„Zaniemówiłam, gdy zobaczyłam prezent od męża. Euforia przemieniła się w furię, gdy to nie moje imię było na bransoletce”

zaskoczona żona fot. iStock, fotostorm
„Stał, jakby zapadł się w sobie, unikając mojego wzroku. Łzy napłynęły mi do oczu. Odepchnęłam krzesło i wybiegłam z domu, zanim zdążył powiedzieć cokolwiek więcej”.
/ 27.12.2024 18:37
zaskoczona żona fot. iStock, fotostorm

Czasami myślę, że moje życie przypomina stronę z folderu reklamowego: piękne zdjęcia, uśmiechnięci ludzie, harmonia w rodzinie. Mąż - przykład stabilności i spokoju, nasza córeczka Hania, która jest całym naszym światem, i ja – Anna, zadowolona z pracy i codzienności. Ale w ostatnich miesiącach czuję coś dziwnego. Jakby pod tym idealnym obrazkiem czaił się jakiś rys, coś, co nie pozwala mi cieszyć się tym wszystkim w pełni.

Wszystko zaczęło się niewinnie. Michał był coraz bardziej roztargniony. Tłumaczyłam sobie, że to przez pracę, bo od jakiegoś czasu przeżywało się tam reorganizację. Nie chciałam być natarczywa. 

Firmowa wigilia, nasza coroczna tradycja, była okazją, by oderwać się od codziennych spraw. Zawsze czułam tam ciepło i poczucie wspólnoty. Tym razem jednak atmosfera była inna. Michał spędzał zaskakująco dużo czasu w towarzystwie Karoliny – młodej, energicznej koleżanki z pracy. Widywałam ją wcześniej, ale nigdy nie zwracałam na nią większej uwagi. W tym roku nie mogłam oderwać oczu od tej dwójki.

Karolina spoglądała na Michała, jakby był jedyną osobą w pokoju. A on? Uśmiech, który pojawiał się na jego twarzy, miał w sobie coś, czego dawno u niego nie widziałam. Moje serce zadrżało – po raz pierwszy pojawił się cień niepokoju. Cień, który nie pozwolił mi spokojnie zasnąć tej nocy.

Powrót do domu z firmowej wigilii odbył się w dziwnej ciszy. Michał prowadził, a ja siedziałam obok, wpatrując się w ciemne, migające za oknem ulice. Co jakiś czas otwierałam usta, by coś powiedzieć, ale słowa nie chciały przejść mi przez gardło.

W głowie wciąż widziałam Michała i Karolinę – jak rozmawiają, śmieją się, jak zbliżyli się do siebie, gdy na chwilę podeszła do niego z kubkiem grzanego wina. Właśnie ten obraz nie dawał mi spokoju.

Gdy dotarliśmy do domu, Michał rozpiął płaszcz i rzucił klucze na komodę, jakby nic się nie stało.

– Napijesz się czegoś? – zapytał neutralnym tonem.

Pokręciłam głową i usiadłam przy stole. Postanowiłam od razu przejść do rzeczy.

– Michał, mogę o coś zapytać? – zaczęłam ostrożnie, zerkając na niego.

– Jasne – odparł, zerkając na mnie z kuchni, gdzie nalewał sobie wody.

– Coś cię łączy z Karoliną? – słowa wypadły z moich ust, zanim zdążyłam je powstrzymać.

Zamarł z butelką w dłoni

Spojrzał na mnie, a jego brwi drgnęły lekko w geście zdziwienia.

– Karoliną? O czym ty mówisz?

– Widziałam, jak się do niej uśmiechasz. Jak rozmawiacie. Spędziliście razem pół wieczoru. – Ton mojego głosu zaczął się podnosić, mimo że wcale tego nie chciałam. – Czy to dlatego zacząłeś chodzić na siłownię? Dla niej?

Michał westchnął, odstawił butelkę na blat i oparł się o kuchenny stół.

– Anka, przestań. Karolina to koleżanka z pracy. Tak, rozmawialiśmy. O projektach, o zbliżających się zmianach. Nic więcej. Nie rozumiem, dlaczego robisz z tego problem.

– Bo coś mi nie pasuje – przerwałam mu. – Przez ostatnie tygodnie jesteś inny. Nieobecny, rozkojarzony... 

Michał spojrzał na mnie z wyraźnym znużeniem.

– Wiesz co? To nie ma sensu. Wymyślasz problemy, których nie ma. To była zwykła rozmowa. Przestań robić sceny, bo to naprawdę nie jest poważne.

Jego ton był jak zimny prysznic

Poczułam, jak napięcie w moim ciele opada, ale zastępuje je coś innego – smutek. Może rzeczywiście przesadzam? Może to tylko moja wyobraźnia płata mi figle?

Michał wziął szklankę wody i poszedł do sypialni. Zostałam sama w kuchni, czując się zlekceważona i osamotniona. Obiecałam sobie, że nie będę drążyć tematu. Ale coś w środku mówiło mi, że powinnam być czujna.

W sobotę postanowiłam posprzątać na poddaszu. To było jedno z tych zadań, które odkładaliśmy od miesięcy – kartony po prezentach, stare ubrania, ozdoby świąteczne. Zawsze znajdował się lepszy pretekst, by odłożyć to na później. Tym razem czułam, że muszę czymś zająć ręce i myśli.

Kiedy wyciągałam pudła z najdalszego kąta, natrafiłam na małe, starannie zapakowane pudełko. Czerwona wstążka, złoty papier – wyglądało, jakby miało czekać na wyjątkową okazję. Odwiązałam kokardę i zajrzałam do środka.

W środku leżała bransoletka – delikatna, srebrna, z małym serduszkiem, na którym wygrawerowano jedno słowo: „Julia”.

Poczułam, jak zimny pot oblewa mi kark. Julia? Znałam chyba wszystkie imiona znajomych Michała, a to nigdy się nie pojawiło. Siedziałam na podłodze, trzymając w rękach ten drobiazg, i próbowałam uspokoić oddech. Przez głowę przewijały mi się tysiące pytań. Dla kogo miała być ta bransoletka?

Kim była Julia?

Wieczorem Michał wrócił do domu z lekkim poślizgiem. Stałam w kuchni, udając, że przygotowuję kolację. Serce biło mi jak oszalałe, kiedy usłyszałam dźwięk kluczy w drzwiach.

– Cześć, kochanie! – rzucił lekko, jakby nic się nie stało.

Odwróciłam się, patrząc na niego z kamienną twarzą. W dłoniach trzymałam bransoletkę.

– Kto to jest Julia? – zapytałam bez ogródek. – Znalazłam to na poddaszu. Nie kłam.

Michał zatrzymał się w połowie drogi do lodówki. Na jego twarzy pojawił się wyraz zaskoczenia, potem... coś trudnego do zinterpretowania. Skrucha? Strach?

– Anka, posłuchaj... – zaczął, ale przerwałam mu, podnosząc głos.

– Nie, to ty mnie posłuchaj! Nie wiedziałam o żadnej Julii. Nie wiedziałam, że w ogóle masz coś do ukrycia! Jak długo to trwa, Michał? Jak długo?!

Nie odpowiedział. Stał, jakby zapadł się w sobie, unikając mojego wzroku. Łzy napłynęły mi do oczu. Odepchnęłam krzesło i wybiegłam z domu, zanim zdążył powiedzieć cokolwiek więcej.

Chciałam oddychać, zebrać myśli, zrozumieć, co się właściwie dzieje. Gdy wróciłam, Michał już spał. Jego cisza bolała bardziej niż cokolwiek, co mógłby powiedzieć.

Poranek był napięty

Michał przygotowywał się do wyjścia do pracy, a ja, choć starałam się zachowywać normalnie, czułam, jak każdy gest przychodzi mi z trudem. Hania siedziała przy stole, rysując coś w swoim zeszycie, a my poruszaliśmy się po kuchni jak dwie obce sobie osoby, unikając kontaktu wzrokowego.

– Anka, wieczorem musimy porozmawiać – odezwał się w końcu Michał, zakładając kurtkę.

Pokiwałam głową, nie patrząc na niego. Nie miałam siły, by znów rozpocząć kłótnię, a jednocześnie gniew i smutek gotowały się we mnie. Czekałam na jego wyjście jak na zbawienie.

Gdy drzwi się zamknęły, wzięłam głęboki oddech. Hania zajęła się oglądaniem swojej ulubionej bajki, a ja usiadłam przy stole, wpatrując się w bransoletkę, którą poprzedniego wieczoru zostawiłam na blacie. „Julia.” To imię krążyło w moich myślach jak upiorny refren.

Wieczorem Michał wrócił punktualnie. Gdy tylko Hania zasnęła, usiedliśmy w salonie. On wyglądał na zmęczonego, a może to była wina ciężaru tego, co miał mi do powiedzenia. Ja czułam się jak naciągnięta struna.

– Chciałem ci to wyjaśnić wcześniej – zaczął cicho, wpatrując się w podłogę. – Ale nie wiedziałem, jak...

– To mów teraz – przerwałam, siląc się na opanowanie. – Kim jest Julia?

Michał wziął głęboki oddech.

– Julia to... moja córka.

Zamrugałam, pewna, że się przesłyszałam.

– Co proszę? – wycedziłam.

– Córka – powtórzył Michał. – Miałem ją z kimś... zanim się poznaliśmy. Dowiedziałem się o niej dopiero niedawno. Jej matka skontaktowała się ze mną po latach, prosząc, bym w końcu poznał Julię. Bransoletka miała być prezentem świątecznym dla niej.

Cisza, która zapadła, była ogłuszająca

Czułam, jak wszystkie emocje wzbierają we mnie na raz – szok, gniew, smutek.

– Michał, dlaczego nic mi nie powiedziałeś? – głos mi zadrżał. – Myślałam, że masz romans.

– Bałem się – odparł cicho. – Nie wiedziałem, jak zareagujesz. Nie chciałem, żeby to wpłynęło na nas, na ciebie, na Hanię.

