„Zakochałem się w sąsiadce, którą katował mąż. W końcu zdobyłem dowody na jego niewierność i się go pozbyłem"

Mąż bił moją sąsiadkę fot. Adobe Stock, sdecoret
Gdzie ona oczy miała, żeby wychodzić za takiego palanta? Gnojek traktował ją byle jak, a ona potulnie się na to godziła. Widziałem ich przez okno: mąż często urządzał jej awantury, po których znikał i zostawiał ją samą - płaczącą w kuchni.
/ 04.08.2021 10:13
Mąż bił moją sąsiadkę fot. Adobe Stock, sdecoret

Nie mam szczęścia do dziewczyn. Jak mi jakaś wpadnie w oko, okazuje się, że nie zwraca na mnie uwagi albo jest już zajęta. Snułem te ponure rozważania, zerkając na nieznajomą z sąsiedztwa i z niesmakiem obserwując poczynania jej męża na osiedlowym parkingu.

Gdzie ona oczy miała, żeby wychodzić za takiego palanta? Gnojek traktował ją byle jak, a ona potulnie się na to godziła. U mnie miałaby jak w puchu! Na pewno nie musiałaby dźwigać ciężkiej torby, ciągnąc jednocześnie za rączkę dziecko.

– Wsiadaj wreszcie, co się tak guzdrzesz – burknął do niej pan mąż, otwierając bagażnik.

Zdalnie, bo siedział wygodnie za kierownicą, podczas gdy ona szarpała się z ciężarami. Uch, żeby on się dostał w moje ręce! Podszedłem i otworzyłem przed nią drzwi samochodu.

Podziękowała mi ślicznym uśmiechem

– Dzień dobry, sąsiedzie – powitał mnie palant.

Mógł sobie darować, ledwie skinąłem mu głową. Takie wymoczki jak on zawsze zabiegały o mój szacunek. 195 centymetrów wzrostu i prawie sto kilogramów wagi robiło wrażenie, ale w rzeczywistości byłem łagodny jak baranek. No chyba, że ktoś mnie wkurzył.

– Pomogę pani – zabrałem torbę i wrzuciłem do bagażnika. – I hop! – podrzuciłem do góry piszczącą z radości dziewczynkę.

Dzieci zawsze czuły się ze mną bezpiecznie, pewnie dlatego, że jestem duży. Usadziłem małą w foteliku i zapiąłem pasy.

– Gotowe – zameldowałem.

– Nie trzeba było, poradziłabym sobie – była urocza.

– Do usług, Jarek jestem – wziąłem jej rękę i ostrożnie uściskałem.

Ta dziewczyna była drobna jak dziecko.

Sąsiedzi powinni sobie pomagać.

Zabrała dłoń.

– Natalia – uśmiechnęła się do mnie.

Miała na imię Natalia! Jak ślicznie!

– A ja jestem Adrian – jej mąż nawet nie wysadził tyłka z samochodu.

Potraktowałem go więc jak należy, nie zwracając uwagi na jego wynurzenia. Co mnie obchodzi jak mamusia z tatusiem dali mu na chrzcie.

Natalia zbyt mocno mnie zauroczyła, bym od razu zrezygnował

Natalię zauważyłem na drugi dzień po przeprowadzce. Było w tej dziewczynie coś, co natychmiast chwyciło mnie za serce. Szykowałem się właśnie do romantycznej ofensywy, gdy okazało się, że obiekt moich uczuć ma męża i dziecko. Jednak tym razem Natalia za bardzo mnie zauroczyła, bym tak od razu zrezygnował. Lubiłem na nią patrzeć.

Wyliczyłem, które okna należą do mieszkania Natalii i czasem spoglądałem w nie. Na szczęście obiekt moich uczuć nie zawsze dbał o opuszczanie rolet. Po kilku tygodniach wiedziałem o niej więcej, niżbym chciał. Natalia nie była w małżeństwie szczęśliwa. Ten cały Adrian często urządzał awantury, jeśli okna były otwarte, słyszałem jego podniesiony głos.

– O co masz do mnie pretensje? Z domu mam nie wychodzić? Spójrz na siebie! Do niczego się nie nadajesz! – wrzeszczał.

Pięści same się zaciskały, najchętniej przyłożyłbym mu w niewyparzoną gębę. Potem zwykle zasiadał przed telewizorem lub szedł gdzieś w diabły, a ona uspokajała płaczącą córeczkę. Tego kretyna nie interesowało, że dziecko boi się jego krzyków, opieka nad małą była wyłączną sprawą Natalii.

A swoją drogą, dokąd ten niby-mąż chadzał wieczorami? Gdybym ja miał taką żonę i córeczkę, zajmowałbym się nimi z przyjemnością.

