Zawsze chciałem mieć tatuaż. Znalazłem kiedyś stare wydanie mojej ulubionej książki fantasy i dosłownie zakochałem się w jej okładce. Był na niej smok dosiadany przez wojowniczkę, która w uniesionych rękach trzymała miecz. Książka dawno się rozpadła ze starości, ale jej okładka spoczywała na dnie mojej szuflady, czekając, aż zdecyduję się przenieść ten niezwykły rysunek na skórę.
– Dzień dobry – powiedziałem, wchodząc tamtego dnia do renomowanego salonu tatuażu.
– Cześć – rzucił koleś, którego ciało pokryte było w dziewięćdziesięciu procentach kolorowymi rysunkami. Tylko twarz miał nietkniętą tuszem. – Mógłbym porozmawiać z kimś o pewnym wzorze? Chcę sobie zrobić na boku taki jeden rysunek...
– Jasne – facet wstał i usłyszałem brzęk metalu; to dziesiątki jego kolczyków obijały się o siebie. Większość tkwiła w twarzy i uszach. Przynajmniej taką miałem nadzieję.
– Roco! – krzyknął w stronę pokoiku za kotarą. – Klient do Iris!
Roco okazał się gościem, którego najłatwiej można by opisać słowem „potężny”. Miał z metr dziewięćdziesiąt wzrostu, masywne bary i minę zawodowego zabójcy na zlecenie. Całe jego wielkie ramiona pokrywały tatuaże. Do tego, kiedy otworzył usta, zobaczyłem rozdwojony język. Słyszałem o takich operacjach, ale nie sądziłem, że kiedyś zobaczę ich efekt na własne oczy. A efekt był piorunujący. Facet wyglądał jak demon przybyły z otchłani piekieł.
– Iris pracuje – odparł zwięźle dudniącym głosem. – Może ja pomogę?
Z niejakim oporem pokazałem mu okładkę swojej książki i zacząłem tłumaczyć, że nie chcę ani miecza ani skórzanej uprzęży, za to marzy mi się dużo bardziej subtelna postać kobieca siedząca na smoku.
– Coś bardziej jakby czarodziejka, nie wojowniczka – zasugerowałem.
– Da się zrobić – oznajmił i wziął do ręki ołówek, a ja zamarłem ze zdziwienia, widząc, z jaką precyzją ten kolos odrysowuje grafikę z książki. – Czarodziejka ma mieć taką samą twarz, czy chcesz jakąś konkretną dziewczynę? – zapytał.
– Nie mam dziewczyny – wyrwało mi się. – Więc chyba może mieć twarz z okładki. Jest całkiem ładna.
– Czy ja wiem? – Roco przyjrzał się mojej wojowniczce z krytyczną miną. – Twarz będzie najważniejsza w całym tatuażu. Musi być zjawiskowa. Powiem Iris, żeby to narysowała.
– A ta Iris to kto? Wasza rysowniczka? – zapytałem zaciekawiony.
– Tak, bo co? – spojrzał na mnie spode łba i pożałowałem pytania.
– Iris to siostra Roco – odezwał się ten z kolczykami na twarzy. – Jest artystką i robi projekty, które wygrywają na największych międzynarodowych festiwalach rysunku.
– O! To są takie festiwale? – znowu dałem się zaskoczyć.
– Przecież powiedział, że są – olbrzym patrzył na mnie bez sympatii. – I moja siostra je wygrywa.
Wyglądała jak istota nie z tego świata
W tym momencie uchyliła się zasłona i wyszła zza niej najpiękniejsza kobieta, jaką w życiu widziałem. Aż zatrzymałem oddech na widok jasnozielonych migdałowatych oczu, hipnotyzujących spod firany czarnych rzęs i idealnie wykrojonych brwi. Kości policzkowe, na których można by ostrzyć noże, perfekcyjnie współgrały z pełnymi, choć może niezbyt dużymi ustami w kolorze delikatnego jasnego różu, a całość okalały ścięte asymetrycznie ciemne włosy. Dziewczyna miała też cudowną sylwetkę – smukłą i wysportowaną, w niczym nieprzypominającą zwalistego cielska swojego brata.
