Spotkałam Janka, kiedy miał jeszcze żonę. To mi trochę przeszkadzało, nie ukrywam. Ale on mi cały czas powtarzał, że jego małżeństwo już nie istnieje, że właściwie nic go z żoną już nie łączy, a ja jestem tą, którą kocha najbardziej i jedyną, której pragnie.
Zapewniał mnie o swoich uczuciach
Ufałam mu. Wierzyłam również w to, że nie sypia już z prawie byłą żoną i że tylko dzieci i wspólny majątek go przy niej trzymają. Tak naprawdę, to mnie nie okłamywał. Po dwóch latach spędzonych ze mną, w końcu się rozwiódł. Byłam przepełniona ogromnym szczęściem, kiedy w końcu zaczęliśmy razem mieszkać. Można by powiedzieć, że czekałam na to przez całe moje życie, bo Janek naprawdę był moją prawdziwą miłością.
Nie czułam poczucia winy za rozpad jego małżeństwa. W końcu, gdyby był zadowolony ze swojej żony, nie zwróciłby na mnie uwagi. Wygląda na to, że pojawiłam się w takim momencie ich małżeństwa, że nie mogłam mu już zbytnio zaszkodzić. Czułam się bez grzechu. Nie miałam sobie nic do zarzucenia.
Pamiętam, jak zwierzyłam się mojej siostrze z romansu z żonatym facetem, ale ona mnie nie zrozumiała.
– To nie jest zbyt mądre, głupia jesteś – powiedziała mi wprost. – Jeśli zdradza swoją żonę, to będzie zdradzał również ciebie. To taki typ i koniec.
Według mnie, jego małżeństwo było tylko fikcją. Istniało jedynie na papierku. On sam tak twierdził. Więc w jakim sensie miałaby to być zdrada? Przecież on już jej nie kocha...
– O czym ty mówisz, dziewczyno! – rzuciła, gdy przedstawiłam jej mój punkt widzenia. – Przyrzekał jej wierność na ślubie? Przyrzekał. Czy złamał obietnicę? Złamał. Przecież wciąż razem mieszkają, jedzą, śpią... Jak możesz dawać wiarę tej starej bajce o zakończonym małżeństwie?!
– Nie uprawiają seksu – odparłam.
– Skąd możesz to właściwie wiedzieć? Przecież nie zaglądasz im do sypialni! – odpowiedziała.
Nie zgadzałam się z siostrą
Nie mogła mieć racji. Wierzyłam Jankowi. Ufałam mu. Zwłaszcza że to przecież z miłości do mnie zdecydował się na rozwód.
– Zobacz! – wykrzykiwałam z radości. – Rozstaje się z nią. Za kilka miesięcy oficjalnie będzie tylko i wyłącznie mój.
Ale moja siostra nie zmieniła swojego stanowiska. Wciąż skrupulatnie odradzała mi ten związek.
– Naprawdę chcesz za męża człowieka, który łamie obietnice? – pytała z ironią. – Jeszcze będziesz przez niego płakać. Przekonasz się.
Nie miałam już ochoty z nią dalej gadać. Stwierdziłam, że Janek to przecież moje przeznaczenie. Miłość aż po grób. A że poznałam go w momencie, gdy teoretycznie miał jeszcze żonę... No cóż, tak chyba miało być. Musiała w tym być jakaś logika. Już niedługo miałam odkryć jaka. Po pół roku zostaliśmy z Jankiem szczęśliwym małżeństwem. Czułam się jak w raju, mimo że moja siostra nie zgodziła się być moją świadkową.
– Przykro mi, Marta. Nie dam rady. Wiesz, że cię kocham i chcę dla ciebie wszystkiego, co najlepsze, ale...
– Więc zgódź się – przerwałam jej, bo dla mnie decyzja była oczywista.
– Przykro mi, ale mam złe przeczucia. Obawiam się, że w tym związku nie będziesz szczęśliwa – odparła stanowczo. – Dlatego nie chcę mieć z tym nic wspólnego.
Pogniewałam się wtedy na nią. Janek również.
