„Za ścianą leżał sparaliżowany kumpel, a ja zabawiałem się z jego żoną w salonie. Kochaliśmy się jak para nastolatków”

Mężczyzna, który zdradza żonę fot. Adobe Stock, Yakobchuk Olena
„Lena była po prostu samotna. Czasami siadaliśmy na sofie, tuż obok siebie, czując ciepło swoich ciał, czasami przegradzał nas stół. Nie planowałem jednak tego, co się stało. Z perspektywy czasu wydaje mi się nawet, że to z jej inicjatywy trafiliśmy w końcu do łóżka”.
/ 24.05.2022 06:15
Mężczyzna, który zdradza żonę fot. Adobe Stock, Yakobchuk Olena

Czterech nas było kolegów, zjednoczonych wspólną kolekcjonerską pasją i nagle jednego zabrakło. Kuba wprawdzie jest z nas najstarszy, ale dopiero co sześćdziesiątkę rozpoczął, a już udar wykluczył go z życia. Leży sparaliżowany od kilku miesięcy i nie wiadomo nawet, czy ludzi poznaje.

Nie mówi i wątpię, czy słyszy, co się wokół dzieje, choć jego żona twierdzi, że tak. Karmi go, przewija jak noworodka, i trzeba przyznać, że trudno byłoby znaleźć bardziej oddaną kobietę. Widać jednak, że jest przemęczona. Nie skarży się, ale uśmiech, którym kiedyś witała każdego gościa, zniknął z jej twarzy, a cienie pod oczami stają się coraz większe.

Z nas wszystkich to właśnie Kuba miał najbogatszą kolekcję numizmatów i militariów. Oboje z Lenką pracowali przy dystrybucji farmaceutyków i nigdy się nie uskarżali na zarobki…

– Część kasy inwestuję w starocie – mawiał Kuba. – Nigdy nie wiadomo, kiedy nadejdą ciężkie czasy. Antyki zyskują na wartości, a forsa na koncie ma zupełnie odwrotną tendencję.

Nie spodziewał się, biedaczysko, że tak szybko przyda się zamrożona w kolekcji gotówka! Lena musiała teraz utrzymać dom z jednej pensji, a do tego opłacić opiekunkę, która zajmowała się mężem pod jej nieobecność. Zachodziłem do nich dosyć często, by posiedzieć przy Kubie, gdy zauważyłem, że koledzy traktują moje wizyty jako próbę zagarnięcia zbiorów.

– Ciebie to częściej można zastać u Kuby – usłyszałem raz – niż w twoim mieszkaniu. Chyba nie chcesz zawinąć wszystkiego dla siebie, co?

– Też możecie odwiedzić kolegę – uciąłem insynuacje.

– Jasne! – skwitował Paweł. – Dziwi mnie tylko, że Lena zmieniła zdanie co do sprzedaży tych niemieckich dokumentów. Kto ją przekonał, że warte są dwa razy tyle niż cena wyjściowa?

Za kobietami nie nadążysz…

To hieny! I oni ośmielają się mnie oceniać! Właśnie dlatego zaproponowałem pomoc w katalogowaniu i wycenie kolekcji. Lena nie miała pojęcia, jakie cenne eksponaty posiada jej mąż, i oddałaby wszystko za psie pieniądze szakalom, które zaczęły się nagle wokół niej kręcić. Koledzy zwietrzyli łatwy łup, dlatego nagle zacząłem im przeszkadzać.

No cóż, życie weryfikuje nasze sądy o ludziach, i to czasami boleśnie. Lena z wdzięcznością przyjęła moją pomoc i umówiliśmy się, że kiedy znajdę trochę czasu, mogę po prostu przychodzić, nie bawiąc się w zapowiedzi.

– Ani mi się waż brać za tę robotę – stanęła okoniem moja ślubna. – Niech sobie najmie eksperta z muzeum, stać ją. Poza tym, wydaje mi się, że za często tam ostatnio przesiadujesz. Nie masz co robić w domu? Kran napraw, od pół roku cieknie.

Nigdy nie lubiła Leny, choć doprawdy nie wiem dlaczego. Jakieś babskie fanaberie, za którymi żaden mężczyzna nie nadąży! Może chodziło o pieniądze, które Lena z Kubą tak łatwo potrafili zdobywać?

