„Zamiast zaręczynowego pierścionka, pod choinką znalazłam perfumy z odpustu. Mój chłopak wszystko wydał na kochankę”

zakochana kobieta fot. iStock, Artfoliophoto
„W końcu rozwiązałam sznurki kolorowej świątecznej torebki i zniecierpliwiona, zajrzałam do środka. Kiedy sprawdziłam jej zawartość, zmusiłam się do krzywego uśmiechu”.
/ 25.12.2023 22:00
zakochana kobieta fot. iStock, Artfoliophoto

Z Michałem było mi dobrze. Zdecydowanie uważałam go za najlepszego chłopaka, z jakim przyszło mi się spotykać. Hm… myślę, że „spotykać” to złe określenie – my byliśmy ze sobą już od sześciu lat.

Doskonale się dogadywaliśmy, mieliśmy wiele wspólnych zainteresowań, no i naprawdę sporo rzeczy robiliśmy razem. Nie wiedziałam natomiast, jak mam go nakłonić do tego, by wreszcie mi się oświadczył.

Znajomi podśmiewali się, że znalazłam najbardziej niekonkretnego faceta na świecie. Mi jednak wcale nie było do śmiechu. Ślub i późniejsze zakładanie rodziny traktowałam bardzo poważnie. Nie byłam na sto procent przekonana, czy chcę mieć dzieci, ale wiedziałam, że na pewno nie chcę ich bez ślubu.

Próbowałam jakoś to zasygnalizować Michałowi, ale do niego najwyraźniej nic nie docierało. Nie miałam już kompletnie pomysłu, jak dać mu do zrozumienia, że wciąż czekam na ten wyjątkowy pierścionek, a tym samym jego konkretną deklarację odnośnie spędzenia ze mną reszty życia. Mówi się, że nie można mieć wszystkiego. Czy jednak naprawdę wymagałam za wiele?

Julita uważała, że jestem zbyt pobłażliwa

Moja najbliższa przyjaciółka, Julita, mówiła, że mam do Michała anielską cierpliwość. Kiedy po raz kolejny spotkałyśmy się po pracy w naszej ulubionej pijalni czekolady, pokręciła głową i rzuciła do mnie:

– Tatiana, weź ty go w końcu ustaw. Przecież to tak nie może być!

– Oj, wiesz, jacy są faceci – próbowałam bronić mojego chłopaka. – Wolniej dojrzewają, później dostrzegają różne rzeczy…

– No biedactwo z tego twojego Michałka, naprawdę – stwierdziła z przekąsem. – No sześć lat miał i nie dostrzegł! Może mu musisz to na piśmie dać czy coś?

Stłumiłam westchnięcie i napiłam się czekolady.

– Nie przesadzaj – mruknęłam w końcu. – Michał jest naprawdę w porządku. Po prostu nie śpieszy mu się i…

– No, zdecydowanie mu się nie śpieszy – prychnęła. – Czekaj dalej, a w wieku czterdziestu lat dalej będziesz starą panną!

Mogłam się z nią dalej spierać, ale w sumie miała rację. Byliśmy w związku tyle czasu, a on nawet ani razu nie przebąknął o wspólnej przyszłości. Żadnych planów. Żadnych refleksji na temat oświadczyn. A ja po prostu chciałam wiedzieć, na czym stoję.

Wciąż nie rozumiał, o co mi chodzi

Zbliżały się święta Bożego Narodzenia. Grudzień nastroił już wszystkich w ten szczególny, radosny sposób, a mnie robiło się coraz bardziej smutno. Bo tego roku miało być tak samo, jak zawsze. Bez jakichkolwiek szans na poważne kroki ze strony Michała. W końcu uznałam, że z nim porozmawiam. Chociaż spróbuję.

– A wiesz, że Marcie, tej znajomej Julity, chłopak oświadczył się w Boże Narodzenie? – rzuciłam niby niewinnie. Chciałam go trochę sprawdzić. Zobaczyć, co powie.

– No tak – mruknął, nie odrywając wzroku od tabletu, na którym akurat coś robił. – Bardzo pomysłowo.

– I romantycznie – ciągnęłam. Miałam nadzieję, że złapał haczyk. – Wiesz, święta to taki magiczny czas…

– No pewnie – przerwał mi. – Warto się wbić w jakąś taką porę. – Uśmiechnął się do mnie. – W końcu każdy facet powinien to wiedzieć, żeby sprawić przyjemność swojej kobiecie.

Zadziwił mnie. I to tak pozytywnie. Właściwie to byłam dumna z siebie, że zdecydowałam się na tę rozmowę. Byłam przekonana, że teraz wystarczy tylko trochę poczekać, a pod choinką znajdę upragniony pierścionek. Że mój kochany Michał zrobi to przy całej rodzinie. I wreszcie będę mogła pochwalić się znajomym, że lada moment zaczniemy ustalać datę ślubu.

Zaserwował mi świąteczne rozczarowanie

Nie mogłam się doczekać Wigilii i prezentów. Ten dzień, w przeciwieństwie do kolejnego, miałam spędzić z rodziną Michała. I to tam czekały na mnie pierwsze prezenty – a wśród nich miało znaleźć się to, na co tak bardzo czekałam. Byłam prawie pewna, co znajdę pod choinką.

