„Wakacje na wsi były naszą oazą spokoju, ale odkryłam, że to będzie ostatnie takie lato. Dziadkowie byli w kropce”

Dziadkowie smutni fot. iStock by Getty Images, MixMedia
„W tym roku coś było inaczej. Już podczas naszych rozmów telefonicznych wyczuwałam, że babcia jest bardziej zamyślona, a dziadek unikał rozmów o codziennych sprawach. Coś wisiało w powietrzu, ale nikt z nas nie miał odwagi zapytać wprost”.
/ 09.07.2024 17:30
Dziadkowie smutni fot. iStock by Getty Images, MixMedia

– No to co, wszyscy gotowi? – zapytała mama, przerywając ciszę, która zapanowała podczas pakowania samochodu. Tata właśnie zamykał bagażnik, a Marek z kolei walczył z zamknięciem swojej torby, która była zdecydowanie za mała na wszystkie jego rzeczy.

Zawsze się pakujesz na ostatnią chwilę – mruknęłam, patrząc, jak brat próbuje upchać w torbie jeszcze jedną parę butów.

– A ty zawsze musisz się czepiać – odparł, nie patrząc na mnie. Był młodszy, ale już nauczył się ignorować moje drobne uwagi. Uśmiechnęłam się lekko, widząc, jak z determinacją stara się upchnąć swoje rzeczy.

 

Kochałam te sielskie klimaty

Wakacje u dziadków na wsi były naszą coroczną tradycją. Każdego lata, kiedy kończył się rok szkolny, wyruszaliśmy na długą podróż do ich domu, otoczonego polami i lasami. Było to miejsce, gdzie czas zwalniał, a my mogliśmy odpocząć od miejskiego zgiełku. Nawet moje studia nie zdołały odciągnąć mnie od tego wyjazdu.

Dziadkowie, Janina i Stefan, byli wspaniałymi ludźmi. Babcia Janina była mistrzynią w gotowaniu i pieczeniu, a jej ciasta były legendą w całej rodzinie. Dziadek Stefan z kolei zawsze miał ciekawe historie do opowiedzenia i potrafił naprawić dosłownie wszystko. Od dzieciństwa uwielbialiśmy spędzać u nich czas, bawiąc się na podwórku, jeżdżąc rowerami po okolicy i pomagając w pracach na gospodarstwie.

Jednak w tym roku coś było inaczej. Już podczas naszych rozmów telefonicznych wyczuwałam, że babcia jest jakaś bardziej zamyślona, a dziadek unikał dłuższych rozmów o codziennych sprawach. Coś wisiało w powietrzu, ale nikt z nas nie miał odwagi zapytać wprost.

– No dobra, ruszamy! – zawołał tata, wsiadając do samochodu. Mama usiadła obok niego, a ja i Marek zajęliśmy miejsca z tyłu. Droga na wieś była długa, ale wiedziałam, że na końcu czeka nas ciepłe powitanie dziadków.

Podróż minęła szybko. W radiu leciały nasze ulubione piosenki, a my śpiewaliśmy na cały głos. Kiedy w końcu zobaczyliśmy znajome widoki – zielone pola, stare drzewa i wąskie, kręte drogi – poczuliśmy, że naprawdę zaczynają się wakacje.

Gdy dotarliśmy na miejsce, dziadkowie czekali już na nas przed domem. Babcia jak zawsze uśmiechała się szeroko, a dziadek machał do nas z daleka. Wysiedliśmy z samochodu, a babcia od razu przytuliła mnie mocno.

– Natalia, jak ty urosłaś! – powiedziała, patrząc na mnie z ciepłym uśmiechem. – Marek, ty też! – dodała, tuląc brata.

– Dobrze was widzieć, mamo, tato – powiedział tata, podchodząc do rodziców i witając się z nimi.

