„Jako najmłodsze dziecko miałam zostać na gospodarce. Rodzice zrobili ze mnie darmowy pług i maszynę do rwania chwastów”

kobieta na wsi fot. Getty Images, Caroline Schiff
„Spojrzałam na moich rodziców, Dla nich gospodarka była wszystkim, a jakakolwiek edukacja jawiła się jako niepotrzebny kaprys. Doskonale pamiętam, jak walczyłam z nimi o to, żeby pójść do liceum ogólnokształcącego, bo w ich mniemaniu najlepszym wyborem byłaby zawodówka”.
/ 01.02.2024 20:30
kobieta na wsi fot. Getty Images, Caroline Schiff

Dla moich rodziców gospodarka była wszystkim. Od najmłodszych lat powtarzali nam, że musimy o nią zadbać, bo tylko ona nas wyżywi i zapewni nam przyzwoity byt. Jednak moje rodzeństwo miało inne plany – siostra wyszła za mąż i przeniosła się do innej wsi, a brat wyjechał do miasta w poszukiwaniu lepszej przyszłości. Zostałam tylko ja. 

Chciałam się uczyć i rozwijać

W szkole zawsze byłam wśród tych najlepszych. Bardzo lubiłam się uczyć, a skomplikowane meandry matematyki, fizyki czy chemii nie miały przede mną żadnych tajemnic. Uwielbiałam także czytać, więc większość wieczorów spędzałam nad książkami. Zresztą nie miałam innego wyjścia, bo mieszkając na wsi byłam pozbawiona dostępu do kina, dyskotek, galerii handlowych czy modnych kawiarni. Ale za to miałam bardzo dobre stopnie, co bardzo szybko zauważyła moja wychowawczyni.

– Jakie masz plany na dalszą część swojego życia? – zapytała mnie na kilka miesięcy przed maturą. Jako jedyna w klasie zdawałam egzamin dojrzałości z zakresu rozszerzonego, co – w przypadku sukcesu – umożliwiało mi start na wiele prestiżowych kierunków.

– Jeszcze nie wiem – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

Moim marzeniem było zdawanie na akademię medyczną, jednak doskonale wiedziałam, że moim rodzicom nie spodoba się ten pomysł.

– Ale zamierzasz się dalej uczyć? – spytała wychowawczyni z pewnym niepokojem w głosie.

Ona wiedziała, jaką mam sytuację w domu. Znała moich rodziców, którzy nie byli zwolennikami dalszej edukacji i zdecydowanie woleli, abym zajęła się pracą na gospodarce.

– Nie wiem – wzruszyłam ramionami.

Nauczycielka spojrzała na mnie znad okularów, a potem cicho westchnęła.

– Powinnaś zrobić wszystko, aby dalej się uczyć – powiedziała. – Jesteś zbyt zdolna, aby odpuścić i tym samym zaprzepaścić swoją dalszą przyszłość.

Co miałam jej odpowiedzieć? Bardzo chciałam dalej się uczyć. Tylko nie bardzo wiedziałam, jak mam do tego przekonać swoich rodziców.

Nie chcieli, bym studiowała

Maturę zdałam najlepiej w szkole, a uzyskane przeze mnie wyniki otwierały mi drzwi wielu wyższych uczelni.

– Na jaką uczelnię będziesz składać papiery? – zapytała mnie wychowawczyni, gdy odbierałam swoje świadectwo dojrzałości. Ona chyba nie przyjmowała do wiadomości, że mogłabym zrezygnować z dalszej nauki.

– Bardzo chciałabym zostać lekarzem – powiedziałam cicho.

Nauczycielka uśmiechnęła się szeroko i zapewniła mnie, że udzieli mi wszelkiej pomocy.

– Mam w Warszawie znajomą. Poproszę ją o to, aby pomogła ci na początek – obiecała. Byłam jej bardzo wdzięczna. Tylko jak miałam przekonać do swojego planu rodziców?

Gdy tylko wróciłam z rozdania świadectw, to rodzice od razu zagonili mnie do roboty.

