Idę na spacer sama. W uszach wciąż dźwięczą mi słowa matki. „Czyś ty oszalała? Przecież to dzieciak! Co, nie było już w tej Warszawie dorosłych facetów?”. Dzieciak… Erwin. Kolega mojego brata, sześć lat młodszego. Pamiętam, że gdy byłam już panną i durzyłam się w chłopakach z klasy, on szedł dopiero do pierwszaków. Z Frankiem, moim bratem, siedzieli razem w jednej ławce.
Jest coś zabawnego w posiadaniu młodszego rodzeństwa. Bardzo długo to dla ciebie ten gówniarz, ta smarkula… Wciąż ci się coś obok pęta: najpierw w okolicach kolan, potem – pasa, w końcu – ramienia.
Zdałam maturę w liceum w pobliskiej Częstochowie. Dalej – studia. Wybrałam anglistykę w Warszawie. Przez te wszystkie lata wpadałam co dwa tygodnie do Mstowa. Za każdym razem gdy przyjeżdżałam, dziwnym trafem u Franka siedział właśnie Erwin. Kiedy oni tak wyrośli? Byłam na trzecim roku, gdy to zauważyłam. Mama poprosiła mnie, żebym zrobiła jej zaczyn na ciasto drożdżowe. Zabrakło mi mąki. Chciałam zdjąć z pawlacza, ale nie mogłam sięgnąć. Wtedy weszli Franek z Erwinem.
– Oj, siorka, siorka, ja ci to zdejmę. Sama też weź sobie trochę tych drożdży, może jeszcze wyrośniesz – zażartował mój braciszek.
Miałam wtedy 22 lata, oni – po 16. Jakbym ich zobaczyła po raz pierwszy. Zauważyłam, że Frankowi sypnął się nikły zarost, zmężniał. Przeniosłam wzrok na Erwina. No, no! Z tego to się robi przystojniak!
Pojechałam do domu. Ale nie zapomniałam. Przy każdej kolejnej wizycie w Mstowie ukradkiem obserwowałam Erwina. Widziałam, że mu się podobam. Jeszcze nie nauczył się, jak ukrywać swoje zainteresowanie. Rok temu Franek i Erwin świętowali 17. urodziny. Zrobiliśmy sobie ognisko na leśnej polanie, piekliśmy kiełbaski. Na ognisku była też Kaśka, koleżanka z klasy. Wiedziałam, że Franek się w niej durzy. Ale ona uwijała się jak fryga: tańczyła, śmiała się… do Erwina. „Ona go podrywa!” – przemknęło mi przez głowę.
– Erwin! – odwrócił się natychmiast. – Jest pełnia, chciałam pójść nad rzekę. Potowarzyszysz mi? – zapytałam, a on już stał przy mnie.
Wtedy pierwszy raz rozmawiałam z nim tak poważnie. Mówił o tym, że chciałby studiować informatykę, o obawie, że zostanie w Mstowie na zawsze i będzie wiódł tu nudne życie. Bez bez pasji, poczucia spełnienia. I… bez miłości.
Wracałam pociągiem z Kielc i miałam mętlik w głowie. Czułam się tak, jakby wydarzyło się coś ważnego, tylko nie miałam pojęcia co.
W ciągu tego ostatniego roku przyjeżdżałam do Mstowa częściej. Zbliżała się osiemnastka Franka i Erwina. Urządzili ognisko w lesie.
– Magda, chodźmy na spacer, nad rzekę, jak w zeszłym roku – powiedział Erwin o północy. Poszliśmy. – Nie dałaś mi prezentu… – zagadnął.
– Jak to? Dałam, wszyscy zrzuciliśmy się na tę wypasioną pamięć do twojego kompa – zaśmiałam się.
– To nie był prezent, na jaki liczyłem – odrzekł i szybko nachylił się w moją stronę. Poczułam jego usta na swoich.
Rzuciłam się w to uczucie. Zaczęliśmy się widywać – on przyjeżdżał na weekendy do mnie do Warszawy albo ja jechałam do Mstowa. Ale nikt jeszcze o tym nie wiedział. Może Franek coś podejrzewał. Tak było do dnia, kiedy zaskoczyła nas, całujących się, sąsiadka rodziców.
Rano, przy niedzielnym śniadaniu, matka mi wygarnęła.
– Zamierzasz dzisiaj iść do kościoła? Po tym, co wczoraj wyprawiałaś? Taki wstyd, taki wstyd – mamrotała znad patelni z jajecznicą.
Złapałam kurtkę i wybiegłam. Włóczyłam się nad rzeką, zastanawiając, co powinnam zrobić.
– Siorka? – usłyszałam za sobą głos swojego brata. – Erwin kocha się w tobie od lat! Nie widziałaś? Nie słuchaj matki. To co, że młodszy? To nie ma nic do rzeczy. Erwin to supergość. Prawda jest taka: dla niego jesteś pierwszą wielką miłością. Ideałem kobiety. Żaden koleś z miasta, starszy, tego ci nie da. Bo dla takich facetów będziesz któraś z kolei – mówił Franek.
– Franiu? – złapałam brata za rękę. – Obaj chcecie studiować w Warszawie, prawda? Słuchaj. Wynajmijmy mieszkanie. We trójkę.
Zobaczyłam, jak twarz mojego brata się rozpromienia. Objęci wróciliśmy w stronę Mstowa.
Czy kiedykolwiek żałowałam tej decyzji? Nie. Każdy kolejny rok spędzony z Erwinem utwierdza mnie, że była słuszna. Bo miłość i dojrzałość wcale nie muszą wynikać z wieku. I wiecie, co? Dla Erwina wciąż jestem ideałem kobiety.
Więcej prawdziwych historii:
„Przystojniak z pracy się mną interesował, ale miałam być tylko przykrywką. Był gejem i nie chciał, by się wydało”
„Rodzice wychowali mnie w przekonaniu, że jestem gorsza i głupsza od mojej siostry. Ona traktowała mnie jak służącą”
„Rodzice od początku nie akceptowali mojej narzeczonej. Gdy okazało się, że jest bezpłodna, kazali mi z nią zerwać”