„Przystojniak z pracy się mną interesował, ale miałam być tylko przykrywką. Był gejem i nie chciał, by się wydało”

kobieta która miała być przykrywką dla geja fot. Adobe Stock
Każda z nas liczyła na to, że będzie tą szczęściarą, którą Mirek zaprosi na randkę. A on wybrał mnie! Ciekawe, dlaczego?
/ 08.04.2021 12:53
kobieta która miała być przykrywką dla geja fot. Adobe Stock

Mirek podobał mi się od jakiegoś czasu. To znaczy, w sumie… odkąd tylko przyszedł do nas do pracy, czyli jakieś dwa miesiące. Już pierwszego dnia poleciałyśmy z Anetą, Justyną i Magdą, moimi koleżankami z biura, do działu kadr, spytać o jego stan cywilny. Kaśka, nasza kadrowa, najpierw się z nas naśmiewała, potem zarzekała, że nie może nam podać takich informacji, ale w końcu powiedziała, że jest wolny.
– Przynajmniej formalnie! – zaznaczyła. – Bo przecież może mieć narzeczoną.

Zachowywałyśmy się trochę jak rozhisteryzowane nastolatki, ale czemu się dziwić? Wszystkie byłyśmy pannami – Aneta wprawdzie z odzysku, ale nie czepiajmy się szczegółów. A Mirek był młody, przystojny, dobrze zbudowany. Z czasem okazało się też, że inteligentny, dowcipny i błyskotliwy. Niestety – był też nieco zdystansowany, tajemniczy i powściągliwy, ale to chyba nas jeszcze bardziej nakręcało. Momentami śmiałyśmy się, że zachowujemy się jak lwice na polowaniu. Ale w tych żartach było chyba jednak ziarenko prawdy, bo każda na swój sposób zaginała parol na naszego nowego informatyka.

Aneta, najstarsza z nas i chyba najbardziej doświadczona, używała sposobu „na matkę” – szykowała mu kanapki, przynosiła sałatki, zmywała po nim kubki. Magda, firmowa seksbomba, ubierała się w obcisłe sukienki z dużymi dekoltami, koronkowe bluzeczki i obowiązkowo wysokie szpilki. Usta malowała na czerwono, pryskała się dużą ilością perfum i posyłała mu tęskne spojrzenia. Czasem też dwuznacznie żartowała i niby przypadkiem schylała się po coś, gdy był w pobliżu. Justyna z kolei chciała uwieść Mirka „na sierotę”. Każdego dnia kilka razy wzywała go, robiąc maślane oczka i prosząc o pomoc.
– Mireczku, ja wiem, że masz mnóstwo pracy, ale ja nie umiem odpalić tego programu, chyba coś jest nie tak… Bez ciebie sobie nie poradzę, a ty w mig ogarniesz sprawę – kokietowała uśmiechem.

Ja byłam chyba najsubtelniejsza. Nie narzucałam się – ani strojem, ani pomocą, ani problemami. Byłam zbyt nieśmiała, by otwarcie go podrywać.
Dlatego kiedy pewnego dnia podszedł do mnie i spytał, czy wybrałabym się z nim na wesele kuzynki, myślałam, że padnę trupem! Spytał mnie, zaprosił właśnie mnie, a nie którąś z moich koleżanek!
– Wiesz, ja się tych twoich koleżanek trochę boję. One mnie… osaczają. A ty jesteś taka naturalna, skromna, szczera. Byłbym szczęśliwy, gdybyś się zgodziła. – powiedział.

Ja też byłam szczęśliwa! I to jak! Oczywiście zgodziłam się bez zastanowienia. Kiedy powiedziałam o tym dziewczynom z biura, chciały mnie zjeść!
– Głupi to jednak ma szczęście! My się tutaj uwijamy, staramy, a ta tylko parę razy rzęsami zamachała i gotowe! – powiedziała Aneta, mierząc mnie wrogim spojrzeniem.
Sama się dziwiłam, dlaczego wybrał mnie, ale nie zastanawiałam się nad tym, tylko cieszyłam chwilą.

