Gdy po studiach wychodziłam za mąż za Abdiego, moi znajomi dzielili się na dwie grupy. Jedni zazdrościli mi przyszłego życia arabskiej księżniczki, inni odliczali dni do katastrofy, jaką miało się skończyć moje małżeństwo. Wydaje mi się, że rozczarowałam i jednych, i drugich.
Zamieszkałam z Abdulem w Wielkiej Brytanii w domu, któremu daleko było do pałacu. Wiedliśmy zwyczajne życie, a decyzja o rozstaniu nie przyszła nam łatwo. Zdaliśmy sobie sprawę z tego, że nie jesteśmy w stanie wypracowywać kompromisów. Poczuliśmy, że potrzebujemy od życia czegoś, czego nie możemy sobie nawzajem dać. Nawet w dniu rozwodu darzyliśmy się jednak przywiązaniem i szacunkiem. Życzyliśmy sobie wszystkiego dobrego i choć byłam przekonana, że moje miejsce jest w Polsce, miałam pewność, że wracając do Londynu nie byłabym całkiem sama.
Gdy wchodziłam do pokoju, rozmowy milkły
W Polsce czekały na mnie mama i Eryka – moja najlepsza przyjaciółka. Obie miały wyraz twarzy, z którego można było wyczytać, że niczego więcej się nie spodziewały. Wzruszyłam ramionami. Nie chciałam żyć przeszłością.
Szybko zaczęłam organizować się w rodzinnym mieście, wynajęłam kawalerkę i zaczęłam poszukiwania pracy. Gdy spytałam Erykę o wakaty w jej firmie, ta przypomniała mi z dumą, że to najlepszy pracodawca w mieście i nieczęsto jest okazja, żeby się u niego zatrudnić. Mimo jej sceptycznego nastawianie postanowiłam zaaplikować. Miałam za sobą nie tylko studia z zakresu rachunkowości, ale również doświadczenie w pracy w dużej, międzynarodowej firmie. Nie bałam się też mówić po angielsku. Choć wysłałam CV ot tak, po prostu, nie odpowiadając na żadne konkretne ogłoszenie o pracę, szybko zaproponowano mi spotkanie.
Pierwsze sygnały świadczące o tym, że wymarzona praca może nie być aż tak dobrym pomysłem, otrzymałam niemal natychmiast po tym, jak podpisałam umowę. Ku mojemu zaskoczeniu, Eryka nie była wcale zadowolona, że teraz będziemy pracować nie tylko w jednej firmie, ale nawet w działach, które często muszą współpracować dla korzyści przedsiębiorstwa.
– Nie chodzi o to, że mam coś do tego, że się dostałaś. Bardzo się cieszę. Chcę tylko zachować jakieś pozory profesjonalizmu. Wiesz, to jednak duża firma, nie chcę, żeby ktoś powiedział, że jest nam jakoś łatwiej, bo się przyjaźnimy – tłumaczyła nieco przyparta przeze mnie do muru.
Nie miałam odpowiednio mocnego argumentu, aby z nią dyskutować. Może miała rację? Gdy się nad tym zastanowiłam, byłam nawet skłonna przyznać jej rację. Nie można łączyć tego, co prywatne i tego, co zawodowe. Należy zachować profesjonalizm.
Nie tylko brak przesadnego entuzjazmu Eryki dawał mi jednak do myślenia. Trudno było nie zauważyć, że osoby z mojego działu nie pałały do mnie przesadnym entuzjazmem i to mówiąc naprawdę delikatnie. Owszem, wiedziałam, że w pracy ma się znajomych, a nie przyjaciół, ale trudno mi było poczuć się dobrze, gdy rozmowy milkły w tym samym momencie, w którym wchodziłam do pokoju.
Tylko mój menadżer był do mnie nastawiony pozytywnie, czasem miałam jednak wrażenie, że jest nawet aż nazbyt przyjacielski. Nie uważałam, aby wchodzenie w bliższe relacje z przełożonymi było dobrym pomysłem. Nie byłam na to gotowa tak ze względu na niedawny rozwód, jak i dlatego, że szef zwyczajnie mi się nie podobał.
– Nie wiem, skąd oni się wzięli! – żaliłam się Eryce, gdy po pracy powracała jej dawna serdeczność. – Zachowują się, jakby kij połknęli. No może poza Robertem, ale bądźmy szczerzy, akurat w jego przypadku wolałabym, żeby zachował większy dystans. I skąd on wie, że byłam żoną Araba? Już kilka razy pozwolił sobie na jakieś dziwne aluzje…
– Małe miasto, wszyscy się znają. Pewnie Robert zna kogoś, kto zna kogoś, kto zna twoją mamę. Zresztą to chyba nie jest tajemnica, że jesteś po rozwodzie?
Miała rację, ale coś mi podpowiadało, że dzieje się wokół mnie coś niedobrego. Nie byłam nigdy osobą, która stała w kącie sali. Łatwo nawiązywałam znajomości. Jak to możliwe, że tu było inaczej? Wkrótce okazało się, że moje wątpliwości nie są pozbawione uzasadnienia.
A wiec to dlatego mnie tak nie lubią
Być może męczyłabym się dłużej, gdyby nie raport kwartalny i Karolina. Od razu dostrzegłam, że nie radzi sobie najlepiej ze swoją częścią pracy, a że ja miałam już zakończoną swoją część raportu, zaoferowałam jej pomoc. Zdziwiła się tak, jak gdybym zaproponowała jej szybkie wyjście do pubu w godzinach pracy i upicie się do nieprzytomności.
