Choruję na hipersomię, czyli nadwrażliwość węchową. Przeżywałam katusze w bloku, w którym dorastałam, gdzie kumulowało się dużo różnych zapachów, a nieprzyjemna woń pijaczka rozłożonego na ławce drażniła mi nozdrza tak, że nie mogłam wytrzymać.
Kiedy przeprowadziłam się do nowego, czystego mieszkanka z grubymi ścianami, wreszcie odetchnęłam pełną piersią. Szybko znalazłam też wymarzoną posadę na stanowisku project managera.
Musiałam zwracać ludziom uwagę
Niewielkie, pozbawione klimatyzacji biuro od początku dawało mi się we znaki, ale potrafiłam wypracować pewne rozwiązania zwyczajną uprzejmością.
– Przepraszam, Kamila. Muszę ci o czymś powiedzieć. Jestem nadwrażliwa na zapachy i czuję je znacznie mocniej. Trochę jak pies tropiący! Czy mogłabyś używać lżejszych perfum? – zagadywałam przyjaźnie do koleżanki. – Przy okazji, kupiłam ci drogie czekoladki!
– No pewnie! Nie wiedziałam, teraz mi głupio.
W ten sposób udawało mi się załatwiać niemal każdą sprawę. Innym razem, gdy kolega przyniósł do pracy kanapki z paprykarzem, załatwiłam mu drogi karnet na kurs przyrządzania kanapek świata, by mógł urozmaicić kuchenny repertuar o nieco mniej drażniące nos składniki.
Nowy kolega od razu mnie zraził do siebie
Kiedy jednak zbliżał się mój awans, na mojej drodze stanął Przemek.
– Cześć, jestem Przemysław. – przestawił się grzecznie nowy programista.
– Sabina. – odrzekłam. Dłoń podał mi wysoki, dobrze zbudowany i trochę nadmiernie spocony mężczyzna.
W kolejnych dniach mój nos zaczął rejestrować jednak nowe nuty zapachowe. Coś tu nie grało. Wyczuwałam pot, ale bardziej intensywny. Taki, którym ubrania przesiąkają po kilku dniach. Na przerwie postanowiłam więc zrobić wszystkim swoją popisową kawę, żeby tylko móc swobodnie przejść się między biurkami i zlokalizować źródło. Było to stanowisko Przemka.
Zastanawiałam się, co mogę zrobić. Przecież nie powiem mu, że śmierdzi! Postanowiłam więc przeczekać jeszcze tydzień czy dwa i coś wykombinować. Zakładałam, że Przemek ma problem z higieną, bo przechodzi stresujący okres. Wdrożenie na nowe stanowisko nigdy nie jest łatwe.
Nie tylko mi to przeszkadzało
W okolicy września ten smród zaczął dawać mi się we znaki tak mocno, że zaczęłam wychodzić na papierosa, bo wolałam wdychać już niezdrowy dym, niż mdleć przy obleśnym koledze. Spotkałam wtedy na balkonie dużego biurowca koleżankę z biura, Kamilę.
– Boże, jak tam śmierdzi. Mówię to tylko tobie, bo wiem, że czujesz bardziej... – zaczęła rozmowę.
Byłam zaskoczona. Czyli to nie wina mojego nosa.
– Niedługo rocznica powstania firmy, będziemy kupować sobie prezenty. Coś wymyślę. – puściłam do niej oczko.
– Byle wytrwać do końca projektu, jest zdolny, pomoże nam zarobić więcej. Wiesz, że szef jest hojny, kiedy coś nam się udaje. Potem można złożyć zbiorową skargę.
No tak, wdrożenie dla prawdziwego giganta. Musiałam się wykazać.
Zrobiłam prezent z podtekstem
– Kacper, zamień się ze mną. Chcę dostać Przemka. – wybłagałam po losowaniu, na którym dowiadujemy się, komu powinniśmy sprawić prezent. Czułam ulgę, że jako nieliczni mamy takie wydarzenie już w październiku, bo przy okazji świąt, bony prezentowe sprawia nam akurat sam szef.
Chciałam kupić prezent z klasą, najlepiej w zestawie ze zwykłymi kosmetykami, żeby facet nie pomyślał, że cokolwiek sugeruję. Wydałam na niego niemalże pół wypłaty. W zestawie znajdował się dezodorant od luksusowej firmy, krem do pielęgnacji zarostu, męski olejek do kąpieli oraz szampon z drobinkami złota. Narażałam się na spojrzenia ekspedientek, gdy wąchałam dokładnie każdy produkt z osobna. Musiałam jednak mieć pewność, że nowe zapachy nie wkurzą mnie jeszcze bardziej.
– Proszę bardzo. Poszalałam, ale cieszę się, że mamy cię w teamie. To taka niespodzianka na start współpracy! – powiedziałam, wręczając Przemkowi pakunek, do którego dorzuciłam też bon do świetnie ocenianego barbera oraz, dla niepoznaki bilet na mecz piłki nożnej.
– Dziękuję! – mężczyzna wydawał się wyjątkowo wdzięczny, nawet ucałował mi dłoń. Dżentelmen od siedmiu boleści – pomyślałam.