Po domu chodziłam cała podekscytowana, aż mama Michała zaczęła się śmiać, że coś we mnie wstąpiło. Chętnie pomagałam w kuchni, choć zwykle starałam się z tego wymigać, byłam miła dla wujka mojego chłopaka, który zazwyczaj tylko szukał powodu, by mi dokuczyć i nie przejmowałam się w ogóle kiepską pogodą za oknem.

I wreszcie nadeszła ta upragniona chwila, w której wszyscy mieliśmy rozpakowywać prezenty. Pośpiesznie oglądałam podarunki od jego rodziny, by w końcu sięgnąć po ten najważniejszy – jak mi się zdawało, od Michała. W końcu rozwiązałam sznurki kolorowej świątecznej torebki i zniecierpliwiona, zajrzałam do środka. Kiedy sprawdziłam jej zawartość, zmusiłam się do krzywego uśmiechu.

Deserowa czekolada i jedne z tańszych perfum, których i tak nie używałam – no to się wysilił, nie ma co. Z westchnięciem rezygnacji stwierdziłam, że najwyraźniej nadal nie dorósł do oświadczyn. Albo jeszcze się zbierał. Łudziłam się, że może chciał to po prostu zrobić później. Pod jemiołą? Tak, żeby było romantycznie.
Trochę mi było przykro. No bo miałam takie oczekiwania, a tu jak zwykle nic. Próbowałam się jednak pocieszać, że Michał ma jeszcze całe święta. Mógł przecież zebrać się jutro albo pojutrze.

Nie wierzyłam w to, co czytam

W którymś momencie zostałam sama przy stole. Wtedy też do Michała przyszedł esemes. Byłam przekonana, że to pewnie ktoś z rodziny lub jakiś znajomy z życzeniami, więc wzięłam jego komórkę i odczytałam wiadomość.

„Nie mogę się doczekać jutra. Stale mnie rozpalasz, misiu”.

Oszołomiona, przejrzałam jego telefon. W pierwszej chwili myślałam, że to się da jakoś wytłumaczyć. Może ktoś się pomylił? Napisał do innego „misia”? A może któryś z jego kumpli postanowił mu zrobić głupi kawał? Niestety, znalazłam więcej takich esemesów. Wszystkich z tego samego numeru. Kiedy je czytałam, powoli docierało do mnie, czemu nasze małżeństwo po prostu nie mogło się wydarzyć. I dlaczego nigdy dotąd nie znalazłam pierścionka zaręczynowego – ani w prezencie, ani w jakiejkolwiek inny sposób.

Kolejnego dnia Michał miał być ze mną tylko od rana, bo po południu podobno jechał do krewnych. Teraz rozumiałam, że to nie jego dalsza rodzina, mieszkająca w innym mieście, czekała na niego z takim utęsknieniem i odrywała go ode mnie. A rzeczywiście, w ostatnich tygodniach trochę się ode mnie oddalił. Ciągle był nieobecny, wymawiał się pracą lub innymi zajęciami. Myślałam, że to dlatego, że szuka tego głupiego pierścionka…

Michał po prostu nie dojrzał do związku

Lektura pikantnej konwersacji z osobą, którą Michał miał zapisaną jako „Luizka”, mocno mną wstrząsnęła. Kiedy więc mój chłopak, albo raczej BYŁY chłopak wrócił do stołu, uderzyłam łyżeczką o szklankę, by zwrócić uwagę wszystkich obecnych i oznajmiłam, że po sześciu latach nasz związek dobiega końca. O wszelkie wyjaśnienia kazałam pytać Michała i wyraźnie bliską mu Luizkę.

Później zebrałam się, wzięłam taksówkę i pojechałam do domu. Dopiero po wyjściu z mieszkania pozwoliłam sobie na łzy. Ten bydlak, Michał, nawet nie próbował mnie zatrzymywać. Kiedy się ubierałam, słyszałam, jak próbuje się wybielić w oczach pozostałych członków rodziny. Nie mam pojęcia, czy mu uwierzyli, czy nie i mało mnie to obchodzi. I tak nie chcę mieć już nic wspólnego z tymi ludźmi, choć jeszcze kilka godzin temu byli dla mnie tacy bliscy.

Resztę świąt spędziłam z rodziną. Pewnie powinnam stwierdzić, że były to jedne z najsmutniejszych świąt w moim życiu – ale nie. Nie było tak. W czasie ich trwania skupiłam się na bliskich, porozmawiałam szczerze z każdym, kto przyjechał do domu moich rodziców i poczułam się kochana, a przy tym doceniana.

Zajrzał do nas też Ryszard, syn bliskiej znajomej mamy, którego znałam ze studiów, a którego dawno nie widziałam. Pobyliśmy też trochę razem w bardzo przyjemnej atmosferze. I, co najważniejsze, w tym czasie ani razu nie pomyślałam o Michale.

Czytaj także:
„Dziadek dał się oszukać krętaczowi żerującemu na chorych emerytach. Do jego drzwi zapukał komornik, by zabrać mu dom”
„Przez chorobę nie mogę normalnie żyć. Żyję w nieustannym lęku, a co jakiś czas miewam groźne napady histerii”
„Chciałam, by mąż kupił mi kalendarz adwentowy, ale pomylił go z małżeńskim. Myślał, że chcę się starać o dziecko”

 

Redakcja poleca

REKLAMA