„Kolega z pracy rozsiewał plotki, że jesteśmy razem. Wszystko po to, abym nie zaczęła spotykać się z nikim innym"

Romans w pracy fot. Adobe Stock, Viacheslav Lakobchuk
Marek od lat starał się wyciągnąć mnie na randkę. Był tupeciarzem i nawet nie miałam ochoty z nim rozmawiać, ale cóż… lata lecą, a do mnie jakoś nie ustawiała się kolejka adoratorów. Dopiero potem na jaw wyszły jego intrygi.
/ 12.07.2021 12:39
Romans w pracy fot. Adobe Stock, Viacheslav Lakobchuk

Robiłam, co mogłam, żeby Grzesiek się mną zainteresował. Na próżno. Gdy byłam już bliska rezygnacji, los dał mi szansę. Wsiedliśmy do windy. Stałam milcząca obok Grześka. Po chwili poczułam szarpnięcie i... winda stanęła!

Marek zmierzył mnie wzrokiem, gdy tylko weszłam do biura.

– U…, la la! Ale wyglądasz! To jakaś specjalna okazja?

– A musi być jakaś? Czasem kobieta chce zaszaleć! – zaśmiałam się, starając się ukryć lekkie zażenowanie.

Nie podobało mi się to, że zwrócił uwagę na mój strój przy Grześku, bo to dla niego starałam się wyglądać wyjątkowo. On jednak zdawał się tego wcale nie zauważać. Grzesiek był nowo przyjętym informatykiem w naszej firmie.

Odkąd zaczął u nas pracować, robiłam, co mogłam, żeby go sobą zainteresować. bez powodzenia. Grzesiek był małomówny i niechętnie opowiadał o swoim życiu prywatnym, więc niewiele o nim wiedziałam poza tym, że świetnie się zna na swoim fachu i jest bardzo przystojny.

Marek doskonale się bawił, widząc moje nieskuteczne zabiegi

– Czemu on jest taki milczący?– jęknęłam, kiedy Grzesiek wyszedł do kuchni zrobić sobie kawę.

– Bo jest informatykiem.

– I co z tego?

Odpuść go sobie. O czym ty będziesz gadać z takim milczącym typem!

Wzruszyłam ramionami. Może i miał rację. Leciałam na ładne oczy, a przecież ważne jest to, co człowiek ma do powiedzenia i czy wiele nas łączy, a jak miałam się tego dowiedzieć, skoro Grzesiek wypowiadał góra trzy zdania w ciągu dnia.

Marek przeciwnie! Nie zamykała mu się gęba. On dla odmiany od lat starał się wyciągnąć mnie na randkę. Także bezskutecznie. Wcześniej wydawało mi się, że jest beznadziejnym tupeciarzem i nawet nie miałam ochoty z nim rozmawiać, ale cóż… lata lecą, a do mnie jakoś nie ustawiała się kolejka adoratorów.

Zaczynałam myśleć, że może nie powinnam go tak źle oceniać.

Nikt tak jak on nie potrafił mnie skomplementować

Inna sprawa, że najczęściej wtedy, kiedy przy okazji próbował zrzucić na mnie jakieś swoje zadanie albo prosić o przysługę... Często mu pomagałam, bo nie potrafię odmawiać.

Wyszłam do kuchni, licząc na to, że krótkie sam na sam z Grześkiem nieco go ośmieli i może jednak powie mi coś miłego.

– Poranna kawka? – zagadałam, widząc, że dolewa sobie mleka do filiżanki.

– A… tak – odpowiedział, unikając mojego wzroku i nieporadnie podrapał się po głowie, przez co omal nie wylał kawy.

– Nie chowaj mleka do lodówki. Ja też sobie doleję.

– A… Jasne– odpowiedział i wyszedł.

Pokręciłam głową z niedowierzaniem. Sama nigdy nie byłam mistrzem pogaduszek o niczym, ale on to już całkiem sobie z nimi nie radził. Wróciłam do biurka z kawą i zabrałam się do pracy. Maile z zamówieniami spływały jeden po drugim, więc nawet nie zauważyłam, kiedy zegar wybił pierwszą.

– Nie idziesz na obiad, Kamila? – zapytał Marek.

– A co, już ta godzina? No jasne, idę. Grzesiek, idziesz z nami?

– Nie, dzięki. Mam kanapkę – odparł.

Było mi przykro, że nie próbuje nawet wykorzystać okazji, żeby trochę bliżej nas poznać. Wyszłam z Markiem do stołówki i zamówiłam sałatkę z mozzarellą.

– Jak tam dzisiaj? Widzę, że jesteś bardzo zajęta. Nawet nie spoglądasz na mnie zalotnie spod tych twoich długich rzęs – mrugnął do mnie.

– Niestety. Praca. Żadnych flirtów – odparłam z uśmiechem.

– Jak tak dalej będzie, to znajdę sobie inną, jak Grzesiek.

– A skąd ty wiesz, że Grzesiek kogoś ma?

– A widziałem go ostatnio w sklepie meblowym z ładną blondynką.

– Blondynką? – westchnęłam.

Czyli nawet nie byłam w jego typie. No, cóż… Może to i dobrze, że dowiedziałam się już teraz. Przynajmniej nie zdążyłam się jeszcze skompromitować i zrobić pierwszego kroku.

– No, nie bądź taka zawiedziona. Mogłabyś zwrócić uwagę na prawdziwego mężczyznę, który jest tuż obok – wypiął pierś, a ja się uśmiechnęłam.

Czy ja faktycznie jestem ślepa?

Liczę, że zakocha się we mnie jakiś książę na białym koniu!

Chyba już pora, żeby przestać wierzyć w bajki. Pewnie lepsza partia od Marka już mi się nie trafi.