W oczy rzucał się brak tatuaży na jej skórze; miała tylko skomplikowany ornament po wewnętrznej stronie lewego nadgarstka, a jedyną ekstrawagancją, na jaką sobie pozwoliła, były niebieskie pasma we włosach, które sprawiały wrażenie, jakby Iris była istotą nie z tego świata.
Nie podeszła jednak do nas, nie odezwała się ani słowem, tylko przemknęła w kierunku stolika, na którym rozłożone były szkice wzorów. Przez chwilę przeglądała je z uwagą, po czym wzięła jeden i z powrotem zniknęła za kotarą. Dopiero wtedy wypuściłem powietrze z płuc.
– To ona ma narysować twarz mojej czarodziejce? – upewniłem się, marząc o odpowiedzi twierdzącej.
– Mhm – Roco rozcierał właśnie palcem cień na skrzydle smoka.
– To może z nią o tym porozmawiam? – zaryzykowałem.
– Nie porozmawiasz – oznajmił olbrzym nawet nie podnosząc głowy. – Ze mną możesz rozmawiać. To ja ci zrobię dziarę.
I tak dostałem czarną polewkę. Tamtego dnia nie zobaczyłem już Iris, ale kiedy przyszedłem na pierwszą sesję tatuowania, znowu mignęła mi za odsuniętą kotarą. Zdumiało mnie, że było tam tylko maleńkie pomieszczenie, dosłownie kilka metrów kwadratowych, więc dziewczyna musiała słyszeć każde słowo wypowiadane w salonie. Czy odpowiadało jej, że brat strzeże jej niczym smok księżniczki na wieży? Chciała, by odpędzał natrętów, czy może raczej była ofiarą jego nadopiekuńczości?
– Dzisiaj robimy czarodziejkę? – patrzyłem na śliczną delikatną twarz stworzoną przez Iris.
– Nie, dzisiaj zarys smoka i cienie na ogonie – odparł Roco, biorąc do ręki urządzenie z cieniutką igłą na końcu. – Takie detale jak twarz to na końcu. A podoba ci się w ogóle?
– Bardzo – przytaknąłem. – Wasza artystka jest świetna – powiedziałem głośno, żeby usłyszała mnie przez kotarę. – To prawdziwe arcydzieło.
Przez cały czas, kiedy igła boleśnie kłuła mnie w skórę na żebrach, myślałem o tym, czy Iris znowu wyjdzie do salonu ze swojego zaplecza. Marzyłem, żeby przez chwilę na nią popatrzeć, choć tak naprawdę to chciałem z nią porozmawiać. Postanowiłem poszukać pretekstu.
– Kumpel też chce się u was wydziarać – oznajmiłem, krzywiąc się z bólu. – Powiedziałem, że wasze projekty wygrywają na festiwalach. A właśnie, gdzie można zobaczyć projekty Iris?
– Są na naszej stronie – odezwał się koleś z kolczykami na twarzy. – Dam ci adres.
– A Iris nie tatuuje? Tylko rysuje? – usiłowałem coś z nich wyciągnąć.
– Nie tatuuje – mruknął Roco. – Skrzydła czarne czy cieniowane?
Mój tatuaż trzeba było wykonywać przez pięć sesji. W tym czasie tylko trzy razy widziałem Iris i za każdym razem zapominałem o bólu.
W jej pracach widziałem wielką pasję
Nie pozwolono mi z nią porozmawiać, nigdy też nie słyszałem, żeby ona się do kogoś odezwała. Owszem, przychodzili klienci w sprawie projektów, ale we wszystkim dogadywali się z Roco. On potem zabierał grafiki i omawiał je z siostrą. Naprawdę bronił dostępu do niej!
Na jej stronę wchodziłem codziennie. Świat jej grafik był dla mnie niemal tak fascynujący, jak ona sama. Wpatrywałem się w mroczne, gotyckie sceny z demonami i potworami oraz lekkie, pełne życia kształty morskich czy też mitycznych stworzeń. Każda z jej postaci była unikatowa, miały jakby własne osobowości, charakterystyczne grymasy, zagadkowe uśmiechy. Artystka tworząca pod pseudonimem Iris nie była zwykłą rysowniczką – w jej pracach widać było niezwykłą pasję i miłość do świata, który przedstawiała. Wiedziałem zatem, jak widzi rzeczywistość, czułem jej emocje i wyobrażałem sobie, kim naprawdę jest, ale wciąż nie miałem pojęcia, jak powinienem zacząć z nią rozmowę.