Spędziłam przez niego kwadrans na myciu rąk. Niestety, zapach Przemka nie zmienił się w najmniejszym stopniu. Byłam pewna, że nie użył kosmetyków z zestawu ani razu. Musiałam uciekać! Czułam, że nie wytrzymam i w końcu zemdleję. Nie mogłam jednak zaprzepaścić szansy na awans.
Uciekałam na delegacje
– Szefie, mam propozycję. Nasz klient nie zna się na technologii, tę firmę podpisuje chyba tylko swoim nazwiskiem. Nie lubi spotkań online, nie potrafi obsłużyć makiety strony...
– Do czego zmierzasz?
– Pomyślałam, że do niego pojadę. Pokażę mu na konkretnych przykładach, co tak właściwie dla niego robimy. Posiedzę z nim przed ekranem i wytłumaczę wszystko, jak krowa na rowie.
– To wspaniały pomysł! Sabinka, zawsze wychodzisz z czymś nieszablonowym. Powiedz, co trzeba załatwić, a ja za wszystko zapłacę.
Męczyłam się więc przez kolejny tydzień z mało ogarniętym prezesem firmy, widząc, jak młodzi kierownicy łaszą się już na przejęcie pałeczki po nim. Kiedy nie mogłam już nic więcej wskórać, bo finalizacja projektu została po stronie programistów, postanowiłam obmyślić dalszą część planu.
– Pamięta szef tych, którzy w ostatniej chwili wycofali się od podpisania umowy? Pojadę też do nich, potrzebują ludzkiego podejścia. – paplałam. – Warszawę mam po drodze.
Szef zezwalał mi więc na kolejne dni uników, a ja czułam, że zaczynam odżywać. Choć z zapachami bywało różnie, nic nie zbliżało się nawet do katuszy, jakich doświadczałam w biurze. Nagle musiałam jednak wrócić z delegacji.
Byłam zaskoczona
– Udało się! Są tak zadowoleni, że przyjeżdżają do nas i wynajmują kasyno na całą noc na wyłączność. Przyjeżdżaj jak najszybciej! – wykrzyczał do słuchawki szef. Mówił o kliencie, u którego spędziłam tydzień. Poczułam się przeszczęśliwa. Wreszcie osiągnę, co chciałam i zajmę się składaniem skargi na Przemka.
– Za wspólny sukces! – wzniósł toast szef. – A teraz panowie wybaczą na moment, bo młodzi też muszą mieć coś od życia. Awans otrzymują nasza znakomita Sabina oraz nowy talent, wyjątkowy Przemek!
Nagle zrobiło mi się duszno. Po awansie miałam się go pozbyć, ale nie spodziewałam się, że i on zmieni stanowisko!
Musiałam działać
Po powrocie do pracy dostawałam ataków histerii, które musiałam tłumić silnymi lekami uspokajającymi. Musiałam coś zrobić, szybko i już. Koleżanka z biura patrzyła na mnie ze współczuciem, wysłałam więc jej porozumiewawcze spojrzenie.
– Zagadaj tego frajera, weź go do konferencyjnego! Zajrzę mu do telefonu. – wręcz błagałam. – Znam fajne, lekkie perfumy. Nie odpędzisz się od facetów, przyniosę na jutro!
Trudno, jak iść do celu, to po trupach. Koleżanka zagadała go akurat wtedy, gdy ten przesuwał palcem po ekranie. Wręcz siłą zaciągnęła go do osobnego pokoju, a ja złapałam smartfon, który nie zdążył się wygasić. Przejrzałam wiadomości.
„Dziś o północy, piesku. Tym razem zmiana adresu: spotkamy się w pokoju numer 8 w motelu...”
Złapałam za torebkę i oznajmiłam, że czuję się paskudnie i załatwię sobie L4. Przesiedziałam na dworze kolejne kilka godzin, bijąc się ze swoimi myślami. Co jest nie tak z tym facetem?
Przemek miał tajemnicę
O 23:30 zapukałam do drzwi obskurnego pokoiku: musiałam być tam w końcu przed Przemkiem. Otworzyła mi je dobrze zbudowana kobieta w skórzanym gorsecie, trzymająca w ręce olbrzymi pejcz. Na mój widok od razu złapała za klamkę.
– Proszę poczekać! Zapłacę! – mówiąc to, wyciągnęłam z kieszeni plik banknotów.
Rozmowa rozwinęła się dość szybko. Okazało się, że Przemek płaci kobiecie, która wciela się w rolę dominy i stale go poniża. Najnowszym ustaleniem był kompletny zakaz mycia ciała i zmieniania bielizny.
Za kolejny plik banknotów otrzymałam od niej upokarzające zdjęcia Przemka oraz obietnicę milczenia. Na następny dzień pokazałam mu je i zagroziłam, że jeśli nic z tym nie robi, pójdę o krok dalej. Facet kilka dni później sam złożył wypowiedzenie. Ja zaś, stratna o kilka tysięcy złotych, wreszcie zaczynam cieszyć się awansem.
Czytaj także: „Chciałam dodać pikanterii mojemu małżeństwu. Gorące fotki w skąpej bieliźnie przez pomyłkę wysłałam do kolegi syna”
„Zięć szybko wyleczył się z żałoby po mojej córce i przygruchał sobie kochankę. Olał syna dla harców z jędrną młódką”
„Matka mówiła mi, że kobieta jest warta tyle, ilu mężczyzn się nią interesuje. Jestem starą panną i według niej ‒ zerem”