Byłam wychowywana w bardzo religijnej rodzinie i całe życie mówiono mi, że czekanie z seksem do ślubu jest dla kobiety bardzo ważne. Moje koleżanki zdobywały kolejne łóżkowe doświadczenia, a ja czekałam na rycerza na białym koniu.
Dziś żałuję tego, że straciłam najlepsze lata mojej młodości na rozglądanie się za mężczyzną marzeń, który nigdy nie był mi pisany. A teraz jest już dla mnie chyba za późno na zmiany. Czy jeszcze kiedykolwiek będę szczęśliwa w życiu erotycznym, skoro nawet jeszcze go nie zaczęłam?
Byłam romantyczką
W szkole śniłam o tym, że kiedyś spotkam swojego księcia na białym koniu, który odmieni moje życie. Wyobrażałam sobie, że miłość jest czymś magicznym, co przychodzi wraz z pierwszym pocałunkiem. Niestety, lata mijały, a te marzenia pozostawały jedynie marzeniami.
Mój pierwszy chłopak, Paweł, okazał się strasznym draniem i chodziło mu tylko o jedno. Pod pretekstem zabrania mnie na imprezę, wywiózł mnie gdzieś w pole i chciał zachęcić podstępem do tego, żebym się z nim przespała. Oczywiście, oparłam się mu, ale od tamtego czasu przestałam ufać mężczyznom, szczególnie młodym, którym buzowały hormony. Postanowiłam, że dam sobie czas przynajmniej do dwudziestki, bo wtedy faceci mogą być już bardziej dojrzali.
W klasie maturalnej poświęcałam wiele uwagi nauce i zdobywaniu nowych umiejętności. Był to czas intensywnej pracy, ale również okazja do zawarcia nowych przyjaźni, które dostarczały mi dużo radości. Zdobywałam coraz większą pewność siebie i było to dla mnie ważne po tym, co przeżyłam. Myślałam, że to wystarczy do tego, by przyciągnąć do siebie szczęście i miłość.
Koleżanki żartowały ze mnie
Wreszcie nadeszły pierwsze lata studiów. Jednak wymarzonego mężczyzny ciągle brak. Niezmiennie trzymałam się postanowienia, że dam sobie czas, aby być pewna, że wybieram kogoś, kto jest naprawdę dojrzały i gotowy na poważny związek. Byłam przekonana, że ta granica wieku przyniesie ze sobą dojrzalszych mężczyzn, którzy będą bardziej gotowi na stabilne i pełne miłości relacje.
Najbardziej bolesne i trudne były dla mnie jednak rozmowy z koleżankami.
– Mówię ci, Gośka, najlepsza noc w życiu – chwaliła się jedna.
– To ja coś podobnego miałam z moim byłym. Istny ogier – dodała druga.
– Ale wiecie, najgorzej jest wtedy, jak patrzycie na nierówności na suficie, a potem tylko myślicie o tym, że przydałoby się malowanie – śmiała się inna.
A ja nie rozumiałam tych żartów. To znaczy, domyślałam się, o co w nich chodzi, ale nie były to nigdy moje doświadczenia. Dlatego po jakimś czasie zaczęłam stronić od towarzystwa wygadanych i pewnych siebie kobiet. Z dzisiejszej perspektywy wiem, że był to błąd, bo zamknęłam się na tych, przy których mogłabym bardziej rozwinąć skrzydła. A jednak tak się nie stało.
Siedziało mi to w głowie
Toczyłam też wewnętrzną walkę z samą sobą. Wiedziałam o tym, że seks przedmałżeński to grzech. Nie potrafiłam wyobrazić sobie siebie podczas przygody na jedną noc albo seksu z mężczyzną, który mi się nie oświadczy. Ciekawość brała jednak górę. Coraz częściej zastanawiałam się, czy seks jest przyjemny, czy naprawdę bywa tak, jak opisują to inne kobiety. Zresztą, przecież mamy XXI wiek! Czasy się zmieniły, prawda?
