Podobno to kobiety są najbardziej zawistnymi istotami na tej planecie. Bzdura do kwadratu! Na własnej skórze przekonałam się, że męska zawiść jest stukrotnie gorsza. Własny mąż wyciął mi taki numer, że do dziś wpadam w szał, gdy o tym myślę. Był zazdrosny, że na pasku z wypłatą mam większą kwotę niż on, więc w imię urażonej dumy, postanowił zniszczyć moją karierę.
Mąż był zazdrosny o kasę
– Jak udaje się wam łączyć pracę w tym samym dziale z życiem osobistym? – zapytała mnie koleżanka Sandra podczas jednego z naszych babskich spotkań. – Przecież to musi być frustrujące, tym bardziej że w firmie jesteś nad Krystianem.
– Wierz albo nie, ale nie mamy z tym żadnego problemu. Jesteśmy przecież dojrzałymi ludźmi i potrafimy grubą kreską oddzielić te dwie sfery – wyjaśniłam. – W pracy jestem nad nim, ale znosi to z godnością.
Kłamałam. Tak naprawdę Krystianowi ciężko było pogodzić się z tym, że w firmie zajmuję wyższe stanowisko. Nie chodzi nawet o hierarchię służbową. Większym problemem są dla niego różnice w naszych zarobkach, czemu niejednokrotnie dawał wyraz. Przykład? Mogę je mnożyć i mnożyć.
Nie mógł czuć się facetem
Gdy w zeszłym roku zaproponowałam wakacje na Wyspach Kanaryjskich, odpowiedział tylko, że nie stać go na taki luksus.
– Przecież mamy dwie pensje. Spokojnie możemy opłacić taką wycieczkę – przekonywałam go.
– Myślisz, że skoro zarabiasz więcej, to możesz mnie poniżać? – odburknął.
– Krystian, o czym ty mówisz? W jaki sposób cię poniżam?
– Jeszcze pytasz? Chcesz sama zapłacić za wakacje, podczas gdy to jest mój obowiązek. Sprawiasz w ten sposób, że nie czuję się przy tobie, jak prawdziwy mężczyzna. Kastrujesz mnie!
– To brednie! – uniosłam się. – Przecież jesteśmy małżeństwem i mamy wspólny budżet. Nie musisz imponować mi kasą. Kochałabym cię, nawet gdybyś był bezrobotny.
– I widzisz? Znowu to robisz!
– Co robię?
– Podkreślasz, że to ty więcej zarabiasz.
– Krystian, ja tylko mówię, że to ty masz z tym problem, nie ja.
– Nie ma o czym mówić. Żadnych Kanarów nie będzie. Opłaciłem już pobyt w Zakopanem, a jeżeli nie odpowiada to wymogom szlachcianki, to trudno – uciął.
Nie miałam siły się z nim kłócić, bo taka reakcja nie była dla mnie żadną nowością. Przeżywałam to za każdym razem, gdy szykował się jakiś większy wydatek. Mało tego, duma mojego męża dawała o sobie znać nawet przy takich błahych okazjach, jak wyjście do restauracji. Zawsze musieliśmy wybierać tańszy lokal, bo Krystian upierał się, że to on musi zapłacić rachunek.
Zasłużyłam na ten awans
Nie mam wyrzutów sumienia, że dobrze zarabiam. Niby dlaczego powinnam czuć się winna z tego powodu? Na wszystko ciężko pracowałam. Na marketingu i zarządzaniu byłam najlepszą studentką. W firmie zaczynałam od najniższego stanowiska. Harowałam jak wół, by wdrapać się na kolejne szczeble służbowej drabiny. Inwestowałam w swój rozwój, nigdy nie miałam problemu z nadgodzinami i zawsze dawałam z siebie sto procent.
W końcu mozolną pracą i niemal nadludzkim wysiłkiem, doczłapałam się do stanowiska wicedyrektora marketingu. Zarządzam pracą całej sekcji reklamy internetowej. I wcale nie zamierzałam na tym poprzestać, bo stanowisko dyrektorskie było w moim zasięgu.
