„Zaniedbałam rodziców, bo patrzyłam na czubek własnego nosa. Ocknęłam się z letargu, gdy mama spojrzała śmierci w oczy”

Kobieta, która zaniedbała matkę fot. Adobe Stock, ake1150
„Rozzłościło mnie to. Gdybym się tak nie spieszyła, wygarnęłabym jej! Co ona wie o moim życiu? Nie ma bladego pojęcia, co robię i jakie sama mam problemy. Łatwo osądzać. Czułam się okropnie. Słowa sąsiadki brzmiały mi w uszach jak oskarżenie. Miała rację – olałam rodziców”.
/ 30.06.2022 17:15
Kobieta, która zaniedbała matkę fot. Adobe Stock, ake1150

Cieszyłam się, że moi rodzice są w pełni sił i fizycznych, i psychicznych. Mają swoje lata, przekroczyli dawno siedemdziesiątkę, ale radzą sobie świetnie. Czytają, rozwiązują krzyżówki, chodzą na działkę, do kina, odwiedzają znajomych, słowem: są staruszkami aktywnie spędzającymi czas.

Natłok obowiązków dał mi w kość

– Najważniejsze to nie rozleniwiać się – mawiał tata. – Jak przestanie ci się chcieć, to koniec z tobą.

W miarę możliwości odwiedzałam rodziców, ale raczej do nich dzwoniłam. Było to zwykłe wygodnictwo, czułam, że powinnam częściej u nich bywać. Wiedziałam, że nie chcieli mnie obciążać swoimi problemami, zwłaszcza zdrowotnymi.

Nie wypytywałam o szczegóły, uznałam, że gdyby coś poważnego się u nich działo, to z pewnością dadzą znać. Miałam wystarczająco dużo własnych problemów domowych i zawodowych, by dodatkowo zajmować się ich kłopotami.

Zaległe sprawozdania w pracy, alergia Julki, kłopoty z naprawą samochodu, złamany obojczyk męża. Przez miesiąc nie dałam rady odwiedzić rodziców, choć nie mieszkają zbyt daleko.

Codzienne zabieganie wysysało ze mnie wszystkie siły, tak że nie udało mi się do nich zadzwonić przez dłuższy czas. W końcu zmusiłam się do zatelefonowania mimo zmęczenia całotygodniową gonitwą.

Wystraszyłam się nie na żarty

– Co u ciebie, Agusiu? – usłyszałam głos taty. Zwykle telefon odbierała mama, trochę mnie to zdziwiło, ale nie wzbudziło żadnych podejrzeń.

– Strasznie jestem zagoniona, Kazik ma złamany obojczyk i wszystko na mojej głowie – zrelacjonowałam ostatnie wydarzenia. – A co u was? Gdzie mama?

– U nas po staremu, mama jest teraz u sąsiadki, coś tam szyją – głos taty był jakiś dziwny, jakby rozżalony.

– Może wam czegoś potrzeba?

– Nie, radzimy sobie – nie słyszałam entuzjazmu charakteryzującego mojego tatę. Może był zmęczony. Nie przeciągałam rozmowy, obiecałam tylko wpaść do nich jak najszybciej.

Niestety, szef zawalił mnie dodatkową robotą, brakowało mi czasu na wszystko, więc wizytę u rodziców znów musiałam odłożyć. W dodatku samochód dalej nie był na chodzie, co utrudniało wiele spraw. W piątkowe popołudnie, kiedy wreszcie udało mi się dotrzeć z zakupami do domu, drzwi otworzyła moja młodsza córka, Julka.

– Dziadkowie nie odbierają telefonu – poinformowała mnie przejętym głosem.

– To zadzwoń później, może gdzieś poszli albo telefon im się rozładował.

– Dzwonię od pierwszej – oświadczyła zrezygnowana.

