„Zaczęłam sypiać z bogaczem, bo miałam dosyć pracy w barze i pustego portfela. Nigdy nie czułam się tak upokorzona”

Kobieta, która ma bogatego kochanka fot. Adobe Stock, nikkimeel
„– Zapłaciłem ci za usługi i miłe towarzystwo. Teraz daj się wybić młodszej koleżance! Liczyłaś na coś więcej? Naprawdę jesteś aż tak naiwna? Jeśli tak, wracaj lepiej na swoją wioskę – zakpił”.
/ 02.05.2022 07:45
Kobieta, która ma bogatego kochanka fot. Adobe Stock, nikkimeel

Urodziłam się w małej wiosce kilkadziesiąt kilometrów od Warszawy. Od dziecka marzyłam o życiu w mieście.

– Nie zostanę na wsi! – twardo tłumaczyłam, kiedy chodziłam do technikum, żeby przygotować rodziców na moją decyzję.

Na szczęście miałam starszego brata, który ożenił się z dziewczyną z sąsiedniej wsi. Było wiadomo, że gospodarka nie pójdzie na zmarnowanie.

Po technikum dostałam się na studia w Warszawie

W domu ciągle brakowało pieniędzy, ale rodzice – widząc, jak bardzo mi zależy – robili wszystko, żebym mogła utrzymać się w stolicy. Pomagał też mój brat, mimo że w tym czasie miał już dwoje małych dzieci. W stolicy wynajmowałam mieszkanie z dwiema dziewczynami, ale w przeciwieństwie do nich nie udzielałam się towarzysko. Zwyczajnie – nie było mnie na to stać.

– Poznałaś kogoś? – kiedy przyjeżdżałam w rodzinne strony, mama zawsze zadawała to pytanie.

– Mamo! Mam czas! – powtarzałam.

Wiedziałam, że podobam się chłopakom. Uznałam jednak, że za kimś konkretnym rozejrzę się, kiedy skończę studia. Nauka była najważniejsza. Nie chciałam tracić czasu na randkowanie. A już na pewno nie miałam ochoty utknąć w pieluchach i garach jak mama, kiedy była w moim wieku!

Mijał rok za rokiem. Uczyłam się, dorabiałam sobie jako kelnerka w barze i snułam plany na przyszłość. Pod koniec studiów próbowałam znaleźć już jakąś pracę w zawodzie, ale nie udało mi się.

„Jak już będę miała dyplom, na pewno coś się trafi!”, pocieszałam się.

– Córeczko, jakie masz plany? – dopytywała mama. – Może po studiach wrócisz do nas i poszukasz pracy bliżej domu?

– Mowy nie ma! Zostaję w Warszawie! – kategorycznie oświadczyłam.

– Dziecko, a skąd my weźmiemy więcej pieniędzy?! Pięć lat płaciliśmy ci za mieszkanie... – westchnęła.

– Przecież po studiach znajdę dobrą posadę! Jeszcze ja wam pomogę! – odpowiadałam i sama święcie w to wierzyłam.

Kiedy dostałam dyplom, zaczęłam intensywne poszukiwanie pracy. I nic!

Rodziców okłamałam, że już coś znalazłam

Nie chciałam, żeby się martwili. Po kilku tygodniach wysyłania CV byłam coraz bardziej załamana. Na szczęście w barze, w którym dorabiałam jeszcze na studiach, dali mi więcej godzin. Spędzałam tam prawie całe noce, a w dzień odsypiałam. Byłam coraz bardziej zmęczona i sfrustrowana. Przestałam odwiedzać rodziców, a nawet dzwonić do nich. No bo co miałabym im powiedzieć? Mama musiała wyczuć, że coś jest nie tak, bo często do mnie dzwoniła.

– Na pewno wszystko w porządku? – wypytywała. – W ogóle się nie odzywasz!

– Mam nową pracę. Czasami spędzam w firmie całe dnie! – kłamałam jak z nut.

– A dobrze tam zarabiasz?

– Na razie tak sobie, ale będzie lepiej! Za kilka miesięcy mam awansować...

– Skoro nie masz czasu do nas przyjechać, to może odwiedzimy cię z tatą w Warszawie?

– Nie! Nie teraz! Nie tylko pracuję, ale jeszcze robię prawo jazdy! Wkrótce sama was odwiedzę! – wymyślałam na poczekaniu.

Wiedziałam, że kiedy rodzice tu przyjadą, trudniej mi będzie ukryć prawdę.

