„Mąż wolał zabawy z kochanką, niż z własnymi dziećmi. Nie chciałam niszczyć rodziny, ale miarka się przebrała”

zamyślona kobieta fot. Getty Images, Westend61
„– Właśnie dziś powinniśmy pojawić się na przyjęciu u mojej siostry! – krzyczałam. – To jest jedyna rzecz, o którą cię proszę! O jeden przeklęty wieczór! A ty zostawiasz klucze u jakiejś baby i teraz nigdzie nie pojedziemy!”.
/ 13.03.2024 20:30
zamyślona kobieta fot. Getty Images, Westend61

Ryśka znów nie było w domu. Nie myślałam o tym, gdzie mógłby się udać w niedzielne popołudnie, czy dlaczego od jakiegoś czasu nie raczy nawet się tłumaczyć. Wychodził, kiedy miał na to ochotę, a ja udawałam, że to nic nadzwyczajnego. W końcu, co innego mogłam zrobić? Dociekać, słuchać oskarżeń o paranoję i chorobliwą zazdrość, rozpłakiwać się, a potem słuchać trzaskania drzwiami?

Dzieci były rozczarowane

–  O, taty nie ma –  stwierdziła Pola z żalem w głosie.

Żeby złagodzić rozczarowanie, na kolację zrobiłam naleśniki z serem. Dzieci wydawały się zapomnieć o swoim wcześniejszym niezadowoleniu. Mąż miał je zabrać na basen i nie dotrzymał obietnicy. Kolejny raz. 

Gdy tylko usłyszałam dźwięk klucza obracającego się w zamku, na twarzach moich dzieci przemknął grymas.

– Zjadłam wszystko! – oświadczyła córka.

– Idę do swojego pokoju – oznajmił syn.

– Mówi się „dziękuję” i odnosi naczynia do kuchni – zwróciłam uwagę, choć moje myśli już krążyły wokół powrotu Ryska.

Złapał dzieci w przedpokoju i zachowywał się, jakby nic się nie stało. 

Czemu takie obrażone? – spytał.

– Dziwisz się? Mieliście iść na basen.

– O cholera! Wypadło mi z głowy.

– Jak zawsze... Przez całą zimę ani razu z nimi nie poszedłeś..

–  Nie zaczynaj –  odpowiedział z wyraźnym znużeniem.

Nie sięgnął po nic z lodówki, nawet kropli wody nie nalał do kubka, dopóki nie skończyłam zmywać naczyń i nie opuściłam kuchni. Wydawało się, jakby moja obecność uniemożliwiała mu przełknięcie czegokolwiek.

Programy, które wciągają, znajdziecie tutaj:

Robiłam to dla dzieci

Kiedy udałam się do naszej sypialni, usłyszałam, jak włączył radio i zaczął nucić razem z piosenkarzem, przygotowując coś dla siebie. Mimo wszystko nadal dzieliliśmy łóżko, choć nie dotykaliśmy się nawet podczas snu. Każde z nas miało swoją kołdrę, w którą się mocno owijało. Spaliśmy, leżąc plecami do siebie. Najchętniej zasypialibyśmy w oddzielnych pokojach, ale dzieci zaczęłyby zadawać pytania.

Robiłam wszystko z myślą o nich, bo potrzebują ojca. Ja wychowałam się w pełnym domu, a moja mama zawsze podkreślała, jakie to istotne, bo dwie jej siostry przeszły przez rozwód i to wpłynęło na dzieci. Fakt, jeden z moich kuzynów po rozwodzie rodziców zaczął się zadawać z nieciekawymi osobami i został wyrzucony ze szkoły, a drugi miał problemy z narkotykami. Moja kuzynka z kolei miała partnera, który był od niej starszy o osiemnaście lat, co było szokujące, bo ona miała wtedy zaledwie siedemnaście. Mama nie była zadowolona i szeptała, że to wszystko przez to, że straciła ojca.

Ja nie chciałam ryzykować i zobaczyć, co zacznie się dziać z moimi dziećmi, jeśli nasze małżeństwo się rozpadnie. Stąd podjęłam decyzję, aby nie opuszczać męża niezależnie od okoliczności. 

Byliśmy rodziną na pokaz

– Mimo wszystko jest świetnym tatą – powtarzałam nieustannie mojej przyjaciółce. – Dzieciaki go kochają, tęsknią za nim, a co dopiero, gdyby nas opuścił.

– Czy to rzeczywiście spowodowałoby taką różnicę? – zadała pytanie Agnieszka. – W końcu i tak go mało widzą.

Jedynie ona była świadoma, że moje małżeństwo to farsa. Cały rodzina, z moją mamą na czele, postrzegała nas jako idealną rodzinę, taką jak z reklam. Muszę przyznać, Rysiek spełniał swoje obowiązki towarzyskie. Regularnie odwiedzaliśmy rodziców podczas świąt, razem pojawialiśmy się na ślubach i komuniach. Ale kiedy wracaliśmy do naszego domu, zawsze kończyło się na kłótniach lub wzajemnym ignorowaniu.

Dzieci widziały więcej, niż myślałam

Pewnego wieczoru, kiedy Rysiek wrócił do domu, Jeremi zerwał się sprzed telewizora i bez słowa poszedł do swojego pokoju. Pola jeszcze przez chwilę siedziała na sofie, po czym westchnęła.

– Tata już wrócił – przekazała mi, rzucając okiem na drzwi. – Znów pewnie będziecie się kłócić?

– Co? Nie! Skąd takie pomysły – zaprzeczałam.

– Kłócicie się, nawet jeśli nie podnosicie na siebie głosu – stwierdziła ze smutkiem. – Słyszałam, jak nazwałaś tatę łajdakiem. A mnie byś nie pozwoliła tak mówić!

Nie tak dawno temu usłyszałam, jak Jeremi określa swojego przyjaciela mianem "żałosnej szmaty" i zastygłam. Dwa dni wcześniej powiedziałam to samo do mojego męża. Byłam przekonana, że dzieci spały, ale najwyraźniej byłam w błędzie. Wiedziały, że się nie znosiliśmy.

Wściekłam się

Afera wybuchła, kiedy mieliśmy pójść na urodziny mojej siostrzenicy. Byliśmy przygotowani do wyjścia – Jeremi już trzymał prezent, Pola zakładała buty. Rysiek natomiast gdzieś zapodział klucze od samochodu. Nerwówka, czas naglił, dzieci pociły się w kurtkach. Rysiek łaził po domu w poszukiwaniu zaginionych kluczy, a ja stałam, zaciskając zęby z irytacji.

– Może mi pomożesz szukać? – niemal krzyknął. – Przecież same nie zniknęły!

– Może zgubiłeś je gdzieś poza domem? – powiedziałam, udając spokój.

Rysiek rzucił na mnie gniewne spojrzenie.

– To jak bym wrócił do domu... O, nie! – uderzył się dłonią w czoło.

Wspólnie zapytaliśmy "Co?" i mój mąż wyjaśnił, że przecież poprzednia dnia przyjechał taksówką. Wtedy moja cierpliwość się skończyła. Tak, wrócił taksówką, bo był pijany! Ale nie pił sam. Pił z nią! Z tą kobietą, z którą spędzał wiele wieczorów i weekendów, przez którą ignorował zabawy i wyjścia z dziećmi i z którą zdradzał mnie od długiego czasu! Straciłam panowanie nad sobą. Wykrzyczałam mu, że to za dużo. Że potrafię znieść jego flirty, ale nie to, że to wpływa na naszą rodzinę.

– Właśnie dziś powinniśmy pojawić się na przyjęciu u mojej siostry! –  krzyczałam. – To jest jedyna rzecz, o którą cię proszę! O jeden przeklęty wieczór! A ty zostawiasz klucze u jakiejś lafiryndy i teraz nigdzie nie pojedziemy!

Na to Rysiek odpowiedział w swoim stylu: kazał dzieciom szybko wyjść, zamówił taksówkę, a do mnie syczał, że robię awanturę i jestem żenująca. Nie poszłam na to przyjęcie. Mąż i dzieci wrócili do domu w ciszy, a ja nawet nie spytałam ich, jak się bawili. Wszystko straciło już dla mnie znaczenie.

