„Zaciągnąłem kredyt na podróż do Japonii, by tam rozkręcić swój biznes. Kraj kwitnącej wiśni mnie zweryfikował”

biznesmen fot. iStock by Getty Images, ridvan_celik
„Wszystko, na co pracowałem, wszystko, na co liczyłem, rozpadło się w jednej chwili. Wracałem do hotelu z ciężkim sercem, nie wiedząc, co dalej robić. Wciąż miałem przed oczami jego twarz, gdy odmawiał podpisania umowy”.
/ 11.08.2024 14:30
biznesmen fot. iStock by Getty Images, ridvan_celik

Moja firma, którą założyłem zaraz po studiach, przez kilka lat rozwijała się dynamicznie. Zaczynałem od małej agencji reklamowej, a teraz mam zespół kilkunastu osób i obsługujemy coraz większe marki. Zawsze marzyłem o tym, by moja firma stała się jednym z liderów w branży.

Marzyłem o tym kontrakcie

Od kilku miesięcy pracowałem nad pozyskaniem dużego kontraktu z japońską firmą technologiczną prowadzoną przez Yukio, doświadczonego przedsiębiorcę z wieloma kontaktami na całym świecie. Wierzyłem, że ten kontrakt mógłby otworzyć przede mną drzwi do międzynarodowego sukcesu.

Wszystko wydawało się na dobrej drodze, więc postanowiłem połączyć przyjemne z pożytecznym – luksusowe wakacje w Japonii oraz finalizację kontraktu z Yukio.

Moja partnerka, Karolina, wspierała mnie w każdej decyzji, choć miała swoje obawy. Rozumiała, jak ważna jest dla mnie firma, ale jednocześnie martwiła się o ryzyko związane z inwestowaniem naszych oszczędności w coś tak niepewnego. Zaryzykowałem, wziąłem kredyt na pokrycie kosztów podróży i liczyłem na to, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.

Teraz, stojąc na progu nowej przygody, nie mogłem się doczekać, aż zobaczę wyniki swojej pracy. Japonia zawsze była moim marzeniem, a możliwość podpisania tam kontraktu z Yukio sprawiała, że te marzenia wydawały się na wyciągnięcie ręki.

– To nasza szansa – powiedziałem pewnie, pakując walizki. – Jeśli wszystko pójdzie dobrze, wrócimy z kontraktem, który zmieni nasze życie.

Wiedziałem, że to ryzyko

– Miłosz, jesteś pewien, że to dobry pomysł? – zapytała Karolina, gdy siedzieliśmy przy kuchennym stole, pijąc poranną kawę.

W jej głosie słychać było lekkie drżenie, które zdradzało jej obawy. Spojrzałem na nią z determinacją.

– Kochanie, to nasza wielka szansa. Yukio to nie byle kto. Jego firma to potęga, a kontrakt z nim mógłby wynieść nas na zupełnie nowy poziom.

Karolina westchnęła, a jej spojrzenie powędrowało w stronę okna. Wiedziałem, że martwi się o naszą przyszłość, o nasze oszczędności, które zainwestowałem w tę podróż. Jej wsparcie było dla mnie nieocenione, ale czułem też ciężar odpowiedzialności za nasze decyzje.

– Rozumiem, jak bardzo to dla ciebie ważne – zaczęła ostrożnie. – Ale co, jeśli coś pójdzie nie tak? Co, jeśli Yukio zmieni zdanie?

Oparłem się o stół, myśląc nad jej słowami. Wiedziałem, że ryzyko jest ogromne. Ale jednocześnie czułem, że muszę spróbować. Była to jedna z tych okazji, które trafiają się raz w życiu.

– Wiem, że to ryzykowne – przyznałem. – Ale jeśli nie spróbujemy, nigdy się nie dowiemy, co moglibyśmy osiągnąć. Ten kontrakt może odmienić nasze życie, nasze marzenia o międzynarodowej ekspansji mogą stać się rzeczywistością.

