„Zarabiałam więcej od męża, ale udawałam utrzymankę. Miarka się przebrała, gdy zaczął leczyć kompleksy moim kosztem”

zamyślona kobieta fot. Getty Images, Galina Zhigalova / 500px
„Towarzystwo innych ludzi natychmiast aktywowało w nim żenującego macho, który czerpie władzę z upokarzania swojej kobiety. Niestety, to był typ mężczyzny, który najbardziej mnie odrzucał”.
/ 03.12.2023 20:15
zamyślona kobieta fot. Getty Images, Galina Zhigalova / 500px

W domu często byłam świadkiem różnych kłótni rodziców o finanse. Zdarzało się, że tata wypominał mamie, że zarabia mniej od niego. Później ją za to przepraszał, ale u mnie niesmak po tych komentarzach pozostawał na długo. Obiecałam sobie wtedy, że nie mogę zarabiać mniej niż mój mężczyzna.

Nie chciałam słyszeć takich komentarzy

Gdy poznałam Michała, zarabialiśmy dość podobnie. Oczywiście, zarobki nigdy nie były moim głównym kryterium przy doborze partnera, ale jednak nigdy nie szukałam wśród bardzo majętnych mężczyzn. Niektóre moje koleżanki idealizowały sobie „bogatych mężów” i aż przebierały nóżkami, żeby poznać milionera, który spełni wszystkie ich zachcianki i jeszcze pozbawi konieczności chodzenia do pracy. Mnie podobne układy odrzucały.

Jak można pozbawić się dobrowolnie finansowej niezależności i skazać na życie na czyjejś łasce? Po co? Dla kilku drogich torebek? Dla wakacji w luksusowym hotelu? Koszmar! Wolałam pojechać na skromniejsze wakacje z plecakiem, ale jednak móc samodzielnie decydować o sobie i swoim życiu.

W związku z Michałem zawsze dzieliliśmy wszystko po połowie i bardzo nam to pasowało. Właściwie nie kłóciliśmy się o pieniądze. Do czasu, aż... nie otrzymałam naprawdę dużej podwyżki i awansu. Już na samą wieść o moim sukcesie w pracy, Michał wyraźnie stracił humor. Na początku usprawiedliwiałam go w myślach. „No cóż, faceci tak mają, czują się w jakiś sposób mniej męscy, jeśli nie zarabiają więcej, to jest kulturalnie uwarunkowane”, myślałam. Byłam pewna, że wkrótce się otrząśnie i zacznie cieszyć razem ze mną, ale nie...

Mąż złożył mi nieprzyjemną propozycję

Następnego dnia jedliśmy kolację, gdy Michał zapytał:

– Marzena, mówiłaś już rodzicom czy przyjaciółkom o tym awansie?

– Nie, jeszcze nie. Miałam masę formalności do załatwienia, nie miałam czasu na świętowanie – odpowiedziałam jednocześnie przeglądając maile i nowinki branżowe.

– A mogłabyś nie mówić? – zapytał nieśmiało.

„Co takiego?”, pomyślałam i natychmiast przeniosłam sto procent swojej uwagi na męża.

– Dlaczego? – zdziwiłam się szczerze.

– Bo... Strasznie źle się z tym czuję. U mnie w domu było jasne, że ten, kto więcej zarabia, ten ma władzę. Wiem, że to głupie, ale było mi bardzo dobrze w układzie, w którym obydwoje byliśmy zupełnie równi...

– Ale przecież jesteśmy równi. Dlaczego to ma być zależne od naszych dochodów? – próbowałam zrozumieć motywacje męża, ale bezskutecznie.
Zwyczajnie wygadywał głupoty.

– Marzenka, proszę... Przepracuję to, obiecuję, ale na razie nikomu nie mów. A może i ja wkrótce dostanę awans i znowu się wyrównamy?

