„Żałuję, że zostawiłem żonę dla młodszej. Moja była miała klasę i ogładę, a ta młoda furiatka zaraz mnie wykończy”

Dojrzały mężczyzna fot. iStock by GettyImages, mheim3011
„Śmialiśmy się jak za starych dobrych czasów. Aż się wzruszyłem. Tak... Małgorzata to była niezwykła kobieta. Moje odejście musiało dać jej w kość, a mimo to nigdy nie czyniła mi z tego powodu wyrzutów. Nasze drogi się rozeszły, ale pozostaliśmy przyjaciółmi”.
/ 11.12.2023 19:15
Dojrzały mężczyzna fot. iStock by GettyImages, mheim3011

Chociaż nie byłem zainteresowany wyjazdem, Dagmara była nieugięta i nic nie mogło zmienić jej zdania. Nawet fakt, że na wypad nie mogliśmy poświęcić pełnego weekendu, ponieważ w niedzielę musiałem spotkać się z moją byłą, aby omówić koszty związane ze studiami naszego syna. Wybrała na nasz wypad Gdańsk, a mi to zupełnie nie pasowało.

– Jeszcze nigdy tam nie byłam – gadała bez przerwy, wrzucając mnóstwo ubrań do walizki. – Koleżanki z mojej zmiany bardzo się zdziwią, kiedy wrzucę na Facebooka fotkę spod Neptuna.

Podobała mi się, ale wiele nas różniło

Sytuacja, w której mężczyzna wiąże się z kobietą o trzy dekady młodszą, ma swój niewątpliwy urok, choć nie brakuje również minusów, które trzeba jednak zaakceptować. Przykładem może być ten cały wyjazd. Dla mnie to nie było nic szczególnie ekscytującego, w końcu spędziłem kilka lat w Gdańsku i znałem to miasto jak własną kieszeń. Wolną chwilę wolałbym przeznaczyć na relaks przed telewizorem. Ale Dagmara byłaby rozczarowana...

Trudno – pomyślałem – zdecydujmy się na te wyjazd. Obejrzymy Stare Miasto, spędzimy czas przy filiżance kawy w urokliwej kawiarni, dlaczego by nie? Nie przewidziałem tego, że Dagmara miała bardziej ambitne plany.

– Na początek – zaproponowała podczas podróży samochodem – powinniśmy odwiedzić Muzeum Solidarności.

– O, nie! – zaoponowałem, jako iż nie przepadam za muzeami, a tutaj jeszcze dodatkowo tematyka strajków.

– Co ty mówisz? – oburzyła się. – To przecież bardzo ważny fragment historii Polski.

Kompletnie nie byłem tym zainteresowany. Wszystko, co tak ją fascynowało, miało miejsce w czasach mojej młodości. Gdyby tylko zasugerowała odwiedziny w Muzeum II Wojny Światowej...

– Tam również się wybierzemy – oznajmiła radośnie, patrząc w swój telefon. – Wszystko zapisałam, kochanie. Nasza trasa wygląda następująco: Bazylika Mariacka, Długi Targ z fontanną Neptuna, Żuraw Gdański, Kościół Świętej Brygidy...

– Oszalałaś! – przerwałem jej. – Nie uda nam się zobaczyć wszystkiego w ciągu pół dnia.

– Zobaczymy – odparła, zaciągając się papierosem.

Otworzyłem okno, odkąd sam zdecydowałem się rzucić palenie, nie mogłem znieść smrodu papierosowego dymu. Próbowałem namówić Dagmarę, aby również to zrobiła, lecz z naiwnym młodzieńczym uporem twierdziła, że palenie jej nie szkodzi. Cóż, młody organizm potrafi wiele znieść.

Ja, pomimo że dbam o siebie i swoją kondycję – nie mam już tej sprawności co kiedyś. Trzy razy w tygodniu odwiedzam klub fitness, sporo biegam, jeżdżę na rowerze, a mimo to moja kondycja ulega pogorszeniu. Odczuwam to coraz mocniej, co mnie irytuje; w końcu pięćdziesiąt kilka lat to nie jest jeszcze emerytura.

Zaskoczony jej milczeniem, spojrzałem na Dagmarę. Oczywiście, telefon. Zapewne wrzuca następne zdjęcie na swoje konto. Ciągle nie mogę pojąć, co ją tak w tym pociąga. Wydobyłem z pudełka płytkę z muzyką Rolling Stonesów i włożyłem ją do odtwarzacza. Kiedyś byłem ich wielkim fanem i nadal uwielbiam ich muzykę. Po chwili z głośników popłynęły dźwięki gitary Keitha Richardsa i świat nagle stał się nieco bardziej przyjazny.

