Za trzy miesiące na świat przyjdzie moje drugie dziecko, a ja zamiast radości, czuję przerażenie. Wszystkiemu winien czteroletni Mateusz.
Kiedy Mateuszek przyszedł na świat, od razu wiedziałam, że to nie będzie nasze jedyne dziecko. Gdy wychodziłam za Dominika, umówiliśmy się, że będziemy mieć dwójkę, a nawet trójkę.
Sami byliśmy jedynakami, w dzieciństwie zazdrościliśmy rówieśnikom rodzeństwa i byliśmy rozczarowani, gdy mimo naszych próśb, rodzice nie zafundowali nam braciszka lub siostrzyczki. Nie chcieliśmy, żeby Mateuszek przeżywał to samo.
Kiedy więc mały skończył trzy lata, zaczęliśmy starania o kolejne dziecko. No i stało się! Jestem w ciąży, dokładnie w szóstym miesiącu. Powinnam się cieszyć, bo fizycznie czuję się świetnie, a córeczka – już wiem, że to będzie dziewczynka – rozwija się znakomicie.
Niestety, jestem kłębkiem nerwów.
Powód jest jeden: zachowanie synka
Mój czterolatek w czasie rozmowy o siostrzyczce wpada w złość. Obraża się, płacze, tupie, żąda, żebyśmy ją oddali, jak się już urodzi. Albo opowiada, że będzie ją szczypał, gryzł i wyrywał jej włoski. Mówi to z taką miną, że aż mi ciarki po plecach przechodzą…
A jeśli spełni swoje groźby i zrobi malutkiej krzywdę?
Po pierwszym takim wybuchu jeszcze się nie przejęłam. Było mi oczywiście bardzo przykro, bo spodziewałam się raczej okrzyku: „Ale super!” i obietnicy, że będzie kochał siostrzyczkę.
Widząc reakcję synka, zaskoczona zachowałam kamienną twarz. Tłumaczyłam sobie, że Mateusz jest po postu zazdrosny o moją miłość, boi się, że zostanie odsunięty na dalszy plan, i dlatego buntuje się i złości.
Od tamtej pory robiłam więc wszystko, by przygotować go jak najlepiej na nadchodzące zmiany, uspokoić i utwierdzić w przekonaniu, że nigdy nie przestanę go kochać.
Tłumaczyłam, że serca wystarczy mi dla niego i dla siostrzyczk, i oboje będą dla mnie najważniejsi na świecie, namawiałam, by dotykał mojego brzucha i przywitał się z maleństwem, przekonywałam, że rola starszego brata jest bardzo fajna i odpowiedzialna, dlatego liczę na jego pomoc.
Słowem, wykorzystałam chyba wszystkie triki, które poleciły mi zaprzyjaźnione mamy. Niestety, nic to nie pomogło. Mateuszek na przykład z wypiekami na twarzy słuchał opowieści o tym, z jaką to niecierpliwością czekałam na jego narodziny, ale gdy tylko pogładziłam brzuch i wspomniałam, że teraz nie mogę się doczekać jego siostrzyczki, od razu zakrył uszy i zezłoszczony pobiegł do swojego pokoju.
W sklepie było podobnie. Gdy wybierałam rzeczy dla córeczki, stał naburmuszony i wściekły. Nawet nie chciał spojrzeć na zabawki czy śpioszki. Burczał, że to go nie obchodzi, że nie chce na to patrzeć. Rozchmurzył się i uspokoił dopiero wtedy, gdy postanowiłam kupić coś także dla niego.
Byłam coraz bardziej zestresowana tą cała sytuacją. Zamiast się relaksować i odpoczywać, jak na kobietę w ciąży przystało, zastanawiałam się, dlaczego synek zachowuje się w ten sposób.
Czyżbyśmy coś z mężem zaniedbali w jego wychowaniu, za bardzo go rozpieścili, zrobili z niego egoistę? Tak mnie to męczyło, że postanowiłam podzielić się swoimi wątpliwościami i przemyśleniami z Dominikiem. Spojrzał na mnie zdumiony.
