„Zakochałam się we własnym bracie i uciekłam od tej miłości. Po latach odkryłam tajemnicę, która złamała mi serce”

załamana kobieta fot. iStock, RealPeopleGroup
„Właściwie dość szybko uświadomiłam sobie, że nigdy wcześniej nie widziałam tak przystojnego chłopaka. Miał praktycznie wszystko, o czym mogła marzyć dziewczyna. Tyle tylko, że był moim bratem”.
/ 18.11.2023 20:30
załamana kobieta fot. iStock, RealPeopleGroup

Na początku myślałam, że Marcel po prostu mi imponuje. Był starszy zaledwie o rok, ale już odkąd skończył 15 lat, mocno mnie onieśmielał. Łapałam się na tym, że odrabiając lekcje, stale na niego zerkam, analizuję budowę jego ciała, obserwuję, jak się uśmiecha.

Właściwie dość szybko uświadomiłam sobie, że nigdy wcześniej nie widziałam tak przystojnego chłopaka. Miał praktycznie wszystko, o czym mogła marzyć dziewczyna. Tyle tylko, że był moim bratem.

Sęk w tym, że im więcej czasu mijało, tym trudniej było mi to sobie tłumaczyć. Myślałam nawet, że coś jest ze mną nie tak. Bo jak to tak ‒ siostra, która leci na własnego brata? Gorzej, że naprawdę trudno było mi się powstrzymać przed przyglądaniem się Marcelowi. Co gorsza, zaczęłam o nim fantazjować. A żaden inny chłopak, w tym rówieśnicy z klasy, w ogóle mnie nie interesował.

Marcel nic nie rozumiał

W pewnym momencie doszło do tego, że zaczęłam udawać beznadziejną z fizyki, z której Marcel był naprawdę dobry. Jako że zawsze mieliśmy ze sobą dobry kontakt, zaproponował pomoc. On miał już osiemnaście lat, więc wydawał mi się taki dorosły.

Na moją prośbę siedzieliśmy razem nad książkami, a on tłumaczył mi wszystko, zadanie po zadaniu. Kiedy mówił, w ogóle go nie słuchałam. Przyglądałam się jego pięknemu profilowi, długim rzęsom, pierwszym śladom zarostu. Za każdym razem, kiedy posyłał mi ten swój słodki uśmiech, miękły mi kolana, a serce próbowało wyskoczyć z piersi.

 Elizka?  rzucił, wyrywając mnie z odrętwienia. ‒ Jesteś jakaś rozkojarzona… może przełożymy to na jutro?

Odwzajemniłam uśmiech. Nie mogąc się powstrzymać, zgarnęłam mu włosy z twarzy.

 Nie trzeba, braciszku  szepnęłam.  Już uważam.

Nie wydawał się wtedy speszony ani zdumiony. Byłam pewna, że niczego nie zauważył. Nie miał pojęcia, co do niego czuję i z pewnością nie musiał się zmagać z takimi problemami.

Bałam się moich uczuć

Z każdym dniem było coraz trudniej. Próbowałam o tym zapomnieć, ignorować Marcela i to, co do niego czułam, ale zwyczajnie nie mogłam. Te wszystkie emocje, to, jak się zachowywałam, a także jak na niego reagowałam, po prostu mnie przerażały. Nie wiedziałam, co ze sobą począć ani jak z tym walczyć.

Wstydziłam się swoich uczuć. Przerażały mnie, tym bardziej że Marcel o nich nie wiedział. To niczego nie rozwiązywało, a jedynie potęgowało mój strach i konsternację. Bo tak ‒ potwornie się bałam, że ktoś się o tym dowie. Nauczyciele w szkole, znajomi, a co gorsza rodzice.

Byłam za słaba. Zbyt słaba, by powiedzieć „nie”. Właśnie dlatego w końcu zrozumiałam, że tak długo, jak długo Marcel będzie tuż obok, nie przestanę go kochać. Nie otrząsnę się z tego i albo zwariuję sama ze sobą oraz swoimi myślami, albo zrobię coś bardzo głupiego, co przekreśli mnie w oczach wszystkich, na których mi zależało.

Znajomi, rodzice, dziadkowie, a wreszcie sam Marcel może i najpierw doznaliby szoku, ale później bez wątpienia by mnie potępili. Bo to, co czułam, nie było normalne. I nie kończyło się jak głupie zauroczenie.

Jako że nie za dobrze szło mi ostatnio w szkole, a w dodatku miałam konflikt z dziewczyną z równoległej klasy, zaproponowałam rodzicom, że przeniosę się od przyszłego roku do ciotki Olgi, siostry naszego taty. Uparłam się, że nie widzę siebie dłużej tu, gdzie jestem, że nie potrafię się rozwijać wśród tych ludzi, którzy mnie otaczają. Męczyłam tak długo i tak przekonująco, że choć z początku byli sceptyczni, w końcu zgodzili się mnie przenieść.