Powiedziała, że jestem niewdzięczna

Zadzwoniłam z komórki, mając nadzieję, że w końcu odbiorą. Nic. Rzuciłam wszystko i do nich pojechałam. W niecałą godzinę potem stałam pod drzwiami mieszkania rodziców. Dzwoniłam, pukałam, nikt nie otwierał.

– Nikogo tam nie ma, są w szpitalu – sąsiadka zaalarmowana hałasem wyszła z mieszkania naprzeciwko.

– W szpitalu? – jęknęłam. – Jak to?

– Pani Lucynka od dawna źle się czuła, ale udawała chojraka. Dzisiaj nad ranem było tak źle, że pogotowie zabrało ją do szpitala. Pan Henryk też pojechał.

– Niemożliwe… Do którego szpitala ją zabrali?

– Do akademickiego – poinformowała obrażonym tonem.

Czekając na windę, wysłuchiwałam złośliwych komentarzy sąsiadki:

– Ładna mi córka! Nawet nie wie, że matka ciężko chora. Jak rodzice starzy, to się już nic nie liczą dla takiej damy.

Rozzłościło mnie to. Gdybym się tak nie spieszyła, wygarnęłabym jej! Co ona wie o moim życiu? Nie ma bladego pojęcia, co robię i jakie sama mam problemy. Łatwo osądzać. Z drugiej strony dla kogoś postronnego mogłam się wydawać wyrodną córką.

Przecież długo u nich nie byłam, ociągałam się z telefonami, nie wypytywałam o zdrowie. Czułam się okropnie. Słowa sąsiadki brzmiały mi w uszach jak oskarżenie. Miała rację – zaniedbałam rodziców. A teraz mama jest w szpitalu, nie wiadomo w jakim stanie. Musiałam ich jak najszybciej odszukać, porozmawiać, przeprosić.

Patrzyłam na nich z poczuciem winy

W końcu udało mi się znaleźć salkę, gdzie leżała mama. Tata siedział przy niej blady jak ściana ze zmartwioną miną. Weszłam, przytuliłam ojca i usiadłam koło niego.

– Dlaczego nic nie mówiliście? Przecież coś bym pomogła.

– Masz swoje sprawy, Lucynka nie chciała ci zawracać dodatkowo głowy.

Zrobiło mi się wstyd, nic nie odpowiedziałam. Patrzyłam na nich z poczuciem winy. Wydawało mi się, że za mało miłości okazywałam im na co dzień. Teraz mama jest ciężko chora, leży pod respiratorem, tata zamartwia się bezradny. A co będzie, jeśli… Wolałam sobie tego nie wyobrażać.

– Co mówią lekarze? – spytałam ojca.

– Słabe serce. Powinna iść do szpitala już trzy tygodnie temu, ale nie chciała o tym słyszeć. Znasz ją, uparta jak zwykle. Aż skończyło się zawałem.

Siedzieliśmy oboje w ciszy, tata wyglądał, jakby mu przybyło kilka lat, jego głowa opadała ze zmęczenia.

– Jedź do domu wypocząć – zaproponowałam w miarę stanowczo.

– Nie zostawię jej tu samej – martwił się.

– Ja zostanę z mamą – zaoferowałam.

Nie mogę myśleć tylko o sobie

Dręczyły mnie wyrzuty sumienia. Może gdybym nie odkładała wizyt u rodziców, nie doszłoby do tego… Nie powinnam zadowalać się zdawkowymi odpowiedziami i wmawiać sobie, że zawsze będą sobie sami świetnie radzili.

Miałam nadzieję, że mama szybko wydobrzeje, wróci do domu i będzie jak dawniej. Nie, nie może być jak dawniej! Muszę ich często odwiedzać i rozmawiać z nimi bez pospiechu o ich sprawach, a nie tylko o tym, że jestem zmęczona, mam kłopoty, dziewczynki chorują, Kazik dużo pracuje.

Trzeba też koniecznie zorientować się, jakie przyjmują leki, co lekarze mówią o wynikach badań. Nie pamiętam, od jak dawna nie chciałam słuchać o problemach własnych rodziców. Czułam się jak egoistka, nie mogłam sobie darować lekkomyślności.