– Nie, nie oni – Daga nagle się przebudziła i wyłączyła odtwarzacz.

Następnie starała się znaleźć odpowiednią stację radiową, a po krótkim czasie z głośników zaczęły płynąć dźwięki muzyki.

– Ach, to jest melodia – uśmiechnęła się szeroko. – Zdecydowanie przyjemniej, zgadza się?

Cóż, nasze preferencje muzyczne nigdy nie były podobne, ale nie miałem zamiaru robić awantury z tego powodu. Chciałem, aby było miło.

Byłem tym wszystkim zmęczony

Podróż do Gdańska trwała mniej więcej trzy godziny, zatem wyruszyliśmy o świcie, a na miejscu pojawiliśmy się o dziewiątej. Pierwszym punktem naszej wycieczki było Muzeum Solidarności, gdzie Daga zrobiła parę zdjęć i na moje szczęście zrezygnowała z dalszego eksplorowania sal wystawowych.

Następnie udaliśmy się do miasta. W swoim telefonie zapisała wszystkie lokalizacje, które musieliśmy zobaczyć. Na dodatek, nie mogłem nawet wykazać się jako przewodnik, ponieważ to Google Maps pokazywało nam drogę.

Do południa zdążyłem zgłodnieć. Zasugerowałem obiad, na co Daga zareagowała bardzo entuzjastycznie. Problem w tym, że proponowany przez elektroniczny przewodnik lokal gastronomiczny leżał dość daleko, więc kiedy w końcu do niego dotarliśmy, byłem na skraju wyczerpania. Nie jestem w stanie zrozumieć, dlaczego ten konkretny punkt był tak istotny, skoro podawane tam jedzenie było po prostu niesmaczne. Skupiłem się na kawie, mimo że nie powinienem jej pić. Moje wysokie ciśnienie na to nie pozwalało.

– Jaki tu oldskulowo, prawda, misiu? – Daga z podziwem obserwowała aranżację wnętrza.

Nie do końca rozumiałem, co miała na myśli, ponieważ dla mnie to miejsce wydawało się zaniedbane i nieremontowane co najmniej od czasów "Seksmisji". Kluczowe było to, że mieliśmy gdzie usiąść, reszta miała drugoplanowe znaczenie.

Niestety, plan wycieczki nie został jeszcze zrealizowany w całości. Kontynuowaliśmy naszą podróż i, szczerze mówiąc, ledwo trzymałem się na nogach. Najbardziej pragnąłem położyć się na trawie i zasnąć obok pijaka, który głośno wydzierał się na całe gardło.

– Dlaczego masz taką ponurą minę, misiu? – Daga emanowała energią. – Chodź, zobaczmy widok z Diabelskiego Młyna, to cię trochę ożywi.

– Nie, kochanie – odpowiedziałem bez przekonania. – Nie cierpię takich atrakcji. Jedź beze mnie, jeśli tylko masz na to ochotę.

– Czy musisz zawsze psuć mi humor? – aż opadły jej kąciki ust. Myślałem, że za chwilę wybuchnie płaczem.

Zazwyczaj jej mina mnie rozbawiała, ale tym razem poczułem narastającą irytację. Dostrzegła to i szybko przestała udawać zrozpaczoną. Na jej twarzy pojawił się promienny uśmiech i z entuzjazmem klasnęła w dłonie.

– Mam pomysł – zawołała. – Płyńmy tym pirackim okrętem! Co ty na to, kochanie? Będziesz jak Jack Sparrow!

– Nie! – wybuchłem z gniewem. – Mam gdzieś ten piracki statek i nie zamierzam naśladować Jacka Sparrowa!

Dopiero, kiedy zobaczyłem łzy w oczach Dagmary, uświadomiłem sobie, jak bardzo byłem niemiły. Co mi się stało?

– Już mnie nie kochasz – szepnęła, ocierając łezkę, która spłynęła jej po twarzy.

– Przykro mi, skarbie – odparłem, próbując ją objąć.

Zręcznie się wyrwała, odpychając moje dłonie. Odsunęła się i usiadła na parkowej ławce, a potem wyciągnęła papierosa. Drżącą ręką włożyła go do ust i zapaliła. Głęboko zaciągnęła się dymem. To pierwszy raz od dawna, kiedy poczułem, że też z przyjemnością bym zapalił.

– Dosyć mam tej eskapady i stałego zgadywania, o co ci chodzi. Dosyć! – powiedziała ponownie. – Zabierz mnie do domu.

Ona miała dość?! Ależ cholera, to przecież ja cały czas ulegałem jej kaprysom! To ona, a nie ja, zarządzała tą cholerną wyprawą.