Kiedyś o mało nie poszedłem do Natalii

Wyglądała na tak przygnębioną, że zapragnąłem ją pocieszyć. Małżonek, nie zapomniawszy jej wcześniej zrugać, opuścił domowe pielesze i odpalił samochód, odjeżdżając w siną dal. Natalia usiadła przy kuchennym stole z opuszczoną głową, a potem zaczęła gwałtownie płakać.

Z trudem powstrzymywałem się od pójścia do niej. Nie chciałem, żeby wiedziała że ją obserwuję, mogłaby się przestraszyć. Oboje cierpieliśmy, ja po jednej stronie ulicy, ona po drugiej.

– Rzuć go Natalio, nie jest ciebie wart – przemawiałem bezsilnie do kuchennej szyby.

Nagle dotarło do mnie, że jeśli czegoś nie zrobię, zawsze już będę spędzał wieczory w kuchni, obserwując, jak mąż poniewiera tą cudowną kobietą. Coś musiałem przedsięwziąć, tylko co? Dłużej nie mogłem bezczynnie przyglądać się temu, jak ona cierpi.

Najłatwiej było sprawdzić, jak spędza wieczory Adrian, kiedy po awanturze wychodzi z domu. Pewnego razu po prostu pojechałem za nim, a on niczego nieświadomy, doprowadził mnie pod starą kamienicę na Żoliborzu i zniknął w jednej z klatek schodowych.

– Ciekawe, do kogo poszedł – myślałem, patrząc bezradnie na błyszczący domofon.

Jaki zestaw cyfr mam nacisnąć? Tutejsi lokatorzy zadbali o swój spokój, usuwając zwyczajową tabliczkę informującą, jakie numery mają mieszkania na tej klatce schodowej. Może uda mi się z kimś wejść? A jeśli tak, to co dalej?

– Przepraszam, proszę się odsunąć – słowom towarzyszyło piskliwe ujadanie kłębka kłaków.

– Jaki uroczy piesek – pochwaliłem obłudnie, żeby zyskać w oczach jego pani.

– Zna się na ludziach, wie że pan tu nie mieszka. Nie wejdzie pan ze mną. Proszę się odsunąć albo dzwonię po straż – głos staruszki brzmiał zdecydowanie.

Nie miałem wątpliwości, że tak właśnie postąpi. Odszedłem kilka kroków, żeby z nią nie zadzierać. Coś mi mówiło, że spędzę w tym miejscu więcej niż jeden wieczór, jeśli chcę się dowiedzieć, jakie interesy ma tu mąż Natalii.

Zacząłem za nim jeździć, pożyczyłem nawet od kumpla motor, żeby nie rzucać się w oczy samochodem, który Adrian znał z osiedlowego parkingu.

Poświęcenie zostało nagrodzone, odkryłem tajemnicę

To było takie proste! Pewnego razu zaparkowałem w cichej uliczce i obserwowałem, jak śledzony znika w znajomym domu. Wyjąłem telefon, żeby z nudów poprzeglądać internet, gdy naraz drzwi się otworzyły i wyszła z nich roześmiana para. Adrian obejmował czule niebrzydką dziewczynę, a ona wdzięczyła się do niego.

Przed oczami stanęła mi smutna twarz Natalii i dla kontrastu, roześmiana buzia jej córeczki.

– Ty draniu! Unieszczęśliwiłeś kobietę mojego życia – powiedziałem głośno, chociaż nie mógł mnie usłyszeć.

Zrobiłem też kilka fotek telefonem, na wszelki wypadek. Mogłem już wracać, zadanie zostało wykonane. W oknie Natalii paliło się światło. Pognałem po trzy schody naraz do swojego mieszkania, żeby zobaczyć, co ona robi. Oczywiście czekała na męża.

– Dlaczego tak ci na nim zależy, dziewczyno? – pomyślałem z żalem. – On cię nie kocha, a ja tak. I jestem tak blisko, po drugiej stronie ulicy.

Natalia wstała i podeszła do okna.

– Usłyszała mnie – przestraszyłem się, ale stuknąłem w głowę. – Raczej zobaczyła – kucnąłem za parapetem.

Trwałem tak jakiś czas, póki nie zrozumiałem, że to nie ja jestem obiektem zainteresowania Natalii. Ona patrzyła, czy jej mąż nadjeżdża.

Boże, co ja bym dał, żeby ta kobieta mnie pokochała

Razem doczekaliśmy się powrotu wiarołomnego Adriana, ja po jednej stronie ulicy, Natalia po drugiej. Zobaczyłem, że zaczęła mu robić wymówki. Mógłbym się założyć, że o zbyt późny powrót do domu. Adrian odwrócił się, zdziwiony zdecydowaną postawą żony.

Naskoczył na nią, niebezpiecznie wywijając rękami. Może tylko gestykulował, a może miał inne zamiary. Nie zamierzałem czekać, aż sytuacja się wyjaśni. W kilka chwil znalazłem się pod drzwiami Natalii. Załomotałem w nie z całej siły.

