O tym, że Marek również kocha się we mnie, dowiedziałam się pewnego wakacyjnego wieczoru. Jan, chłopak z dyskoteki, zaprosił mnie na spacer. Widziałam, że Marek nas obserwuje i zamierzałam zagrać mu na nosie. Wymknęliśmy się po kolacji.
Kiedy szliśmy przez park, Janek nieoczekiwanie przyciągnął mnie ku sobie. Potem próbował ściągnąć ze mnie bluzkę. Zaczęliśmy się szarpać. W pewnym momencie obok pojawił się Marek. Odciągnął ode mnie Jana i rzucił na trawnik. Tamten poderwał się z ziemi i uderzył Marka trzymanym w dłoni kamieniem. Popłynęła krew. Marek zatoczył się do tyłu, ale nie upadł. Kiedy Jan ponownie do niego doskoczył, dostał krótkim sierpowym w szczękę. Potem przyszły kolejne ciosy.
Jan krzyknął. Z rozciętego łuku popłynęła krew
Wkrótce uciekł, głośno przeklinając. Marek upadł na trawę. Szlochałam głośno i wycierałam krew, która płynęła z rozciętego policzka brata. Odsunął moją rękę.
Przez moment patrzyliśmy sobie w oczy. Potem zaczęliśmy się namiętnie całować. Kiedy Marek wyprowadził się z domu i zamieszkał w wynajętej kawalerce, ja wymykałam się z domu i przychodziłam do niego wieczorami.
Choć chciałam, by cały świat wiedział o naszej miłości, to bałam się reakcji ojca i tego, co ludzie powiedzą. Chociaż nie łączyły nas więzy krwi, dla świata i prawa byliśmy rodzeństwem i nasze uczucie było grzeszne i złe. Wiedziałam, że będziemy się już wiecznie ukrywać. A ja byłam już tym zmęczona.
Dlatego pewnego dnia skłamałam Markowi i powiedziałam, że już go nie kocham. Nie spodobało mu się to.
– Nigdy się ode mnie nie uwolnisz – szeptał mi w drzwiach, gdy odchodziłam. – Możemy być tylko razem, inaczej będziemy martwi.
– Bzdury – odparłam.
Ale to Marek miał rację, nie potrafiłam się od niego uwolnić
Po miesiącu znowu byłam w jego ramionach i znowu zapewniałam o swojej miłości. W końcu ojciec odkrył nasz związek. Żeby nas rozdzielić, zagrał kartą, o której istnieniu nie mieliśmy pojęcia. Oznajmił, że jesteśmy przyrodnim rodzeństwem, złączonym ze sobą więzami krwi. To był dla mnie silny wstrząs.
Katastrofa. Nie chciałam w to uwierzyć. Nie mogłam. Krzyczałam i oskarżałam go o kłamstwo.
– Po prostu nienawidzisz mnie! Nie możesz znieść, że on mnie kocha, więc chcesz nas rozdzielić. Nie wierzę ci! – płakałam.
Ojciec patrzył na mnie bez słowa, jakby obserwował jakieś egzotyczne stworzenie. W końcu powiedział:
– Nie musisz mi wierzyć, ale przez to rzeczywistość się nie zmieni. Jest, jak jest i musisz się z tym pogodzić.
Żadnego: przepraszam, córeczko. Tak mi przykro. Nic go nie obchodziło, jak ja się czuję. Że zniszczył cały mój świat. Kilka dni później Marek opowiedział o swojej rozmowie z ojcem. Siedzieli w jego gabinecie – ojciec rozluźniony, z kieliszkiem koniaku w ręce. Marek, spięty, siedział sztywno w fotelu.
– Już dawno zamierzałem wyznać ci prawdę – powiedział ojciec. – Nie wziąłem cię z domu dziecka tylko dlatego, że byłeś ładniejszy czy sprytniejszy od innych. Szukałem cię długo i w końcu znalazłem w sierocińcu, gdyż jesteś moim biologicznym synem.
– Dlaczego mi nie powiedziałeś?
– Z powodu twojej matki. Znaczy, mojej żony. I tak była nieszczęśliwa, że nie mogła dać mi syna.
Marek wiedział, że nie to było powodem milczenia
Ojciec nigdy nie przejmował się uczuciami matki. Wzięcie sieroty na wychowanie było w oczach jego kolegów z palestry czynem godnym szacunku. Ale dziecka z prostytutką, które przez kilka lat tkwiło w domu opieki, wręcz przeciwnie. Marek chciał odpowiedzieć, ale ojciec powstrzymał go gestem.
– Zrozum, ja kieruję się rozsądkiem i wyższą koniecznością, podczas gdy wami rządzą emocje. Sądzisz, że wasz los mnie nie obchodzi? Możesz sprawdzać sobie do woli. Ja nie kłamię, jak twierdzi twoja siostra. Jak chcesz, możesz zrobić nawet test na ojcostwo.