Po ostatniej sesji postanowiłem zagrać jak prawdziwy mężczyzna. Uznałem, że przecież Roco nie pobije mnie chyba za jedno pytanie.
– Dzięki za tatuaż – powiedziałem. – Mogę osobiście podziękować Iris? W końcu będę nosił jej pracę na sercu.
– Przekażę jej – odparł spokojnie Roco. – Jak zejdzie zaczerwienienie, możesz zrobić zdjęcie i nam przesłać. Wstawimy je do galerii.
– Jasne – mruknąłem rozczarowany.
– Prześlij od razu na mejla Iris – wielkolud zanotował mi adres mejlowy, a ja przez moment nie dowierzałem własnemu szczęściu.
Przez tydzień smarowałem swój tatuaż wazeliną i kremem przyspieszającym regenerację naskórka, chciałem mieć pretekst, by odezwać się do Iris. W końcu kumpel zrobił mi niezłą sesję fotograficzną i mogłem napisać do dziewczyny, która kompletnie zawróciła mi w głowie.
„Cześć. Mam na klatce piersiowej twój projekt. Roco powiedział, żebym przesłał Ci foty. Przy okazji chcę serdecznie podziękować za wspaniałą robotę. Czarodziejka jest idealna! Szkoda, że nie mieliśmy okazji pogadać w salonie. Tomek”.
Właściwie to nie spodziewałem się żadnej odpowiedzi. Jeśli Roco zabraniał siostrze rozmawiać z klientami, to pewnie też sprawdza jej pocztę i kontroluje treść korespondencji. Dlatego omal nie spadłem z krzesła, kiedy otrzymałem wiadomość.
„Hej! Cieszę się, że Ci się podoba! Roco mówił, że nie masz dziewczyny, więc jako wzór wzięłam kilka twarzy aktorek i zrobiłam z tego taki właśnie miks. Wybrałeś bardzo fajny motyw – dziewczyna na smoku. Całkiem sexy! Pozdrawiam, Iris”.
Aż mnie zatkało, kiedy to przeczytałem. Czy ona ze mną flirtowała? Odpisałem coś żartem o tym smoku, którego ujeżdża czarodziejka, a ona przesłała mi w załączniku zdjęcie swojego tatuażu na nadgarstku. „To symbol dojrzałej miłości jednej ze starożytnych kultur Pacyfiku – pisała. Zawiera słowa – smok i dziewica. Interesujące, prawda?”.
Chyba posunąłem się o krok za daleko
Im dłużej trwała ta wymiana mejli, tym bardziej byłem przekonany, że Iris jest mną zainteresowana. Nie wspominaliśmy na razie o możliwości spotkania, ale sporo pisaliśmy o symbolach męskości i kobiecości w różnych kulturach, a przy tym o naszych poglądach na różne tematy. Iris była – co mnie zaskoczyło – feministką! Uważała, że kobiety powinny mieć równy dostęp do władzy, co mężczyźni, i nie chować się w ich cieniu jak myszy. Nie mogłem się powstrzymać i zapytałem:
„Czy Twój brat, Roco, wie o tym, że masz takie poglądy na życie?”.
„Oczywiście. A dlaczego miałby nie wiedzieć?” – odpowiedziała.
„Wiesz, odniosłem wrażenie, że trochę Cię dominuje… Nie pozwolił mi z Tobą porozmawiać. Wygląda to tak, jakby trzymał Cię za tą kotarą, żeby nikt mu Cię nie wykradł. Czy jako wolna, samodzielna kobieta, nie masz prawa do decydowania z kim rozmawiasz, a z kim nie? Ja na przykład bardzo chętnie pogadałbym z Tobą w cztery oczy… Może wyrwiesz mu się jakoś i się spotkamy?”.
„Nic nie rozumiesz” – odpisała.