Atmosfera była jak zawsze ciepła i rodzinna, ale mimo to wyczuwałam pewne napięcie. Może to tylko moje wyobrażenie, ale coś mi mówiło, że te wakacje będą inne niż wszystkie poprzednie. Czekała nas jeszcze długa rozmowa i wiele niewyjaśnionych spraw, ale na razie cieszyliśmy się chwilą, że znów jesteśmy razem.

Podsłuchałam dziwną rozmowę

Wieczorem, gdy słońce już zaszło, usiedliśmy wszyscy przy stole na werandzie. Dziadkowie byli nieco milczący, co nie było do nich podobne. Marek był zajęty grą na telefonie, a ja postanowiłam pójść na spacer po ogrodzie, licząc na chwilę samotności.

Wracając, usłyszałam ciche głosy dochodzące z kuchni. Zatrzymałam się i przysłuchałam, rozpoznając głosy dziadków. Byli bardziej spięci niż zwykle.

– Stefan, musimy coś z tym zrobić – mówiła babcia Janina. – Jeśli nie spłacimy długu, stracimy dom.

– Wiem, Janka, ale skąd weźmiemy tyle pieniędzy? – odpowiedział dziadek, ciężko wzdychając.

Zamarłam, słysząc te słowa. Nie mogłam uwierzyć, że dziadkowie są w takiej sytuacji. Z sercem bijącym mocno w piersi, wróciłam do pokoju Marka.

– Marek, muszę ci coś powiedzieć – zaczęłam, gdy tylko zamknęłam drzwi za sobą. – Dziadkowie mają problemy finansowe i mogą stracić dom.

– Co? Jak to? – zareagował zszokowany brat, odkładając telefon. – Co zamierzasz zrobić?

– Nie wiem – odpowiedziałam, czując narastający niepokój. – Może powinniśmy porozmawiać z rodzicami?

Marek pokiwał głową, a ja czułam, jak ciężar odpowiedzialności opada na moje barki. Nie wiedziałam, jak podejść do rodziców z tym problemem, ale wiedziałam, że musimy działać szybko.

Musiałam komuś powiedzieć

Następnego dnia, kiedy mama była w kuchni, zebrałam się na odwagę.

– Mamo, muszę co coś powiedzieć – powiedziałam, starając się zachować spokój.

– Co się stało, Natka? – zapytała, odwracając się do mnie z troską w oczach.

– Wczoraj podsłuchałam rozmowę dziadków. Mówili, że mają poważne problemy finansowe i mogą stracić dom – wyznałam, a słowa te zawisły ciężko w powietrzu.

Mama zbladła.

– Co? Jesteś pewna?

– Tak. Mówili o długach, których nie mogą spłacić – odpowiedziałam, starając się nie zadrżeć.

Mama usiadła przy stole, a ja widziałam, jak walczy ze łzami.

– Musimy coś zrobić – powiedziałam stanowczo. – Może porozmawiaj z tatą?

– Natalia, to nie jest takie proste – odparła mama, drżącym głosem. – Twój ojciec może nie zrozumieć. Jego relacje z dziadkami zawsze były... skomplikowane.

– Ale musimy spróbować – naciskałam, czując, że muszę ją przekonać.

– Masz rację – westchnęła mama, przymykając oczy. – Porozmawiam z nim wieczorem. Ale obawiam się, że to nie będzie łatwa rozmowa.

Patrzyłam na mamę, widząc, jak bardzo jest zmartwiona. Wiedziałam, że przed nami trudny czas.

Wszyscy się dowiedzieli

Wieczorem, gdy tata wrócił, usłyszałam podniesione głosy dochodzące z kuchni. Stałam na korytarzu, czując, jak moje serce bije coraz szybciej.

– Piotrek, musimy im pomóc! – głos mamy był pełen napięcia.

A skąd weźmiemy na to pieniądze? – odpowiedział tata. – Nasza sytuacja też nie jest idealna.

– Ale to twoi rodzice! – nie ustępowała mama.

Nie mogłam już tego słuchać. Weszłam do kuchni, zatrzymując się w drzwiach.