Do wesela zostały dwa tygodnie. W tym czasie Mirek kilka razy do mnie zagadał, ale głównie w sprawach organizacyjnych lub tak o wszystkim i o niczym – żadnych konkretów. W końcu sama nieśmiało zaproponowałam, że może spotkalibyśmy się poza pracą, by na spokojnie porozmawiać. Miałam nadzieję, że sam wyjdzie z taką propozycją – skoro już zrobił pierwszy krok i zaprosił mnie na wesele… Po kilku dniach zwątpiłam w jego inicjatywę i dlatego sama go o to spytałam.
– Asiu, wiesz co… No chętnie, ale… W sumie może powinniśmy pogadać? Tak, masz rację, chyba powinienem… – zaczął się plątać, co nieco zbiło mnie z tropu.
Zaproponowałam tylko wyjście na kawę, a poczułam się, jakbym co najmniej stanęła przed nim nago i zapraszająco kiwała paluszkiem. Albo się oświadczała! Żałowałam, że w ogóle się odezwałam.

Wieczorem, kiedy siedzieliśmy w kawiarni, żałowałam jeszcze bardziej. Mirek był zupełnie inny niż w pracy. Nie odzywał się, siedział jakiś taki zamyślony, skrępowany. Zaczęłam zastanawiać się, czy to na pewno ten sam błyskotliwy i inteligentny facet, do którego wszystkie smaliłyśmy cholewki!
Aśka, ja może będę z tobą szczery. Tylko błagam, nie krzycz za głośno – poprosił.
– Dlaczego miałabym krzyczeć?
– No wiesz, różnie ludzie reagują. No więc nie krzycz i  nie wal w twarz, bo głupio będzie pójść na wesele z podbitym okiem i tłumaczyć, że kobieta mnie pobiła – uśmiechnął się.

No, wreszcie zaczął przypominać siebie! Ale ja nie miałam już nastroju do żartów. Co on chciał mi powiedzieć? O jakiej szczerości mówił, z powodu której miałabym go bić?
– Po pierwsze – przepraszam cię, Asiu, bo chyba powinienem powiedzieć to wcześniej, zanim zaprosiłem cię na wesele. Po drugie – weź pod uwagę, że z wszystkich dziewczyn wybrałem właśnie ciebie, czyli darzę cię szczególnym zaufaniem i sympatią – mam nadzieję, że potraktujesz to jako okoliczność łagodzącą – mówił.
Coraz mniej rozumiałam!

Potem znów zaczął kluczyć – że on nie ma pojęcia, dlaczego dziewczyny się tak na niego uwzięły, że jego to męczy i denerwuje, że nie wie, jak dać im do zrozumienia, że nie jest zainteresowany i w sumie tylko ja traktowałam go normalnie, dlatego mnie polubił. Za chwilę zmienił temat i zaczął żalić się na staroświecką rodzinę, babcie dewotki i świątobliwe ciotki, które gotowe zawału dostać, a jeszcze wcześniej go zabić i z wesela zrobi się zbiorowy pogrzeb i…
W końcu miałam dość zagadek i domysłów i zapytałam wprost, o co chodzi.

Spotykam się z kimś. Od dłuższego czasu. Ale nie mogę iść z nim na wesele – zrobił wymowną pauzę i spojrzał na mnie wyczekująco, ale nie zrozumiałam, o co mu chodzi. – Z nim, rozumiesz? Z NIM nie mogę iść. To on. Facet. Jestem gejem – wyznał w końcu.

Byłam zszokowana. Nie wiedziałam, co powiedzieć, jak zareagować.
Szczerze mówiąc, w pierwszej chwili nawet nie do końca dotarł do mnie sens tych słów. Ma kogoś od dłuższego czasu, no okej. Nie może iść z kolegą, idzie ze mną. Lubi mnie. Ufa mi. Jest gejem. Siedziałam i powoli trawiłam te wszystkie informacje, składając je do kupy niczym puzzle. Wtedy Mirek zaczął się uśmiechać. Spojrzałam na niego jeszcze bardziej zdezorientowana.
– Przepraszam, ale masz taką minę, że nie umiem się powstrzymać – powiedział.