– Trzeba wypielić ogród, pozbierać wczesne plony i poprzesadzać sadzonki – powiedziała mama, gdy tylko przekroczyłam próg domu.

Nawet nie zdążyłam pochwalić się doskonałymi ocenami i jeszcze lepszymi wynikami matury. Zresztą ją to chyba nie interesowało.

– A potem nie zapomnij o obraniu ziemniaków na obiad i wstawieniu prania – dodała jeszcze. Popatrzyłam na nią z niedowierzaniem.

– Nie chcesz zobaczyć mojego świadectwa? – zapytałam. Miałam nadzieję, że będzie ze mnie dumna.

– Na pewno jest bardzo dobre – usłyszałam. – Ale teraz trzeba już skończyć z tą nauką i wziąć się do roboty. Ona sama się nie zrobi.

A potem kazała mi się przebrać i ruszyć do ogrodu. Pieląc niekończące się grządki, zastanawiałam się, czy w ogóle mam szansę na wyrwanie się z tego kieratu. Zostałam rodzicom tylko ja i najwidoczniej chcieli zrobić ze mnie darmową siłę roboczą.

Miałam swoje ambicje

Ostateczny termin składania dokumentów na akademię medyczną zbliżał się nieubłaganie, a ja nadal nie powiedziałam rodzicom o swoich planach. Nie bardzo wiedziałam, jak to zrobić.

– Złożyłaś już papiery na uczelnię? – zapytała mnie moja była wychowawczyni, którą spotkałam pod sklepem. Mama wysłała mnie po zakupy, nie przejmując się tym, że nie jestem w stanie przynieść tego sama.

– Jeszcze nie – odpowiedziałam cicho. Nie miałam odwagi przyznać się do tego, że boję się reakcji rodziców. Jednak pani Krysia chyba się tego domyśliła.

– Nie rezygnuj ze swoich marzeń – powiedziała mi na pożegnanie. – Potem będziesz tego żałować – dodała ze smutnym uśmiechem. Potem pomachała mi na do widzenia i udała się w swoją stronę. A ja w tym momencie podjęłam decyzję. Po powrocie do domu powiedziałam rodzicom, że chciałabym z nimi porozmawiać.

– Najpierw ogarnij sad, który nie był podlewany od wczoraj – powiedział tata.

Dzisiaj rano nie zdążyłam tego zrobić, bo mama kazała mi przygotowywać przetwory, a potem wysłała mnie do sklepu.

– Wcześniej chciałabym porozmawiać – odpowiedziałam ze stanowczością w głosie, której nawet się po sobie nie spodziewałam. Jednak doskonale wiedziałam, że jeżeli teraz nie zdecyduję się na rozmowę z rodzicami, to nie zrobię tego nigdy. I zamiast zdobywać zawód lekarza, zostanę na znienawidzonej gospodarce.

– O czym? – zapytała mama, a w jej głosie usłyszałam zniecierpliwienie. Od razu wiedziałam, że nie będzie to łatwa przeprawa.

– Podjęłam decyzję o wyjeździe na studia – powiedziałam.

I wtedy się zaczęło. Mama patrzyła na mnie z niedowierzaniem, a tata poderwał się z fotela i zaczął krzyczeć.

– Na jakie studia?! – tata tak się zdenerwował, że aż zaczął wymachiwać rękoma. Mama zaczęła mu wtórować i także nie mogła powstrzymać wrzasku.

– Na gospodarce studia nie będą ci potrzebne – powiedziała. – Tutaj wystarczy siła, zdrowie i chęci do pracy.

Spojrzałam na moich rodziców, Dla nich gospodarka była wszystkim, a jakakolwiek edukacja jawiła się jako niepotrzebny kaprys. Doskonale pamiętam, jak walczyłam z nimi o to, żeby pójść do liceum ogólnokształcącego, bo w ich mniemaniu najlepszym wyborem byłaby zawodówka.

– Ale ja nie chcę zostać na gospodarce – powiedziałam cicho. – Chce się dalej kształcić.