– Wiesz, co… Masz rację. Pójdę z tobą na ten koncert – powiedziałam, starając się nie wyglądać na zdołowaną.

Marek od kilku tygodni namawiał mnie, żebym z nim poszła i chyba już stracił nadzieję. Wróciliśmy do biura i usiedliśmy przy swoich biurkach. Liczyłam, że Marek zachowa dyskrecję co do naszego prywatnego spotkania, mimo że tego nie ustaliliśmy. Faktycznie był milczący, ale tylko do czasu!

Wychodząc, jak zwykle przed czasem, rzucił mi zalotne spojrzenie i powiedział: „Pa, słońce. Weekend aktualny?”.

Miałam ochotę go zamordować. Zważywszy na to, że była środa, to było zupełnie zbędne przedstawienie. Co gorsza, to zdanie nie umknęło uwadze Grześka, bo spojrzał na niego wyraźnie zaskoczony.

– Idź już, Marek. Bo słońce to ci chyba przygrzało przez szybę – odpowiedziałam w żartobliwym tonie, w jakim zwykle ze sobą rozmawialiśmy.

A naprawdę już zaczynałam żałować tej naszej niby randki. Marek się zaśmiał i puścił mi w powietrzu buziaczka. Zrobiłam do końca raport sprzedażowy i zaczęłam pakować rzeczy.

Grzesiek spojrzał na zegarek i także zamknął laptop.

Wyszliśmy z biura razem i wsiedliśmy do windy

Stałam obok niego w milczeniu. Po chwili poczułam szarpnięcie i winda się zatrzymała.

– Co jest? – zawołałam wystraszona.

– Chyba się zacięła. Dziwne, bo prąd jest.

– Tylko nie to! Mam klaustrofobię. Nie znoszę takich sytuacji.

– Spoko. Zaraz zaradzimy. Pisałem oprogramowanie do tej windy. Zaraz się podłączę – powiedział i wyjął laptop z teczki.

– Oprogramowanie do windy?– zdumiałam się.

– Ano tak – odparł i uśmiechnął się. – Nie chcesz się spóźnić na randkę?

– Co? Jaką randkę? Nie! – parsknęłam.

Ale mojej uwadze nie uszło, że próbował ze mną rozmawiać.

No, z Markiem, tak? Nie chcę się wtrącać, ale to chyba nie tajemnica, bo Marek chętnie o tym mówi.

– Że niby o czym? Ja się z nim nie spotykam. Idziemy na koncert, ale jako kumple!

– Okej… nie wcinam się.

– Co on ci mówił?

Że się spotykacie.

Myślałam, że wybuchnę

Nie dość, że ciśnienie skoczyło mi już z powodu awarii windy, to jeszcze ta plotka wypuszczona przez Marka dosłownie mnie zbiła z nóg.

Nie spotykamy! Co za palant. Może po kogoś zadzwońmy?

– Po kogo? Zadzwoniliby do mnie. Spokojnie. Jest. Mamy błąd. Już go usuwam.

Poważnie? Jesteś niesamowity. Dobrze, że się z tobą zacięłam – zaśmiałam się nerwowo. – Twoja dziewczyna to ma z tobą dobrze. Każdą awarię naprawisz.

Klepałam bez ładu i składu.

– Ale ja nie mam dziewczyny. Kto ci to powiedział? Niech zgadnę…

– Marek.

Grzesiek uniósł brew rozbawiony. Kliknął „enter” i winda ruszyła.

Kiedy dojechaliśmy na dół, poczułam, że w końcu mogę oddychać. Wybiegłam z windy jak poparzona. Pożegnałam się z Grześkiem i ruszyłam w kierunku auta. Po kilku krokach poczułam na ramieniu czyjąś dłoń. Odwróciłam się i zobaczyłam Grześka.

– To chyba twoje – powiedział i podał mi moją torebkę. – Dziękuję. I dziękuję, że naprawiłeś windę, bo z tego wszystkiego zapomniałam.

To może… skoro już wiemy, że z nikim się nie spotykamy, podziękujesz mi przy kawie. Ja stawiam.

– To co to za podziękowanie, jak ty stawiasz? – zaśmiałam się.

– Bo liczę, że dorzucisz sernik.

– Świetnie się składa. Bo ja podobno robię najlepsze serniki.

Grzesiek uśmiechnął się i wysunął ramię, abym mogła go pod nie złapać. Nigdy wcześniej nawet go nie dotknęłam, więc idąc w ten sposób, czułam się, jakbyśmy przeskoczyli o sto lat świetlnych w przód w naszej znajomości. W kawiarni Grzesiek okazał się otwarty i naprawdę przemiły. Śmialiśmy się z plotek rozsiewanych przez Marka i nawet dość otwarcie flirtowaliśmy.

Kiedy wieczorem kładłam się spać, nie mogłam uwierzyć, że gdyby nie zacięła się winda, byłabym skłonna zacząć faktycznie umawiać się z tym fałszywym draniem. Tak pech przyniósł mi szczęście.

Dzięki temu od pół roku spotykam się z Grzesiem i jestem zakochana po uszy z wzajemnością. A Marek? Widząc, że jego intrygi wyszły na jaw, postanowił zmienić dział i szukać szczęścia gdzie indziej! 

Czytaj także: 
„Po rozwodzie wszystkie przyjaciółki się ode mnie odsunęły. Bały się, że... ukradnę im mężów"
„Od 20 lat mam kochanki w całej Europie. Myślałem, że Zosia nic nie wie. Miałem ją za głupią gęś”
„Kiedy tata trafił do domu opieki, mama znalazła sobie kochasia. Byłam na nią wściekła. Przecież to zdrada!"

Redakcja poleca

REKLAMA