– Tak zachowuje się siostra?! Żeby w tak ważnym momencie odwrócić się od swojej rodziny! – mówił, nie mogąc zrozumieć jej postępowania.
Nie miałam zamiaru ujawniać mu prawdziwej przyczyny jej antypatii. Po co to robić? Aby jeszcze bardziej ich skłócić? Nie ma mowy. Liczyłam na to, że czas rozwiąże ten problem. Moja siostra zauważy, jak dobrze jest mi z Jankiem, i nasze relacje znowu się poprawią.
Czułam się jak w bajce
Po ślubie sprzedaliśmy moje mieszkanie, dołożyliśmy część gotówki, którą Janek dostał w ramach rozwodu, i zdecydowaliśmy się na zakup domu. Aranżacja naszego wymarzonego gniazdka pochłonęła mnie całkowicie. Byłam szalenie szczęśliwa, szczególnie że w końcu miałam Janka tylko dla siebie. Po pracy od razu wracał do domu, spędzaliśmy razem całe wieczory – i co najważniejsze, każdą noc. Tylko ja i on.
Jednak było mi trochę przykro tylko z jednego powodu: Janek nie chciał założyć ze mną rodziny. Nie chciał mieć ze mną dzieci. Wyjaśniał, że nie jest wystarczająco dobrym ojcem nawet dla dwójki swoich dzieci z poprzedniego związku, więc dlaczego miałby narażać kolejne dziecko na cierpienia. Jego nastawienie do tego tematu nie dawało mi zbyt wiele nadziei. Zdecydowałam jednak, że mogę poczekać. W końcu nie spieszyło mi się aż tak bardzo. Miałam zaledwie dwadzieścia osiem lat, więc miałam jeszcze trochę czasu na macierzyństwo.
Ku mojemu zaskoczeniu, rodzice Janka mnie zaakceptowali. Może nie byli za bardzo podekscytowani, ale na pewno nie byli również do mnie zniechęceni. Traktowali mnie z łagodnym zrozumieniem. Dodatkowo obydwoje mieszkali daleko, więc nie miałam zbyt wielu okazji, aby się z nimi spotkać. Janek odwiedzał ich czasami, kiedy wracał z wyjazdów służbowych. Zawsze przekazywali mi pozdrowienia.
Początki naszej wspólnej drogi jako małżeństwo wspominam wprost idealnie. Zaraz po pracy z radością odwiedzałam sklepy i wybierałam różne ładne rzeczy, które miały urozmaicać naszą codzienność. Sprawiało mi ogromną przyjemność urządzanie naszego domu, który ciągle wymagał jakiegoś ulepszenia. To był okres pełen szczęścia.
Zdecydowałam, że zostanę mamą
Jednak w pewnym momencie poczułam, że coś mi w naszym związku nie pasuje. Czułam pewien niedosyt. Na pozór wszystko układało się nam doskonale – każdego dnia Janek budził mnie pocałunkiem, prawie co wieczór oddawaliśmy się namiętności – ale mimo to, wciąż nie czułam, że jesteśmy prawdziwą rodziną...
Oczywiście nie podzieliłam się z mężem moimi planami, ponieważ on nie chciał o tym rozmawiać. Ale ja już wiedziałam dokładnie, czego chcę: kiedy powiem mu tę radosną wiadomość, na pewno się ucieszy i zmieni swoje zdanie. Jestem tego pewna. Zataiłam przed Jankiem, że przestałam brać tabletki i po trzech miesiącach się udało. Test pokazał, że jestem w ciąży. Od razu powiedziałam o tym Jankowi. Na początku był zaskoczony, ale zaraz potem mnie przytulił.
– Najwyraźniej tak miało być – stwierdził.
Ciąża była cudownym okresem, lecz raczej dla mnie, niż dla Janka. Byłam pełna energii i entuzjazmu, a on wyglądał na jakiegoś zmarnowanego. Co więcej, kiedy kładł się do łóżka, od razu zasypiał, mówiąc, że nie ma ochoty na igraszki – jak baba. Trochę mnie to denerwowało, zwłaszcza że ja nieustannie chciałam się kochać. Ale mimo wszystko było dobrze. W końcu to nie seks jest najważniejszy w związku.
