Każdy z nas w rodzinie zdawał sobie sprawę, że moja babcia miewała wyjątkową intuicję. Byliśmy rodziną z reguły laicko–ateistyczną, ale jednocześnie otwartą na różne filozofie życiowe.
Babcia była wyjątkową osobą w naszej rodzinie. Często miała prorocze sny, którymi chętnie się z nami dzieliła, dając nam rady, ostrzegając czy dodając swoje uwagi. Mimo że rodzina nie wierzyła w anioły ani przeczucia, często zwracała uwagę na rady babci, uznając po prostu, że to jej życiowe doświadczenie.
Mieliśmy wolny wybór
Kiedy mój brat, który jest o rok starszy, zdecydował się uczęszczać na lekcje religii i następnie przystąpić do komunii, nikt nie stawiał mu żadnych przeszkód. Jednak był bardzo rozczarowany, ponieważ nie miał komunijnego przyjęcia ani prezentów, co było normą wśród jego przyjaciół. Podczas rodzinnej kolacji zaczął głośno wyrażać swoje niezadowolenie, na co ojciec odparł:
– Krzysiu, kiedy postanowiłeś chodzić na lekcje religii, nie sprzeciwiłem się, mimo że moim zdaniem to było marnotrawstwo czasu. Ale szanuję twoje decyzje. Nie próbowałem też zniechęcić cię do przystąpienia do komunii świętej. Muszę przyznać, że byłem pod wrażeniem twojej determinacji i wytrwałości w dążeniu do celu. Jak mówił ksiądz, zostaliście pasowani na rycerzy Chrystusa, co samo w sobie jest wielkim wyróżnieniem. Nie sądzę, że powinieneś oczekiwać czegoś więcej.
Krzysiek nie był pewien, co dokładnie tata próbował mu przekazać. Wobec tego ojciec wyjaśnił:
– Synku, wraz z innymi ludźmi stałeś się członkiem dużej rodziny katolickiej. Powinieneś z tego powodu czuć dumę i radość. Na pewno nie chciałbyś, aby Bóg pomyślał, że chodziłeś na religię tylko po to, aby otrzymać atrakcyjne prezenty?
Ja osobiście byłam przekonana, że właśnie o to mu chodziło, choć nie wyraziłam tego głośno. Po tym jak tata przemówił, brat przestał narzekać i... przestał chodzić na msze. Okazało się więc, że moje przypuszczenia były trafne i naprawdę zależało mu na tych prezentach, o których dzieci na podwórku sobie opowiadały.
Wybraliśmy różną drogę
W moim pokoleniu to mnie przypadło bycie artystą, a mojemu bratu – naukowcem. Jego dziecięce fascynacje rajem przerodziły się w zainteresowanie kosmosem, co z pewnością uczyni go kiedyś znanym astronomem. Ja natomiast, zawsze marzyłam o literackiej Nagrodzie Nobla.
Ciężko pracuję nad spełnieniem swojego marzenia od czasu, kiedy miałam siedem lat i pisałam wierszyki na różne okazje. Byłam niezła w rymowaniu, ale w liceum odkryłam literaturę prozatorską i się w niej zatraciłam. Pisałam opowiadania, a parę z nich udało mi się nawet opublikować. Gdy byłam na I roku studiów polonistycznych, jedno z wydawnictw przychylnych debiutantom wydało mały zbiór moich utworów. Od tamtej pory zaczęłam postrzegać siebie jako pełnoprawną pisarkę.
Oczywiście Nobel to długa i pełna trudności droga, wymagająca nieustannego kształcenia – dlatego często uczestniczyłam w spotkaniach literackich skierowanych do młodych, początkujących pisarzy, takich jak ja. Tak też było na sam koniec studiów.
Brałam udział w różnych wykładach i warsztatach literackich zorganizowanych w ramach turnusu dla chętnych. Po intensywnym dniu wieczorem postanowiliśmy iść na dyskotekę. To tam spotkałam Damiana. Gdy tylko go ujrzałam, poczułam, jakby uderzył we mnie piorun.
Skradł moje serce i ciało
W tamtym czasie miałam dwóch adoratorów z tego samego środowiska literackiego: poetę o długich włosach i pisarza buntowniczego, który pisał fantastykę naukową i nosił fryzurę na jeża. Nie potrafiłam określić, którego z nich wolę.
W tamtym jednym momencie o nich zapomniałam. Tylko ten wysoki brunet miał znaczenie. Czułam coś niesamowitego, kiedy spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczami. Wtedy świat naprawdę zawirował. Na szczęście, również zwróciłam jego uwagę. Trochę rozmawialiśmy, ale głównie przetańczyliśmy razem całą noc. Następnie on złapał mnie za rękę, a ja bez żadnego słowa sprzeciwu poszłam za nim do hotelu. Kochaliśmy się aż do południa następnego dnia.