Najbardziej, poza mną oczywiście, tę moją przeprowadzkę przeżył Marcel. Mimo wszystko stwierdził, że rozumie, co mną kieruje i chce dla mnie jak najlepiej. Gdyby tylko znał prawdziwy powód tej tchórzliwej ucieczki…

Zaprosił mnie na swój ślub

Po skończeniu liceum zaczęłam studia w tym samym mieście. Z początku mieszkałam u ciotki, potem natomiast, dzięki pomocy rodziców, kupiłam kawalerkę nieopodal. Zaczęłam też pracę w lokalnej księgarni, gdzie czułam się naprawdę świetnie. Tamtejsza atmosfera bardzo mi odpowiadała. Spotykałam się też z ciekawymi ludźmi i tak jak przez całe studia chciałam, mogłam na co dzień obcować z książkami.

Któregoś popołudnia dostałam jednak wiadomość od ciotki, żebym jak najszybciej zjawiła się u niej. Zabrzmiało to na tyle niepokojąco, że trochę się przestraszyłam. Uprosiłam dziewczynę z drugiej zmiany, by zastąpiła mnie nieco szybciej i pognałam do domu ciotki.

 Co się dzieje?  zawołałam od progu.  Źle się czujesz?

 Nie, nie  zaprzeczyła. Uśmiechnęła się szeroko.  Co, wystraszyłam cię? Przepraszam! Nie martw się, to bardzo dobre wieści.

Popatrzyłam na nią w zdumieniu.

 Dobre… wieści?  powtórzyłam z lekkim zawahaniem. Nie miałam pojęcia, o czym może mówić.

– Marcel nam się żeni!  zawołała.  Czy to nie cudownie?

Poczułam, jak żołądek skręca mi się boleśnie. Przez moment nie mogłam złapać tchu.

 Cudownie…  szepnęłam. Gdyby ciotka nie była w takiej euforii, pewnie zauważyłaby moją nietęgą minę. I brak przekonania w tym, co mówiłam.

 Oczywiście, obie jesteśmy zaproszone na ślub!

Prawda mnie zmiażdżyła

 Nie mogę tam jechać  oświadczyłam sztywno.  Nie mogę być na jego ślubie.

Ciotka patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę, jakby zobaczyła mnie po raz pierwszy w życiu.

 Eliza, no co ty!  rzuciła wreszcie.  Jak to nie możesz?

W pierwszej chwili chciałam to jakoś zbagatelizować. Wymyślić na poczekaniu jakieś durne wytłumaczenie. Nie miałam już jednak na to siły. Wybuchłam szlochem, a potem wszystko jej opowiedziałam. O tym, jak myślałam, że to tylko zauroczenie. O tym, jak bałam się o tym powiedzieć komukolwiek.

O tym, jak Marcel nie miał pojęcia, że jego rodzona siostra coś do niego czuje. No i wreszcie o samej ucieczce do niej. Po wszystkim ciotka nie wyglądała na złą ‒ prędzej zasmuconą. Zmartwiłam się, że sprawiłam jej taki zawód.

 Ja…  zaczęłam, ale powstrzymała mnie uniesieniem ręki.

 Po prostu szkoda, że nie powiedziałaś. – Westchnęła ciężko i spojrzała na mnie z czymś w rodzaju współczucia.  Mój brat mnie udusi, ale trudno. Już dawno uważałam, że należy ci się prawda.

Zamrugałam.

 Prawda?  rzuciłam.  Prawda o czym, ciociu?

Wzięła głęboki oddech.

 Marcel nie jest twoim bratem, kochanie  powiedziała miękko.  Zostałaś adoptowana.

Zakręciło mi się w głowie

Mimo to z zadziwiającą trzeźwością stwierdziłam, że to wiele wyjaśniało. Między innymi fakt, dlaczego nie jestem podobna do nikogo z rodziny.

Ciotka Olga opowiedziała mi, że mama nie mogła mieć kolejnego dziecka, ale oboje z tatą bardzo pragnęli jeszcze córeczki. Podobno długo się do tego zbierali, jednak w końcu zdecydowali się przyjąć pod swój dach obcą dziewczynkę. Mnie.

Wciąż nie potrafię tego pozbierać do kupy. Siedzę w samochodzie u boku ciotki i nie mogę przestać myśleć. Za jakieś dwie godziny zobaczę Marcela. Faceta, z którym mogłabym być, gdyby inni wokół mnie mieli choć trochę odwagi.

Jestem wściekła na rodziców za to, że przez tyle czasu mnie oszukiwali. Że przez nich nie ułożyłam sobie życia, bo do tej pory z nikim się nie związałam. Ale to nie ma znaczenia. Mój ukochany już niebawem bierze ślub z inną.

Czytaj także:
„Myślałam, że Olka chce złapać mnie na dziecko i się obłowić. Straciłem ją, bo nie uwierzyłem, że dziecko jest moje”
„Dziwiło mnie, że przez 6 miesięcy związku mój idealny facet nie zaprosił mnie do domu. Coś tu śmierdziało na kilometr”
„Pokochałam dużo starszego faceta i to był błąd. Boję się, że prędzej pójdę na jego pogrzeb, niż na nasze wesele”

Redakcja poleca

REKLAMA