Dzieci chciały spokoju

Rankiem w naszym domu słychać było jedynie dźwięki gry, w której wyżywał się Jeremi. Pola oglądała bajkę. Rysiek przyrządzał omlety. Kiedy opuściłam sypialnię, nikt nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Mąż podał śniadanie, a dzieci zasiadły do stołu niechętnie. Wtedy Pola zapytała, czy planujemy rozwód.

– Co? Absolutnie nie! – zaprzeczyliśmy w jednym momencie. – Wiecie, dorośli czasem się kłócą – dodał Rysiek – ale to nie oznacza od razu, że...

– Rozwiedźcie się! – wykrzyknął Jeremi. – Ja już tak nie mogę! Nienawidzicie się nawzajem! Ojciec ma romans, a ty o tym wiesz! – spojrzał na mnie rozwścieczonym wzrokiem. – Rozstańcie się !

– Dokładnie! – wtórowała mu Pola. – Rodzice Leny rozwiedli się w grudniu i ona mówi, że w końcu miała przyjemne święta! Że woli, gdy jej rodzice nie siedzą razem w jednym pokoju, bo wtedy każde z nich jest normalne. A kiedy byli razem, ciągle bolał ją brzuch z nerwów. 

Tak nie mogło dłużej być

Przez pierwsze chwile czułam tylko szok i niepewność – takie emocje wywołał we mnie wybuch złości mojego syna. Następnie jednak przemknęło mi przez myśl, że może to nie jest aż takie złe. Dostrzegłam, jak Rysiek starał się ocalić naszą rodzinną iluzję. Próbowaliśmy przekonać dzieci, że nie odczuwamy do siebie nienawiści i że nie mamy w planach rozwodu, ale mimo to Pola zaczęła płakać, a Jeremi rzucał przekleństwami. Gdy poszli do siebie, zadałam cicho pytanie mojemu mężowi:

– W sumie może to dobry pomysł? Oni już i tak wszystko wiedzą. Czy nie lepiej byłoby, gdybyśmy po prostu się rozwiedli?

To chyba był pierwszy normalny dialog między nami od roku. Nie miałam już w sobie ani kropli nienawiści czy żalu, chciałam jedynie znaleźć wyjście z tego. Nagle uświadomiłam sobie, że nie jestem już nawet zła na Ryśka kochankę, bo prawda jest taka, że od dłuższego czasu nic do niego nie czuję. Niech robi, co chce. Ale nie chciałam, aby to niszczyło nasze dzieci. Miarka się przebrała. 

Mąż się wyprowadził

W końcu zaczęły następować pewne zmiany. Rysiek wcale nie protestował i jakiś czas później po prostu się wyprowadził. Zauważyłam, że dzieci przestały na mnie patrzeć krzywo, nie zamykają się w swoich pokojach, gdy tylko otwieram drzwi wejściowe. Teraz już wiedzą, kiedy spędzą czas z ojcem, wspólnie układają plany na basen, spacery czy gry w kręgle. Rysiek po wyprowadzce jakoś znajduje dla nich czas i stara się nie zapominać o nich.

Nie zdecydowaliśmy się jeszcze na rozwód, jesteśmy w separacji. Nasze rozmowy stały się bardziej normalne, mniej się kłócimy. I naprawdę nie chcę, żeby Rysiek do mnie wrócił. Kocha inną kobietę i to boli, ale taka jest prawda. Nie chcę, żeby mieszkał ze mną dla dobra dzieci i nienawidził mnie za to. Teraz czuję się o wiele lepiej, niż kiedy tkwiłam w tej toksycznej relacji. Teraz już wiem, że powinnam zakończyć to wszystko wcześniej. 

Czytaj także: „Gdy dostałem spadek, próbowano mnie oszukać i zabrać go za bezcen. Nie uwierzyłem i teraz będę miał kupę kasy”
„Mąż wyśmiał mnie, gdy chciałam, żeby wziął urlop tacierzyński. Nie będzie babrał się w pieluchach”
„Wygrałem 400 tysięcy w totolotka i chciałem pomóc byłej żonie spłacić długi. A ta krętaczka mnie oszukała”

 

Redakcja poleca

REKLAMA