„Zaszłam w ciążę z młodym kochankiem. Nie powiem mężowi. Będę udawać, że to on jest ojcem”

Kobieta w ciąży z kochankiem fot. Adobe Stock, rilueda
Modlę się, żeby dziecko było podobne do mnie...
/ 22.06.2021 13:51
Kobieta w ciąży z kochankiem fot. Adobe Stock, rilueda

Siedziałam na brzegu wanny i bezmyślnie gapiłam się na dwa różowe paski na teście. Właściwie nawet nie musiałam go robić, i bez tego byłam pewna, że jestem w ciąży.
– I co ja mam teraz robić? – mruczałam sama do siebie?

Jeszcze pół roku temu przez myśl by mi nie przeszło, że ja, taka poukładana, twardo stąpająca po ziemi kobieta, mogę się tak zagubić... Miałam przecież męża, dom, dziesięcioletnią córkę, byłam księgową w dużej firmie handlowej. Może między mną a Rafałem nie było wielkich uniesień, ale byliśmy w stosunku do siebie szczerzy i uczciwi. Kochaliśmy Kasię, naszą córkę i wydawało nam się, że kochamy siebie nawzajem.

Byłam przekonana, że jesteśmy z Rafałem udanym małżeństwem, wierzyłam, że to co czuję do męża, to właśnie miłość. Naprawdę w to wierzyłam, dopóki nie pojechałam na to nieszczęsne szkolenie do Szczyrku. Chyba czułam, że to się źle skończy, bo nie miałam ochoty tam jechać. Jednak nie było możliwości, aby się wymigać.

To było ważne szkolenie z podatku VAT, zarząd mnie tam wysyłał, jeśli chciałam utrzymać stanowisko, musiałam jechać. Pojechałam, niestety, pojechałam... Szkolenie, szkoleniem, cóż może być ekscytującego w przepisach dotyczących podatku VAT? Natomiast wieczorki zapoznawcze, imprezy taneczne, kawki popołudniowe, to już zupełnie inna sprawa.

Dałam się omotać młodziakowi

Andrzej był ode mnie młodszy o osiem lat, początkowo wcale nie zwróciłam na niego uwagi, ale tak uparcie zabiegał o moje względy, że nie umiałam się oprzeć. Poprosił mnie do tańca już pierwszego wieczoru, a potem nie odstępował mnie ani na krok. Był tu prywatnie, nie uczestniczył w naszych szkoleniach, więc kiedy tylko wykłady się kończyły, czekał na mnie pod drzwiami i zabierał na spacer.
– Musisz się chociaż trochę dotlenić, zapraszam cię na lody i kawę, a potem na spacer.

I tak chodziliśmy na te spacery, a po trzech dniach byłam oczarowana, zaczarowana, zakochana, nie mam pojęcia, jak nazwać swój ówczesny stan. Poszłam z nim do łóżka, nie pamiętając w ogóle o Rafale, nie myśląc o domu, o mojej małej Kasi, o niczym. Wydawało mi się, że pierwszy raz od bardzo dawna robię coś, czego naprawdę pragnę, pierwszy raz nie kieruję się rozsądkiem tylko uczuciem, emocjami. Było nam razem cudownie.

Niestety szkolenie trwało tylko tydzień i trzeba było wracać do rzeczywistości. Miałam wrażenie, jakby coś we mnie w środku zamarzało na myśl o powrocie do domu. Najgorsze było chyba to, że Andrzej ani słowem nie napomknął, co będzie z nami dalej. Bardzo się bałam poruszyć ten temat, zwlekałam do ostatniej chwili, ale nie miałam innego wyjścia, musiałam go w końcu zapytać.
– Jędruś – pogładziłam go po nagim ramieniu – jutro muszę wyjechać.
– Tak wiem, mówiłaś już.
– I co będzie dalej? – zapytałam cicho.
– Niby z czym? – był autentycznie zdziwiony moim pytaniem.
– No... – zająknęłam się – no, z nami.
A co ma być, myszko? Przecież wiedzieliśmy, że nic nie trwa wiecznie – mówił to tak zwyczajnie. – Było cudnie, ale każde z nas ma swoje życie.

Patrzyłam na niego, a oczy robiły mi się coraz większe. Właściwie miał rację, do tej pory nie zastanawiałam się nawet przez moment, jak miałoby to wyglądać dalej. Był przecież Rafał i Kasia, przecież nie chciałam ich zostawiać. Zresztą nigdy nie zapytałam Andrzeja, czy ma żonę, rodzinę, nie miałam o tym pojęcia. Dopiero po jego słowach dotarła do mnie rzeczywistość.
– Andrzej, czy ty masz żonę? – ledwie wydobyłam głos ze ściśniętego gardła.