– Nie histeryzuj – rzuciłam lekko zniecierpliwiona. – Nie proponuję ci przyjaźni po wsze czasy tylko pomoc przy raporcie. Robert nie będzie ci dmuchał w kark, jak to robi od dwóch dni, a tak między nami to i ja skorzystam na tym, że będzie się tu mniej kręcił. Jego żarty o tańcu brzucha są takie zabawne, że zaraz zainteresuję się tym, jaka jest polityka firmy w sprawie dyskryminacji ze względu na zakończone małżeństwa.
– To wy nie romansujecie? – wyrwało się koleżance z pokoju.
Aż się zakrztusiłam.
– Karola, zlituj się. Jeszcze dobrze się nie otrząsnęłam po rozwodzie. Ja ci nawet powiem więcej. Jeszcze nawet nie jestem pewna, czy nie pospieszyłam się z tą decyzją, ale to tak między nami. Jak dojdzie do mojej matki, że ciągle myślę o Abdim i Londynie to zejdzie mi na zawał. No i bardzo cię proszę – Robert! Może i jest przystojny, ale poczucie humoru ma gorsze niż kabarety z tych gal, co to je mama ogląda co weekend w telewizji, a tam nie ma zbyt wysoko zawieszonej poprzeczki.
– O rety – koleżanka wyglądała na wstrząśniętą, przez moment wystraszyłam się nawet, że jest fanką kabaretów. – A Eryka mówiła, że to dzięki Robertowi masz pracę, że to przez jego łóżko się tu dostałaś, a tego Araba to puściłaś w skarpetkach.
Nagle wszystkie elementy układanki zaczęły się do siebie dopasowywać.
– To dlatego ze mną nie gadacie? Bo moja tak zwana przyjaciółka nagadała wam bzdur o mnie?
Karolina spuściła głowę, a ja machnęłam ręką. Nie było o czym dyskutować. Zabrałam się za jej część raportu starając się jak najszybciej przebrnąć przez rzędy cyfr i móc odwiedzić tę lafiryndę w jej rodzinnym domu, żeby powiedzieć jej, co sądzę o naszej przyjaźni.
Ochłonęłam podczas pracy nad raportem na tyle, że uznałam potrzebę mordu za przesadzoną. Nadal jednak byłam rządna konfrontacji i wyjaśnienia z Eryką kilku rzeczy. Przez moment rozważałam nawet zemstę zupełnie w jej stylu. Przecież znałyśmy się od lat i nawet podczas mojego pobytu w Londynie nie zerwałyśmy kontaktu. Nie byłam jednak przekonana o tym, czy rzeczywiście chcę, żeby sprowadziła mnie do swojego poziomu. Jeśli miałam się z nią rozliczyć, chciałam zrobić to na swoich warunkach. Przed rozstaniem z Karoliną poprosiłam ją tylko, aby nie dzieliła się z nikim tym, co ode mnie usłyszała, dopóki nie rozliczę się z Eryką.
Zawsze była o mnie zazdrosna
Obiecała milczeć jak grób, wyraźnie speszona tym, że nie tylko uwierzyła w plotki, ale również sama je rozpowiadała. Poczekałam więc na piątek, zwyczajowy dzień naszych spotkań, i jak gdyby nigdy nic poszłam z Eryką na kawę.
– Eryka, serce złote, czy ty mi nie chcesz czegoś powiedzieć? – postanowiłam przystąpić do ataku, jak najszybciej, żeby nie dać się zbić z tropu. – Może o moim małżeństwie i o tym, co myślę o Abdim? A może o Robercie i o tym, jak dostałam pracę? A może, co myślę o kolegach z pokoju?
Wytrzeszczyła na mnie oczy, a ja poczułam w tym momencie satysfakcję porównywalną z tą, jaką czują z pewnością osoby wymyślające jakąś skomplikowaną zemstę.
– No słucham, może jednak lepiej, jak dowiem się tego od ciebie, a nie od innych.
Jakoś nie chciała ciągnąć tematu. Niechętnie przyznała w końcu, że zawsze była o mnie zazdrosna, że nie mogła zrozumieć, dlaczego udaje mi się w życiu i że moje pojawienie się w jej firmie przelało czarę goryczy. Nie miałam z nią już o czym rozmawiać. Osoba, którą uważałam za przyjaciółkę, czekała jedynie na to, aż w końcu się potknę!
Tamta piątkowa kawa była ostatnią, jaką wypiłam z Eryką. Zagroziłam jej, że jeszcze jedna plotka na mój temat spowoduje, że wymyślę na jej temat taką historię, że nawet opowieści o tym, jak to rzekomo uwiodłam Abdula, jego braci i kuzynów, zbledną w jej blasku. Chyba uwierzyła, bo atmosfera w firmie poprawiła się niemal z dnia na dzień. Wiadomo, nie zawsze jest idealnie, a Robert z pewnością nie da mi premii, jeśli tylko popełnię choćby niewielki błąd.
Mogę jednak powiedzieć, że pracuję w całkiem zgranym zespole. Z Eryką mówimy sobie „cześć” na korytarzu, ale nie przekraczamy tej granicy. Czasem wracam do domu tą samą drogą, co Karolina. Obie lubimy biegać, a Karola ma talent do wymyślania nieoczywistych tras treningowych. Jest mi przykro, że obdarzyłam zaufaniem niewłaściwą osobę, ale staram się tego nie rozpamiętywać
Czytaj także:
„Całe życie byłem uczciwy i rzetelny. Obrzydliwa plotka zakończyła moją karierę i zniszczyła życie mojej rodziny”
„Ktoś wypuścił na mój temat fałszywą plotkę, a koledzy z pracy odwrócili się ode mnie. Nawet przyjaciółka mnie zawiodła”
„Kolega z pracy rozsiewał plotki, że jesteśmy razem. Wszystko po to, abym nie zaczęła spotykać się z nikim innym"