Dwa miesiące temu prezes firmy, w której pracuję, ogłosił, że wkrótce zwolni się stanowisko dyrektora. „Pan Roman przechodzi niebawem na zasłużoną emeryturę, w związku z czym wkrótce spośród pań i panów wicedyrektorów wyłonię jego następcę”. Naprawdę liczyłam na to stanowisko. Zasłużyłam na nie, jak nikt inny.
Krystian był przeciwny
Krystian miał jednak inne zdanie na ten temat. Perspektywę mojego awansu odbierał jako zagrożenie dla siebie.
– I co? Pewnie liczysz, że wskoczysz na miejsce Romana? – zapytał mnie tego samego dnia, w którym prezes zapowiedział rychłe zwolnienie etatu dyrektorskiego.
– Szczerze mówiąc, przeszło mi to przez głowę.
– No pięknie. Wtedy dopiero zaczniesz stroszyć się w piórka.
– Krystian, nie wydaje ci się, że przesadzasz? Właśnie po to tak ciężko pracuję, żeby awansować.
– A pomyślałaś, jak ja będę się z tym czuł? Ty będziesz dyrektorem z pięciocyfrową wypłatą, a ja pozostanę tylko nędznym analitykiem marketingowym, zarabiającym ułamek tego co ty.
– Nie możesz winić mnie, że pnę się po kolejnych szczeblach. Zresztą, nie nazywaj swojej pracy nędzną. Dobrze wiesz, że jesteś trzonem tego działu.
– Piekielnie niedocenianym trzonem.
Po tych słowach wyszedł z domu i trzasnął drzwiami. Gdy wrócił, nawet się do mnie nie odezwał. Wziął prysznic i od razu położył się spać.
To miała być formalność
Nadszedł dzień ogłoszenia nazwiska nowego dyrektora działu. Swoim zwyczajem, prezes najpierw odbył osobistą rozmowę z każdym kandydatem, którego brał pod uwagę. Gdy jego sekretarka wezwała mnie do gabinetu, emocje sięgnęły zenitu. Byłam pewna, że otrzymam ten awans. Ciężko na to pracowałam.
– Pani Moniko, proszę usiąść – zaprosił mnie prezes. – Proszę mi przypomnieć, od jak dawna pracuje pani u mnie?
– Od czternastu lat, panie prezesie – stwierdziłam. Szef spojrzał w papiery. Przeglądał je, kiwając głową. Zawsze w ten sposób wyrażał uznanie.
– Muszę stwierdzić, że pani osiągnięcia są imponujące. Ma pani świetne wyniki w pracy. Nigdy nie spóźniła się pani nawet o minutę, a w ciągu tych wszystkich lat tylko dwa razy była pani na zwolnieniu lekarskim.
Myślałam, że spalę się ze wstydu
Odłożył dokumenty i spojrzał mi w oczy. Nastała chwila milczenia, a na jego twarzy zaczął malować się lekki uśmiech. Byłam przekonana, że za chwilę pogratuluje mi nowego stanowiska. Niestety, przeliczyłam się.
– Jestem pełen uznania dla pani postawy i osiągnięć, ale od swoich dyrektorów wymagam czegoś więcej. Tym czymś jest bezwzględna uczciwość, a pani nie jest krystalicznie czysta.
– Obawiam się, że nie rozumiem, panie prezesie.
– Doszły mnie słuchy, że zdarzyło się pani wynieść z biura kilka ryz papieru. To drobnostka – stwierdził i machnął ręką, jakby tym gestem chciał podkreślić, że niewiele go to obchodzi. – Każdy to robi. Powiem więcej, sam tak robiłem. W dawnych czasach, gdy pracowałem jeszcze na etacie. Ale kandydat na dyrektora nie może sobie pozwolić na żadne potknięcie, nawet tak niewiele znaczące.