Mój przystojny kochanek tylko się roześmiał.
– Rychło w czas mnie o to pytasz. Zaczerwieniłam się mocno, bo przecież miał rację. – Nie mam – dodał po chwili – ale o ile pamięć mnie nie myli, to ty kochanie masz męża.
Nie wiedziałam, co mam powiedzieć, w oczach wzbierały mi łzy. „Boże, w co ja się wplątałam? Po co mi to wszystko było? Jak mam teraz wrócić do codzienności, do męża i córki, skoro tak bardzo się zakochałam?”.
– Nie martw się tak bardzo, myszko – pogłaskał mnie po policzku, czule, delikatnie – zawsze możesz do mnie zadzwonić, gdyby było ci źle, pamiętaj o tym.

Będę udawać do samego końca

Nie zadzwoniłam, chociaż wiele razy miałam na to ochotę. Jednak udało mi się zdusić w sobie pragnienie zobaczenia go, stłamsić tęsknotę. Do dzisiaj, do chwili w której upewniłam się, że jestem z nim w ciąży. Teraz nie wiedziałam, co robić. „Zadzwonić? Powiedzieć mu o dziecku? – zastanawiałam się. „A może lepiej nic nie mówić? Ale co wtedy? Urodzić i udawać, że to dziecko Rafała? Nie potrafię, nie dam rady. Takie rzeczy zawsze wychodzą na jaw prędzej czy później”.

Kilka dni chodziłam jak we mgle, na niczym nie potrafiłam się skupić, na nic zdecydować.
– Kochanie, czy ty przypadkiem nie jesteś chora? – zaczął dopytywać się Rafał.
– Mam dużo pracy, jestem zmęczona – wykręcałam się.
– Może powinnaś zrobić sobie jakieś badania...
– Daj spokój, nic mi nie jest – próbowałam go zbyć.
– Taka jesteś blada.
– Dobrze, to położę się dziś wcześniej, wyśpię się i wszystko będzie dobrze – mruknęłam i poszłam wziąć prysznic.

Pragnęłam zejść Rafałowi z oczu, nie mogłam znieść jego uważnego, troskliwego spojrzenia. W końcu nie wytrzymałam, zadzwoniłam do Andrzeja. Nie ukrywał swojego zaskoczenia. Po kilku wymienionych zdaniach wydusiłam z siebie z trudnością.
– Chciałabym się z tobą zobaczyć.

Przez chwilę w słuchawce panowała cisza, a potem padło pytanie, którego się nie spodziewałam:
– Czy coś się stało?
Byłam przekonana, że Andrzej na propozycję spotkania zareaguje entuzjastycznie, jednak tak się nie stało.
– Nie chcę o tym mówić przez telefon. Proszę cię, spotkaj się ze mną.
– No dobrze – powiedział. – Jutro nie mogę, może w czwartek po południu, może być?

Zgodziłam się, chociaż czułam się zawiedziona, liczyłam na to, że Andrzej zechce spotkać się ze mną natychmiast. Niestety musiałam poczekać. Siedziałam w kawiarni przy stoliku pod oknem i powoli sączyłam herbatę z cytryną. Andrzej spóźniał się już piętnaście minut, zaczynałam obawiać się, że może w ogóle nie przyjdzie. Tak się zamyśliłam nad moją trudną sytuacją, w którą bądź co bądź sama się wpakowałam, że nie zauważyłam, kiedy stanął obok mojego stolika.

– Witaj, Dorota. Przyglądałam się jego twarzy. Wydawał się jakiś inny niż miesiąc temu. Pocałował mnie w policzek, usiadł, zamówił kawę i patrzył na mnie w oczekiwaniu.
– Miałaś mi coś do powiedzenia – odezwał się po długiej, pełnej napięcia chwili.
– Taak – zawahałam się. – A ty nie masz mi nic do powiedzenia? – zapytałam niespodziewanie dla samej siebie.
– A niby co? – odpowiedział mi pytaniem. – Bardzo cię przepraszam, ale czegoś tu chyba nie rozumiem, przecież to ty mnie ściągnęłaś w ważnej sprawie.
– Myślałam, że chociaż troszeczkę się ucieszysz na mój widok.
– Cieszę się kochanie, cieszę, ale nie będę ukrywał, że kiepsko wyglądasz.
– Bo jestem w ciąży – wypaliłam.

Andrzej zbladł i zaczął gwałtownie mieszać kawę, mimo że jej nie posłodził. Odchrząknął i odezwał się niewyraźnie.
– Fajnie, a co ja mam z tym wspólnego?
– A jak sądzisz? – starałam się, żeby zabrzmiało to ironicznie i aby głos mi nie zadrżał. Chyba nie do końca się udało.
– Dorota, przestań sobie żartować i powiedz, o co chodzi – Andrzej zdołał się już opanować. Najwyraźniej był zły.
Jestem w ciąży z tobą. Będziemy mieli wspólne dziecko – wyjaśniłam uprzejmie.
– Żartujesz, prawda? Skąd niby możesz wiedzieć, że to moje dziecko, masz przecież męża.
– Wiem i już.
– Co zamierzasz?

