„Zadbałam, by mąż po wypadku miał opiekunkę. A ten babiarz wpuścił ją do łóżka i traktował jak panią do towarzystwa”

zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, JackF
„– Ale z ciebie ogier, nie powiem – prychnęłam tylko ironicznie na odchodne, gdy zabierałam swoje pozostałe rzeczy i wynosiłam się do rodziców. – Że nawet w takim stanie dałeś radę. Chyba nie doceniałam, kogo mam w domu!”.
/ 13.10.2023 12:30
zamyślona kobieta fot. Adobe Stock, JackF

Jakiś czas temu Tomek uległ poważnemu wypadkowi samochodowemu, w wyniku którego doznał tymczasowego uszkodzenia kręgosłupa. To była ogromna zmiana w naszym życiu, ponieważ mąż potrzebował fizjoterapii, by na nowo odzyskać sprawność. 

Potrzebował tej pomocy

Wszystko szło dobrze, dopóki nie musiałam wyjechać w delegację, która miała trwać kilka tygodni. Tomek był bardzo niezależnym człowiekiem, ale w tej sytuacji potrzebował pomocy, zwłaszcza w zakresie rehabilitacji. Zatrudniliśmy Agnieszkę, która miała być pielęgniarką środowiskową do opieki podczas mojej nieobecności. Miała dobre referencje i wydawała się profesjonalną osobą. Na pierwszym spotkaniu zadawała nam wiele pytań i widać było, że zainteresowała się moim mężem. Początkowo sądziłam, że chodziło jedynie o zwykłą zawodową ciekawość i troskę o pacjenta. 

Zauważyłam, że Tomuś także spogląda na panią Agnieszkę z zainteresowaniem. Wiedziałam, że był kobieciarzem. Po ślubie miał się zmienić, ale cóż... Nawet chory kręgosłup nie był dla niego przeszkodą, żeby poflirtować.

Czułam, że kłamie

Pewnego dnia, gdy zadzwoniłam do niego, usłyszałam coś dziwnego
Początkowo, kiedy byłam na delegacji, Tomek nie sygnalizował niczego niepokojącego, a ja regularnie kontaktowałam się z nim przez telefon. Jednak pewnego dnia, gdy zadzwoniłam do niego, usłyszałam coś dziwnego.

– Koteek! – kobiecy głos, dochodzący jakby z oddali.

– Co takiego?! – zdziwiłam się. – Tomek, to było do ciebie?

– Niby co? – zdziwił się.

– No... Słyszałam głos. Kobiecy głos. Wołała do ciebie "kotek".

– Chyba na tej delegacji pogorszył ci się słuch – Tomek prychnął w słuchawkę.

– Wiem, co usłyszałam.

– Może telefon wychwycił jakieś dźwięki z oddali. Sąsiadka z góry albo telewizor. Wiesz, jak ona nieraz potrafi się drzeć.

– Może i tak – mruknęłam, ale sama nie wiedziałam, co mam o tym myśleć.

Przez kolejne dni nie potrafiłam usiedzieć w miejscu i zastanawiałam się, co porabia mój mąż i czy wybór tak młodej i pięknej pielęgniarki na pewno był dobry. Oczywiście, że byłam zazdrosna o Tomka. W końcu nawet mimo urazu był bardzo atrakcyjnym facetem, który mógł się podobać innym kobietom. Wiedziałam również, że raz zachęcony, będzie flirtować dla samego choćby sportu, dlatego czułam, że może kłamać.

Chciałam go sprawdzić

Zaniepokoiło mnie to, że Tomek parę razy nie odebrał telefonu, a gdy już to robił, to brzmiał, jakby nie był sobą. Jego głos był sztuczny i zmanierowany, jakby coś przede mną ukrywał. A ja przecież bardzo dobrze znałam swojego męża.

Nie dając za wygraną, namówiłam go wreszcie na rozmowę video przez kamerkę. Był trochę niechętny, ale ja byłam uparta. Chciałam na własne oczy zobaczyć, czy wszystko gra, czy wręcz przeciwnie.

Po kilkunastu długich sekundach odebrał połączenie. Wyglądał całkiem dobrze, chociaż nagranie na żywo trochę zapewne przekłamywało jego rysy twarzy. Rozmowa była zwykła. Tomek marudził coś, że nie lubi rozmawiać z ruchomym obrazem, ale nie zwracałam uwagi na jego marudzenie. Chciałam od niego jak najwięcej wyciągnąć, dlatego ciągnęłam rozmowę. Jednak po kwadransie przeprosiłam go na chwilę i zniknęłam do łazienki. Siedziałam w niej kilka minut, a w międzyczasie połączenie wciąż trwało.

