Na myśl o najbliższych świętach Bożego Narodzenia dostaję mdłości. Wiem, że będę musiał uczestniczyć w kolejnym rodzinnym przedstawieniu, na co wcale nie mam ochoty. Wszyscy będą znowu udawać, jacy to szczęśliwi, że wspólnie spędzają czas. Obłuda, fałszywe uśmiechy i wyśmienite kreacje aktorskie godne Oscara – z tym kojarzą się mi się święta.
Cała nadzieja w babci
Od matki wyprowadziłem się niedługo po maturze. Wyjechałem do Warszawy na studia i pragnąłem jak najszybciej się usamodzielnić. Harowałem od świtu do nocy, łapiąc się różnych zajęć. Doskonale wiem, czym jest ciężka praca. Życie w stolicy do tanich niestety nie należy, poza tym nie chciałbym tu utknąć na wieki.
Pomimo że dzisiaj nieźle zarabiam, wciąż nie stać mnie na zakup własnego mieszkania. Warszawskie ceny dosłownie zwalają z nóg, więc o swoich czterech ścianach w tym mieście mogę co najwyżej pomarzyć. Cała nadzieja w babci, która ma piękny dom niedaleko stolicy.
Odkąd pamiętam, po cichu liczyłem na to, że pewnego dnia będzie on należał do mnie. Dojazdy do pracy nie stanowiłyby żadnego problemu – zwłaszcza że swoje obowiązki mogę z powodzeniem wypełniać w trybie hybrydowym. Nie musiałbym siedzieć w biurze przez pięć dni w tygodniu, co byłoby idealnym rozwiązaniem. Zastanawiam się jedynie nad tym, jak porozmawiać z babcią, żeby pomogła mi w zrealizowaniu mego planu.
Matka zawsze zamiatała brudy pod dywan, a nauczyciele w szkole udawali, że nie widzą siniaków
Dorastanie w rodzinie, w której jest problem alkoholowy, to istne piekło. Nikt, kto tego nie doświadczył na własnej skórze, nie jest nawet w stanie wyobrazić sobie, przez co trzeba przejść. Ojciec za kołnierz nie wylewał, a jak już dorwał się do wódki, to pił wielotygodniowymi ciągami. Wszystko było podporządkowane pod jego chlanie.
– Nie hałasuj, bo obudzisz tatusia – nie zliczę, ile razy te słowa padały z ust matki.
Nie można było zbyt głośno się bawić, oglądać telewizji czy zapraszać kolegów, których zresztą i tak nie miałem. Ojciec, gdy był pijany, zazwyczaj szedł spać, ale niestety czasami stawał się agresywny i wyładowywał złość na mnie. Nie pojmowałem, dlaczego matka nie stawała w mojej obronie. Do dziś tego nie rozumiem. Pewnie się bała, że sama oberwie.
Wiele razy uciekaliśmy przed ojcem do babci. Jej dom był bezpiecznym miejscem – tym bardziej że babcia uwielbiała się mną zajmować i poświęcać mi czas. Potem ojciec trzeźwiał i przez jakiś czas, trzy miesiące może cztery, było względnie normalnie, o ile w ogóle w takich przypadkach można mówić o jakiejkolwiek normalności. To było błędne koło, z którego chciałem się wyrwać.
Kiedy ojciec zmarł, matka odetchnęła z ulgą. Miałem nadzieję, że zmieni się na lepsze, ale nadal funkcjonowała wedle starych schematów. Wymagała, żebym chodził jak w zegarku i nie sprawiał kłopotów. Karała najdrobniejsze, błahe przewinienia takie jak przyjście do domu pięć minut po wyznaczonym czasie. Zdarzało się jej nawet podnieść na mnie rękę. Ojciec też niejednokrotnie spuścił mi lanie. W szkole udawali, że nie dostrzegają siniaków. Ja z kolei bałem się pisnąć słówko o tym, co dzieje się w domu – nie wierzyłem, że ktoś mi uwierzy.
Poza tym matka zawsze powtarzała: – Tylko pamiętaj, nie mów nikomu. Tata wcale nie chciał, on cię bardzo kocha.