– Nie przesadzaj… Nawet nasi znajomi twierdzą, że zdaliśmy egzamin z rodzicielstwa na piątkę z plusem, bo nasz Mateusz to dobre i grzeczne dziecko. Taki mały aniołeczek – uśmiechnął się.
– To dlaczego na wspomnienie o siostrze zachowuje się jak diabełek? – nie ustępowałam.
Mąż zastanawiał się przez chwilę.
– No dobrze, a jakbyś ty zareagowała, gdybym nagle powiedział, że sprowadzę do domu drugą kobietę i będziemy sobie mieszkać razem?
– Pewnie wkurzyłabym się jak diabli i wrzeszczała na cały dom. Ale to przecież nie to samo!
– Jak nie to samo? Konkurencja to konkurencja. Zawsze jest wkurzająca i przykra. Zamiast się więc zamartwiać, denerwować, przekonywać Mateuszka, dyskutować z nim, weź na wstrzymanie i uzbrój się w cierpliwość. Widać nasz syn potrzebuje więcej czasu, by ogarnąć to wszystko – uspokajał mnie mąż.
– Tak myślisz? – spojrzałam na niego niepewnie.
– Nie myślę, tylko wiem! Przecież to nasze dziecko! Zobaczysz, jak już się wykrzyczy i wyzłości, wszystko sobie ułoży w tej małej główce, to powie, że już nie może doczekać się siostrzyczki. A gdy mała pojawi się na świecie, będzie najlepszym bratem pod słońcem! – odparł z przekonaniem w głosie i przytulił mnie mocno.
Zazdroszczę Dominikowi tego optymizmu
Nawet nie wiecie, jak bardzo. Bo ja, choć mocno się staram, nie potrafię wyobrazić sobie takiej wspaniałej przyszłości. Prawdę mówiąc, umysł podpowiada mi coraz czarniejsze scenariusze.
Wyobrażam sobie na przykład, jak Mateuszek gryzie siostrzyczkę albo wyrywa jej włoski. A ja, zajęta gotowaniem czy sprzątaniem, tego nie widzę i nie jestem w stanie jej pomóc, ochronić. Ogarnia mnie wtedy taki lęk, że aż prawie nie mogę oddychać.
Kocham swojego syna nad życie, to naprawdę dobre dziecko, ale ostatnio złapałam się na tym, że patrzę na niego inaczej niż wtedy, kiedy jeszcze nie urządzał tych wszystkich scen. Jakby z pewną niechęcią i podejrzliwością. Że jednak spełni swoje groźby i wywinie jakiś numer…
Nie wiem już, co zrobić. Rozsądek podpowiada mi, że Dominik ma rację, i zamiast się przejmować, trzeba po prostu zachować spokój i przeczekać tę fazę wściekłości i zazdrości u Mateusza. Ale moje serce wciąż drży z niepokoju.
I jeszcze ta moja wyobraźnia…
Wszystko widzę w czarnych kolorach. Przecież to ja najczęściej będę siedziała z dziećmi w domu, to ja będę za nie odpowiedzialna. I to ja będę cierpiała, miała wyrzuty sumienia, gdyby synek nie zaakceptował siostrzyczki lub, nie daj Boże, ją skrzywdził.
Boję się, że jak to wszystko się szybko nie skończy, to wpadnę w jakąś nerwicę. Chcę cieszyć się ciążą, czerpać radość z tego, że za trzy miesiące będę miała śliczną, słodką malutką córeczkę, a nie drżeć z niepokoju i się denerwować o jej bezpieczeństwo w przyszłości.
Czytaj także:
„Twarde łóżko w cudzej chałupie, praca za grosze, a zamiast gromadki wnuków pustka. Nie tak wyobrażałem sobie starość”
„Wynajęłam piękne mieszkanie za grosze. Cieszyłam się jak dziecko, dopóki nie okazało się, że padłam ofiarą oszustki”
„Tkwiłam przy skąpcu ogarniętym manią zarabiania. Co dostałam za wierną służbę? Pogardę i oszczędzanie nawet na jogurcie”