– Panie prezesie, coś takiego rzeczywiście miało miejsce, ale lata temu, gdy zaczynałam pracę w pańskiej firmie – próbowałam się usprawiedliwić. Prezes uniósł dłoń, dając mi do zrozumienia, że jeszcze nie skończył.
– Nie ma znaczenia, kiedy to było. Na awans pracuje się od pierwszego dnia. Chcę przez to powiedzieć, że nie mogę dać pani tego stanowiska. Może następnym razem.
Storpedował mój awans
Powiedzieć, że byłam rozczarowana, to jak nic nie powiedzieć. Zachodziłam w głowę, skąd prezes mógł dowiedzieć się o tym incydencie. Byłam wściekła. Przede wszystkim na siebie. Musiałam ochłonąć, więc wyszłam przed biurowiec. Przy wyjściu spotkałam Inez z działu kadr, z którą przyjaźnię się od wielu lat.
– Jak poszło? – zapytała mnie koleżanka.
– Lepiej nie mówić – odpowiedziałam ze łzami wściekłości w oczach.
– Chodź ze mną za budynek. Muszę ci o czymś powiedzieć.
– O czym?
– Nie tutaj. Nie chcę, żeby ktokolwiek nas usłyszał.
Byłam zdziwiona zachowaniem Inez, ale zrobiłam, jak mi poleciła. Udałam się za nią na parking za biurowcem.
– Niech zgadnę, prezes wyciągnął ten nieszczęsny papier?
– Ale skąd wiesz?
– W kadrach aż huczy od plotek. Ktoś na ciebie doniósł.
– Kto mógł zrobić coś takiego? Przecież to było wiele lat temu.
– A jak myślisz, ile osób o tym wie? Ile osób może jeszcze pamiętać taki drobny incydent?
– Proszę cię, tylko nie mów, że to Krystian.
– Pamiętaj, ja ci tego nie powiedziałam.
Nie mogłam w to uwierzyć
Że też od razu na to nie wpadłam. Krystian od zawsze robił mi wyrzuty, że zarabiam więcej od niego. Gdy otworzyła się przede mną perspektywa awansu, postanowił stanąć na głowie, by uniemożliwić mi dalszy rozwój w strukturze firmy. Doniósł na mnie i tym samym zdradził w najohydniejszy sposób.
Wróciłam do domu wściekła jak osa. Cisnęłam torebką w kąt pokoju, a płaszcz niedbale rzuciłam na kanapę.
– Jesteś zła, że nie dostałaś awansu? – zapytał z miną niewiniątka, jakby nie miał z tym nic wspólnego. – Musisz pogodzić się z faktem, że ktoś okazał się lepszy od ciebie.
– Jak mogłeś mi to zrobić? – zapytałam rozczarowanym głosem.
– Ale co?
– Proszę cię, miej choć odrobinę przyzwoitości i nie udawaj, że nie wiesz, o czym mówię.
– Kiedy ja naprawdę nie wiem.
– Zamierzasz w to brnąć? Draniu jeden! Doniosłeś na mnie do prezesa, że wyniosłam kilka ryz papieru z biura!
– Może doniosłem, a może nie. Niczego mi nie udowodnisz.
– Rzecz w tym, że nie muszę. Wiem swoje i to mi wystarczy. Poza tym wyraz zadowolenia na twojej twarzy mówi wszystko.
– I co zamierzasz z tym zrobić? – zapytał i zaśmiał się szyderczo.
– Nic. Wiesz przecież, że nie jestem mściwa. Ale muszę zastanowić się, czy chcę żyć z kimś, kto dla niewłaściwie pojmowanej dumy jest gotowy pogrzebać moje marzenia.
Czytaj także: „W spadku po mamie zamiast kasy, dostałam brata. Przez ponad 30 lat ukrywała, że ma syna ze zdrady”
„Żona ciągle jest zmęczona, mimo że tylko siedzi w domu z córką. Opieka nad dzieckiem przecież nie jest taka trudna”
„Żona wymyśliła, że na 10. rocznicę ślubu polecimy do Dubaju. Z moimi zarobkami mogę ją zabrać najwyżej do Zgierza”