Mama zawsze powtarzała, że w życiu trzeba mieć chłopa. I to nie jakiegoś tam, z doskoku, tylko po bożemu – męża. Trudno było się jej sprzeciwiać, mieszkając z nią pod jednym dachem, więc uznałam, że muszę szybko znaleźć odpowiedniego mężczyznę.
Rozglądałam się na studiach, ale żaden konkretny nie wpadł mi w oko. Dopiero kiedy wybrałam się do znajomych na parapetówkę z okazji zakupu ich nowego domu, poznałam Leona.
Kiedy na niego spojrzałam, od razu wiedziałam, że to ten. Mój przyszły mąż. Nie, żeby zawrócił mi w głowie. Nie był ani przystojny, ani w moim typie. Ale widziałam jego ciuchy, które wyglądały na całkiem drogie i markowy zegarek. Jak z nim pogadałam, przekonałam się, że mimo młodego wieku, już zarządzał rodzinną firmą.
Zrobiłam więc wszystko, żeby mnie pokochał. Ja właściwie nigdy nie myślałam o miłości – lubiłam dobrą zabawę, a figlować w łóżku mogłam przecież z każdym chętnym facetem. Chodziło tylko o to, żeby mieć zabezpieczenie: męża z wypchanym portfelem, który dbałby, żeby niczego mi nie brakowało.
Leon był poczciwy, tylko nudny
Nasz ślub był całkiem uroczy, a jeden z kelnerów, którego poznałam bliżej na weselu, jeszcze bardziej. Oczywiście, oficjalne zawarcie związku małżeńskiego nie powstrzymywało mnie przed wyrywaniem kolejnych facetów. Leon i tak o niczym nie wiedział – był zajęty firmą, zarabianiem tej grubej forsy, za którą mogłam sobie kupować kolejne sukienki, szpilki i bajecznie drogie kosmetyki. Przerzuciłam się nawet na perfumy z najwyższej półki, bo odkryłam, że świetnie działają na mężczyzn.
W sumie to mogłabym polubić Leona – oczywiście, gdybym była inną kobietą. To był taki facet, do rany przyłóż. Miły, poukładany aż do bólu, nieba by mi przychylił. Mnie to jednak nie ruszało. Gardziłam nim, bo był naiwny jak dziecko. Wierzył we wszystko, co mu wciskałam, w każde spotkanie z przyjaciółkami, czy wizytę u stęsknionej mamusi.
A to, że czasami musiałam jechać do niej na noc, żeby się nią zaopiekować, też go wcale nie dziwiło. W dodatku był potwornie nudny. Nie było go stać na nic szalonego, może i dlatego, że wiecznie pracował. Zmęczony okazywał się totalnie bezużyteczny. Inna sprawa, że i tak w ogóle mnie nie pociągał. Czym miałabym się w takim wypadku przejmować?
Raz byłam z tym, raz z tamtym
Moje życie było bardzo bujne. Kiedy Leon pracował albo odsypiał trudy codziennych obowiązków, ja spotykałam się z różnymi facetami. Sama pracować nie musiałam – on przecież zarabiał tyle, że nie było takiej potrzeby. Mogłam więc zajmować się swoimi sprawami i świetnie się bawić.
Oczywiście, miałam też czas dla przyjaciółek. Większość z nich patrzyła na mnie z podziwem i lekką zazdrością, gdy opowiadałam im o swoich podbojach. Nic dziwnego, że mi się wiodło – w końcu byłam z nich najatrakcyjniejsza, najlepiej ubrana i używałam najlepszych perfum. Tylko Gośce coś nagle odbiło.
– Nie wiem, jak ty tak możesz – rzuciła niespodziewanie, szczerze zniesmaczona.
– O co ci chodzi? – spytałam, bo zupełnie nie rozumiałam, do czego pije.
– Masz takiego fajnego męża – powiedziała jakby ze smutkiem. – Jak możesz go tak traktować?
– Weź, wyluzuj Gośka – odezwałam się. – Co, zakochałaś się? – Uśmiechnęłam się drwiąco. – Ta, akurat. Na jego forsę byś poleciała.
Wtedy Gośka pozbierała się i sobie poszła. Dziewczyny próbowały ją jeszcze powstrzymywać, ale ja miałam to gdzieś. Jak była sztywną nudziarą, to już jej problem. A kiedyś miałam ją za całkiem fajną, wyluzowaną babkę.