Byłem dobrej myśli

Tego wieczoru, leżąc w łóżku, rozmyślałem o naszych rozmowach, o planach na przyszłość i o tym, jak bardzo chcę, żeby wszystko poszło zgodnie z planem. Karolina już spała, a ja wpatrywałem się w sufit, myśląc o Japonii, o Yukio i o wszystkim, co nas czeka.

Następnego dnia wstałem wcześnie, pełen energii i determinacji. Karolina była przy mnie, przygotowując śniadanie i pomagając mi pakować ostatnie rzeczy do walizek.

– Będę tęskniła – powiedziała, obejmując mnie.

– Ja też. Ale wrócę szybciej, niż się spodziewasz. I z dobrą wiadomością – odpowiedziałem, starając się dodać jej otuchy.

Gdy żegnaliśmy się na lotnisku, czułem mieszankę ekscytacji i niepokoju. Karolina patrzyła na mnie z troską, ale też z wiarą, że dam radę.

– Powodzenia. Trzymam za ciebie kciuki.

– Dziękuję. Nie zawiodę cię – obiecałem, zanim zniknąłem w tłumie pasażerów.

Siedząc w samolocie, miałem mnóstwo czasu na przemyślenia. Wiedziałem, że podejmuję ogromne ryzyko, ale czułem, że to ryzyko jest warte podjęcia. W końcu, jak mówi stare przysłowie, kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.

Miasto było wspaniałe

Wylądowałem w Tokio z uczuciem, że wszystko jest możliwe. Światła miasta, zgiełk ulic, nowoczesne budynki – wszystko to sprawiało, że czułem się jak w zupełnie innym świecie. Wkrótce miałem spotkać się z Yukio i rozpocząć negocjacje, które miały zadecydować o mojej przyszłości.

Wysiadłem z taksówki przed imponującym budynkiem biurowym w centrum Tokio. Budynek z eleganckim szkłem i stalą wywoływał uczucie podziwu. Czułem, jak serce przyspiesza mi na myśl o nadchodzącym spotkaniu. Przypomniałem sobie słowa Karoliny, jej wsparcie i troskę, co dodało mi pewności siebie.

Wnętrze budynku było równie imponujące jak jego zewnętrze. Przy recepcji powitała mnie elegancka kobieta w mundurze firmy, a następnie eskortowała mnie do windy, która zawiozła mnie na dwudzieste piętro. Drzwi windy otworzyły się, a ja wszedłem do przestronnego holu, gdzie czekał już na mnie Yukio.

– Witamy w Tokio – powiedział Yukio, podchodząc z uśmiechem na twarzy. Jego postawa i pewność siebie robiły wrażenie.

– Dziękuję. Cieszę się, że możemy się spotkać osobiście – odpowiedziałem, ściskając jego rękę.

Zaprosił mnie do swojego biura, gdzie zaczęliśmy rozmowy. Atmosfera była przyjazna, ale czułem, że za każdym uśmiechem i uprzejmością kryje się niezwykła ostrożność i profesjonalizm.

Zjadały mnie nerwy

– Miłosz, twoja firma ma wiele do zaoferowania – zaczął Yukio. – Jesteśmy zainteresowani współpracą, ale musimy dopracować szczegóły. Wiesz, jak to jest w biznesie – diabeł tkwi w szczegółach.

– Oczywiście. Jestem gotów omówić wszystkie aspekty naszej współpracy – odpowiedziałem, starając się brzmieć pewnie.

Rozmowy trwały kilka godzin. Przechodziliśmy przez różne punkty kontraktu, dyskutowaliśmy o warunkach, terminach i oczekiwaniach. Wydawało się, że wszystko idzie dobrze, aż nagle Yukio zaczął zadawać pytania, które wywołały we mnie niepokój.

– Jakie są twoje plany na najbliższe pięć lat? Jak widzisz rozwój swojej firmy? – zapytał, patrząc na mnie przenikliwie.

