„Zawsze byłem odludkiem, więc po śmierci żony nie sądziłem, że jeszcze znajdę jakąś kobietę. Tymczasem to ona znalazła mnie”

zakochana para fot. iStock by Getty Images, Tim Robberts
„– Nie podoba się panu? – pytała. – To taka ciepła tonacja, prawda, że bije od niej pozytywna energia? Kolor teraz rządzi. Wiem coś na ten temat, bo prowadzę z córką małą firmę urządzania wnętrza… A może wpadłabym kiedyś na małą wizję lokalną? Czekam na telefon – i wyjęła z torebki wizytówkę”.
/ 13.06.2023 17:15
zakochana para fot. iStock by Getty Images, Tim Robberts

Po śmierci żony nie mogłem dojść do siebie. Zawsze myślałem, że to ja odejdę pierwszy. Bo moja Janeczka była taka pełna życia!  To ona wszystko planowała, załatwiała. I zawierała przyjaźnie. Niestety, ja jestem typem odludka i nie potrafiłem ich podtrzymywać. Myślałem, że do końca życia będę samotny, gdyby nie wypadek z… doniczką! Ale po kolei.   

Dzieci mam dobre. Po śmierci żony chciały mnie niemal siłą zabrać do siebie, ale odmówiłem.

Starych drzew się nie przesadza – tłumaczyłem. – Dam sobie radę.

Obie córki dzwonią na zmianę, co drugi dzień. Zawsze około 21-szej, punktualnie jak w zegarku. Muszę zdać sprawozdanie, co robiłem, czy nie przegapiłem jakiejś wizyty u lekarza, czy zjadłem obiad… A co weekend to jedna z córek, to któreś z wnucząt wpada z „wałówką”.

Moja wnuczka ubiera się podobnie

Tak, w weekendy panuje u mnie zwykle gwar, ale pozostaje przecież jeszcze pięć dni. Jeden podobny do drugiego… Staram się nie siedzieć w domu. W pogodne dni idę na cmentarz, czasem na bazarek. Ale w te szare, smutne, deszczowe to już gorzej...

Żeby jakoś się rozruszać, zabieram się wtedy za generalne porządki. No, i właśnie przy tym zdarzył się ten wypadek! Trach… doniczka z zawartością wylądowała na podłodze. Poszła w drobny mak! A w tej właśnie doniczce od lat rósł sobie i tak pięknie się rozwijał ukochany kwiatek mojej nieboszczki... Taki pech! W dodatku nie znalazłem w domu niczego, do czego mógłbym przesadzić biedną roślinkę…

Nie było rady! Musiałem wybrać się do sklepu po nową doniczkę. Wszedłem do sklepu z artykułami wyposażenia wnętrz i po prostu osłupiałem! Wszędzie królowały „wściekłe” kolorki! Żółty, pomarańczowy, niebieski! Aż oczy bolały… W końcu skupiłem się wyłącznie na wyborze odpowiedniego rozmiaru… Ale jedyna doniczka odpowiedniej wielkości była akurat jaskrawo pomarańczowa. Obracałem ją w rękach, kiedy usłyszałem  za sobą kobiecy głos:

To najmodniejszy kolor! Ożywi każde wnętrze!

Za mną stała drobniutka kobieta, nie pierwszej młodości, ale stylem ubrania przypominająca mi moją… wnuczkę!

– W jakiej tonacji utrzymane jest pana wnętrze? – wypytywała.

– Beżowo-brązowej – palnąłem bez zastanowienia. – Ale tutaj nie ma nic odpowiedniego

–  Nie podoba się panu? – pytała. – To taka ciepła tonacja, prawda, że bije od niej pozytywna energia? Kolor teraz rządzi – rozgadała się na dobre.

A ja, co tu ukrywać, słuchałem tej paplaniny z… przyjemnością.

Wreszcie przestałem być samotny

I tak jakoś wyszło, że zwierzyłem się nieznajomej i poprosiłem o radę.

– Ależ oczywiście! – rozpromieniła się. – Wiem coś na ten temat, bo prowadzę z córką małą firmę urządzania wnętrza… A może wpadłabym kiedyś na małą wizję lokalną? Czekam na telefon – i wyjęła z torebki wizytówkę.

Wróciłem do domu, postawiłem doniczkę na parapecie. Od razu zrobiło się weselej! Nie tylko w mieszkaniu, ale również i mnie samemu!

– A może by tak dokupić coś jeszcze w tym odcieniu? – nie zastanawiając się długo, zadzwoniłem do znajomej ze sklepu i umówiłem się.

Wieczorem, kiedy zadzwoniła jedna z córek, miałem jej dużo do opowiedzenia… No, i wtedy się zaczęło!

– Tato, nie poznaję cię! Zapraszasz zupełnie obcą osobę do mieszkania?

Wkurzyłem się:

– Mam dość traktowania mnie jak nierozgarniętego przedszkolaka! Co może mi zrobić filigranowa starsza pani?

– Kiedy ta pani się pojawi, chciałabym i ja się poradzić – córka zmieniła taktykę.

Podałem termin „wizji”, ale przyznam, że perspektywa spotkania pań napawała mnie lekkim niepokojem… 

Okazało się, że zupełnie niepotrzebnie! Obydwie, Ania, moja córka, i Roma (tak ma na imię znajoma ze sklepu) dogadały się natychmiast. W ten sposób oboje z córką zyskaliśmy doskonałego doradcę urządzania wnętrz, a ja… przyjaciółkę. I wreszcie przestałem być samotny.

Czytaj także:
„Jestem wdzięczna, że ukochany mnie zostawił, bo chwilę po tym poznałam miłość mojego życia. To było przeznaczenie”
„Mam 70 lat i poznałam nową miłość na... Tinderze. Rodzina już dawno położyłaby mnie w grobie, a ja zaczynam nowe życie”
„Nigdy nie wierzyłem w przeznaczenie, ale tego dnia coś było na rzeczy. W tramwaju poznałem miłość swojego życia”

Redakcja poleca

REKLAMA