To zabrzmiało dość ostro, więc od razu przeprosiłem. Nie odpisała mi. Wysłałem kolejnego mejla, ale i ten pozostał bez odpowiedzi. Zrozumiałem, że popełniłem jakiś straszliwy błąd. Ale jaki? Przecież sama pisała, że nie znosi, gdy ktoś mówi jej, co ma robić. Więc jak to się miało do Roco, który bez skrępowania oświadczał mi, że nie porozmawiam z jego siostrą, podczas gdy ona siedziała ledwie półtora metra od nas?
Z jej mejli wyraźnie wynikało, że wpadłem jej w oko już za pierwszym razem, dlaczego więc nie wyszła zza tej cholernej kotary, nie zgasiła nadopiekuńczych zapędów swojego brata i nie zagadała do mnie?
Po czterech dniach milczenia ze strony Iris nie wytrzymałem i pojechałem do salonu. Zastałem tylko kolesia z kolczykami na twarzy, który właśnie tatuował jakiegoś kulturystę.
– O, cześć! – powitał mnie. – Co tam? Jakieś poprawki trzeba zrobić?
– Nie. Z moim tatuażem wszystko jest w porządku – powiedziałem na wszelki wypadek bardzo głośno. – Ja do Iris. Muszę z nią porozmawiać.
Zrobił zakłopotaną minę.
– No, to musisz poczekać na Roco, skoro tak – mruknął niechętnie. – Będzie tutaj za jakąś godzinę.
– Nie słyszysz, co mówię? – podniosłem głos. – Nie chcę rozmawiać z Roco, tylko z Iris! Czy ona tu jest? Iris! – zawołałem. – Iris! To ja, Tomek! Wyjdź do mnie, proszę!
– Przestań, to nic nie da – facet przerwał tatuowanie i podszedł do mnie. – Jak tylko Roco wróci…
– Gówno mnie obchodzi Roco – wrzasnąłem zdenerwowany. – Chcę rozmawiać z Iris! Nie ma jej?
W tym momencie usłyszałem odgłos spadających kartek zza kotary i zrozumiałem, że dziewczyna, która mnie zauroczyła jest niecałe dwa metry ode mnie, ale z jakiegoś powodu boi się pokazać.
– Co wy jej robicie? Dlaczego nie może po prostu do mnie wyjść?!
Nagle straciłem całą cierpliwość. Bezceremonialnie odsunąłem tatuażystę na bok, zrobiłem kilka kroków i szarpnąłem zasłonę.
Stanąłem jak wryty.
– Iris? – powiedziałem do jej pleców. – Hej… Mogę wejść?
Nagle wszystko stało się jasne
Poczułem, że obok mnie staje koleś z piercingiem, a kulturysta schodzi z leżanki, żeby lepiej widzieć. Tylko Iris nie zareagowała na mój głos. Nadal siedziała i w skupieniu coś rysowała. Niebieskie pasma spływały jej po ramionach, a plecy unosiły się w równym oddechu.
– Stary, nic nie rozumiesz… – powiedział tatuażysta i przypomniałem sobie, że Roco mówił do niego Hasz. – Zaczekaj chwilę… – sięgnął ręką i zapalił mocne światło na suficie, ale tylko na sekundę. W tym samym momencie Iris odwróciła się do nas i na jej twarzy malowało się ogromne zaskoczenie.
Hasz zrobił kilka dziwacznych gestów rękoma i Iris potrząsnęła głową z niedowierzaniem. Znowu gesty, znowu pełna ekspresji mina. I nagle wszystko zrozumiałem…
– Iris nie słyszy, tak? – wyszeptałem.
– Nie słyszy, nie mówi i nie czyta z ruchu warg – odpowiedział Hasz. – Ja znam w języku migowym tylko kilka zwrotów, więc wszystko tłumaczy Roco. Dlatego właśnie powiedziałem ci, że musisz na niego zaczekać!
– Zaraz, więc on wcale nie zabraniał jej rozmawiać z klientami… – wreszcie to do mnie dotarło.
– Nie, ciole! – Hasz wreszcie stracił do mnie cierpliwość. – Po prostu ciężko jest migać, kiedy się trzyma w ręce igłę! Ale zawsze wszystko jej przekazywał i kiedy powiedziała, że chce cię poznać, dał ci jej mejla razem z pretekstem do napisania.