– Chcę rozwijać się na rynku międzynarodowym, zdobywać nowych klientów i wprowadzać innowacyjne rozwiązania – odpowiedziałem, starając się brzmieć przekonująco. – Wierzę, że współpraca z waszą firmą pomoże nam osiągnąć te cele.

Yukio przez chwilę milczał, jakby analizując moje słowa.

– To ambitne plany. Ale musisz wiedzieć, że rynek jest trudny, a konkurencja nie śpi. Czy masz wystarczające zasoby i wsparcie, by sprostać tym wyzwaniom?

Wiedziałem, że to kluczowy moment. Musiałem przekonać go, że jesteśmy gotowi na tę współpracę.

– Mamy świetny zespół i jesteśmy zdeterminowani, by osiągnąć sukces. Jesteśmy gotowi na ciężką pracę i adaptację do nowych warunków – odpowiedziałem zdecydowanie.

Coś było nie tak

Skinął głową, ale w jego oczach dostrzegłem cień wątpliwości.

– Potrzebujemy więcej czasu na przemyślenie szczegółów. Proponuję, żebyśmy spotkali się ponownie za kilka dni i omówili finalne warunki.

Poczułem, jak moje serce bije szybciej. Było coś w jego głosie, co sprawiło, że zacząłem się martwić.

– Oczywiście. Dziękuję za dzisiejsze spotkanie. Czekam na naszą kolejną rozmowę – odpowiedziałem, starając się zachować spokój.

Po spotkaniu opuściłem budynek z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony rozmowy przebiegały dobrze, z drugiej – wyczuwałem, że coś jest nie tak. Yukio był uprzejmy, ale jego wątpliwości były wyczuwalne.

Wieczorem, siedząc w hotelowym pokoju, zacząłem analizować każdą minutę naszego spotkania. Próbowałem zrozumieć, co mogło pójść nie tak i jak mogę to naprawić. Moje myśli były pełne obaw, ale i nadziei. Wiedziałem, że muszę być przygotowany na kolejne spotkanie, bo to mogło zadecydować o przyszłości mojej firmy.

Przez kolejne dni zwiedzałem Tokio, starając się odprężyć i zyskać nowe inspiracje. Podziwiałem nowoczesną architekturę, tradycyjne świątynie i próbowałem lokalnych potraw. W końcu nadszedł dzień kolejnego spotkania. Przygotowałem się jak najlepiej, mając nadzieję, że uda mi się przekonać Yukio do podpisania kontraktu.

To była porażka

– Witaj ponownie – przywitał mnie Yukio. Jego twarz była poważna.

– Cieszę się, że możemy kontynuować naszą rozmowę – odpowiedziałem, starając się zachować spokój.

Usiadł za swoim biurkiem i przez chwilę milczał, jakby zastanawiał się, jak zacząć.

– Przemyśleliśmy wszystko bardzo dokładnie – zaczął powoli. – I niestety, w obecnej chwili nie możemy podpisać tego kontraktu.

Moje serce zamarło. Czułem, jakby świat się zawalił. Wszystkie nadzieje, plany i marzenia rozpadły się w jednej chwili.

– Dlaczego? – zapytałem, starając się ukryć desperację w głosie.

– To nie jest kwestia twojej firmy. To raczej zmieniające się warunki rynkowe i wewnętrzne decyzje naszej firmy. To naprawdę nie jest łatwa decyzja, ale musimy być ostrożni w tym, co robimy.

Czułem, jak moje dłonie zaczynają drżeć. Wszystkie moje plany, wszystkie nadzieje – wszystko to zniknęło w jednej chwili.

– Rozumiem – powiedziałem cicho, starając się zebrać myśli. – Dziękuję za szczerość.

Wstałem i podałem mu rękę. Yukio ścisnął ją mocno.

– Życzę ci powodzenia. Wierzę, że twoja firma ma przed sobą świetlaną przyszłość – powiedział.