– Kształcić?! – zawołała mama. – Dziecko, po ci to potrzebne? – zapytała nieco spokojniejszym tonem. A ja wtedy zrozumiałam, że chcę czegoś więcej niż oni. Kochałam ich, ale nie chciałam mieć takiego życia.

– Chcę zostać lekarzem – oznajmiłam z pełnym przekonaniem, na jakie w tym momencie było mnie stać.

Rodzice spojrzeli na mnie z niedowierzaniem. Tata poczerwieniał ze złości, a mama zamilkła z chmurną miną.

Postawili mi ultimatum

Wbrew oczekiwaniom swoich rodziców, złożyłam papiery na akademię medyczną. Podczas oczekiwania na wyniki rekrutacji starałam się robić wszystko, czego oczekiwali ode mnie rodzice. Nie chciałam ich denerwować. Oni natomiast po cichu liczyli na to, że nie uda mi się dostać na wymarzoną uczelnię i problem sam się rozwiąże.

– Czytałam, że no jedno miejsce stara się kilkunastu kandydatów – usłyszałam jak mama przedstawia tacie znaną wszystkim statystykę. Nie wiedziała, że stoję za rogiem, więc mogła spokojnie wyrażać swoje nadzieje.

– Pewnie się nie dostanie i z podkulanym ogonem wróci do domu – dodała z satysfakcją.

Mówiąc szczerze, też się tego obawiałam. Konkurencja na kierunki lekarskie była ogromna, a ja nie miałam żadnych dodatkowych korepetycji, które pozwoliłyby mi osiągnąć lepszy wynik. A jednak się udało. Kilka dni później na liście przyjętych zobaczyłam swoje nazwisko.

– Mamo, tato, dostałam się! – wykrzyczałam radośnie, wbiegając do rodzinnego domu.

W tej euforii zupełnie zapomniałam, że ta wiadomość na pewno nie ucieszy moich rodziców. Jednak jak tylko zobaczyłam ich miny, to od razu zrozumiałam, że liczyli na coś zupełnie innego.

– A może jednak zrezygnujesz? – zapytała mnie mama. – Przecież nie poradzisz sobie na tych studiach – dodała.

Zrobiło mi się przykro. Moja własna matka nie wierzyła w to, że sobie poradzę.

– Poradzę sobie – odpowiedziałam.

I wtedy do rozmowy wtrącił się tata.

– To będziesz musiała poradzić sobie także z innymi wyzwaniami – powiedział. – Jeżeli zdecydujesz się na te studia, to nie licz na to, że będziemy cię utrzymywać – dodał.

Taka deklaracja mnie nie zdziwiła. Wiedziałam, że rodzice zrobią wszystko, aby zniechęcić mnie do podjęcia studiów. Jednak ja nie zrezygnowałam. Pod koniec lata wyjechałam do Warszawy i rozpoczęłam swoje wymarzone studia. Nie było mi łatwo. Kierunek okazał się bardzo trudny i wymagał ode mnie bardzo dużo wysiłku. Jednocześnie musiałam znaleźć czas na pracę, bo stypendium nie starczało mi na wszystkie wydatki.

Na rodziców nie mogłam liczyć. Spełnili swoją groźbę i w żaden sposób mi nie pomagali. Jednak dałam radę. Przebrnęłam przez najtrudniejsze lata studiów, a dzięki dodatkowym korepetycjom mogłam się jakoś utrzymać. I chociaż wiem, że przede mną jeszcze długa droga do stania się lekarzem, to wiem, że sobie poradzę.

Czytaj także:
„Związałam się z facetem młodszym o 25 lat. Dla sąsiadek-dewotek jestem rozwiązłą staruchą skazaną na potępienie”
„Kochanie się z mężem było dla mnie wstydliwe aż do czterdziestki. Byłam cnotką i w ciszy robiłam, co musiałam”
„Podstarzały szef dobierał się do mnie, więc zgłosiłam to do kadr. Wtedy powiedział coś, co mną wstrząsnęło”

Redakcja poleca

REKLAMA