Stanęłam na ślubnym kobiercu nie z wielkiej miłości, ale z rozsądku. Nie zamierzałam jednak tolerować zdrad męża. Wymyśliłam plan, który pozwolił mi uwolnić się od tego lowelasa.
Znów kłamał
Spojrzałam na nasze zdjęcie, które zajmowało centralne miejsce na komodzie. Wyglądaliśmy na szczęśliwych – ja i mój uśmiechnięty mąż na wymarzonych wakacjach, na które pojechaliśmy dziesięć lat temu. Od tamtego momentu wiele się w naszym życiu zmieniło.
– Nie czekaj na mnie z kolacją, bo późno wrócę – usłyszałam głos męża, który stał przy lustrze i wiązał krawat.
– Znowu? – zapytałam.
Marek odwrócił się do mnie i westchnął.
– Mamy spotkanie z potencjalnymi klientami firmy – powiedział i wzruszył ramionami. – Szef powiedział, że wszyscy musimy się tam zjawić – dodał i wrócił do wiązania krawata.
Ostatnio coraz częściej spędzał wieczory poza domem i za każdym razem tłumaczył się tym, że ma jakieś spotkanie związane z pracą. Ale ja mu nie wierzyłam. Byłam pewna, że znalazł sobie kolejną kochankę i jest na początkowym etapie zauroczenia. A to oznaczało, że w kolejnych tygodniach w domu będzie jedynie gościem.
Jednak nic nie powiedziałam. Nie miałam zamiaru zdradzać mu, że doskonale wiem o jego romansie. Przyzwyczaiłam się, bo to nie był pierwszy raz. Marek zdradzał mnie regularnie od 10 lat. Tak naprawdę przestałam już liczyć jego kochanki, które zmieniał jak rękawiczki. A co najciekawsze – był przekonany, że ja nic nie wiem o jego skokach w bok. Udawał kochającego i troskliwego męża, a poza domem nie potrafił trzymać zapiętego rozporka dłużej niż kilka dni.
Udawałam troskliwą żonę
Jeszcze kilka lat temu byłabym załamana. Teraz jedynie przyjęłam do wiadomości, że mój niewierny mąż zmienił obiekt zainteresowania.
– Daj, pomogę ci – powiedziałam, udając dobrą żonę, która nic nie podejrzewa. Zawiązałam mu krawat i pocałowałam.
– O której wrócisz? – zapytałam niewinnie.
– Nie mam pojęcia – odparł. – Ale postaram się jak najszybciej – dodał.
Tak naprawdę niewiele mnie obchodziło, o której Marek pojawi się w domu. Bardziej interesowało mnie to, jak dużo mam czasu, aby zrealizować swój plan.
Chciałam go pogrążyć
Bo już kilka miesięcy temu opracowałam plan, jak pogrążyć swojego niewiernego męża. Wprawdzie mogłam zażądać rozwodu już wiele lat temu, ale postanowiłam wykorzystać sytuację. Marek zarabiał naprawdę spore pieniądze, więc na rozwodzie to ja straciłabym najbardziej. Znałam go na tyle, aby doskonale zdawać sobie sprawę z tego, że zrobi wszystko, aby nie podzielić się ze mną majątkiem.
Jednak sytuacja zupełnie mogłaby się odmienić, gdybym miała dowody na jego liczne skoki w bok. Każdy sąd orzekłby wtedy rozwód z jego winy, a ja mogłabym się starać o sprawiedliwy podział majątku. Sprawiedliwy, czyli korzystny dla mnie. Coś mi się w końcu należało od niego za te wszystkie lata upokorzenia.
Postanowiłam go śledzić
– Najlepiej będzie, jak nagrasz jego zdrady z co najmniej kilkoma kobietami – radziła mi koleżanka, którą wtajemniczyłam w swój plan. – Z jednego romansu jeszcze się wyłga, ale z kilku nie ma takiej opcji – dodała.
Tak więc rozpoczęłam śledztwo swojego życia. Przez wiele miesięcy śledziłam swojego męża i starałam się zdobyć solidne dowody na to, że nie jest mi wierny. Jednak nie było to takie łatwe. Owszem, miałam sporo zdjęć Marka z innymi kobietami, ale tak naprawdę żadne z nich nie dowodziło ostatecznie, że mój mąż z nimi romansuje.
– Przecież może powiedzieć, że to są tylko koleżanki – słusznie zauważyła Martyna. – I co wtedy zrobisz? – zapytała.
Tutaj musiałam przyznać jej rację. Jedynym sposobem na pogrążenie Marka było złapanie go na gorącym uczynku.
Musiałam zdobyć dowody
Tym razem postanowiłam zadziałać bardziej skutecznie. Dlatego wciągnęłam w swój plan koleżankę, która miała czynnie zaangażować się w moją akcję. To właśnie Martyna miała tego wieczoru śledzić Marka i powiadomić mnie, gdzie zatrzymał się mój mąż.
– To życzę ci powodzenia – powiedziałam Markowi, gdy szykował się do wyjścia.
– Dziękuję kochanie – odpowiedział mój mąż. – Wolałbym zostać z tobą w domu – dodał.
Nawet nie mrugnęła mu powieka, gdy kłamał. Przeklęłam go w duchu. Ale mimo to uśmiechnęłam się do niego i czule się z nim pożegnałam.
