„Żona wymyśliła, że na 10. rocznicę ślubu polecimy do Dubaju. Z moimi zarobkami mogę ją zabrać najwyżej do Zgierza”

pokłócona para fot. Getty Images, Westend61
„Jeżeli wydawało mi się, że Kaśka odpuści w kwestii wyjazdu do Dubaju, to kilka kolejnych dni pokazało mi, że się myliłem. Moja żona nie tylko nie dała mi zapomnieć o tej wycieczce, ale na dodatek zaczęła coraz bardziej naciskać”.
/ 15.02.2024 21:15
pokłócona para fot. Getty Images, Westend61

Zawsze myślałem, że Kaśka jest szczęśliwa – i to mimo że nasze finanse pozostawały daleko w tyle od finansów niektórych naszych znajomych. Nigdy nie sądziłem, że przyjdzie taki dzień, że zacznie wymagać ode mnie wielkich zarobków. Pretekstem do pretensji mojej żony stała się dziesiąta rocznica naszego ślubu.

To już dziesięć lat

Tego dnia wróciłem do domu zmęczony i całkowicie pozbawiony energii. Cała nasza szkoła przygotowywała się do matur, co skutkowało przepracowaniem i wieloma nadgodzinami spędzanymi w szkole. Ja sam – jako nauczyciel matematyki – musiałem sporo się napracować, aby wszystko odbyło się tak, jak trzeba.

– Gdzie ty byłeś tyle czasu? – usłyszałem głos Kaśki, która stała w kuchni i mieszała coś w garnku. – Myślałam, że już będziesz nocować w tej szkole – dodała.

– Taki czas – odpowiedziałem. Jednocześnie podszedłem do niej i pocałowałem ją w kark, wdychając zapach jej perfum. Poczułem, że burczy mi w brzuchu.

– Oho, chyba ktoś tu jest głodny – moja żona roześmiała się i dała mi lekkiego kuksańca w bok.

– Bardzo – przyznałem. – A kolacja pachnie wyśmienicie – dodałem zgodnie z prawdą. Kaśka naprawdę świetnie gotowała.

Szybko nakryłem do stołu i z niecierpliwością oczekiwałem na to, aż pachnące naczynie stanie wreszcie na stole.

– Czy wiesz, co zbliża się wielkimi krokami? – zapytała mnie Kaśka.

Spojrzałem na nią pomiędzy jednym a drugim kęsem i nie miałem pojęcia, o czym ona mówi.

– Zapomniałem o czymś? – zapytałem z niepokojem.

– Jeszcze nie – usłyszałem głos Kaśki. – Zresztą ja nie dam ci zapomnieć – dodała i mrugnęła okiem.

I wtedy mnie olśniło. Za kilka tygodni przypadała nasza rocznica ślubu. I to nie byle jaka, bo dziesiąta. Uśmiechnąłem się do niej, dając do zrozumienia, że o niczym nie zapomniałem. W poprzednich latach zawsze kupowałem żonie kwiaty i zapraszałem ją na romantyczną kolację. Doszedłem do wniosku, że tym razem musi być bardziej okazale.

„Może jakaś ładna biżuteria” – pomyślałem. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że moja żona będzie już miała plan na naszą rocznicę. I to w dodatku taki plan, który niemal na pewno doprowadziłby nas do bankructwa.

To był jej „genialny” pomysł

Tego wieczoru nie wracaliśmy już do tematu naszej rocznicy. Jednak ja wiedziałem, że Kaśka nie odpuści, bo każdego roku traktowała ten dzień bardzo poważnie. Na szczęście miałem jeszcze trochę czasu i wiedziałem, że uda mi się przygotować zarówno kolację, jak i prezent.

– Dzisiaj muszę skończyć wcześniej – powiedziałem koleżance, z którą przygotowywaliśmy szkołę do egzaminu dojrzałości.

– Stało się coś? – zapytała.

– Nie, nie – odpowiedziałem szybko. – Chciałbym zajechać do jubilera. Za kilka tygodni mamy z żoną dziesiątą rocznicę ślubu i chciałbym kupić jej coś wyjątkowego.

– O, to gratuluję – powiedziała Marta. – Jakbyś potrzebował pomocy przy wyborze błyskotki, to daj znać – dodała.

Początkowo chciałem sam coś wybrać, ale szybko przekonałem się, że to nie jest takie proste. Nawet pracownica salonu jubilerskiego nie potrafiła mi pomóc, a ja wyszedłem ze sklepu z niczym. Dlatego następnego dnia pojawiłem się tam z Martą, która szybko i sprawnie doradziła mi w wyborze odpowiedniego naszyjnika.

– Nie wiem, co bym bez ciebie zrobił – podziękowałem jej i jeszcze raz spojrzałem na zakupiony prezent. Był naprawdę ładny. Teraz wystarczyło tylko zapakować naszyjnik w specjalne opakowanie i czekać na ten wyjątkowy dzień.

Gdy wróciłem do domu, to Kaśka właśnie przygotowywała kolację.

– Nasza rocznica powinna być wyjątkowa – powiedziała.

– Oczywiście, że tak – zgodziłem się z nią. – Mamy co świętować. W końcu wytrzymaliśmy ze sobą dziesięć lat – roześmiałem się.

Żona uśmiechnęła się, ale jednocześnie obrzuciła mnie uważnym wzrokiem.

– Dlatego pomyślałam, że powinniśmy spędzić ją w specjalny sposób – powiedziała. A potem odłożyła nóż i podeszła do mnie. – Co powiesz na wyjazd do Dubaju? – zapytała.

Spojrzałem na nią jak na wariatkę, a potem głośno się roześmiałem.

