Od samego początku, jak tylko zamieszkałam u babci, wdałam się w konflikt z jej kotem. Ani on mnie nie lubił, ani ja jego. Poważny problem pojawił się, gdy babcia wyjechała...
Czułam, że to moje miejsce
Od kilku miesięcy mieszkałam z babcią Janką w Sopocie, w niewielkim starym domku nieopodal plaży. Miejsce jest cudowne i byłam zachwycona, że mogłam tutaj być. Pochodzę z Warszawy, dokąd przed laty los rzucił moją mamę. Wyszła za mąż za warszawiaka i na dobre zapuściła korzenie w stolicy.
Odkąd pamiętam, wszystkie święta, uroczystości rodzinne i wakacje spędzałam u babci, która była mi bardzo bliska. Nawet imię otrzymałam po niej – Janina, czyli po prostu Janka. Od początku liceum wiedziałam, że chcę studiować w Gdańsku. Rodzice nie wyobrażali sobie, aby ich jedyna córka mieszkała z dala od nich. Ale postawiłam na swoim i niedawno rozpoczęłam naukę w wyższej szkole w Gdańsku.
Zamieszkałam z ukochaną babcią i miałam wrażenie, że tu było moje miejsce. Przyszłość wiązałam z Sopotem i wiedziałam, że zostanę tu na zawsze. Kiedy skończyłam 18 lat, babcia zapisała mi w testamencie cały swój domek.
– Wiem, Janeczko – powiedziała uroczyście – że zadbasz o niego, jak nikt inny. Mam do ciebie pełne zaufanie…
– Masz rację, babciu – przyznałam. – Kocham ten domek, tak samo jak ty…
Wkrótce urządziłam się na pięterku, gdzie miałam sypialnię i przytulny salonik. Na parterze znajdowała się kuchnia z jadalnią, pokój babci i łazienka.
Ta bestia mnie przerażała
Wszystko byłoby naprawdę super, gdyby nie babciny kocur Amber! Wzięła go do siebie krótko po śmierci dziadka i przez lata dotrzymywał jej towarzystwa. Był wielki, o długiej rudawo-białej sierści i brązowych oczach. Od samego początku nie spodobało mu się, że z nimi zamieszkałam. Był na tyle cwany, że w obecności babci udawał, że mnie w ogóle nie dostrzega. Jednak gdy babcia wychodziła, przyglądał mi się nienawistnym wzrokiem, żeby po chwili znienacka rzucić się do moich nóg i boleśnie podrapać. Poniszczył mi mnóstwo rajstop, a szczególnie tych najdroższych.
Zdarzało się też, że czyhał na mnie, siedząc na balustradzie schodów, kiedy akurat wychodziłam z łazienki. Skakał z całym impetem, wieszając mi się na szyi. Czasem myślałam, że kiedyś dostanę zawału przez to kocisko.
– On się tak bawi… – mówiła babcia z uśmiechem. – Chce, żebyś mu poświęciła więcej uwagi.
– Akurat! – odparłam kwaśno. – On mnie po prostu nie cierpi.
– To wspaniały, mądry kot – babcia pokiwała głową. – Może biedak jest trochę zazdrosny?
Nawzajem byliśmy o siebie zazdrośni, bo mnie też wkurzała bliska zażyłość babci i kota. Amber miał swoje łóżeczko, a za babcią łaził krok w krok. Kiedy rozmawiałyśmy, siedząc przy kuchennym stole, on siadywał na krześle i robił minę, jakby wszystko wiedział najlepiej. A babcia do niego mówiła!
– Prawda, kotku? Tak było, Amberek? No powiedz, kochany!
Boże Święty! Babcia Janka była osobą o trzeźwym umyśle, ale do tej kreatury zwracała się tak, jakby straciła rozum!
Zostałam z nim sam na sam
Pewnego dnia babcia wyjechała do sanatorium. Zostałam sama, z wrednym kocurem na karku. Przez pierwszy dzień nic nie jadł, pewnie tęsknił za babcią, ale niebawem apetyt mu wrócił. Przestał jednak załatwiać swoje potrzeby do kuwety, tylko... obok niej! Robił mi na złość!
Któregoś dnia, gdy wróciłam z uczelni, zastałam w moim pokoju pobojowisko – książki i notatki zwalone z regału, a na dywanie mokrą plamę. To już było ponad moje siły! Z piwnicy przytargałam klatkę i ulokowałam bestię w środku. Pomyślałam, że pojadę z nim do Orłowa i tam wypuszczę w ustronnym miejscu. Znalazłam niewielki skwerek. Usiadłam na ławce i otworzyłam klatkę. Amber wyskoczył jak oparzony i przepadł w pobliskich zaroślach. Prędko chwyciłam pustą klatkę i pobiegłam do kolejki.
Po powrocie do domu wyciągnęłam się wygodnie na kanapie. Co za ulga! Wieczorem jednak ogarnęły mnie wyrzuty sumienia. Martwiłam się, co powiem babci. Nad ranem usłyszałam głośne miauczenie. Jak z procy wyskoczyłam z łóżka i otworzyłam drzwi. Na zewnątrz siedział Amber. Miał skołtunioną sierść i skaleczone ucho.
– Chodź, kotku… – powiedziałam przymilnym tonem, a on otarł mi się radośnie o nogi.
Przetarłam mu futerko, opatrzyłam uszko, dałam jeść. Było mi wstyd. Po chwili usłyszałam, jak zagarnia żwirek w kuwecie. Od owej chwili nastąpiło między nami coś, co można by nawet nazwać przyjaźnią.
– Nie było z Amberkiem żadnych problemów, Janeczko? – zapytała troskliwie babcia po powrocie do domu.
– Ależ skąd, babuniu, żadnych! – Skłamałam.
Czytaj także:
„Podobno w sanatorium można przeżyć ognisty romans. Żaden książę z bajki nie stanął na mej drodze”
„Myślałam, że wszystkich uda mi się okłamać. Gdy mój wstydliwy sekret wyszedł na jaw, mąż mnie zostawił, a pomogli obcy”
„Mąż-despota jak walec rozjeżdżał moje poczucie wartości i czepiał się o wszystko. Ze strachu we wszystko wierzyłam”