– Dlaczego nie powiedzieliście nam wcześniej? – zapytałam, czując, jak łzy napływają mi do oczu. – Dlaczego musiałam to odkryć sama?

Tata zamilkł, patrząc na mnie w szoku. Mama spuściła wzrok.

Natalka, nie chcieliśmy cię martwić – zaczął tata, ale przerwałam mu.

– Martwić? To moi dziadkowie! Kocham ich i chcę im pomóc! – wybuchłam. – Nie możemy po prostu udawać, że wszystko jest w porządku!

Mama podeszła do mnie i przytuliła mnie mocno.

– Przepraszamy, kochanie. My też jesteśmy wystraszeni i nie wiemy, co robić.

Tata podszedł do nas, kładąc rękę na moim ramieniu.

– Masz rację, Natalka. Musimy znaleźć sposób, by im pomóc. Jutro porozmawiam z nimi i dowiem się, jak dokładnie wygląda sytuacja. Razem coś wymyślimy.

Nadeszła chwila prawdy

Następnego ranka, kiedy dziadkowie siedzieli przy śniadaniu, tata zebrał się na odwagę, by porozmawiać z nimi o problemach finansowych. Usiadłam obok niego, czując, że muszę być przy tej rozmowie.

– Mamo, tato, musimy porozmawiać o waszej sytuacji finansowej – zaczął tata, patrząc poważnie na dziadków.

Babcia Janina zamarła, a dziadek Stefan spuścił wzrok.

– Nie chcieliśmy was martwić – powiedziała babcia cicho. – Ale tak, mamy poważne problemy. Jeśli nie spłacimy długu, stracimy dom.

– Jak długo to trwa? – zapytałam, starając się zachować spokój.

– Od kilku lat – odpowiedział dziadek. – Wszystko zaczęło się, gdy straciłem pracę. Potem były problemy zdrowotne, a długi narastały. Próbowałem znaleźć rozwiązanie, ale... – urwał, zaciskając pięści.

– Dlaczego nam nie powiedzieliście? – wtrąciła mama, głos jej drżał.

– Nie chcieliśmy was obciążać naszymi problemami – odparła babcia, ocierając łzę. – Myśleliśmy, że jakoś sobie poradzimy.

W pokoju zapanowała ciężka cisza. Spojrzałam na tatę, który wahał się między złością a troską.

– Musimy coś zrobić – powiedziałam stanowczo. – Musimy znaleźć sposób, by spłacić wasz dług.

– Ale jak? – zapytał tata, patrząc bezradnie na nas wszystkich.

Mama westchnęła.

Możemy sprzedać jakieś rzeczy, które mamy w domu, albo wziąć kredyt.

– Kredyt to ryzykowne rozwiązanie – zauważył dziadek. – Nie chcemy, żebyście wy też wpadli w kłopoty finansowe.

– A co jeśli poprosimy rodzinę o pomoc? – zaproponowałam. – Może ktoś będzie w stanie nas wesprzeć finansowo.

– To dobry pomysł – przyznał tata. – Ale musimy działać szybko.

Problem zmobilizował całą rodzinę

Po burzliwej dyskusji postanowiliśmy działać. Wieczorem rozmawiałam z Markiem w naszym pokoju. Był wyraźnie zmartwiony.

Musimy jakoś zebrać pieniądze – zaczął Marek. – Może zrobimy zbiórkę wśród znajomych? Albo spróbujemy sprzedać coś wartościowego?

– Myślisz, że to wystarczy? – zapytałam, choć jego entuzjazm trochę mnie podbudował.

– Musimy spróbować – powiedział zdecydowanie. – Może też uda się nam znaleźć jakieś dodatkowe prace na wakacje, żeby dorobić.

– To dobry pomysł – przyznałam. – Ale najpierw musimy porozmawiać z resztą rodziny. Tata powinien skontaktować się ze swoimi braćmi i siostrami.

Następnego dnia tata zadzwonił do swojego rodzeństwa. Zorganizowaliśmy rodzinne spotkanie, aby omówić sytuację dziadków. Zjechali się wszyscy: wujek Krzysztof, ciocia Ewa i ciocia Marta.