Rozmowę zakończyłam swoim milczącym przyzwoleniem na scenariusz męża, ale w środku aż się we mnie gotowało. „Zapracowałam na swój sukces i mam udawać, że to nie miało miejsca? Skandal jakiś! Niech on się szybko ogarnie, bo inaczej czarno to widzę!”, wściekałam się w myślach.

Wizyty gości stały się koszmarem

Nie sądziłam, że cała ta absurdalna mistyfikacja może pójść jeszcze dalej. A jednak... Przekonałam się o tym boleśnie podczas najbliższej wizyty przyjaciół w naszym domu. Mąż zachowywał się w sposób, o który nigdy wcześniej go nie podejrzewałam.

– Marzena, pozmywasz po obiedzie? – rzucił do mnie po zakończonym posiłku. – Zabieraj się do pracy, może jakoś spłacisz to, że cię utrzymuję – zarechotał.

Byłam w szoku, gdy usłyszałam podobny komentarz. „Czy to jest nadal mój mąż? Kto go podmienił?”, myślałam zdziwiona. Normalnie natychmiast wpadłabym w szał i rozstawiła Michała po kątach za podobne zachowanie, ale byłam tak zaskoczona, że nie umiałam zareagować. Goście też wydawali się być zaskoczeni i lekko zniesmaczeni komentarzem mojego męża, za co byłam im wdzięczna, ale nie zmieniało to faktu, że taka uwaga w ogóle nie powinna paść z jego ust. Nie wspominając już o tym, że była żenująco kłamliwa!

Po wyjściu znajomych nie odzywałam się do męża przez następne trzy dni. Później stanął przede mną w kuchni z wielkim bukietem kwiatów i zaczął się kajać.

– Marzenka, masz prawo się gniewać, zachowałem się jak ostatni dupek. Przepraszam cię. Nie wiem, co mnie napadło. To wszystko przez te głupie wzorce z dzieciństwa... Poczułem się jak taki mały dzieciak, który musi bronić swojej wartości i robi to w najgłupszy sposób... Wybacz mi, proszę – tłumaczył się drżącym głosem.

Wybaczyłam. Przecież nadal był moim mężem. Każdy ma prawo do głupot, jeśli później bierze za nie odpowiedzialność. Liczyłam, że podobna sytuacja była jednorazowym wybrykiem, bo Michał naprawdę sprawiał wrażenie, jakby czuł się strasznie winny.

To się powtarzało

Przy następnym spotkaniu towarzyskim Michał miał okazję mi udowodnić, że naprawdę żałuje swoich słów i nie ma zamiaru ich powtarzać, ale... nie zrobił tego. Tak jakby towarzystwo innych ludzi natychmiast aktywowało w nim żenującego macho, który czerpie władzę z upokarzania swojej kobiety. Niestety, to był typ mężczyzny, który najbardziej mnie odrzucał. Tym razem zdarzyło się to na moich urodzinach, więc głupie odzywki męża tym bardziej nie miały prawa mieć miejsca.

– Marzena, polecisz nam po browarki? Wiesz, małżeński obowiązek – rzucił do mnie protekcjonalnie w którymś momencie imprezy.

Znowu mnie zatkało. Przy stole siedzieli nasi przyjaciele i rodzice, zarówno moi, jak i Michała. Jedyną osobą, w której ta „prośba” wzbudziła rozbawienie, był mój teść, który zarechotał głośno z uciechy. Niestety, o tym, że Henryk jest obrzydliwym seksistą i prymitywem, wiedziałam już od dawna. Tolerowałam go z uwagi na męża, ale w głębi duszy szczerze go nie znosiłam. „Nie pozwolę, żeby mój mąż zamienił się w tego przebrzydłego chama”, obiecywałam sobie wielokrotnie. Postanowiłam jednak zignorować uwagę męża. „Rozliczę się z nim na osobności”, pomyślałam. Michał jednak nie ustępował.