Wtedy oboje wybuchnęliśmy śmiechem. To chyba trochę rozładowało atmosferę. Mirek zaczął spokojnie tłumaczyć, że jest homoseksualistą, ale nie chwali się tym zbytnio. Niestety, ludzie nie są zbyt tolerancyjni.
– Zrozumiem, jeśli mi odmówisz, ale byłoby miło, gdybyś ze mną poszła. I byłbym również wdzięczny, gdybyś zachowała wiadomość o mojej orientacji dla siebie, choć wiem, że nie mogę tego od ciebie wymagać.
Nie miałam pretensji ani żalu. Poczułam przez moment jakieś ukłucie smutku i zawodu, bo po cichu liczyłam, że może nasza znajomość przerodzi się w coś poważniejszego. Ale nie obudziła się we mnie ochota, by wydrapać mu oczy, skoczyć do gardła czy krzyczeć wniebogłosy. Podeszłam do sprawy na spokojnie. Zawsze byłam tolerancyjna.
– Zaskoczyłeś mnie. Oczywiście mogę z tobą pójść na to wesele, nie widzę przeciwwskazań. Tylko ustalmy, czy mam grać zwykłą koleżankę, przelotną dziewczynę, narzeczoną? Muszę się dobrze do swojej roli przygotować – uśmiechnęłam się.

Przegadaliśmy cały wieczór, bardzo miło spędziłam czas. Na koniec Mirek odwiózł mnie do domu.
– Zaprosiłabym cię, ale wiesz, porządna dziewczyna nie idzie z facetem do łóżka na pierwszej randce – puściłam mu oczko.
– Dzięki, naprawdę – roześmiał się. – Wiedziałem, że na ciebie mogę liczyć.
– Nie ma za co. Nawet fajnie, bo wiesz, zawsze chciałam mieć przyjaciela geja. Słyszałam, że potraficie świetnie doradzać w sprawach ciuchów – uśmiechnęłam się.
W sumie to najbardziej chciało mi się z tej całej sytuacji śmiać. Tak sobie wszystkie na niego zęby ostrzyłyśmy, dziewczyny się prześcigały w pomysłach i wszystko na marne.

Wesele było bardzo udane, przetańczyliśmy całą noc. Nawet krzyżowy ogień pytań ciotek i kuzynek nie zepsuł mi zabawy. Ale teraz rozumiem, dlaczego Mirek nie chce im wyznać prawdy o Jarku, swoim partnerze.
Dziewczynom powiedziałam, że nie wyszło nam z Mirkiem. Próbowały drążyć, dopytywać o szczegóły, ale ucinałam, mówiąc, że jesteśmy tylko przyjaciółmi.
– I nie chcę już o tym gadać! – dodałam.
Na szczęście nie poruszają już tego tematu. Trochę mi ich żal, kiedy widzę, jak się starają i przechodzą same siebie, by zdobyć względy Mirka. Chociaż nie ukrywam, że jest to nawet dość zabawne.

Poznałam też Jarka, jest równie fajnym gościem, co Mirek. Umawiamy się czasem w trójkę na piwo czy do kina. Chłopaki śmieją się, że mają mnóstwo znajomych hetero i kogoś dla mnie znajdą. Kto wie, może rzeczywiście kiedyś mnie zeswatają?

Więcej prawdziwych historii:
„Rodzice wychowali mnie w przekonaniu, że jestem gorsza i głupsza od mojej siostry. Ona traktowała mnie jak służącą”
„Rodzeństwo chce mnie ograbić z mieszkania po mamie. Wszystko przez to, że mnie kochała bardziej niż ich”
„Robiłam wszystko, by w końcu schudnąć i wypięknieć. Nie dla siebie, nie dla męża – dla kochanka”

Redakcja poleca

REKLAMA