„Latałam za kochankiem jak kot z pęcherzem, bo był moim ideałem. Liczyłam na historię miłosną, a skończyło się na komedii”

Uganiałam się za facetem, który mnie nie chciał fot. Adobe Stock, jandruk
„Ja też bym się nie interesowała gostkiem, który ma mnie w nosie, gdyby nie był taki przystojny. Każda kobieta ma swój ideał mężczyzny; moim jest wysoki i dobrze zbudowany facet, ciemnowłosy, z jasnymi oczami…jak on”.
/ 10.03.2023 10:00
Uganiałam się za facetem, który mnie nie chciał fot. Adobe Stock, jandruk

– Nie masz u niego szans – powiedziała moja znajoma. – Nawet nie próbuj. On się boi kobiet!

Jest bystra, więc szybko zauważyła, że zerkam na tego faceta, który jako jedyny z naszej grupy z nikim się jeszcze nie zakolegował. To był już nasz trzeci wspólny wypad na weekend, więc potworzyły się grupy i pary, a on trzymał się zawsze z boku i na dystans.

– Jednak z nami wyjeżdża – zauważyłam logicznie. – Więc chyba nie jest taki sobek? Gdyby nie chciał, toby przecież siedział w domu.

– Niby tak, ale może dlatego, żeby nie robić obciachu? Inni z firmy jadą, to on też, po co mają gadać, że się izoluje? Szefostwo takich nie lubi.

Pomyślałam, że pewnie ma rację, bo nasz kolega zaraz po rozlokowaniu się na kwaterach znikał z wędką w szuwarach i tyle go widzieliśmy. Próbowaliśmy go zaczepiać i obłaskawiać, ale bez skutku; coś tam mruczał pod nosem, że jego interesuje głównie łowienie ryb i że to jego pasja.

Dodawał, że alkoholu nie pije, jest mało towarzyski, więc żadna to dla nas strata, kiedy go z nami nie ma.

W końcu daliśmy mu spokój

Ja też bym się nie interesowała gostkiem, który ma mnie w nosie, gdyby nie był taki przystojny. Każda kobieta ma swój ideał mężczyzny; moim jest wysoki i dobrze zbudowany facet, ciemnowłosy, z jasnymi oczami… Powinien także mieć miły głos i uśmiech, więc kiedy zobaczyłam kogoś takiego, nie mogłam przestać o nim myśleć!

Oczywiście, że próbowałam go zaczepiać i nawet trochę uwodzić, ale był jak teflonowa patelnia. Moje uśmieszki, spojrzenia, dowcipy spływały po nim bez śladu. Podam przykład:

– Idziesz na ryby? – zapytałam, kiedy pojawił się na wąskiej ścieżce wśród paproci i olszyny.

Czekałam na niego od świtu, pozwalając się obgryzać komarom, ale on nie zwrócił uwagi na moje poświęcenie.

– Tak – odpowiedział, nawet się nie zatrzymując.

Mogę iść z tobą? – brnęłam dalej. – Przyrzekam, że będę cichutko!

– Nie – usłyszałam. – Lubię być sam na łowisku, kobiety przynoszą pecha.

Zniknął między krzakami tarniny i tyle go widziałam. Byłam wściekła.

– Ty się dowiedz, co z nim jest nie tak? – poprosiłam znajomą. – Może on w ogóle nie lubi kobiet? Wolałabym wiedzieć…

– Ty poważnie? – zapytała. – Dobrze, jeśli chcesz, spróbuję wyczaić co i jak? Świat jest mały, zawsze ktoś kogoś zna, a już w dobie internetu nie uchowa się żadna tajemnica. Daj mi parę dni…

Swoją drogą ja też robiłam dyskretne rozeznanie wśród jego kolegów z działu, w którym razem pracowali. Miał opinię świetnego fachowca, był punktualny, niczego nie zawalał, pracował jak maszyna, ale nie wszyscy go lubili, bo tu też był milczek i z nikim się nie kumplował.

Wiedzieli tylko, że jest samotny i że nikt nigdy do niego nie dzwoni. Ta aura tajemniczości wokół niego sprawiła, że jeszcze bardziej mnie interesował. Po paru dniach moja znajoma przyniosła jednak jakieś informacje…

– Słuchaj, to z góry przegrana sprawa – stwierdziła. – Niejedna próbowała, ale on się wymyka jak piskorz! Ja na twoim miejscu odpuściłabym sobie!

– Nie jesteś na moim miejscu, więc mi nie doradzaj. Gadaj, co wiesz…

– Dobra, dobra, nie złość się. Ja tylko się o ciebie martwię, bo tacy faceci, których mocno przeczołgały inne kobiety mszczą się na tych następnych… Więc – po co ci to?