Gdy tylko zamknęły się za nim drzwi, to od razu wysłałam wiadomość koleżance, że akcja rozpoczęta. Potem spakowałam kamerę, sprawdziłam, czy telefon jest naładowany i czekałam na znak, że mogę już wyruszyć. SMS przyszedł po zaledwie 30 minutach. Okazało się, że mój mąż i jego kochanka są w hotelu oddalonym od naszego domu o kilkanaście kilometrów. „Tak im się spieszyło, że nawet nie poszukali czegoś dalej” – pomyślałam z ironią. Szybko się ubrałam i pojechałam we wskazane miejsce.
To była moja szansa
Martyna już na mnie czekała.
– Są w pokoju numer 24 – powiedziała i wręczyła mi klucz.
– Jak to zrobiłaś? – zapytałam zdziwiona. Myślałam, że nakryję kochanków po ich wyjściu z pokoju, a tymczasem ten klucz umożliwiał mi zdobycie czegoś znacznie lepszego.
– Recepcjonistka to moja koleżanka, która miała wobec mnie spory dług wdzięczności – usłyszałam.
Więcej nie dopytywałam. I chociaż pojawiły się pewne obawy, to jednak wiedziałam, że to moja jedyna szansa. Dlatego pozbyłam się wątpliwości i ruszyłam w stronę hotelu.
– Powodzenia – usłyszałam jeszcze słowa Martyny.
Stojąc przed pokojem 24, zastanawiałam się, czy naprawdę chcę to zobaczyć. Wiedza o zdradach męża a zobaczenie go w akcji, to jednak dwie zupełnie inne sprawy. Tak naprawdę to niewiele brakowało, żebym zrezygnowała. Ale wtedy przyszło otrzeźwienie. „Chcesz aby uszło mu to na sucho?” – zapytałam sama siebie. Odpowiedź przecząca dała mi kopa do działania.
Nakryłam go
Bardzo ostrożnie otworzyłam drzwi pokoju hotelowego. Nie chciałam, aby usłyszeli i zobaczyli mnie zbyt wcześnie. Jednak nie było takiego zagrożenia. Mój mąż i towarzysząca mu kobieta byli tak zajęci sobą, że nawet nie zorientowali się, że ktoś ich obserwuje. Dopiero gdy nagrałam krótki filmik i zrobiłam kilka zdjęć, postanowiłam zakomunikować im o swojej obecności.
– To jest właśnie ta kolacja służbowa? – zapytałam.
Kochankowie natychmiast się od siebie oderwali, a w oczach mojego męża pojawiło się przerażenie.
– Kto to jest?! – wykrzyknęła długonoga blondynka, która w pośpiechu próbowała zakryć swoje wdzięki.
– Co ty tu robisz?! – jednocześnie zawołał mój mąż, który także próbował znaleźć swoje ubrania.
Nic nie odpowiedziałam, tylko stałam i przyglądałam się im z pogardą. I mimo wszystko czułam się upokorzona.
– Kim pani jest? – kochanka mojego męża nie dawała za wygraną.
A ponieważ Marek milczał, to ja postanowiłam zaspokoić jej ciekawość.
– Jestem żoną Marka – odpowiedziałam spokojnie. Po wyrazie twarzy blondyny domyśliłam się, że nie miała pojęcia o tym, że jej kochaś jest żonaty.
– Jak to żoną? – zapytała zdziwiona, a potem spojrzała na Marka.
– Nie powiedział pani? – zapytałam ironicznie. – Żadnej ze swoich kochanek nie mówi o tym, że ma żonę – dodałam ze słodkim uśmiechem.
Mąż był wściekły
Czułam lekką satysfakcję, gdy go spoliczkowała, a potem wybiegła z hotelowego pokoju.
– Zadowolona jesteś? – wysyczał.
– Bardzo – odpowiedziałam. – Teraz zapłacisz za wszystkie swoje zdrady – dodałam.
Na twarzy Marka pojawiło się zaskoczenie. To tylko potwierdziło moje przypuszczenia o tym, że był przekonany, że ja naprawdę nic nie wiem. Postawiłam sprawę jasno. Albo rozwodzimy się polubownie i równo dzielimy majątkiem, albo spotkamy się w sądzie. Początkowo Marek nie chciał słyszeć o oddaniu mi swoich pieniędzy, ale szybko uświadomiłam go, jak wygląda sytuacja. I nie chodziło tu tylko o to, że orzeczenie o jego winie zapewniłoby mi równy podział majątku. Ta sprawa mogła też zniszczyć jego karierę.
– Chcesz wywlekać w sądzie wszystkie te brudy? – zapytałam i pokazałam mu dowody, które zgromadziłam w pokoju hotelowym.
Marek długo przyglądał się zdjęciom, a potem zgodził się na moje warunki. Tym oto sposobem stałam się rozwódką z całkiem zasobnym kontem. I zamierzam w pełni z niego korzystać.
Czytaj także: „Nowo poznany facet wmawiał mi, że jest biznesmenem. Zakochałam się w tej wizji, ale czar prysł w minutę”
„Teściowie w tajemnicy naciskali na intercyzę. Ja też chciałam się zabezpieczyć i zażądałam kasy za bycie kurą domową”
„Szef zasugerował, że powinnam dawać klientom więcej z siebie. Dosłownie. Jeśli odmówię, mogę pożegnać się z robotą”