– Natalio! Otwórz! – krzyczałem. – To ja, Jarek!

Moje imię zadziałało, drzwi otworzyły się powoli i stanął w nich Adrian.

– Żona już śpi, o co ten raban, sąsiedzie?

– Zaraz ciebie uśpię – zaznaczyłem, wchodząc jak do siebie. – Gdzie ona jest? Co jej zrobiłeś? Zaczekam, ile trzeba.

Zawsze możesz na mnie liczyć

W drzwiach dziecinnego pokoju stanęła Natalia z córeczką na rękach. Była wciąż śliczna mimo rozciętej wargi, która już zaczynała puchnąć.

– Czego chcesz, zjeżdżaj stąd – podskoczył do mnie Adrian.

Zdmuchnąłem go jednym ruchem ręki. Patrzyłem tylko na Natalię.

Wiem, że nie jesteś szczęśliwa. Nie zostawaj z nim. Mój dom jest twoim domem – wypaliłem, zanim zdążyłem wszystko przemyśleć. W oczach Natalii zamigotały iskierki.

Wesołości? Zaskoczenia?

– Jeśli zaraz nie opuścisz mojego mieszkania, zadzwonię po policję – indyczył się Adrian, zachowując bezpieczną odległość.

– Dzwoń – powiedziałem. – A ja poczekam i zaświadczę, że uderzyłeś żonę. Wszystko widziałem.

Natalia i Adrian jak na komendę popatrzyli w okno. Najlepiej strzeżona tajemnica świata się wydała, już nie będę mógł obserwować kobiety mojego życia.

– Jarek, to niepotrzebne – Natalia znalazła się przy mnie, studząc moje zapały. – Ale dziękuję ci, nigdy nie zapomnę, że próbujesz nas chronić i martwisz się o nas.

– Nie skorzystasz z propozycji, prawda? – upewniłem się.

Nie odpowiedziała. Próbowała powstrzymać płacz. Drgała jej broda.

– Będę na ciebie czekał – powiedziałem cicho.

– Dlaczego? – podniosła na mnie wilgotne od łez oczy.

– Bo nie mam innego wyjścia, muszę cię chronić – uśmiechnąłem się – Nie umiem się od ciebie uwolnić.

Wyjawiłem swoje uczucia, oddając się w jej ręce, ale nie miałem obaw, że mnie wyśmieje. Ufałem jej.

– Zaczekam, ile będzie trzeba – powtórzyłem – możesz na mnie liczyć.

Wycofałem się, zadowolony, że w końcu to zrobiłem

– Pora na kolejny ruch – pomyślałem, biorąc do ręki telefon.

Potem pozostało mi tylko gorączkowo odliczać dni. Jak długo idzie list z jednej strony ulicy na drugą? Wolałbym wysłać zdjęcia Adriana i jego kochanki mailem, ale nie znałem adresu Natalii. Musiałem je wydrukować, napisać kilka słów i zdać się na listonosza. Tydzień później zaalarmowały mnie odgłosy awantury.

– Natalia odebrała list z dowodami zdrady – pomyślałem.

Stanąłem znacząco w oknie, całkowicie wypełniając sobą futrynę. Tym razem się nie kryłem, chciałem, żeby niewydarzony Adrian wiedział, że czuwam. Po drugiej stronie ulicy zobaczyłem sylwetkę Natalii. Nie odchodziła od okna, wiedząc, że dzięki temu będę ją miał na oku. Mądra dziewczyna.

Wychyliłem się do połowy i mocno wsparłem o parapet. Mikra konstrukcja zatrzeszczała, zluzowałem chwyt. Po chwili zobaczyłem znajomą scenę, Adrian wybiegł na parking. Tym razem miał ze sobą niedużą torbę.

– Wziął trochę rzeczy i jedzie na Żoliborz, do kochanki – domyśliłem się.

Natalia nadal tkwiła w oknie, tym razem otwartym. Ona również wychyliła się i pomachała do mnie. W odpowiedzi pokazałem znak zwycięstwa. Roześmiała się. Ja też, z ulgą. Nie miała do mnie pretensji o to, że dałem jej do ręki dowody niewierności męża.

– Będziemy się często widywać, już ja o to zadbam – krzyknąłem do niej. – Przecież mieszkamy po obu stronach tej samej ulicy.

Zaczęła się tak śmiać, że o mało nie wypadła. Będę musiał założyć w oknie jakieś zabezpieczenie. 

Czytaj także:
„Po rozwodzie wszystkie przyjaciółki się ode mnie odsunęły. Bały się, że... ukradnę im mężów"
„Od 20 lat mam kochanki w całej Europie. Myślałem, że Zosia nic nie wie. Miałem ją za głupią gęś”
„Kiedy tata trafił do domu opieki, mama znalazła sobie kochasia. Byłam na nią wściekła. Przecież to zdrada!"

Redakcja poleca

REKLAMA