– Naprawdę, Tomek, to nie ma najmniejszego sensu – powiedziała Malwina poważnym tonem. – Przed nami nie ma żadnej przyszłości. Jeśli będziemy ciągnąć ten związek, tylko się po pewnym czasie znienawidzimy...
– Nie mów tak! – zaprotestowałem gwałtownie, podnosząc się z łóżka. – Przecież wiesz, że cię strasznie kocham...
– Wiem to ja tyle, że sypiam z tobą od czterech lat, a ty nadal nie chcesz słyszeć o rozwodzie z żoną – warknęła ze złością. – Ba! Nawet nie masz dobrego argumentu.
– Ale zrozum, mnie z Edytą już nic nie łączy... – próbowałem jej tłumaczyć.
– Więc tym bardziej nie rozumiem, dlaczego nie chcesz się rozwieść i ożenić ze mną?! – wrzasnęła i wybiegła z pokoju.
Przecież tyle razy jej to tłumaczyłem...
Spokojnie ubrałem się i wyszedłem. Wiedziałem, że Malwina jest bardzo rozdrażniona i teraz nie ma sensu się z nią o cokolwiek spierać. Za parę dni złość jej przejdzie i będzie dobrze. Wróciłem do domu. Chociaż było już dość późno, żona nie spytała nawet, skąd wracam. Było to jej zupełnie obojętne.
Słuchała swojej ulubionej muzyki i czytała jakąś książkę. Nawet nie oderwała od niej wzroku, gdy do mnie mówiła:
– Rodzice zaprosili nas jutro na obiad.
– Na którą? – spytałem.
– Na drugą – odparła.
Tak właśnie wyglądały nasze rozmowy. Krótkie wymiany zdań na konkretny temat. Nic więcej. Żadnych kłótni, nie mówiąc już o słodkich słówkach. Mijaliśmy się w domu obojętnie, każde miało tu swoje kąty, do których druga strona nie zaglądała.
Każde miało swoją sypialnię, swoją łazienkę i ubikację. W miejscach wspólnych staraliśmy się nie przebywać razem. Wychodziliśmy z domu o własnych porach i wracaliśmy, kiedy chcieliśmy, każde własnym autem. Tylko jadąc na „proszone” obiady u rodziców lub znajomych wsiadaliśmy do jednego samochodu.
Tak było również w tę niedzielę. U rodziców Edyty zjawiliśmy się punktualnie o drugiej. Zjedliśmy pyszny obiad przyrządzony przez teściową, porozmawialiśmy o różnych sprawach dotyczących wspólnych interesów.
O temat dziecka, który kiedyś był dla rodziców Edyty podstawowy, ledwie zahaczyliśmy. Powiedzieliśmy tylko, że wkrótce czeka nas kolejna wizyta u świetnego specjalisty i może on nam w końcu pomoże cieszyć się z potomka.
Gdy tylko wyszliśmy od teściów uśmiech znikł z naszych twarzy. W samochodzie nie trzeba było nawet włączać klimatyzacji, bo chłód jaki od nas bił, byłby w stanie oziębić nie tylko auto, ale też sporej wielkości dom. Jakby fakt, że przez chwilę musieliśmy emanować rodzinnym szczęściem, wyczerpał nasze zapasy ciepła.
Pierwszy raz od dawna próbowała się pokłócić
Weszliśmy do domu i kiedy, jak zwykle, miałem się udać w swoim kierunku, Edyta nagle powiedziała:
– Musimy porozmawiać.
– No... dobrze, jak chcesz – mruknąłem.
Przeszliśmy do salonu. Żona wyciągnęła z barku dobry koniak i nalała go do kieliszków. Była dziwnie skupiona.
– Za nas – powiedziała, wręczając mi kieliszek, sama wychyliła zawartość swojego jednym haustem. – Czemu nie pijesz?
– Czuję, że masz mi do powiedzenia coś ważnego. Wolę to usłyszeć na trzeźwo.
– Ale ja, zanim ci to powiem, wolę się napić – nalała sobie kolejny kieliszek.
– Dużo będziesz musiała wypić? Bo jeśli tak, to może najpierw pójdę się przebrać i wrócę tu, jak będziesz już wstawiona.
– Och, jesteś złośliwy – uśmiechnęła się i wypiła kolejny kieliszek. – Co za miła odmiana. Czyżbym cię zaczęła irytować? Do tej pory byłam ci całkiem obojętna.
Nie odpowiedziałem jej, bo poczułem, że się „nakręca” i szuka powodu do kłótni. Jakby to, co chce mi powiedzieć łatwiej jej było wyrzucić z siebie w złości. I chyba miałem rację, bo mimo mojego milczenia wciąż próbowała mnie prowokować. W końcu jednak zrezygnowała i zaczęła mówić już całkiem spokojnie.
– Nie mam ochoty tego dłużej ciągnąć. Męczy mnie to. Chcę rozwodu.
– Przecież wiesz, jakie to w naszej sytuacji kłopotliwe... – odpowiedziałem.