W takich właśnie okolicznościach poznałam Adama

Miałam kolejną „nockę” w barze. Było już po północy, a ja biegałam między stolikami. Przy jednym z nich siedziało kilku facetów w garniturach. Byli grzeczni i nie podrywali mnie, co często zdarzało się o tej porze. Przez kilka godzin donosiłam im drinki i przekąski. Zostawili mi sto złotych napiwku!

„Pewnie się pomylili. Sporo wypili!”, pomyślałam i zadowolona wsadziłam pieniądze do kieszeni.

Następną noc też spędzałam w barze.

– Znowu w pracy? – zagadnął mnie jakiś facet, kiedy przechodziłam obok jego stolika.

Spojrzałam na niego zaskoczona.

– Byłem tu wczoraj z kolegami. Tyle że wszyscy byliśmy w garniturach! Może dlatego nie pamiętasz! – uśmiechnął się.

– A tak, rzeczywiście, przypominam sobie! – odwzajemniłam uśmiech. – Czy mam coś podać?

– A może dotrzymasz mi towarzystwa? Zamówię coś dla siebie i ciebie.

– Przecież jestem tu w pracy! – zaskoczyła mnie ta propozycja.

– Widzę, że nie ma zbyt wielu klientów. Nie możesz zrobić sobie krótkiej przerwy?

– Niestety! Wyleciałabym z pracy!

– O której kończysz? – dopytywał.

– Sama nie wiem, różnie bywa! Przepraszam, muszę wracać do pracy! – odpowiedziałam i pobiegłam na zaplecze.

„Jeszcze tego brakowało, żeby przyczepił się do mnie jakiś zboczeniec!”, pomyślałam.

Wprawdzie facet sprawiał miłe wrażenie, ale wolałam być ostrożna. Kiedy wróciłam na salę, już go nie było. Sprzątając jego stolik, znalazłam… sto złotych! Tyle samo co poprzedniej nocy. Jakąś godzinę później skończyłam pracę. Gdy wyszłam z baru, przed wejściem czekał... ten sam facet!

– Pomyślałem, że odwiozę cię do domu! Jest bardzo późno! – oznajmił jakby nigdy nic.

Stał przy luksusowo wyglądającym czerwonym samochodzie. Nie wiedziałam, co to za marka, ale jednego byłam pewna – takie auto musiało być cholernie drogie!

– Nie wsiądę z panem do samochodu! Nie znam pana! – odpowiedziałam stanowczo.

– Mam na imię Adam – odpowiedział z uśmiechem.

– Wszystko jedno – odburknęłam i ruszyłam przed siebie.

Był sobotni wieczór

Po ulicy chodziło wielu ludzi, a do nocnego autobusu miałam tylko kawałek. Poszedł za mną!

– Chciałem tylko lepiej cię poznać! Nic ci nie zrobię! – śmiał się i szedł za mną idąc, nie dając za wygraną.

Tak dotarł za mną aż na przystanek autobusowy.

– Zamierzasz wsiąść ze mną do autobusu?! – zapytałam trochę już zaniepokojona.

– Posłuchaj! – powiedział, patrząc mi w oczy i wciąż się uśmiechając. – Bardzo mi się podobasz. Przyszedłem dziś do was tylko po to, żeby znów cię zobaczyć. Może umówimy się na kawę? Co ty na to?

– Nie mam czasu! Prawie codziennie pracuję! – odpowiedziałam i po raz pierwszy lepiej mu się przyjrzałam.

Był starszy ode mnie i bardzo przystojny

Od razu było też widać, że ma kasę. Wszystko, co miał na sobie – ubrania, buty, zegarek – było drogie i z najwyższej półki.

– Umówmy się tak! Dam ci mój numer. Jeśli będziesz miała ochotę na spotkanie, to zadzwoń! – wręczył mi wizytówkę i spokojnie odszedł.

W autobusie spojrzałam na wizytówkę. Zobaczyłam, że pracuje w dużej firmie, do której też wysłałam CV.

„Może załatwiłby mi tam pracę?”, przemknęło mi przez myśl.

Następnego dnia długo zastanawiałam się, czy zadzwonić do Adama. Stwierdziłam, że zaryzykuję. Miałam już dosyć kelnerowania. Nie po to przyjechałam do miasta i nie po to studiowałam. On mógł mi pomóc w dostaniu lepszej pracy. Było słychać, że ucieszył się z mojego telefonu. Umówiliśmy się, że jeszcze tego samego dnia pojedziemy do jakiejś knajpki. Kiedy o umówionej porze zeszłam na dół,

Adam już na mnie czekał. Pojechaliśmy do drogiej restauracji. Na odwagę wypiłam drinka, a potem jeszcze jednego. Ośmielona procentami sporo mu o sobie opowiedziałam.

– Czyli szukasz pracy… – stwierdził.

– Może mógłbyś mi coś załatwić? – zapytałam z nadzieją w głosie.

– Tylko po to się ze mną umówiłaś? – zaśmiał się. – A ja myślałem, że wpadłem ci w oko!

– Nie, to nie tak… – wydukałam. – Pomyślałam, że zapytam przy okazji.

– Coś pomyślimy! – mrugnął do mnie.

Wieczór był miły, chociaż głównie ja mówiłam. O Adamie dowiedziałam się tylko, że ma 40 lat i pracuje na jakimś kierowniczym stanowisku.

– Spotkamy się jeszcze? – zapytał, kiedy odwoził mnie do domu.

– Czemu nie? – odpowiedziałam i zaczerwieniłam się trochę.

Do tej pory spotykałam się tylko z rówieśnikami, ale ten facet bardzo mi się spodobał. Od dawna byłam sama i nie zdawałam sobie sprawy, jak bardzo brakuje mi męskiego towarzystwa. Kilka dni później Adam zaprosił mnie na obiad.

– Powiem wprost. Jestem żonaty… – wypalił nad talerzem krewetek.

Zamarłam

Nie zastanawiałam się nad tym, czy jest wolny. Naiwnie uważałam, że skoro umawia się ze mną, to jest! Był dużo starszy ode mnie, więc przypuszczałam, że może być rozwodnikiem, ale żony nie brałam pod uwagę!

– Wiem, że jesteś zaskoczona! – kontynuował. – Ale z żoną od dawna nic mnie nie łączy. Tylko interesy!

– Każdy tak mówi! – odburknęłam.

– Ale naprawdę! Planujemy rozwód. Chcemy tylko uporządkować wspólne sprawy. Nie mamy nawet dzieci. Ja chciałem, ona nie… – westchnął.

– To dlaczego jeszcze się nie rozwiodłeś? – spytałam nieufnie.

– To nie takie proste, jeśli w grę wchodzą duże pieniądze. Jest wiele spraw do uporządkowania. Ale pracuję nad tym. To kwestia roku, może dwóch lat... – zapewnił.

– Nigdy nie spotykałam się z żonatym facetem!

– Jestem żonaty tylko na papierze, a i to nie na długo! Żony nie obchodzi, czy się z kimś spotykam. Zresztą udowodnię ci to! Wyjedźmy razem na weekend!

– Żartujesz, przecież my się prawie w ogóle nie znamy!

– No to się poznamy! Obiecuję ci, że nie zrobię niczego, czego nie będziesz chciała. Nawet wezmę pokój z dwoma łóżkami.

Propozycja Adama wydała mi się początkowo absurdalna, ale im dłużej mnie namawiał, tym większej nabierałam ochoty. Tak naprawdę byłam znudzona i zmęczona swoim życiem. Od wielu lat tylko uczyłam się i pracowałam, a nic z tego nie miałam. Wciąż wszystkiego musiałam sobie odmawiać. Nie pamiętałam, kiedy ostatni raz byłam na zakupach czy wycieczce. A teraz przystojny bogaty facet zapraszał mnie na weekend.

„Przecież nikt się nie dowie. Do niczego nie musi dojść. Należy mi się trochę rozrywki!”, usprawiedliwiałam samą siebie w myślach.

Adam zabrał mnie do luksusowego pensjonatu na Mazurach. Nigdy nie byłam w takim miejscu.

Dotrzymał słowa

W pokoju były dwa łóżka, choć od początku czułam, że skorzystamy tylko z jednego… Zachowywał się bardzo szarmancko. Najpierw zaprosił mnie na spacer po okolicy. Potem poszliśmy na kolację do drogiej restauracji. Za to, co zjedliśmy i wypiliśmy, zapłacił tyle, ile płaciłam miesięcznie za wynajem mieszkania!

Z lokalu wyszliśmy, kiedy już się ściemniało. Dopiero wtedy przyciągnął mnie do siebie i pocałował. Kolana ugięły się pode mną! Pachniał wspaniale i tak też całował… W hotelu bezwolnie pozwoliłam, żeby poprowadził mnie w kierunku łóżka. Do tej pory spałam tylko z jednym chłopakiem, moim rówieśnikiem. Seks z dojrzałym, pewnym siebie mężczyzną przerósł moje oczekiwania. Nie przypuszczałam, że to może być aż tak przyjemne doznanie! Następnego dnia rano Adam odwiózł mnie do domu. Mieliśmy wyjechać później, ale – jak twierdził – musiał pilnie wracać do firmy.

– Twoja żona na pewno wie, że się z kimś spotykasz? – zagadałam go, kiedy wracaliśmy do miasta.

– Pewnie coś podejrzewa, ale lepiej, żeby wszystkiego nie wiedziała... – odpowiedział tajemniczo.

– Jak to? Przecież się rozwodzicie!

– No tak, ale wiesz… Rozwód ma być bez orzekania o winie. Kto wie, co jej odbije, jak dowie się, że kogoś mam… Straciłbym fortunę!

– Rozumiem… A co z moją pracą? Mógłbyś coś załatwić dla mnie w swojej firmie?

– Spróbuję pomóc! Ale na razie nie martw się o to! – powiedział i podał mi dużą kopertę.

W środku był plik banknotów!

– Co to jest? – zdziwiłam się.

– Pięć tysięcy. Przyda ci się, dopóki nie znajdziesz jakiejś konkretnej roboty.

– Ja… nie mogę… – dukałam, trzymając pieniądze, które… miałam wielką ochotę zatrzymać.

Nigdy nie miałam w ręku takiej sumy!

Wiedziałam, że ta kasa bardzo by mi się przydała.

– Mam dużo pieniędzy, a ty bardzo mi się podobasz! – odpowiedział z szerokim uśmiechem. – Spotkaj się ze mną od czasu do czasu, a ja będę ci pomagał. Co ty na to? Zastanów się.

Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo byliśmy już przed moim domem.

– Zadzwonię do ciebie! – powiedział, całując mnie w policzek.

– Pomyśl o tym, co powiedziałem.

Miałam mętlik w głowie.

Nie chciałam być niczyją utrzymanką

Chciałam pracować i sama na siebie zarabiać. Z drugiej strony, od tygodni szukałam pracy i nic z tego nie wynikało. Noce spędzane w barze wykańczały mnie. Wiedziałam, że długo nie wytrzymam jako kelnerka, a o powrocie do domu nie chciałam nawet słyszeć.

„Przecież nikt się nie dowie! Adam wciąż jest żonaty i nikomu nie powie. Co mi szkodzi...” – stwierdziłam, nie poznając samej siebie.

Kiedyś nie byłam tak wyrachowana! Żeby nie myśleć już o tym, wzięłam połowę pieniędzy, które dostałam od Adama, i poszłam na zakupy. Po raz pierwszy od kilku lat! Odwiedziłam kilka sklepów z modnymi ciuchami. Kupiłam ich tyle, że do domu musiałam wracać taksówką. Wreszcie poczułam, że żyję! Adam zadzwonił dopiero następnego dnia rano.

– Masz trochę czasu dzisiaj po południu? – zapytał od razu.

– Hmm… Wieczorem muszę iść do pracy. – Najwyżej spóźnisz się! Poza tym, po co ci te grosze?! Przecież dałem ci pieniądze!

Zgodziłam się. Zresztą nawet nie spóźniłam się do pracy, bo w hotelu, do którego mnie zabrał, spędziliśmy tylko dwie godziny. Po dwóch szybkich numerkach i zdawkowej rozmowie Adam oznajmił, że ma jeszcze jakieś służbowe spotkanie. W ciągu kolejnych kilku miesięcy spotykaliśmy się tylko wtedy, kiedy on miał czas – co kilka lub kilkanaście dni. Co jakiś czas wciskał mi do ręki kopertę z mniejszą lub większą sumą. Dzięki temu nie tylko kupowałam, co chciałam, opłacałam na czas rachunki, ale i sporo odłożyłam. Robotę w knajpie rzuciłam. Miałam wystarczająco dużo czasu i pieniędzy, żeby robić prawo jazdy i na kursach doszkalać angielski.

Po raz pierwszy od dawna odwiedziłam też rodziców

– Kasiu, jak ty pięknie wyglądasz! – wykrzyknęła mama na mój widok.

Pojechałam tam wystrojona w drogie, markowe ciuchy. Prosto od fryzjera i kosmetyczki.

– Od razu widać, że ci się powodzi! – wtórował jej tata.

– Mam coś dla was! – odpowiedziałam dumna.

Wszystkim pokupowałam drogie prezenty. Rodzice byli ze mnie dumni. Opowiadali sąsiadom i krewnym, jak to ich córeczka świetnie poradziła sobie w dużym mieście! Gdyby tylko znali prawdę...

Często myślałam o mojej relacji z Adamem

Zdawałam sobie sprawę, jak wygląda moja sytuacja. Byłam utrzymanką bogatego faceta. Dawał mi pieniądze w zamian za seks, który zresztą sama lubiłam. Układ wydawał się prosty i nawet przyjemny, gdyby nie fakt, że… coraz częściej traktowałam Adama jako najbliższą mi osobę, a nie sponsora.

W Warszawie nie miałam koleżanek. Na studiach nikogo nie poznałam. Unikałam wspólnych wyjść, bo nie było mnie na nie stać. Łapałam się na tym, że coraz mniej zależy mi na pieniądzach, a coraz bardziej na Adamie. Uwielbiałam momenty, kiedy po seksie leżeliśmy jeszcze w łóżku i rozmawialiśmy. W swojej naiwności zaczęłam fantazjować, że może kiedyś, kiedy już się rozwiedzie (święcie wierzyłam w to, że naprawdę planuje rozstanie z żoną!), będziemy zwyczajną parą. Niecierpliwie czekałam na każdy telefon od niego i było mi przykro za każdym razem, kiedy spędzałam wieczory w towarzystwie telewizora.

– Może wyjedziemy razem na weekend? Tak jak za pierwszym razem! Co ty na to? – odważyłam się zapytać Adama, kiedy kolejny raz, po krótkiej schadzce, odwoził mnie z hotelu do domu.

Z bijącym sercem czekałam na odpowiedź

Pomyślałam, że kiedy będziemy mieli więcej czasu dla siebie, wyznam mu, co czuję. Powiem, że zależy mi na nim bardziej niż na jego pieniądzach…

– Niestety, nie mam czasu – odpowiedział od razu.

– Coraz rzadziej się spotykamy!

– Boisz się, że za mało kasy dostaniesz? – zaśmiał się. – Nie martw się, wyjdziesz na swoje.

– To nie tak… – próbowałam wytłumaczyć, ale już byliśmy pod moim blokiem.

– Spieszę się do pracy! – powiedział Adam, sugerując, żebym jak najszybciej wysiadła z samochodu.

Po tej wymianie zdań nie odzywał się przez następne dwa tygodnie. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca. Cały czas o nim myślałam. Wysłałam mu kilka SMS-ów. Nie odpisywał. Byłam już na tyle zdesperowana, że popołudniami kręciłam się wokół firmy, w której pracował. Liczyłam na jakieś przypadkowe spotkanie.

I doczekałam się! Któregoś dnia zobaczyłam, jak wychodzi z firmy. Chciałam do niego podbiec, ale... nie byłam pierwsza. Czekała na niego jakaś dziewczyna – śliczna i bardzo młoda. Jeszcze młodsza ode mnie! Mogła mieć jakieś 18, 19 lat! Adam rozejrzał się dyskretnie i otworzył jej drzwiczki swojego samochodu. Czułam, że emocje biorą górę. Nie panowałam nad sobą i podbiegłam do niego.

– Kasia?! – zdziwił się na mój widok.

– Już wiem, dlaczego się nie odzywasz! – krzyknęłam. – To chyba nie twoja żona?! Wygląda raczej na córkę!

– Nie twoja sprawa! – odburknął.

Chyba nawet nie interesowało go, czy ta gówniara siedząca w jego aucie słyszy naszą rozmowę, czy nie!

– A żonka wie, że masz kolejną dupę?! – czułam coraz większą wściekłość.

– O co ci chodzi?! Zapłaciłem ci za seks i miłe towarzystwo. Teraz daj zarobić młodszej koleżance! – Adam wyglądał na rozbawionego.

– Jak możesz?! – czułam, że łamie mi się głos.

Jeszcze nigdy nie czułam się tak upokorzona.

– Liczyłaś na coś więcej?! Naprawdę jesteś aż tak naiwna? Jeśli tak, wracaj lepiej na swoją wioskę! – spojrzał na mnie kpiąco i wsiadł do samochodu.

Wtedy widziałam Adama po raz ostatni

Nie zabiegałam już o kontakt z nim. Nie próbowałam się mścić. Zresztą miał rację! O co miałabym mieć pretensje?! Układ był jasny. To ja okazałam się naiwniaczką i dostałam za swoje. Postanowiłam zapomnieć o wszystkim. Jakby cała historia z Adamem nigdy się nie wydarzyła. Kilka tygodni później los się do mnie uśmiechnął. Znalazłam wymarzoną pracę. 

Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”

Redakcja poleca

REKLAMA