A może była po prostu zazdrosna, bo Lenka to atrakcyjna kobieta, a do tego fajnie się ubiera. Żona twierdziła, że to nie kwestia gustu, tylko funduszy, a figurę też by mogła taką mieć, gdyby nie urodziła mi dwójki dzieci.

Niepotrzebnie jej mówiłem o całej sprawie

Nie wiem, o co jej chodziło, ale postanowiłem robić swoje. Mówiłem w domu, że idę na piwo z kolegami, i zachodziłem na godzinę lub dwie do sparaliżowanego Kuby. Z reguły poświęcałem na to wieczory, kiedy już Lena była w domu.

Przeglądaliśmy szpargały na półkach i w szufladach jej męża, wybierałem co cenniejsze, opisywałem je i, korzystając z internetu, z grubsza wyceniałem. Kuba nigdy nie uporządkował zbiorów i miałem niemało roboty, żeby wszystko posegregować i jako tako ułożyć.

Lubiłem starocie i praca ta sprawiała mi dużo radości. Lena parzyła dobre espresso, wypijaliśmy po kieliszku koniaku, rozmawiając na różne tematy, nie zawsze związane z tym, co robiłem. Brakowało jej kontaktu z ludźmi, wymiany myśli, zwykłego życia. Była po prostu samotna. Czasami siadaliśmy na sofie, tuż obok siebie, czując ciepło swoich ciał, czasami przegradzał nas stół. To nie miało znaczenia, bo łączył nas przyjacielski układ, bez żadnych seksualnych podtekstów.

– Aha, na pewno – powątpiewali koledzy. – Lenka zawsze ci się podobała.

Każdy sądzi podług siebie, a najwyraźniej moimi kolegami targały dosyć niskie instynkty. Nie mogli pojąć, że można pomagać z czystej sympatii.

Lena kochała się z pasją, jakby świat miał się skończyć

– Czyżby? To powiedz, za ile kupiłeś od Leny ten kordzik SS?

Dostałem go w prezencie za pomoc, której nie skąpiłem, w przeciwieństwie do nich. Nie przyznałem się jednak, bo dopiero byłoby gadania, wymyśliłem na poczekaniu jakąś kwotę, ale wątpię, czy uwierzyli. Zżerała ich zazdrość, ot co, ale z jednym mieli rację: Lena zawsze mi się podobała. Nie planowałem jednak tego, co się stało. Z perspektywy czasu wydaje mi się nawet, że to z jej inicjatywy trafiliśmy w końcu do łóżka.

Tego wieczora wypiła trochę więcej, bo dopadło ją przygnębienie, jednak zamiast ukoić, alkohol definitywnie ją rozkleił i ni stąd, ni zowąd zaczęła płakać jak dziecko. Przytuliłem ją odruchowo, a potem już samo poszło… Lena kochała się z taką pasją, jakby świat miał się nazajutrz skończyć, i było to nadzwyczaj podniecające. Cóż się dziwić, moje małżeńskie pożycie już dawno straciło ekspresję i spontaniczność…

Do domu wróciłem późno. Nie wiem, która mogła być godzina, może pierwsza w nocy. Żona nie spała. Siedziała przed wyłączonym telewizorem ze szklanką wystygłej herbaty w ręce.

– Chcesz mi coś powiedzieć? – spytała lodowatym tonem.

– Zasiedziałem się u Piotra – wzruszyłem ramionami. – Przepraszam.

Wstała z fotela, podeszła do mnie i obwąchała mnie ostentacyjnie. Potem weszła do sypialni, zamykając za sobą drzwi. Odczekałem jeszcze godzinę, żeby zdążyła zasnąć, po czym cicho wśliznąłem się do łóżka, żeby jeszcze trochę odpocząć przed pracą. Sądząc po dochodzącym spod ściany oddechu, ona i tak nie spała. Ja zaś, ledwie przytuliłem głowę do poduszki, odpłynąłem w krzepiący, choć stanowczo za krótki sen.

Szlag! Skądś znam tę recepcjonistkę

Po tym zajściu mieliśmy kilka cichych dni i w tym czasie starałem się nie odwiedzać Leny. Raz tylko do niej zajrzałem i nie zajmowałem się już katalogowaniem zbiorów, żeby nie tracić niepotrzebnie czasu. Zrobiliśmy to w łazience, szybko i ostro, jak para napalonych nastolatków.

