałam się, czy dzieci na pewno odrobiły pracę domową i co przygotować jutro na obiad.
Jestem pewna, że Rafałowi też zdarzało się błądzić myślami, zamiast rozkoszować się każdą sekundą tego pięknego aktu. Wiecie, co jest najbardziej niepokojące? Stało się to dla mnie czymś całkowicie zwyczajnym, zupełną rutyną. Powtarzałam sobie: „Spokojnie, przecież takie właśnie są koleje małżeńskiego życia”.
Postanowiłam wziąć sprawy w swoje ręce
Dopiero moja przyjaciółka Marta, ta sama, która wiele lat temu namówiła mnie, żebym poderwała Rafała, uświadomiła mnie, że w naszej sytuacji nie ma niczego normalnego.
– Nie rozumiem was – stwierdziła, gdy podczas jednego z naszych babskich spotkań pojawił się temat seksu w małżeństwie. – Przecież on wciąż jest niezłym przystojniakiem, a i tobie niczego nie brakuje. Jak to możliwe, że przestaliście się sobą interesować?
– Tylko nie mów mi, że ty i Sławek robicie to częściej – powiedziałam, unikając w ten sposób odpowiedzi na jej pytanie.
– No właśnie mówię. Sławek ma libido nastolatka. Nie narzekam, bo czuję się przy nim jak stuprocentowa kobieta, no i przecież ja też lubię te sprawy.
Było mi wstyd. Myślałam, że obie powspominamy, jak to fajnie było w dawnych czasach, a ona mówi mi, że to, co dla mnie jest już przeszłością, u niej trwa nadal.
– Jak to możliwe, że ciągle jesteście tacy... sama nie wiem... napaleni na siebie? – zapytałam.
– Stara, my po prostu ciągle się zaskakujemy i dzięki temu możemy odkrywać się na nowo. Ot, cała tajemnica.
Ze spotkania wróciłam, gdy dzieciaki były jeszcze w szkole, a Rafał w pracy. Miałam dom dla siebie. Zaparzyłam sobie kawę i zaczęłam rozmyślać. Ciągle w głowie grały mi słowa Marty: „Przecież on wciąż jest niezłym przystojniakiem, a i tobie niczego nie brakuje. Jak to możliwe, że przestaliście się sobą interesować?”. Właśnie, jak to możliwe?
Szukając odpowiedzi, udałam się do sypialni. Rozebrałam się i stanęłam przed lustrem. Powiedziałam sama do siebie: „Do diabła, faktycznie jeszcze mam w sobie to coś. Dwa porody zmieniły moje ciało, ale figury może mi pozazdrościć niejedna babka w moim wieku”. Pomyślałam, że skoro Marta potrafi zaskakiwać swojego męża, mi też się to uda.
Następnego dnia wybrałam się na małe zakupy. Cel: sklep z bielizną. Kupiłam kilka koronkowych kompletów, które więcej eksponowały niż zakrywały. Po powrocie wykonałam małą sesję fotograficzną. Wybrałam kilka najbardziej namiętnych fotek i wysłałam je na numer Rafała. „To na pewno na niego podziała” – pomyślałam z zadowoleniem i uśmiechnęłam się sama do siebie.
Gdzie ja miałam głowę?!
Mój mąż wrócił z pracy jak zwykle po 18:00. W progu przywitałam go ubrana w małą czarną. Salon rozświetlał dyskretny blask świec, a na stole czekała wykwintna kolacja i butelka wina.
– A gdzie dzieci – zapytał.
– Patryk nocuje dziś u Rafała, a Weronika u Kamili. Do jutra do południa mamy dom tylko dla siebie – wyszeptałam przytulając się do niego i zadziornie przygryzając płatek jego ucha.
– Świetnie. Marzyłem o dobrej kolacji i spokojnym wieczorze przy meczu.
Nie tego się spodziewałam. Mój romantyczny nastrój nagle gdzieś zniknął.
– A nie marzysz przypadkiem o mnie w tej seksownej bieliźnie – niemal wykrzyczałam.
– W jakiej seksownej bieliźnie? – zapytał ze zdziwieniem.
– Może od czasu do czasu odczytuj MMS-y ode mnie!
Rafał wyjął z kieszeni telefon i otworzył aplikację z wiadomościami.
– Przecież niczego mi nie wysłałaś – powiedział, nie kryjąc zdziwienia.
Nagle zmiękły mi nogi. Pobiegłam po swój telefon i w duchu modliłam się, żeby brak wiadomości ode mnie oznaczał tylko jakieś problemy z siecią. O ja naiwna! Gdy tylko tapnęłam ikonę wiadomości, od razu zorientowałam się, że moje seksowne fotki dostał nie Rafał, mój mąż, a Rafał, 16-letni kolega naszego syna. Ten sam, u którego Patryk dziś nocował! W całej tej ekscytacji musiałam wybrać z listy niewłaściwy kontakt.
Oczyma wyobraźni widziałam już te zdjęcia we wszystkich serwisach społecznościowych. Nagle w mojej głowie rozbrzmiało pytanie: co pomyśli o mnie mój syn? Skryłam twarz w dłoniach i prawie zaczęłam płakać.
Gdy następnego dnia Patryk wrócił do domu, nie wiedziałam, jak zacząć temat. Na szczęście mój syn postanowił mnie wyręczyć.
– Mamo, serio? Najlepszego kumpla mi podrywasz? – zapytał, ale na jego twarzy nie malowała się złość, a rozbawienie. Pomyślałam, że to dobry znak.
– Co ci powiedział Rafał?
– Że dostał od ciebie kilka zdjęć, których długo nie zapomni.
– O rany...
Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Na szczęście mój syn to mądry chłopak, który wie, jak zachować się w każdej sytuacji. Objął mnie i powiedział, że mam się niczym nie martwić.
– Spokojnie, mamusiu. Rafał to rozsądny gość. Od razu skasował tę wiadomość. I jeżeli martwisz się, że udostępni gdzieś te zdjęcia, to nie musisz.
Poczułam niewyobrażalną ulgę, ale mój syn, nastoletni zgrywus, nie postawił jeszcze kropki.
– Swoją drogą, nie wiedziałem, że ciebie i tatę kręcą takie zabawy – powiedział, zanosząc się śmiechem.
Udałam obrażoną i lekko przylałam mu ścierką, żeby podtrzymać wesołą atmosferę, która właśnie powstawała. Czasu już nie cofnę, więc pozostaje mi się tylko śmiać z tego. Nie wiem jednak, jak spojrzę w oczy koledze Patryka. Rany, płonę ze wstydu na samą myśl o tym.
Czytaj także:
„Wpadłem z pierwszą lepszą panną z klubu. Nie pamiętałem nawet jej imienia, a teraz mamy tworzyć rodzinę”
„Szwagierka często potrzebowała pomocy mojego męża. Okazało się, że majstrował wyłącznie między jej nogami”
„Zięć oplótł się wokół mojej córki jak bluszcz. Zahukana trzpiotka tańczy tak, jak mężulek jej zagra”