Zerwaliśmy ze sobą. Nic innego nam nie pozostawało
Ale Marek miał rację. Bez niego byłam martwa. Wyjechałam z kraju. Nie mogłam zostać w mieście i spotykać się z nim każdego dnia, patrzeć na niego i nie móc przytulić się, pocałować. Patrzeć w jego nieszczęśliwe, spragnione oczy. To było ponad moje siły.
Znalazłam pracę we Francji. Sądziłam, że w oddaleniu znajdę spokój. Im jednak byłam dalej, tym bardziej kochałam. Przez pierwsze miesiące co noc moja poduszka była mokra od łez. Co chwila chciałam sięgnąć po słuchawkę telefonu, żeby usłyszeć głos Marka i zapewnić, że nadal go kocham. Ale nigdy tego nie zrobiłam.
Rana na sercu po dwóch latach się zasklepiła. Trudna codzienność odciągała moją uwagę od przeszłości. W Marsylii założyłam firmę. Przez pierwsze lata borykałam się ze sporymi problemami finansowymi, ale wreszcie interes ruszył.
Pewnego dnia spotkałam Jeana
Połączyła nas przyjaźń. Wkrótce przerodziła się w miłość. Widziałam, jak wodzi za mną zakochanym wzrokiem. Wszyscy wokół namawiali mnie na ten związek. Jean był przystojnym i bogatym człowiekiem.
Czego chcieć od życia więcej? Właśnie. Wiedziałam, że czas ruszyć do przodu. Lepiej nie będzie. Nie kochałam męża, ale ostatecznie odnalazłam przy nim upragniony spokój duszy. Nie miałam wątpliwości, że małżeństwo było formą ucieczki od Marka. Nie dość, że byłam od niego daleko, to jeszcze zostałam żoną innego.
Jean był dobry i opiekuńczy. Dbał o mnie. Kiedy zaś na świat przyszła nasza córeczka, oszalał ze szczęścia.
Pojechaliśmy na narty. Natasza została u teściów
Najechała na nas ciężarówka. Jean zginął na miejscu. Ja, nieprzytomna, trafiłam do szpitala. Dopiero pół roku później wróciłam do pełni sił. A gdy dowiedziałam się o chorobie taty, przyjechałam do Polski. Zmarł niedługo później. Po pogrzebie porządkowałam z mamą rodzinne dokumenty. Wtedy dowiedziałam się, że… nie jestem córką swojego własnego ojca.
– W tamtym czasie nasze małżeństwo wisiało na włosku – wyznała mama. – Była to moja wina. Myślałam, że kocham innego. Szykowałam się do odejścia od męża, gdy okazało się, że jestem w ciąży. Powiedziałam o tym ukochanemu, a on… wyjechał w nieznane. Nie mogłam odejść i być z dzieckiem sama. Nie w tamtych czasach – mówiła.
Jak opowiadała, przestraszyła się samotnego macierzyństwa i związanymi z tym kłopotami materialnymi. Dlatego wróciła do męża, a on wkrótce dowiedział się o jej ciąży.
Byłaś dzieckiem, które na powrót scaliło nasz związek. Niestety, kiedy przyszłaś na świat, okazało się, że nie będę miała więcej dzieci, a twój ojciec zawsze chciał mieć syna. Więc adoptował Marka. Kiedy dowiedziałam się o waszej miłości i o tym, że Marek jest jednak synem twojego ojca, nie wiedziałam, co robić. Nie mogłam przyznać się do zdrady sprzed lat. Wstydziłam się.
- No i nie chciałam, by ojciec zaczął patrzeć na ciebie inaczej. Gdyby się dowiedział, że wychował dziecko innego mężczyzny… że był rogaczem… wiesz, jaki był. Nie przeszedłby nad tym do porządku dziennego. Nie on. Ciężko zawiniłam, wiem. Mogę tylko prosić cię o przebaczenie… - wyznała mi mama.
Mama zaczęła płakać. Przytuliłam ją i powiedziałam, że wybaczam
Ale czy rzeczywiście zrobiłam to w swoim sercu? Poczułam żal do świata, że tak okrutnie zostałam oszukana. Po moim wyjeździe Marek znalazł sobie kobietę. Ma z nią dwóch synów. Kiedy spotkaliśmy się na pogrzebie, przywitaliśmy się z udawaną obojętnością.
Ale w jego oczach dostrzegłam dawny żar. A i do mnie uczucie wróciło z pełną siłą. Tylko że teraz poznałam o nas prawdę. Jesteśmy biologicznie obcymi sobie ludźmi. Co będzie z nami dalej, kiedy i Marek się o tym dowie? I czy w tej sytuacji powinnam mu powiedzieć?
Czytaj także:
„Po rozwodzie wszystkie przyjaciółki się ode mnie odsunęły. Bały się, że... ukradnę im mężów"
„Od 20 lat mam kochanki w całej Europie. Myślałem, że Zosia nic nie wie. Miałem ją za głupią gęś”
„Kiedy tata trafił do domu opieki, mama znalazła sobie kochasia. Byłam na nią wściekła. Przecież to zdrada!"