Ponieważ poziom głośności miałam ustawiony na maksimum, to nawet z łazienki słyszałam każdy szmer i szelest po stronie Tomka. I nagle z głośników wydobył się kobiecy szept:

– Skończyła już?

Wyparowałam z łazienki tak szybko, jak to możliwe, żeby migiem dobiec do monitora, zanim kobieta zniknie z ekranu. I przez ułamek sekundy widziałam, jak w tle za Tomkiem z naszej sypialni wychodzi kobieta. Agnieszka. Była ubrana w samą bieliznę, a w zasadzie... to właściwie półnaga! 

– Czekaj, no! – krzyknęłam – Dokąd idziesz, już nas opuszczasz? 

Agnieszka jedynie spaliła buraka i uciekła w głąb mieszkania. Za to Tomek... był blady jak ściana.

– Ja... — wyjąkał. – Kochanie, ja wszystko ci wytłumaczę, naprawdę!

– Nie będziesz niczego tłumaczył! Z nami koniec! – to mówiąc, zamknęłam okienko rozmowy i trzasnęłam ekranem laptopa. A potem pogrążyłam się w rozpaczy.

Nie chciałam słuchać tłumaczeń 

Nie mogłam uwierzyć w to, co się stało! Wcześniej miałam już jakieś podejrzenia, ale nie wiedziałam, że one są słuszne! A teraz wszystko legło w gruzach. Ta podła kobieta miała się nim zaopiekować! No to się zaopiekowała... Dwa razy w tygodniu przychodziła do niego pani do towarzystwa, rzekomo pielęgniarka. Taka z niej opiekunka, jak ze mnie prezeska!

Trudno było mi się pozbierać, a za kilka dni miałam wracać z delegacji. Zastanawiałam się tylko, do czego niby miałabym wracać? Do męża, który mnie zdradził? Do mieszkania, który od dziś miał mi się kojarzyć z majtkami Agnieszki? Jedno wiedziałam na pewno: nie dam sobie w kaszę dmuchać!

Po powrocie nie chciałam słuchać tłumaczeń Tomka. Kompletnie go zignorowałam i w tamtym momencie był dla mnie nikim. Zwykłym draniem, który wykorzystał moment mojej nieobecności i poszedł w tango, i to nawet mimo urazu kręgosłupa!

– Ale z ciebie ogier, nie powiem – prychnęłam tylko ironicznie na odchodne, gdy zabierałam swoje pozostałe rzeczy i wynosiłam się do rodziców. — Że nawet w takim stanie dałeś radę. Chyba nie doceniałam, kogo mam w domu!

A potem trzasnęłam drzwiami i zeszłam do samochodu. Jeszcze na klatce schodowej ledwo powstrzymywałam łzy. Byłam przepełniona złością, niedowierzaniem i smutkiem. Ale zebrałam się w sobie i ocaliłam swoją dumę. To on teraz musiał sobie jakoś poradzić z poczuciem winy.

Przez miesiąc mieszkałam z rodzicami, a potem wniosłam pozew o rozwój z orzeczeniem winy. Oczywiście, byłam zdania, że to Tomek był winny rozpadowi naszego małżeństwa i liczyłam od niego na solidną rekompensatę za to, co zrobił. Sam zaoferował, że wyprowadzi się z naszego mieszkania, jak tylko dojdzie do siebie. Łaskawca!

Dziś próbuję się pozbierać i ułożyć swoje życie na nowo. Powoli zaczynam sobie jednak uświadamiać, że raz utraconego zaufania nie da się tak łatwo odbudować. Bardzo trudno będzie mi jeszcze kiedykolwiek zaufać innemu facetowi. Ale może los okaże się dla mnie łaskawy i kiedyś spotkam kogoś uczciwego, lokalnego? Mam nadzieję, że tak właśnie będzie.

Czytaj także: „Spokojny spacer w sadzie zakończył się atakiem z bronią. Myślałam tylko o dwuletniej Marysi i moim cennym skarbie”
 „Ktoś za wszelką cenę chciał wysiudać nas z interesu. Miałam być kartą przetargową i wekslem bezpieczeństwa”
„Całe życie czekałam na tego jedynego i się nie doczekałam. Mój kwiatuszek przekwitł, a ja jestem 45-letnią dziewicą”

 

Redakcja poleca

REKLAMA