– Więc postanowiłeś milczeć? Jak długo miałeś zamiar to ukrywać? – Mój głos stawał się coraz bardziej ostry. – Myślisz, że to w porządku?

Michał spuścił głowę.

– Przepraszam – powiedział. – Ale Julia jest moją rodziną. Muszę być częścią jej życia.

Następne dni były trudne. Michał próbował zachowywać się normalnie, ale między nami zawisło coś ciężkiego, co nie dawało mi spokoju. Wciąż czułam, że muszę znaleźć sposób, by zrozumieć, co z tym wszystkim zrobić. Ostatecznie zadzwoniłam do mojej przyjaciółki, Magdy, by wyrzucić z siebie emocje.

Siedziałyśmy w kawiarni, a ja nerwowo bawiłam się łyżeczką od cappuccino. Magda patrzyła na mnie uważnie.

– Córka? I ty o tym nie wiedziałaś? – zapytała, próbując ukryć zaskoczenie.

– Nie miałam pojęcia. – Skrzywiłam się. – Wiedział, że Julia istnieje, zanim jeszcze przyszła na świat. Ale to, że ukrywał to przede mną przez tyle lat...

Magda pokręciła głową, zastanawiając się przez chwilę.

– Wiesz, Anka, Michał zrobił coś naprawdę głupiego, ale... to nie romans. Może bał się, że go odrzucisz? Albo że to jakoś zniszczy wasze życie?

– Może – westchnęłam. – Ale co ja mam teraz zrobić? Nie wiem, jak podejść do tej dziewczyny, nie wiem nawet, czego on oczekuje ode mnie w tej sytuacji.

– Musisz z nim szczerze porozmawiać – doradziła Magda. – Ustal, co to wszystko oznacza dla was jako rodziny. I... może spróbuj poznać tę Julię. Przecież ona też nie jest winna.

Mimo że słowa Magdy były sensowne, trudno było mi je przyjąć. Ale wiedziałam, że ma rację – musiałam zmierzyć się z sytuacją.

Nie mogłam chować głowy w piasek

Michał zaproponował, byśmy spotkali się z Julią w neutralnym miejscu – w kawiarni w centrum miasta. Zgodziłam się, choć czułam, że w moim żołądku wiruje tornado. Zanim Julia przyszła, Michał ściskał moją rękę, jakby chciał mnie zapewnić, że wszystko będzie dobrze.

I wtedy zobaczyłam ją. Wysoka, szczupła dziewczyna z rudymi włosami – tak bardzo przypominała Michała. Jej wyraz twarzy był pełen niepewności, jakby bała się, że zostanie odrzucona. Gdy podeszła do stolika, spojrzała na mnie dużymi, szarymi oczami.

– Cześć – powiedziała cicho. – Jestem Julia.

– Cześć, Julia – odpowiedziałam, próbując się uśmiechnąć. – Mam na imię Anna.

Rozmowa była krępująca i pełna długich pauz. Julia opowiedziała trochę o sobie – była nastolatką, która uwielbiała rysować i marzyła o byciu architektem. Starałam się słuchać, choć trudno było mi zebrać myśli. W pewnym momencie spojrzała na mnie i powiedziała:

– Tata mówił mi, że to dla ciebie trudne. Ale ja... ja nie chciałam niczego popsuć. Naprawdę.

Jej słowa poruszyły coś we mnie

– To nie twoja wina, Julia – powiedziałam. – Po prostu muszę się do tego wszystkiego przyzwyczaić.

Jej oczy błyszczały, gdy podała mi swoją dłoń. Zobaczyłam w niej coś niewinnego, co sprawiło, że moje serce zmiękło. Może, choć na razie było to niewyobrażalne, uda nam się znaleźć sposób na bycie rodziną.

Ostatnie tygodnie były pełne napięć, rozmów, a także cichych nocy, kiedy próbowałam poukładać to wszystko w głowie. Julia przychodziła do nas kilka razy, zawsze niepewna, jak zostanie przyjęta. Michał starał się być mostem między nami, ale wiedziałam, że tak naprawdę to ja musiałam znaleźć sposób, by zaakceptować tę nową rzeczywistość.

Czy czułam się gotowa? Nie. Czy mogłam jej odmówić miejsca w naszej rodzinie? Też nie. Czy wszystko między nami było już poukładane? Nie. Ale postanowiłam zrobić ten pierwszy krok. Wiedziałam, że jeśli mamy być rodziną – nie idealną, niełatwą, ale prawdziwą – musimy zacząć od siebie.

Anna, 45 lat

Czytaj także:
„Straciłam męża, dzieci i pracę. Kiedy byłam w najgorszym momencie życia, los niespodziewanie przyniósł mi prezent”
„Zaplanowałam romantyczne Święta. Ale przez jednego SMS-a mój chłopak się mnie brzydzi, a były mną gardzi”
„Dla ukochanego byłam śmietnikiem na prezenty po byłej. W Święta pod choinką znalazłam coś, co złamało mi serce”

Redakcja poleca

REKLAMA