– Marzena, gdzie te browary? Człowiek ciężko haruje, żeby utrzymać rodzinę, bo przecież z jednej pensji byś nie wyżyła, i nawet miłego gestu w podzięce nie dostanie! – niecierpliwił się.

Gdyby wzrok mógł zabijać, Michał leżałby już martwy na podłodze naszej jadalni.

Postanowiłam się zemścić

Posłusznie wstałam z krzesła i poszłam do kuchni po piwa, których niegrzecznie zażyczył sobie mąż.

– Dziękuję, kochanie. Możesz sobie jutro kupić coś ładnego za moje pieniądze – odparł, zgarniając butelki z tacy, którą niosłam.

– Dziękuję, nie trzeba. Trzymaj te grosze dla siebie – zaśmiałam się i zrobiłam minę niewiniątka.

Starałam się z całych sprawiać wrażenie, jakby komentarze męża nie zrobiły na mnie najmniejszego wrażenia, a wręcz szalenie mnie rozbawiły.

– Znacie humor Michała, czasem bywa niewybredny, ale tak naprawdę to chciał w ten sposób zrobić mi wstęp przed wielką nowiną – rozpromieniłam się. – Dostałam awans i wielką podwyżkę!

Pomieszczenie wypełniły okrzyki radości, a bliscy zaczęli mnie ściskać za dłonie i obcałowywać. Widziałam, jak twarz męża tężeje z sekundy na sekundę, ale to nadal nie był koniec tego, co zaplanowałam.

– Tak, tak, dziękuję wam wszystkim... – odpowiedziałam uprzejmie na gratulacje i kontynuowałam swoją wypowiedź: – Ja też się bardzo cieszę, zwłaszcza że zupełnie nie spodziewałam się, że zaproponują mi aż taką pensję i że będę zarabiać trzy razy tyle, co mój mąż, specjalista-informatyk! To przecież w mojej branży bardzo rzadko spotykane. Śmiejemy się nawet z Michałem, że mogłabym zostać żywicielem rodziny, a on mógłby całymi dniami chodzić do kosmetyczki i na pilates, jak wszystkie żony bogatych mężów.

Przyjaciele i moi rodzice zaśmiali się głośno z mojego żartu. Teściowa zasznurowała tylko usta i spuściła wzrok, a teść aż poczerwieniał. Michał z kolei był blady jak ściana.

– Musisz być dumny z Marzenki! Niewielu kobietom udaje się zapracować sobie na znacznie wyższą pensję niż ich mężowie. A jednak, idą zmiany na świecie! – odparła uroczyście moja przyjaciółka Kasia i przybiła piątkę mojemu mężowi.

Reszta przyjęcia upłynęła mi relatywnie przyjemnie. Michał, oczywiście, wymówił się bólem głowy i po godzinie zamknął się w sypialni. Nasze ciche dni trwały cały następny tydzień, ale później otrzymałam kolejny, jeszcze większy bukiet kwiatów. Tym razem mężowi nie udało się jednak tak szybko mnie kupić.

Wyjaśniłam Michałowi, że w żadnym wypadku już nigdy więcej nie pozwolę mu na wygłaszanie podobnych komentarzy pod moim adresem. Podkreśliłam, że następnym razem nie będę szukać sposobów na inteligentne rozegranie rozmowy, tylko zwyczajnie spakuję walizkę i wyniosę się z domu. I przysięgam, że naprawdę to zrobię!

Czytaj także:
„W pracy załatwiałam prywatne sprawy, robiłam zakupy i czytałam ploteczki. Ktoś na mnie doniósł i mam przechlapane”
„Moje dzieci to pazerne łajzy. Czyhają tylko, by przepisać na nich majątek, ale nie wiedzą, że mamy komornika na karku”
„Mój mąż zginął, bo nie pojechał po masło. Z poczucia winy i żalu najchętniej razem z nim położyłabym się do grobu”
 

Redakcja poleca

REKLAMA