Mówi się, że zakochane osoby bywają głupie – ja właśnie się taką okazałam. Kiedy się rozstaliśmy, miałam pewność, że to tylko na moment. Ale kiedy wróciłam do hotelu po czterogodzinnych wykładach , odkryłam, że mój nowy ukochany na mnie nie czeka. Wyszedł i zniknął. Wówczas przyszedł mi do głowy okropna myśl, że dla niego byłam tylko zabawką i nagle poczułam gniew. Zaczęłam się obwiniać, że byłam tak naiwna, że zdecydowałam się na seks z pierwszym lepszym napotkanym chłopakiem.
Zaszłam w ciążę
Byłam zdenerwowana i rozczarowana! Niestety, moje rozgoryczenie nie zakończyło się tam. Sześć tygodni później dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Moje rodzice nie wiedzieli, co robić.
– Jesteś dorosła, Matyldo– oznajmił ojciec – podjęłaś decyzję. Jeżeli tylko będziemy mogli, to na pewno ci pomożemy. Ale powinnaś jak najszybciej zakończyć pisanie pracy magisterskiej, bo po narodzinach dziecka mogą pojawić się z tym kłopoty.
Posłuchałam tej rady i i zaczęłam się uczyć. Jednak głęboko w sercu nie mogłam zaakceptować, że tak to się potoczyło z Damianem.
– Co powinnam teraz zrobić? – pewnego dnia zapytałam babcię.
Babcia przez chwilę przyglądała mi się dokładnie, a następnie odparła:
– Myślę kochanie, że powinnaś odwiedzić ten kościół, który zbudowali niedawno w okolicy.
– Nie czuję potrzeby, żeby tam iść.
– Rozumiem, ale moim zdaniem dobrze zrobisz, jeśli tam pójdziesz – nie dawała za wygraną.
Nigdy wcześniej nie chodziłam do kościoła, więc dlaczego miałabym to robić teraz?
Ciągle o nim myślałam
Podjęłam decyzję, że zostanę matką. Pomimo tego, że Damian uciekł, ciągle o nim myślałam i za nim tęskniłam. Maluch byłby darem. Może tak właśnie miało być.
Pewnego dnia – gdy byłam w siódmym miesiącu ciąży – wracałam od lekarza. Ja i mój syn byliśmy w pełni zdrowi. Zmierzałam sobie spokojnie do domu. Przechodziłam obok kościoła i nagle przypomniało mi się tamtą dziwną radę babci. Postanowiłam wejść.
Zaledwie trzy razy do tamtego momentu odwiedziłam kościół, stąd miejsce to wydało mi się nieco dziwne. Skierowałam się powoli w stronę ołtarza, a następnie zdecydowałam się usiąść na ławce, ponieważ mój brzuch zaczął mi ciążyć. Wtedy to z zakrystii wyszedł młody mężczyzna w sutannie i podszedł do ołtarza. Z zaciekawieniem obserwowałam przez chwilę jego czynności, a potem... nagle poczułam, jak robi mi się gorąco. To był Damian. Odwrócił się, spojrzał na mnie... i przyrzekam, zwyczajnie osunął się na ziemię, jakby mu nogi odmówiły posłuszeństwa.
Poznałam prawdę
Jego przeszłość? Studiował w seminarium duchownym, chciał zostać księdzem, a ta dyskoteka miała być jego ostatnią zabawą przed rozpoczęciem przygotowań do święceń. Tam zobaczył mnie. I nie potrafił o mnie zapomnieć. Ale ponieważ od najmłodszych lat był kształtowany na księdza, nawet mu do głowy nie przyszło, że może np. spróbować mnie odnaleźć. Zrezygnować z diakonatu.
– Ale cały mój zapał gdzieś zniknął – mówił, delikatnie przesuwając dłoń po mojej. – Pomyślałem, że to Bóg posłał mi ciebie jako test. Że staniesz się moją pokusą na bezludnym pustkowiu. Wiedziałem, że o tobie nie zapomnę, że staniesz się moją koroną cierniową. Ale teraz…
Teraz jesteśmy przekonani, że byłam dla niego znakiem, że celibat to nie jego droga. Musiał odkryć inną metodę służenia Bogu. A znak ten już otrzymał – moja ciąża. Obecnie jesteśmy szczęśliwymi małżonkami i wychowujemy dwójkę dzieci. Żal mi tylko, że nie mogłam wyrazić wdzięczności babci, która odeszła kilka tygodni po tym, jak dała mi radę. Jednak nigdy nie zapomnę, że lepiej nie ignorować swoich przeczuć.
Czytaj także: „Mąż jest bogaty, ale skąpy. Muszę się spowiadać z każdego paragonu, a on nigdy nie odpuści nawet jednego jogurtu”
„Synowa zaczęła się rządzić już podczas pierwszej wizyty w naszym domu. Najgorsze, że nie mam się, do czego przyczepić”
„Mąż wolał zabawy z kochanką, niż z własnymi dziećmi. Nie chciałam niszczyć rodziny, ale miarka się przebrała”