Obojgu nam się chyba podobało, ale powiedziałem, że musimy zrobić krótką przerwę w naszych spotkaniach. Lena wzruszyła ramionami, ale zaakceptowała moją decyzję. Przez następny tydzień byłem przykładnym mężem i domowe sprawy jakoś się ułożyły. Ale kiedy w sobotę zniknąłem na parę godzin, znów nie obyło się bez awantury.

– Dzwoniłam do twoich kolegów, więc musisz się wysilić na jakieś inne kłamstwo – przywitała mnie żona. Zdaniem Piotra cały czas łazisz do Leny, i to bynajmniej nie na pogaduszki…

– Jakim prawem mnie szpiegujesz? – zaatakowałem. – I jak możesz słuchać bzdur, które wygadują zazdrośnicy i intryganci? Zaglądam czasami do Kuby, ale to mój przyjaciel i winien mu jestem pomoc.

– Powiem ci coś – odparła Magda jadowitym tonem. – Nie mogę uwierzyć, że przychodzisz do sparaliżowanego kolegi, żeby posuwać za ścianą jego żonę. Jest to coś tak obrzydliwego, że po prostu w głowie się nie mieści. Musiałabym mieć niepodważalne dowody, a że takich nigdy nie będę miała, więc stawiam ultimatum: zrywasz definitywnie wszelki kontakt z Leną i jej mężem, albo będę musiała uznać, że historia Piotra jest prawdziwa i jesteś zakłamanym sukinsynem, który za seks z żoną przyjaciela dostaje prezenty z jego kolekcji. W tej opcji jesteś dla mnie nie do przyjęcia, więc możesz od razu zabierać swoje rzeczy z mojego domu. Zrozumiałeś?

Co oni jej naopowiadali, jak pragnę zdrowia!

Żona uznała dyskusję za zakończoną i wyszła z domu. Wiedziałem, że nie żartuje i powinienem zakończyć romans z Lenką. Nie mogłem jednak zrobić tego telefonicznie, tak po prostu nie wypada. We wtorek wziąłem sobie zatem wolne z pracy i pojechałem za miasto, do motelu „Złota Rybka”, gdzie czekała na mnie Lena. To ona zaproponowała to miejsce.

– Chciałam, żebyśmy czuli się trochę swobodniej – powiedziała na powitanie. – Żebyśmy mogli nacieszyć się bliskością. Pośpieszny seks ma swoje dobre strony, ale jeżeli ma to być ostatni raz, chcę się rozkoszować tymi chwilami, a nie myśleć, czy czasem Jakub nas nie słyszy.

Wynajęliśmy pokój i do obiadu dawaliśmy upust namiętnościom. Nie chcieliśmy sobie niczego odmawiać. Potem zeszliśmy na dół, by odnieść klucz do recepcji.

– Dzień dobry, panie Jeremi – przywitała mnie recepcjonistka.

Drgnąłem na dźwięk swego imienia. Spojrzałem na kobietę zza wysokiego kontuaru i krew zastygła mi w żyłach. Twarz w nieszczerym uśmiechu była mi znajoma, tylko skąd?

No jasne, żona chodziła z nią na jakiś głupi aerobik, czy coś w tym stylu. Podejrzewałem, że będą kłopoty, ale nie spodziewałem się ich tak szybko, więc żeby nie wzbudzać podejrzeń, do domu wróciłem jak zwykle około siedemnastej. Miałem już nawet gotowe, całkiem prawdopodobne usprawiedliwienie, ale nie dane mi było go użyć.

Przed drzwiami na wycieraczce stały walizka i torba podróżna, wypełnione niedbale moimi ubraniami. Na torbie leżał kordzik SS, który dostałem w prezencie od Leny. W mdłym świetle słabej żarówki, która oświetlała klatkę schodową, dostrzegłem niemieckie litery zdobiące błyszczącą klingę: „Wierność jest moim honorem” – głosił gotycki napis. 

Czytaj także:
„Martwiłem się, że mój nastoletni syn nie chodzi na randki. Ale kiedy wreszcie się zakochał, bardzo źle ulokował uczucia”
„Prosto z łóżka kochanki, wracałem na obiadek do żony. Nie czułem się jak oszust. Miałem wszystko, byłem królem życia”
„Mimo protestów przyjaciółki zgłosiłam na policję, że mąż ją pobił. Najpierw się obraziła, ale potem doceniła moją pomoc”

Redakcja poleca

REKLAMA