Lata mijały, a ja wciąż nie natrafiłam na nikogo wyjątkowego. Może to pech, a może podświadomie blokowałam się w kontakcie z mężczyznami i odrzucałam ich nieudolne czasem próby flirtu. Jakoś nie potrafiłam się przemóc, by odpowiadać na te wszystkie żarty, zaczepki i gierki. Z czasem przestałam wieczorami chodzić do zatłoczonych miejsc, bo miałam wrażenie, że każdy tylko chce mnie wykorzystać.
Czułam się gorsza
W pracy miałam głównie kobiety, a mężczyźni byli już zajęci. Pogrążałam się w coraz większej samotności i rozpaczy. Najgorsze były te wieczory w pojedynkę, gdy wracałam do pustego mieszkania i witał mnie jedynie bałagan, który sama zrobiłam dnia poprzedniego. Marzyłam o związku, a przede wszystkim o małżeństwie. I coraz bardziej doskwierało mi to, że czasem, przez ten brak doświadczenia seksualnego, czułam się trochę jak dziecko.
Bo kto, mając trzydzieści parę lat na karku, jeszcze nigdy się nie bzykał? Nawet wieczne singielki są doświadczone, nie mówiąc o mężatkach! A ja? Nie dość, że nigdy nie byłam w poważnym związku, to jeszcze jestem dziewicą! Byłam przeciwieństwem typowej młodej i szalonej singielki. Czułam się jak stara panna w świecie, w którym większość ludzi doświadczyła już życia erotycznego i miłości. Brakowało mi tylko kota, żeby dopełnić ten żałosny obraz samej siebie.
Zaczęłam się zastanawiać, czy to wszystko, czego pragnę, jest takie nierealne. Czy istnieje szansa na znalezienie miłości i zbudowanie szczęśliwego związku bez kompromisów w mojej wierze? Czy mogłam pozwolić sobie na odkrywanie seksualności, nie tracąc swojej tożsamości i wartości? Czy raczej moje życie zmierzało w kierunku osamotnienia i musiałam zaakceptować fakt, że zostanę wieczną singielką?
Dałam sobie spokój
Niestety, los okazał się przekorny. Wkrótce nastąpiło potwierdzenie moich obaw. Po tym, jak skończyłam 40 lat, oficjalnie uznałam, że daję sobie spokój z szukaniem związku na siłę. Jeśli coś ma się wydarzyć, to tak się stanie. Postanowiłam sobie jednak, że nie prześpię się z byle kim, ale z osobą, która na pewno będzie miała wobec mnie uczciwe zamiary. Najlepiej, jeśli podobnie jak ja, ten ktoś będzie chciał poczekać z seksem do ślubu. Trudno, najwyżej dowie się o mnie prawdy. Weźmie pełen pakiet albo wcale.
A teraz mam lat 45 i wciąż jestem dziewicą. Czy żałuję, że w czasach młodości nie zaszalałam? Oczywiście, że tak. Dziś już wiem, że w pewnym momencie odebrałam sobie szansę na to, by nieco odejść od wpojonych religijnych przekonań i zacząć życie tylko na własnych warunkach. Być może gdybym znalazła w sobie wtedy odwagę, dziś wszystko wyglądałoby inaczej.
W miarę jak kolejne lata mijają, zaczęłam zdawać sobie sprawę, że nie jestem jedyna, która może mieć trudności w znalezieniu miłości i akceptacji. Każdy ma swoją własną drogę i czas. Choć na każdym roku przypomina mi się o mojej nietypowości, to wiem, że nadal jestem wartościową osobą. Nie wiem, co przyniesie przyszłość, ale wiem, że trzymając się swoich przekonań i otwierając się na nowe możliwości, mogę jeszcze znaleźć spełnienie w życiu. Nawet jako 45-letnia dziewica!
Czytaj także: „Hajs się musi zgadzać, więc wyprzedawałem rodzinne zbiory. Nie wszyscy muszą być mózgowcami po studiach”
„Teść romansował z moją siostrą, a ja przyłapałam ich w piernatach. Mam go w garści i ciągnę od niego pieniądze”
„Szef pomiatał innymi i bezczelnie okradał firmę. Chciałem dać mu nauczkę, ale nie sądziłem, że to się tak skończy”