Jeżeli rzeczywiście tak było, to w wyjątkowo specyficzny sposób okazywał tę miłość. Chociaż nie ma go już od wielu lat, ona zachowuje się tak, jakby wciąż był obecny. Uważam, że do tej pory nie pogodziła się z jego odejściem, chociaż na głos się do tego nie przyznaje.
Babci odbiło
Babcia okazywała mi więcej serca i zrozumienia, aniżeli własna matka, za co po dziś dzień jestem jej dozgonnie wdzięczny. Z wiekiem jednak coś się jej poprzestawiało i całkowicie zafiksowała się na punkcie kościoła. Opuszczenie niedzielnej mszy stało się czymś nie do pomyślenia, chociaż w nabożeństwach uczestniczyła prawie codziennie. Słuchała religijnych audycji w radiu i wszędzie chodziła z różańcem.
– Nie przypuszczałam, że babcia pójdzie w tym kierunku – matka niejednokrotnie skarżyła się przez telefon.
– No cóż, jeśli czuje taką potrzebę… – nic innego nie przychodziło mi do głowy, niemniej taki obrót spraw był niepokojący.
Z tego, co pamiętałem, babcia za kościołem jakoś specjalnie nie przepadała, a tu proszę – taka niespodzianka. Jak się okazuje, na stare lata człowiekowi może się nieźle pozmieniać.
Wyznanie babci, było prawdziwym hitem świąt
Na święta do matki jechałem niczym na skazanie. Jednakże powtarzałem sobie, że to konieczność. Gdybym zerwał kontakt z matką, babcia nie byłaby zachwycona – ryzykować nie mogłem. Na kolację wigilijną matka zaprosiła – oprócz mnie i babci – dwie koleżanki, które również straciły mężów, a do tego miały kiepski kontakt ze swoimi rodzinami. To dawało nadzieję, że obejdzie się bez ekscesów i będę mógł prędko uciec do Warszawy, aby pierwszy i drugi dzień świąt spędzić z ukochaną. Tymczasem babcia postanowiła wszystkich zaskoczyć.
– Chciałabym wam coś wyznać, kochani – uśmiechnęła się, odkładając sztućce na talerz.
– Jakąś tajemnicę? – puściłem do niej oko.
– Otóż zrobiłam bardzo dobry uczynek – mówiła powoli i z rozwagą.
– Nie trzymaj nas w niepewności – ponaglała ją matka.
– Człowiek powinien dzielić się z innymi, więc to, co posiadam, oddałam Bogu.
– Oddałaś Bogu? – matka przyglądała się jej podejrzliwie.
– Zgadza się, Bogu, czyli świętemu kościołowi – babcia była z siebie dumna.
– Babciu, czy ty… – zacząłem, ale nie dałem rady skończyć, bo nie przeszło mi to przez gardło.
– Tak, przepisałam kościołowi swój dobytek – potwierdziła staruszka.
– Dom też? – wymsknęło mi się.
– Owszem – przytaknęła babcia.
Nie wierzyłem własnym uszom. Co miesiąc płaciłem majątek za wynajmowanie kawalerki w Warszawie, a ona wycięła taki numer. Poczułem się oszukany. Starałem się, nadskakiwałem matce, której nie lubię – na nic.
Babcia nie raczyła nikogo poinformować o tym, że spisała testament. Szkoda, że „zapomniała” o uwzględnieniu w dokumencie jedynego wnuka. Zastanawiałem się, jakie kroki mogę podjąć, żeby namówić ją do zmiany zdania.
W matce nie znalazłem wsparcia, co wcale mnie nie zdziwiło – plusem zaistniałej sytuacji było to, że wreszcie mogłem przestać udawać, że zależy mi na poprawnych relacjach z nią. Doszedłem do wniosku, że sam spróbuję przemówić babci do rozsądku, ale z jakim skutkiem, tego niestety nie wiem.
Czytaj także:
„Mój mąż to dusigrosz jakich mało. Nie chciał kupić synowi mieszkania, więc zagroziłam rozwodem. Teraz szasta pieniędzmi”
„Poświęciłam dzieciom najlepsze lata. Teraz nawet nie zadzwonią. Nie wiedzą, że mam do przekazania majątek. Ich strata”
„Ania zostawiała swojego czteroletniego syna samego na całe noce. Cierpiałem, kiedy przez ścianę słyszałem jego płacz”