Kiedy na świat przyszła nasza ukochana córeczka, była to dla mnie najszczęśliwsza chwila w życiu. Ilonka była przecudowna, zdrowa i... pochłaniała mnóstwo mojej energii. Miałam nadzieję, że Janek choć trochę pomoże mi z maluchem, ale on coraz częściej wracał do domu bardzo późnym wieczorem. Tłumaczył to koniecznością pracy i dodatkowymi obowiązkami, żeby nam niczego nie brakowało.
No właśnie, przecież powinnam to rozumieć, siedziałam z dzieckiem w domu, a urlop wychowawczy nie jest płatny... Moja siostra totalnie pokochała małą Ilonkę. Gdy tylko zobaczyła swoją malutką siostrzenicę, nasze relacje stały się cieplejsze.
– Zobacz – powiedziałam do niej. – Myliłaś się co do Janka.
Moja siostra nic nie mówiła. Sporo czasu spędzałyśmy razem, we trzy. Jej obecność sprawiała mi dużo radości, szczególnie że mój mąż coraz rzadziej bywał w domu. Anka nawet kilkakrotnie zapytała, dlaczego tak jeszcze go nie ma.
– Jest w pracy, bierze dodatkowe zadania.
– Pracuje aż do nocy? – zdziwiła się, podnosząc brwi.
Teraz to ja nie odpowiedziałam. Bo co mogłam zrobić? Gdyby nie wypowiedzi mojej siostry, te sprzed mojego małżeństwa, prawdopodobnie nadal bym żyła w niewiedzy, skupiając się na swoim dziecku i domu, i przedstawiając męża w dobrym świetle przed wszystkimi ludźmi.
Im bliżej było do nocy, a Janka wciąż nie było w domu, tym częściej przypominało mi się to, co kiedyś powiedziała Anka: „Jeśli zdradził swoją żonę, zdradzi i ciebie”.
Znalazł sobie inną
Kiedy w maju Janek po raz pierwszy nie przyszedł do domu na noc, zdecydowałam się na własną rękę dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi. Następnego dnia poprosiłam moją siostrę, aby zaopiekowała się wieczorem Ilonką. Nie chciałam jej tłumaczyć, dlaczego to robię. Myślę, że po prostu było mi z tego powodu wstyd...
Ustawiłam się pod budynkiem, gdzie pracuje mój mąż. Cierpliwie odczekałam, aż wszyscy inni pracownicy opuszczą biuro. Kiedy to nastąpiło, szybko wbiegłam na górę. Pod drzwiami jego biura przez moment się zawahałam. Wiadomo przecież, że kontrolowanie męża to dowód na to, że mu nie ufam, a bez zaufania nie ma prawdziwej miłości.
Na koniec zrobiłam duży oddech i już chciałam złapać za klamkę, ale drzwi same się przede mną otworzyły. Znalazłam się twarzą w twarz z pewną młodą dziewczyną, która była dość odważnie ubrana. A Janek w amoku zapinał swoje spodnie...
Nie przypominam sobie, jak właściwie dotarłam do domu. Jedyne, co utkwiło mi w pamięci, to fakt, że moja siostra osobiście wyrzuciła z domu tego drania, kiedy tylko się zjawił. Była również niesamowitym wsparciem podczas rozwodu. Teraz jestem samotną matką z alimentami. Jakoś sobie radzę. Ale każdego dnia obwiniam się, że nie zastosowałam się wtedy do rad mojej siostry. Mogłabym uniknąć naprawdę sporo cierpienia.
Czytaj także:
„Jako najmłodsze dziecko miałam zostać na gospodarce. Rodzice zrobili ze mnie darmowy pług i maszynę do rwania chwastów”
„Mąż wpadł między nogi praktykantki, ale zemstę zaplanuję na chłodno. Nie mam zamiaru stracić połowy firmy”
„Mąż myślał, że nie wiem o jego zdradach. Zdziwił się, gdy przyłapałam go z kochanką, a potem puściłam z torbami”