Zanim tata wyszedł, musiałam zadzwonić do domu. Kazik wyjechał na kilka dni z miasta, w mieszkaniu były same dziewczynki. Odebrała Marysia. Próbowałam rzeczowo i bez poddawania się emocjom zrelacjonować wydarzenia, mimo to i tak wyczuła, że nie mówię jej wszystkiego.

Nie dałam rady dłużej wstrzymywać łez

– Nie martw się tak – próbowała mnie pocieszyć. – Będzie dobrze.

– Musi, mam jej tyle do powiedzenia – o mało się nie popłakałam.

– Zobaczysz, babcia niedługo wyzdrowieje, a ja ci we wszystkim pomogę – obiecała. – Poradzimy sobie.

Wróciłam do sali, gdzie spokojnie oddychała mama. W końcu zostałyśmy same. Nie dałam rady dłużej wstrzymywać łez. Słowa Marysi bardzo mnie wzruszyły – moja starsza córka nie pytała, co może zrobić, po prostu oświadczyła, że pomoże we wszystkim.

Była dla mnie podporą, wiedziałam, że nie rzuca słów na wiatr. Ja nigdy tego nie zrobiłam dla swoich rodziców, oni na mnie nigdy nie mogli liczyć. Tak bardzo chciałam wszystko naprawić.

Gdyby nie pomoc starszej córki, nie dałabym rady podołać wszystkiemu. Marysia sumiennie zajmowała się siostrą, szykowała posiłki, chodziła po zakupy, dbała o dom. Ja w tym czasie na zmianę z tatą dyżurowałam w szpitalu przy mamie. Powoli, pod czujnym okiem specjalistów, dochodziła do siebie.

Wracałam do domu spokojniejsza niż zwykle

Wreszcie mogła wrócić do domu z zaleceniami szczególnej troski o wypoczynek, unikania wysiłku i stresu. Zawiozłam ją do domu, zrobiłam dla rodziców najważniejsze sprawunki, wykupiłam lekarstwa.

Ojciec zerkał od czasu do czasu w moją stronę, nic nie mówiąc. Przygotowałam obiad, który zjedliśmy wspólnie, gawędząc i wspominając zabawne zdarzenia z mojego dzieciństwa. Gdy uznałam, że wszystkie najpilniejsze sprawy zostały załatwione, mogłam wracać do swojej rodziny.

– Jesteś dla mnie taka dobra – powiedziała na pożegnanie mama. – Ale za bardzo się mną przejmujesz.

– Musisz się oszczędzać, a ja wzięłam długi urlop i mam czas.

– A dziewczynki i Kazik? Przecież masz swoje sprawy – mama była najwyraźniej zdziwiona moim brakiem pospiechu.

– Nic im nie będzie. Marysia ma na wszystko oko. A Julka tylko czeka, kiedy cię zobaczy!

Wracałam do domu spokojniejsza niż zwykle. Dawno nie czułam się tak lekko, rozmowa z mamą i ojcem uświadomiła mi, ile straciłam w pogoni za codziennymi sprawami.

Postanowiłam zwolnić tempo, nie pędzić tak przez życie. Uczę się znajdować czas dla rodziców i żyć ich problemami. Chcę, by czuli, że mają we mnie podporę, wsparcie w każdej sytuacji. Mogę zrobić dla nich więcej niż do tej pory. Tylko czasu jest coraz mniej…

Czytaj także:
„Weronika wybiła mi bark i wbiła strzałę amora w me serce. Pierwszy raz od śmierci żony poczułem, że znów mogę kochać”
„Podsłuchałam prywatną rozmowę szefowej. Bałam się, że od tego czasu będzie traktować mnie inaczej i… nie pomyliłam się”
„Wesele mojej córki miało być najpiękniejszym dniem jej życia. Nagle nad zabawą zawisło makabryczne widmo”

Redakcja poleca

REKLAMA