– Jego jakaś przeczołgała?

– I to jak! Dzień po ich weselu zwiała z jego najlepszym przyjacielem. Za granicę… Są tam do dzisiaj! Ślub unieważnili. On po tym długo nie mógł się pozbierać, strasznie pił. Był na odwyku. Teraz podobno już z tego wychodzi, ale ja bym się bała zaczynać z kimś takim. Ludzie mówią, że miesiącami nie trzeźwiał, a to nie mija bez śladu…

– Biedny facet – powiedziałam. – Żal mi go…

– Mnie też, ale co innego żałować, a co innego pakować się w taki związek. On musi być strasznie poobijany od środka, potrzebuje terapeutki, pielęgniarki, a nie normalnej kobiety! Dlatego dobrze ci radzę, zastanów się. Żebyś potem nie płakała!

Muszę przyznać, że te wiadomości mnie przestraszyły

Mój ojciec był nałogowym alkoholikiem i zmarnował życie nie tylko mojej matce, ale częściowo także mnie. Do dzisiaj pamiętam awantury po wódce, pamiętam, jak uciekałyśmy po nocy przed rozjuszonym tatusiem, który na drugi dzień klękał przed nami i płakał, że już nigdy więcej…

Wtedy sobie przysięgłam, że wszystko mogę mężczyźnie wybaczyć, ale pijaństwa – nie.

„Co z tego, że teraz nie pije?” – myślałam. „Jaką mam gwarancję, że znowu nie zacznie, kiedy coś mu się nie powiedzie? Życie z kimś takim musi być bardzo trudne, w imię czego miałabym się narażać? To prawda, że serce mi wali na jego widok, że ciągle o nim myślę, że chyba się zakochałam, ale chyba potrafię to opanować? Za dużo problemów w tym związku… Chyba nie ma o co walczyć?”.

Mijały dni, a ja się coraz bardziej męczyłam.

Czasami wydawało mi się, że niepotrzebnie się boję, bo prawdziwa miłość wszystko zwycięży, a zaraz potem dopadały mnie złe przeczucia i widziałam siebie nieszczęśliwą, upokorzoną tak, jak kiedyś moja matka. Wtedy chciałam złożyć wymówienie z pracy, żeby go nie widywać i zapomnieć… Potem znowu mi przechodziło i zaczynałam mieć nadzieję.

Wreszcie postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę! Czekałam w holu, aż będzie wychodził. Zatrzymałam go w obrotowych szklanych drzwiach, nie martwiąc się, że wszyscy nas widzą.

– Muszę ci coś powiedzieć – zaczęłam, ale nie dał mi dokończyć.

– Wszystko rozumiem – usłyszałam. – Widzę przecież, że masz jakieś plany związane ze mną. Śledzisz mnie, dowiadujesz się o moje sprawy… Czyżbyś na coś liczyła? Od razu ci mówię: nic z tego!

– Boisz się? Nie uciekaj przede mną!

– Ja uciekam przed sobą, dziewczyno, i co najgorsze, nie bardzo mi to wychodzi. Nie nadaję się do żadnego układu… Nie wierzę, nie jestem gotów. Przyjmij to do wiadomości, szkoda cię dla mnie.

Zaczęłam płakać, tak mi się zrobiło przykro

Wyszliśmy z tej szklanej klatki i stanęliśmy za rogiem biurowca. Cały czas szlochałam.

– Daj nam szansę – powtarzałam. – Ja wszystko rozumiem… Pomogę ci!

– Nic nie rozumiesz. A pomóc mi faktycznie możesz, jeśli dasz mi spokój. Niczego więcej od ciebie nie chcę – odwrócił się gwałtownie i prawie biegiem ruszył przed siebie.

Nie dogoniłabym go… Zresztą, po co miałabym to robić? Następnego dnia dowiedziałam się, że złożył wymówienie ze skutkiem natychmiastowym. Od tej pory go nie widziałam. To znaczy, tak mi się wydaje, bo…

Kiedyś ktoś bardzo podobny mignął mi w tłumie przed supermarketem. Była jakaś promocja piwa, czy wina i wydawało mi się, że to on chwiejnym krokiem przesuwa się w stronę drzwi.

Aż mi serce zamarło, ale pomyślałam, że to chyba jednak nie on. Wygodniej mi było tak pomyśleć, bo gdyby było inaczej, musiałabym zmierzyć się z wyrzutami sumienia. Musiałabym się zastanowić, czy to nie ja przypadkiem wepchnęłam go w ten tłum stojący po tani alkohol?

Czy to nie przede mną uciekł w nałóg? I czemu nie posłuchałam i nie zostawiłam go w spokoju? Siebie uratowałam, ale co z nim? Czemu go goniłam? Po co? 

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA