W świecie liczb jestem królem, mam swoje przychody i rozchody i niepodzielnie nad nimi panuję. Lecz gdy idzie o własne życie, niestety, zdarzyło mi się, że mocno się przeliczyłem.
Od blisko trzydziestu lat moje życie wypełnia praca. I tylko ona. Świetnie czuję się w roli głównego księgowego. Nigdy nie tęskniłem do obecności kobiety w moim życiu, co oczywiście nie znaczy, że z nikim się nie spotykałem. Owszem, parę razy umówiłem się na randkę, ale jakoś nie zaiskrzyło…
I tak płynęły lata, aż stuknęła mi pięćdziesiątka
W firmie, dla której pracuję, każdego roku przyjmuje się studentów i absolwentów na staże. Do mojego działu także przydzielono dwoje stażystów. Chłopakiem o imieniu Norbert, bardzo inteligentnym i bystrym, miała się zająć moja koleżanka Eliza. Mnie przydzielono pod opiekę dziewczynę, niejaką Ilonę.
Wcale mi się to nie podobało. Miałem okazję poznać wcześniej Norberta i liczyłem, że to on będzie moim podopiecznym. Eliza jednak nie zgodziła się na zamianę, musiałem więc zająć się dziewczyną. Pierwsze wrażenie nie było dobre. Pannica mocno się wymalowała i ubrała w kuse fatałaszki, które pasowały w sam raz na plażę, a nie do pracy w renomowanej firmie.
Dlatego zaraz na wstępie poinformowałem ją, że w takich miejscach, jak u nas, obowiązuje tak zwany „dress code” i powinna się z nim zapoznać. Zmieszała się, wybąkała coś na przeprosiny i od następnego dnia nosiła się już stosownie do naszych standardów.
Okazała się też całkiem pojętna. W lot chwytała wszystko, co jej tłumaczyłem, a przy tym patrzyła na mnie z takim podziwem…
Nie powiem, pochlebiało mi to
Mijały tygodnie. Moja stażystka spisywała się coraz lepiej. Pilnie uczyła się wszystkiego, notowała moje wskazówki i cieszyła się jak dziecko, kiedy ją pochwaliłem. Z czasem nasze wzajemne relacje zaczęły się nieznacznie zmieniać…
Najpierw kilka razy przyłapałem Ilonę, jak przerywa zlecone jej zajęcie i wpatruje się we mnie. Ja zaś raz po raz łapałem się na myśli o tym, że moja podopieczna jest śliczną kobietą. Te jej spojrzenia, uśmiechy, przechylanie głowy… Z przyjemnością na nią patrzyłem.
I stało się jakoś tak, że ja, stary chłop, poczułem fascynację moją dwudziestokilkuletnią stażystką. Po kryjomu przemyciłem do swojego biurka jej CV i, gdy nikt nie widział, spoglądałem na jej zdjęcie, stwierdzając za każdym razem, że nie oddaje ono nawet w części uroku i wdzięku Ilony.
Dziewczyna podobała mi się coraz bardziej, aż w końcu któregoś dnia musiałem przyznać się sam przed sobą, że zakochałem się w niej po uszy.
Kiedy to odkryłem, przeraziłem się
Postanowiłem za wszelką cenę ukrywać moje zauroczenie przed Iloną. Bałem się, że ją wystraszę, że wkradnie się między nas skrępowanie i obcość. A przecież tak wspaniale nam się współpracowało! Poza tym po prostu wstydziłem się, bo przecież byłem starszy o dwadzieścia kilka lat!
Wkrótce jednak mój wstyd i skrępowanie minęły, zauważyłem bowiem, że ja też podobam się Ilonie. Z początku myślałem, że to tylko ułuda mojej wyobraźni, ale przecież nawet ja, stary zaprzysięgły kawaler, musiałem właściwie zrozumieć jej spojrzenia, zalotne uśmiechy, znaczące półsłówka…
Ta śliczna dziewczyna mogła mieć każdego (oglądali się za nią, sam widziałem), a upodobała sobie właśnie mnie! Do pracy biegłem więc jak na skrzydłach i wynajdywałem niezliczone preteksty, żeby zatrzymać Ilonę w biurze jak najdłużej. Wkrótce to zauważyła i zaczęła już otwarcie okazywać mi, że jest we mnie zakochana.
Z początku byłem nieco wystraszony (ta nieszczęsna różnica wieku), ale któregoś dnia Ilona, podając mi jakieś segregatory, z którymi zupełnie niepotrzebnie kazałem jej do mnie przyjść, potknęła się i niemal wylądowała na moich kolanach. Zerwałem się, żeby ją przytrzymać i zobaczyłem wpatrzone we mnie błękitne oczy o omdlewającym spojrzeniu. Jej dłoń zsunęła się po moim ramieniu, powieki opadły, a usta rozchyliły z rozkosznym westchnieniem…
Nigdy przedtem nie całowałem żadnej kobiety tak długo i namiętnie. Kiedy w końcu oderwałem się od słodkich ust Ilony, zarzuciła mi ręce na szyję i wyszeptała do ucha:
– Kochany!
Do niczego więcej między nami nie doszło, choć czułem, że Ilona nie miałaby nic przeciwko temu. Ja jednak nie byłem na to gotowy, musiałem dać sobie więcej czasu. Poza tym zawsze uważałem, że do łóżka można iść tylko z kobietą, która jest żoną. A Ilonka… Cóż!
Zbliżał się koniec stażu i musiałem postanowić, co dalej…
Zresztą sama Ilona zaczęła dawać mi do zrozumienia, że nie wyobraża sobie życia beze mnie. Kochałem ją, ale biłem się z myślami, czy powinienem brnąć w związek z tą kobietą w jej wieku. Była taka młoda, pełna werwy. Całe życie było przed nią!
A ja? Za dziesięć lat ona nadal będzie młodą, atrakcyjną kobietą, ja zaś zacznę powoli szykować się do emerytury…
Dlatego wstrzymywałem się z jakimikolwiek deklaracjami wobec Ilony, a ona, jakby wyczuwała moje wahanie i obawiała się o naszą wspólną przyszłość, lgnęła do mnie coraz bardziej, kusiła, czuliła się, aż omal nie uległem jej wdziękom i nie złamałem swoich zasad…
Kiedy powiedziałem Ilonie, że nasz związek nie ma przyszłości, rozpłakała się. Uparcie powtarzała, że mnie kocha i nic innego dla niej się nie liczy. Nie wierzyła, że zrywam z nią dla jej dobra.
– Byłam dla ciebie tylko biurowym romansikiem! – zarzuciła mi, kiedy zrozumiała, że to już koniec.
Uznałem, że łatwiej wyleczy się z miłości do mnie, jeśli uwierzy, że jestem podłym draniem.
– Jesteś skończoną świnią! Wykorzystałeś sytuację, żeby się zabawić z naiwną stażystką! – podsumowała i odeszła.
Bolało mnie, że ją ranię, ale sam miałem złamane serce. Po tym wszystkim zapomnienia i pociechy szukałem w pracy.
Tak minęło kilka miesięcy
Pewnego dnia zepsuł mi się samochód. Wsiadłem więc do autobusu, żeby dojechać do pracy. Na jednym z przystanków zobaczyłem Ilonę, która wsiadła z koleżanką.
Może to jakiś znak dla mnie, że ją spotykam? Tak pomyślałem i przesiadłem się tak, że siedziałem tuż za nimi. Nie zauważyła mnie, a ja przysłuchiwałem się ich rozmowie.
– Nie wyszłaś za tego głównego księgowego z firmy, w której miałaś staż? Przecież mówiłaś, że go poderwałaś!
Zrozumiałem, że rozmawiają o mnie i poczułem zimny dreszcz.
– Tak – mruknęła Ilona. – Ale nic z tego nie wyszło!
– Dlaczego?
– Myślałam, że wzięło starego na maksa, aż nagle zaczął pierniczyć, że mógłby być moim ojcem, że mi złamie życie. Chciałam się nawet z nim przespać i złapać na dziecko, ale to taki staroświecki ramol i nic nie wyszło – rzuciła Ilona z gniewem.
– Szkoda! – westchnęła jej kumpelka.
– A tam! Pies go drapał! Mam teraz nowego faceta. Jest zastępcą dyrektora i zarabia jeszcze więcej! Jak widać, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło.
Zrozumiałem, że wcale nie jestem bohaterem, który poświęcił się dla dobra ukochanej, tylko frajerem, który o mało co nie dał się złapać chciwej cwaniaczce.
Czułem wstyd i wyrzucałem sobie głupotę. W pracy byłem tak rozkojarzony, że popełniłem poważny błąd, który na szczęście zauważyła Eliza. W podziękowaniu zaprosiłem ją na kawę. Na jednej się nie skończyło. Jak mogłem nie zauważyć, że Eliza jest taką świetną babką?
Uganiałem się jak głupi za smarkulą, mając pod bokiem wspaniałą kobietę! W dodatku wszystko wskazuje na to, że się jej podobam…
Czytaj także:
„Gdy zmarł teść, teściowa się zmieniła. Obsesyjnie interesowała się naszym życiem, nieproszona cerowała moje majtki”
„Czułam, że to dziecko musi żyć. Próbowałam odwieść Kasię od usunięcia ciąży i miałam rację. To dziecko uratowało jej życie”
„Adrian miesiącami mnie dręczył i prześladował. Policja mnie zbyła. Zainteresują się dopiero, gdy zrobi mi krzywdę”