– Do Dubaju? – zapytałem z niedowierzaniem. – To żart, prawda?

Kaśka spojrzała na mnie w wymowny sposób, a potem splotła ręce na piersi. „Oho, chyba zaraz będzie foch” – pomyślałem.

– Nie, to nie żart – usłyszałem. – Marek z Anią byli tam w zeszłym miesiącu. Są zachwyceni tym miejscem – dodała.

– Marek z Anią – powtórzyłem za swoją żoną, a w moim głosie pojawiła się nutka ironii. – Oni mają kupę pieniędzy i mogą pozwolić sobie na takie wyjazdy. A nas na to nie stać – powiedziałem.

Nasi sąsiedzi byli znanymi i bardzo popularnymi architektami, których jeden projekt kosztował tyle, co nasze kilkumiesięczne wypłaty.

– Oj tam, od razu nie stać – prychnęła Kaśka. – Wystarczy chcieć, a na pewno znajdzie się jakiś sposób.

„Ciekawe jaki?” – pomyślałem. Jednak nie odezwałem się ani słowem. Miałem nadzieję, że ten głupi pomysł szybko pójdzie w zapomnienie. Myliłem się.

Wyrzucała mi małe zarobki

Jeżeli wydawało mi się, że Kaśka odpuści w kwestii wyjazdu do Dubaju, to kilka kolejnych dni pokazało mi, że się myliłem. Moja żona nie tylko nie dała mi zapomnieć o tej wycieczce, ale na dodatek zaczęła coraz bardziej naciskać.

– Przecież dziesiąta rocznica ślubu zdarza się tylko raz w życiu – powiedziała mi, gdy kolejny raz przypomniałem jej, że nie stać nas na takie wycieczki.

– Oczywiście, że tak – odpowiedziałem. – Ale to nie znaczy, że nie możemy spędzić jej na miłej kolacji w restauracji – dodałem.

Kaśka tylko spojrzała na mnie. Jednak po kilku dniach wróciła do tematu.

– Mamy trochę oszczędności – powiedziała, gdy kolejny raz próbowałem uciąć temat Dubaju. – Do tego weźmiemy niewielki kredyt. I możemy jechać. To będą najpiękniejsze wakacje w naszym życiu – ekscytowała się.

A ja miałem już tego serdecznie dosyć.

– Czy ty słyszysz sama siebie? – zapytałem podniesionym głosem.

Zazwyczaj trudno było mnie wyprowadzić z równowagi, ale tym razem Kaśce się to udało.

– Mam się zapożyczać w banku na grube tysiące, aby pojechać na jakąś głupią wycieczkę?!

– To nie jest głupia wycieczka – usłyszałem głos żony. – To podróż marzeń. Co w tym dziwnego, że chciałabym zwiedzić trochę świata? – zapytała płaczliwie.

To mnie trochę uspokoiło. Tak naprawdę, to nie dziwiłem się Kaśce, że chciałabym podróżować. Ale żeby od razu do Dubaju?

– Mam pomysł – powiedziałem po chwili. – Może pojedźmy do Kazimierza Dolnego? Albo do Wisły? – zapytałem.

Moja żona spojrzała na mnie jak na wariata, a potem odezwała się ze złością w głosie.

– Nas nigdy nie stać na to, aby gdzieś wyjechać – usłyszałem. – Nasi znajomi dorobili się domów, samochodów i zagranicznych wycieczek. A my co? – zapytała.

– Doskonale wiedziałaś, na wychodzisz za mąż za nauczyciela – odpowiedziałem. – W tym zawodzie niezwykle trudno dorobić się majątku – powiedziałem z przekąsem.

– To może powinieneś zmienić pracę! – wykrzyknęła Kaśka.

Trochę mnie to zaskoczyło, bo nigdy do tej pory nie przeszkadzało jej, że nie zarabiam kokosów. A może tylko tak mi się wydawało.

– To może powinnaś wyjść za kogoś, kogo będzie stać na wycieczki do Dubaju! – odpowiedziałem podniesionym głosem.

I nawet jeżeli tak nie myślałem, to nie mogłem się powstrzymać. Praca nauczyciela dawała mi mnóstwo satysfakcji. I chociaż faktycznie nie zapewniała majątku, to przecież niczego nam nie brakowało.

– Może powinnam – odpowiedziała Kaśka i wyszła z domu, trzaskając drzwiami.

Nie odzywaliśmy się do siebie przez kilka dni. Postawa żony bardzo mnie rozczarowała. Zawsze mi się wydawało, że akceptuje mój zawód, z którym – niestety – nie wiążą się zbyt duże zarobki. Przez wiele lat wspierała mnie i mówiła, że jest ze mnie dumna. A tu taka zmiana.

Nagle zamarzył się jej wyjazd do Dubaju. A ja miałbym zrobić wszystko, aby ten wyjazd doszedł do skutku. Niedoczekanie. Jeżeli moja żona nie zrozumie, że to nie pieniądze są w życiu najważniejsze, to nie wyobrażam sobie naszej dalszej przyszłości. Jednak liczę na to, że Kaśka w końcu się opamięta. Kocham ją i chciałbym, abyśmy znowu byli szczęśliwi.

Czytaj także:
„Grała trudną do zdobycia, ale łasiła się jak kocica. Ta mała cwaniara chciała podstępem położyć łapę na mojej kasie”
„Zakochałem się w córce przyjaciela. Kiedyś zmieniałem jej pieluchy, dziś zdejmuję z niej stanik”
„Mam 3 byłe żony i 6 dzieci, na alimenty wydaję krocie. Te harpie chcą mnie wykończyć, a ja za błędy słono płacę”

Redakcja poleca

REKLAMA