– Ale… Przecież on mówił, że nie mogę z nią porozmawiać – przypomniałem sobie nagle.
– Nie, że nie możesz – poprawił mnie – tylko że nie porozmawiasz. Bo nie znasz języka migowego. Teraz Iris jest zakłopotana, widzisz? Zobacz, co narobiłeś! Jest jej przykro! Zrób coś, kretynie!
Wciąż nie mogłem się przyzwyczaić, że mówi o niej jakby jej tam nie było. Ale miał rację: Iris wyglądała, jakby ktoś uderzył ją w twarz. Przypomniałem sobie, że przestała się odzywać, kiedy zarzuciłem jej, że daje się kontrolować bratu, a potem dodałem, że chciałbym z nią pogadać w cztery oczy. Biedna Iris, po prostu nie wiedziała, jak z tego wybrnąć. Przecież każda jej rozmowa była tłumaczona przez Roco…
– Przepraszam – powiedziałem powoli i wyraźnie, Hasz mnie szturchnął.
– Ona nie czyta z ruchu warg! To mit! I dyskryminacja niesłyszących! Oczekuje się od nich, że nauczą się nas rozumieć, bo nikomu nie chce się uczyć migowego! – pouczył mnie.
Nagle zrozumiałem, co mam zrobić. Podszedłem do stolika i wziąłem do ręki ołówek. A potem zacząłem pisać na czystej kartce. Iris stała nade mną i śledziła wzrokiem ruch ołówka, uśmiechając się i przewracając oczami na przemian. Pisałem tak długo, aż rozbolała mnie ręka, ale nawet wtedy nie przestałem. Ona też coś dopisywała, jak zwykle żartując i ze mną flirtując. To było przedziwne doświadczenie. Z drugiej zaś strony, wreszcie mogłem z nią sobie pogadać. Tak jakby... Nie zauważyłem nawet, kiedy minęła godzina i w drzwiach pojawił się zdumiony Roco.
Na mój widok zamigał coś do Iris, a ona mu odpowiedziała. Uśmiechnął się i spojrzał na mnie przyjaźnie, o ile to w ogóle możliwe. Znowu kilka szybkich gestów i kolejny szeroki uśmiech. Gest dwóch palców i nagle Iris zaczęła się śmiać. To był normalny śmiech. Nie, nie normalny! To był najcudowniejszy śmiech, jaki kiedykolwiek słyszałem! Dźwięczny i pełen radości. Zobaczyłem, że w jej niebieskich oczach skrzą się filuterne ogniki, kiedy odpowiedziała coś bratu, a on natychmiast się zmył, szczelnie zaciągając zasłonę.
„I co teraz?” – napisałem szybko.
„To” – pojawiła się odpowiedź, a ja spojrzałem na nią.
Sekundę później jej usta dotknęły moich i miałem wrażenie, że stopy odrywają mi się od podłogi. Całowaliśmy się długo i namiętnie, aż przeszkodził nam dźwięk spadających ze stołu kartek i przyborów do rysowania. To znaczy mnie, bo Iris tego przecież nie usłyszała. Odruchowo spojrzałem w dół na kartkę, na której napisałem między innymi: „sądzę, że cię kocham” i „czy się ze mną umówisz?”. Iris wzięła mnie za rękę i odsunęła kotarę. Kulturysta wgapił się w nią, jak w święty obraz, a ja poczułem się, jak król wszechświata.
– No i co, stary? – Roco spojrzał na mnie badawczo. – Masz pytania?
– Tylko jedno – odpowiedziałem z uśmiechem. – Gdzie można zrobić intensywny kurs języka migowego?
Czytaj także:
„Myślałem, że piękna nieznajoma ze stolika obok mnie podrywa. Prawda szybko wyszła na jaw i dopiekła mi do żywego”
„Uratowałem z opresji piękną nieznajomą. Po cichu liczyłem, że odwdzięczy mi się w łóżku, ale los ze mnie zadrwił”
„Zakochałem się w nieznajomej. Postanowiłem ją okraść, żeby oddać jej zgubę i mieć pretekst do spotkania”