– Z moim ojcem łączą cię interesy i niech tak pozostanie – odparła. – Ze mną nie łączy cię nic i trzeba to sformalizować.
– To nie jest takie proste. Jesteśmy przecież współwłaścicielami różnych rzeczy, udziałów w firmach. Jak zaczniemy się rozliczać... – zacząłem, lecz mi przerwała.
– Oddam ci wszystko za pół ceny.
– Wtedy twój ojciec nie będzie chciał ze mną rozmawiać – stwierdziłem. – Uważam, że powinnaś to jeszcze przemyśleć. Jeśli nie chcesz ze mną mieszkać, mogę się wyprowadzić. Ale rozwód to zły pomysł.
Rozmawialiśmy jeszcze przez godzinę, lecz każde z nas pozostało przy swoim. Położyłem się spać w kiepskim nastroju. Trochę tego było za dużo jak na jeden tydzień. Dwie moje kobiety żądały ode mnie radykalnych rozwiązań. A ja uważałem, że najlepiej jest tak jak jest.
Sądziłem, że Malwina tylko udaje obrażoną
Dwa tygodnie później Edyta wręczyła mi pozew. Potem pojechała do swoich rodziców i powiedziała im o wszystkim. Chyba czuli wcześniej pismo nosem, bo gdy teść do mnie dzwonił, nie wydawał się zaskoczony. Próbował jedynie wybadać, czy coś da się jeszcze uratować.
Powiedziałem, że ja chętnie spróbuję, ale obawiam się, że już się za dużo popsuło. Być może za długo ciągnęliśmy tę naszą wegetację i wszystko w nas obumarło. Teść pożegnał się ze mną chłodno i obawiałem się, że wkrótce przełoży się to także na moje interesy.
W branży, w której pracowałem, ojciec Edyty był poważanym graczem, miał rozległe kontakty. Nie musiał nic mówić. Wystarczyło, żeby przestał darzyć mnie szczególną sympatią, a moje obroty były już zagrożone.
Zdołowany, postanowiłem szukać pocieszenia u Malwiny. Kupiłem ogromny bukiet kwiatów, butelkę najdroższego wina i pojechałem do niej. Przyjęła mnie chłodno. Cóż, musiała udawać obrażoną.
– Czego oczekujesz? – zapytała.
– Wiesz chciałem cię przeprosić i... powiedzieć, że masz rację. Że tak się tego nie da dłużej ciągnąć. Rozwiodę się z Edytą i jeśli mnie zechcesz... – uśmiechnąłem się, pewien, że Malwina stopnieje jak lód.
Nic takiego jednak nie nastąpiło.
– Masz mnie za idiotkę?! – warknęła. – Mamy wspólnych znajomych. Dobrze wiem, że Edyta chce się z tobą rozwieść.
– Sama widzisz, że już zrobiłem pierwsze kroki – starałem się wybrnąć.
– Co ty wygadujesz? – oburzyła się.
– Ktoś wyciągnął niewłaściwe wnioski z tego, że to ona się ode mnie wyprowadziła – wyjaśniłem. – Edyta bardzo się zdenerwowała, gdy zaproponowałem rozwód.
– Żarty sobie ze mnie robisz? – prychnęła. – Nigdy w życiu nie uwierzę, że się na to odważyłeś. Za wygodnie ci z nią. Nie dość, że jej teść ułatwia ci interesy, to ona jeszcze zupełnie nie interesuje się tym, kiedy wracasz i z kim byłeś. Układ idealny...
– Malwina przestań... – westchnąłem.
– Już przestałam. Przestałam sobie zawracać tobą głowę i znalazłam kogoś odpowiedniego. Za miesiąc wychodzę za mąż. I nie licz na to, że będę niewierna...
– Jak to? – zdziwiłem się. – Przecież pokłóciliśmy się ledwo parę tygodni temu!
Spojrzałem na pogardliwy uśmiech Malwiny i zrozumiałem, co on oznacza.
– Miałaś kogoś? Zdradzałaś mnie?
– Masz żonę, z którą nie chcesz się rozwieść i oczekujesz od innej kobiety, żeby była na wyłączność dla ciebie?
Szczerze mówiąc, tego właśnie oczekiwałem. Chciałem, żeby moje kobiety zaakceptowały rodzaj stosunków jakie nas łączą. Tak, żeby mieć je obie, ale żeby żadna z nich nie mogła powiedzieć, że ma mnie. I pewnie dlatego właśnie zostałem sam...
Czytaj także:
„Syn tak wychwalał nową dziewczynę, że zanim ją poznałam, już miałam jej dość. Jak się okazało, mocno przekoloryzował”
„Opiekowałam się starszym panem, który na mnie pluł i wyzywał. Uwłaczało mu, że mnie potrzebuje, więc się wyżywał”
„Siostrzenica chciała przyoszczędzić na wynajmie moim kosztem. Liczyła, że za pół-darmo wezmę sobie na głowę jej męża”