Czułem się bezradny

Opuszczając biuro, czułem się jak w koszmarze. Wszystko, na co pracowałem, wszystko, na co liczyłem, rozpadło się w jednej chwili. Wracałem do hotelu z ciężkim sercem, nie wiedząc, co dalej robić. Wciąż miałem przed oczami jego twarz, gdy odmawiał podpisania umowy. Mimo uprzejmości i współczucia, jego decyzja była ostateczna. Czekała mnie teraz trudna rozmowa z Karoliną i zmierzenie się z konsekwencjami finansowymi mojej podróży.

Karolina czekała na mnie na lotnisku. Jej uśmiech zbladł, gdy zobaczyła wyraz mojej twarzy.

– Co się stało? – zapytała, widząc moje zmęczone i przygnębione spojrzenie.

– Yukio nie podpisał kontraktu – odpowiedziałem cicho. – Wszystko poszło nie tak. Jesteśmy teraz w poważnych tarapatach.

Karolina objęła mnie mocno.

– Przejdziemy przez to razem – powiedziała, głaszcząc mnie po plecach.

Następnego dnia spotkałem się z Andrzejem, moim przyjacielem i doradcą finansowym.

Straciliśmy mnóstwo pieniędzy na tej podróży, a teraz firma jest na skraju bankructwa – wyznałem, patrząc na niego zrozpaczonym wzrokiem.

Andrzej westchnął i zaczął analizować nasze finanse.

– Sytuacja jest poważna, ale nie beznadziejna. Musimy przeanalizować wszystkie koszty, zredukować wydatki i spróbować znaleźć nowe źródła dochodu. Możesz spróbować renegocjować warunki kredytu i poszukać nowych kontraktów na rynku lokalnym.

Dodał mi otuchy

Pewnego wieczoru, siedząc z Karoliną na kanapie, podjęliśmy ważną decyzję.

Musimy zredukować nasze wydatki. Może powinniśmy sprzedać samochód i przenieść się do mniejszego mieszkania? – zaproponowała Karolina.

Miała rację. Musieliśmy zrobić wszystko, by przetrwać ten trudny okres.

– Tak, to dobre rozwiązanie. Musimy się skupić na ratowaniu firmy – odpowiedziałem z determinacją.

Przez kolejne tygodnie walczyłem o każdy kontrakt, o każdą możliwość zarobku. Spotykałem się z różnymi ludźmi, przedstawiałem oferty, próbując odbudować swoją pozycję na rynku. Każdy dzień był pełen wyzwań, ale nie poddawałem się.

W międzyczasie Karolina i ja zaczęliśmy doceniać małe rzeczy w życiu. Spędzaliśmy więcej czasu razem, ciesząc się prostymi radościami, które wcześniej mogły umknąć naszej uwadze.

Mimo że nie wszystkie nasze wysiłki przyniosły oczekiwane rezultaty, udało nam się przetrwać najtrudniejsze chwile. Firma stopniowo zaczęła wychodzić na prostą, a ja nauczyłem się, że nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem, ale ważne jest, by nie tracić nadziei i walczyć do końca.

– Jestem z ciebie dumna – powiedziała Karolina pewnego wieczoru, gdy siedzieliśmy na balkonie, patrząc na zachodzące słońce. – Przeszliśmy przez to razem.

Uśmiechnąłem się do niej, czując, że mimo wszystkich przeciwności, nasze życie miało nowy sens. Przyszłość wciąż była niepewna, ale teraz wiedziałem, że z Karoliną u boku jestem w stanie stawić czoła każdemu wyzwaniu.

Miłosz, 30 lat

Czytaj także:
„Wakacyjny wyjazd z teściami nad morze otworzył mi oczy. Bałam się ich, a najgorsze wyszło z mojego męża”
„Wakacje na Kanarach miały pokazać nam raj, a otworzyły małżeńskie piekło. Gdy mąż był z kochanką, ja nie byłam gorsza”
„Nudne pożycie z żoną mi zbrzydło, więc biegałem za sąsiadką. Czułem się jak grecki bóg, ale proza życia mnie dogoniła”

Redakcja poleca

REKLAMA