– Spokojnie, Daguś – starałem się ją uspokoić. – Jeżeli chcesz, możemy wejść na Diabelski Młyn, ponieważ na rejs pirackim okrętem już nie starczy nam czasu. No chodź, kruszynko.

Nie udało mi się jej przekonać. Zdecydowała, że musimy wracać. Co więcej, podczas powrotnej podróży ani razu się nie odezwała. Przez trzy długie godziny była zapatrzona w ekran swojego telefonu! Obudziła się dopiero w Warszawie.

Może damy sobie jeszcze jedną szansę?

– Zastanawiałam się nad powrotem do moich rodziców... – wyznała, rozglądając się po domu. – Nie jestem pewna, czy nadal chcę z tobą mieszkać. Muszę to wszystko dogłębnie przemyśleć. Proszę, zawieź mnie do matki.

Zawiozłem ją, nie miałem zresztą innego wyjścia, a wracając, kupiłem paczkę papierosów i z uczuciem ulgi zapaliłem jednego.

Następnego dnia umówiłem się z Małgorzatą, moją byłą żoną. Oczekiwała przy stoliku w naszej ulubionej restauracji, popijając miętową herbatę.

– Wyglądasz promiennie – przywitałem się. – Jeśli to efekt tych ziółek, to zamówię to samo.

– Ty? – zdziwiła się, unosząc brwi. – Ziołowa herbata? Świat staje na głowie.

Uśmiechnąłem się, wzruszając ramionami.

– Nic nie jest na zawsze – zauważyłem, zasiadając naprzeciwko. – Pamiętasz, kiedyś podawano tutaj tylko alkohole, a my się wówczas nie oszczędzaliśmy.

– Mówisz o sobie, Karol...

– Czy powinienem ci przypomnieć, kiedy wypiłaś za dużo cherry i krzyczałaś "Precz z komuną"? – zapytałem. – Musieliśmy cię ewakuować, zanim jakiś tajniak wezwał milicję.

– Boże – westchnęła z sentymentem. – To były czasy. Ten szatniarz bez nogi, który tu pracował, zawsze potem mrugał do mnie okiem. Myślę, że się we mnie zakochał.

– Serio? – udawałem zdziwienie. – Poczekaj, a to on nie miał nogi? Byłem pewien, że brakowało mu ręki.

– Człowiek na starość myli fakty, prawda?

Śmialiśmy się jak za starych dobrych czasów. Jakby cały czas istniała między nam nić porozumienia. Aż się wzruszyłem. Tak... Małgorzata to była niezwykła kobieta. Moje odejście musiało dać jej w kość, a mimo to nigdy nie czyniła mi z tego powodu wyrzutów. Nasze drogi się rozeszły, ale pozostaliśmy przyjaciółmi.

Rozmawialiśmy na różne tematy, a następnie skupiliśmy się na kwestiach bardziej istotnych. Zobowiązałem się do pokrycia większości kosztów studiów naszego syna.

– A co u ciebie... jak u was na froncie miłosnym? – Małgosia rzuciła okiem na zegarek. – Jak sobie radzicie?

– To zależy – odparłem tajemniczo. – A ty, jesteś z kimś?

– Ależ nie – odparła, podnosząc się od stołu. – Jedynie z tobą, to było coś poważnego i... No dobrze. Przepraszam, muszę już iść.

Pocałowała mnie w policzek i skierowała się w stronę wyjścia. Chwyciłem ją za dłoń i zapytałem:

– Małgosiu, istnieje taka możliwości, żebyśmy dali sobie jeszcze jedną szansę?

Zamurowało ją. Nie mogła się ruszyć ze zdumienia. Nie widziałem jej twarzy, ale kiedy zaczęła mówić, zrozumiałem, że z ledwością powstrzymuje łzy.

– Nie można dwukrotnie wejść do tej samej rzeki, Karol. Dobrze o tym wiesz.

Kiedy wyszła, uiściłem rachunek, dałem napiwek kelnerowi, sięgnąłem do kieszeni marynarki po paczkę papierosów, którą ledwo zacząłem, i wyszedłem na zewnątrz, aby zapalić. Jak bardzo tęskniłem za papierosami.

Czytaj także:
„Mój mąż to dusigrosz jakich mało. Nie chciał kupić synowi mieszkania, więc zagroziłam rozwodem. Teraz szasta pieniędzmi”
„Żyłem, jak król, a teraz kisnę w pasiaku. Nawet, jak wyjdę na wolność, smród więzienia będzie się za mną ciągnął”
„Babcia przepisała dom na kościół. Ja się kiszę w wynajmowanej kawalerce, a ta emerytka rozdaje innym majątek”

Redakcja poleca

REKLAMA