– Sytuacja jest naprawdę poważna – powiedział tata, rozpoczynając spotkanie. – Jeśli nie spłacimy długu, rodzice stracą dom.

– Jak możemy pomóc? – zapytała ciocia Ewa. – Musimy coś zrobić.

– Marek i Natalia sugerowali, żeby zrobić zbiórkę wśród znajomych i sprzedać wartościowe rzeczy – dodała mama.

Wujek Krzysztof westchnął.

– To dobry pomysł, ale czy wystarczający? Może powinniśmy rozważyć wzięcie kredytu razem?

– To ryzykowna sprawa, kochani – zauważyła ciocia Marta. – Ale jak wszyscy się złożymy, może jakoś się uda.

Rozpoczęła się gorąca dyskusja. Każdy miał inny pomysł, każdy widział to inaczej. Emocje sięgały zenitu, a atmosfera była napięta. W końcu tata przerwał wszystkim.

– Musimy działać razem – powiedział stanowczo. – Znajdziemy sposób, by spłacić dług i uratować dom rodziców. Ale musimy być zjednoczeni.

Spojrzeliśmy na siebie, czując, że mimo różnic musimy działać wspólnie. Wiedzieliśmy, że czeka nas trudna droga, ale byliśmy zdeterminowani, by pomóc dziadkom. To była nasza rodzina, a rodzina zawsze sobie pomaga.

Efekty były zaskakujące

Po kilku tygodniach intensywnych działań udało nam się zebrać sporą sumę pieniędzy. Sprzedaliśmy kilka wartościowych rzeczy, zorganizowaliśmy zbiórkę i zaciągnęliśmy niewielki kredyt. Każdy z rodziny dołożył coś od siebie, nawet jeśli była to tylko niewielka kwota. W końcu nadszedł dzień, w którym mogliśmy przekazać dziadkom dobrą wiadomość.

Udało się! – oznajmił tata, wręczając dziadkowi kopertę z pieniędzmi. – To wystarczy, by spłacić dług i uratować dom.

Dziadek Stefan miał łzy w oczach, a babcia Janina zaczęła płakać ze wzruszenia.

– Dziękujemy wam wszystkim – powiedział dziadek, patrząc na nas. – Nawet nie wiecie, jak wiele to dla nas znaczy.

Czułam, jak łzy napływają mi do oczu. Byłam dumna z naszej rodziny, że potrafiliśmy zjednoczyć się w obliczu tak poważnego problemu. Jednak w sercu czułam również smutek i żal. Dlaczego musiało dojść do tak dramatycznej sytuacji, byśmy zaczęli działać razem?

Przez kolejne dni pomagaliśmy dziadkom w uporządkowaniu spraw finansowych. Atmosfera była napięta, ale czuć było, że powoli wszystko wraca do normy. Relacje w rodzinie były jednak mocno nadwyrężone.

Jednego wieczoru, gdy siedziałam na werandzie, Marek przysiadł się obok mnie.

– Myślisz, że wszystko wróci do normy? – zapytał, patrząc na zachodzące słońce.

– Nie wiem – odpowiedziałam szczerze. – Nasza rodzina przeszła przez trudne chwile. Ale może to nas wzmocni. Najważniejsze, że dziadkowie mogą być spokojni. A my możemy dalej przyjeżdżać tu na wakacje.

Natalia, 20 lat

Czytaj także:
„Babcia uważa, że zna się na ludziach jak nikt. Okazało się, że wyczuwa drani na kilometr, a ja jej nie posłuchałam”
„Moje siostry miały forsy jak lodu, ale przychodziły do nas na darmową wyżerkę. Zamiast schabowego podam im paragon”
„Mijało 5 lat od ślubu syna, a wnuków ciągle nie widać. Byłam pewna, że to wina mojej synowej, perfidnej karierowiczki”

Redakcja poleca

REKLAMA