Pod powiekami zapiekły mnie łzy. I po co ja tu przyszłam? Na co liczyłam? Na wsparcie, tak, liczyłam na wsparcie ze strony swojego kochanka, ze strony ojca mojego dziecka. Naiwniaczka.
– Dorota, pytałem, co zamierzasz z tym zrobić? – najwyraźniej niecierpliwił go brak mojej reakcji.
– Z tym? – wysyczałam z nagłą złością. – Z jakim tym, co za tym, przecież to jest nasze dziecko.
– Przestań, to nie jest jeszcze żadne dziecko. Słuchaj, jeśli chcesz usunąć, możesz liczyć na moją pomoc, ale jeśli...
– Dość – zerwałam się od stolika – Nie chcę nic więcej słyszeć. Jesteś obrzydliwy, jak możesz coś takiego mówić?
– Przecież nie pozwoliłaś mi dokończyć, nie wiesz, co chciałem powiedzieć.
– Wystarczy mi to, co usłyszałam.
– Dorota, nie histeryzuj – usiłował przytrzymać moją rękę, ale wyrwałam mu się.
– Nie dotykaj mnie – krzyknęłam.

Dopiero w tym momencie zorientowałam się, że wzbudzamy ogólne zainteresowanie. „Jak ja mogłam z kimś takim...” – przebiegło mi przez myśl. Chwyciłam torebkę i uciekłam. Następnego dnia zamiast iść do pracy, zamówiłam wizytę u ginekologa i poprosiłam o kilka dni zwolnienia. Wracając do domu podjęłam decyzję, co robić dalej. Popełniłam błąd, zrobiłam głupstwo i muszę ponieść tego konsekwencje. Ale tylko ja, nikt więcej. Nikt nie może się nigdy o niczym dowiedzieć. Tak postanowiłam.

W domu próbowałam się uspokoić, wyciszyć. Zabrałam się za szykowanie specjalnej kolacji. Kasia po powrocie ze szkoły próbowała mnie zagadywać, ale odesłałam ją do lekcji.
– Będzie niespodzianka, wszystko powiem wieczorem, jak wróci tata. Przy kolacji powiedziałam mężowi i córce, że jestem w ciąży. Nie spodziewałam się, że tak ich to ucieszy. Udawałam, że również się cieszę, ale wewnątrz mnie wszystko dygotało.

Rafał chyba zauważył, że jestem zdenerwowana, ale nic nie mówił. Dopiero, kiedy Kasia poszła spać usiadł przy mnie na kanapie i przytulił.
– Nie cieszysz się? – zapytał.
– Cieszę się, ale i trochę boję.
– Nie martw się. Damy radę, Kasia jest już duża, najwyższa pora na drugie dziecko. Będę ci we wszystkim pomagał, obiecuję. Może nie jestem specjalnie wylewny, może nie potrafię okazywać uczuć, ale kocham cię bardzo.

Nie potrafiłam powstrzymać łez. Rafał przytulił mnie jeszcze mocniej.
– Nie płacz, kochanie. Wszystko będzie dobrze, będziemy mieli takie słodkie maleństwo, no nie płacz – powtarzał, a ja płakałam coraz żałośniej.

„Co ja narobiłam?” – dźwięczało mi w głowie. „Jak mam teraz dalej żyć?”. Nie mogłam powiedzieć mu prawdy, bałam się, ale i nie chciałam go zranić. Gdyby się dowiedział, całe moje życie rozpadłoby się w gruzy. A Kasia, a to nienarodzone maleństwo? Dzieci nie mogą ponosić konsekwencji mojej głupoty. Nie przyznałam się Rafałowi. Myśli, że to jego dziecko. Oszukuję go, nie mam innego wyjścia. Zdecydowałam , że nigdy nikomu nie powiem prawdy, ale czasami ogarnia mnie zwątpienie. Źle sypiam, na każdy telefon lub dzwonek do drzwi reaguję nerwowym wzdrygnięciem.

Ostatnio ciągle dręczy mnie nawracający sen. Dzwonek do drzwi, otwieram, a w progu stoi Andrzej. Chciałbym zobaczyć swoją córkę – mówi. Budzę się zlana potem. Co zrobię, jeśli sen się ziści? Modlę się, żeby dziecko nie było do niego podobne. „Niech będzie podobne do mnie” – powtarzam sobie w głowie jak mantrę. Nie wiem, jak długo dam radę tak żyć...

Czytaj także:
Oświadczyłam się mojemu chłopakowi. Wszystko przez ciotkę, która miała 3 mężów
Mama zmarła, gdy miałam 4 latka. Tata kłamał, że nie mam innej rodziny
Syn mojego faceta specjalnie prowokuje awantury, żeby nas skłócić

Redakcja poleca

REKLAMA