Zorientowałam się, że męża nie ma w domu
Minęło prawie dwadzieścia lat od naszego ślubu, a ja nadal nieźle wychodziłam na swoim stylu życia. Leon dalej był miły, choć już tak o mnie nie zabiegał. Nie przeszkadzało mi to, bo i nie poświęcałam mu zbyt wiele uwagi. Były przecież ważniejsze rzeczy i ważniejsi faceci.
Ostatnio jednak zauważyłam, że ciągle gdzieś znikał. Wychodził czasem pod wieczór, czasem późno wracał z pracy. Choć nie bardzo mnie to obchodziło, i tak postanowiłam do tego nawiązać.
– Często cię nie ma – zauważyłam przy jednej z kolacji.
– A tak – przyznał. – Mamy kocioł w firmie, to dłużej zostaję. – Nerwowym ruchem odgarnął włosy z czoła. – A te wieczory… Z kolegami byłem. Przykro mi, Blanka, jeśli poczułaś się zaniedbana.
Machnęłam ręką i wróciłam do posiłku. Jeszcze tylko tego by brakowało, żeby zaczął jęczeć, jak to mu przykro, chociaż wcale nie miał takiego powodu.
I wtedy wyskoczył z rozwodem
Ten piątek to był dzień jak co dzień. Tak naprawdę niczego się nie spodziewałam. Było mi dobrze jak zwykle i rozmyślałam właśnie, kiedy spotkam się z nowo poznanym barmanem. Aż tu nagle w progu pokoju stanął mój mąż.
Leon miał minę, jakby ktoś umarł. Wystraszyłam się nawet, że rzeczywiście coś się stało. A wtedy on wyjechał z rozwodem. Zapewniał, że to wszystko jego wina, że nam się nie układa. Że walczył z tym, ale się zakochał. Skąd miał wiedzieć, że nie robi to na mnie żadnego wrażenia?
– Blanka, aż mi głupio – kajał się dalej. – Serce nie sługa, ale jednak… no, nawet nie wyobrażam sobie, jak ty się teraz czujesz.
– Cóż… – mruknęłam, nie bardzo wiedząc, co teraz. Ciągnąć tę farsę? Powiedzieć mu? E, jeszcze byłby skłonny ten cały rozwód wziąć z orzekaniem o winie.
– Oczywiście, ja ci to wszystko wynagrodzę – zapewnił pośpiesznie. – Zdaję sobie sprawę, że twoja sytuacja po rozwodzie znacznie się pogorszy… Ja… dam ci alimenty. Obiecuję, że nie będziesz stratna!
Dalej nic nie mówiłam, za bardzo oszołomiona, by cokolwiek z siebie wykrztusić. Wiele scenariuszy naszego życia sobie wyobrażałam. Że kiedyś odkryje moją tajemnicę i po raz pierwszy wpadnie w szał. Że nigdy niczego się nie dowie i dalej będę sobie żyć w luksusach u jego boku. Przez myśl mi jednak nie przeszło, że wydarzy się coś takiego.
Jak to się w ogóle stało, że się któreś spodobał? W tym wieku? Jego kasa aż tak przyciągała? Chociaż… mnie przecież też na to złapał. Tyle że ja go nigdy nie zapewniałam o miłości. Byłam realistką.
Przyglądałam mu się w milczeniu, jak się pakował i zbierał do tej swojej. Bo uznał, że nasz apartament mi zostawi – tamta ma przecież mieszkanie, a jak będzie trzeba, on kupi nowe. Co więcej, cieszył się, że nie wydawałam się zła. Że potrafiłam go zrozumieć. Ja tymczasem oczami wyobraźni już widziałam swoją świetlaną przyszłość: szczęśliwa, zrelaksowana, z kolejnymi facetami i hojnymi alimentami od byłego męża.
A mogłabym korzystać z życia
Niestety, moja beztroska wizja okazała się tylko mrzonką. Ta kobieta, dla której głowę stracił Leon, to była Gośka. Podła, zazdrosna Gośka, co to wymyśliła sobie, że mi go odbije. Na pewno na złość, bo i z jakiego innego powodu ktoś miałby się interesować moim mężem?
Chyba że dla pieniędzy. A niby nigdy nie była pazerna i łasa na kasę. Za taką świętą się miała. Najporządniejsza z nas wszystkich. Niby poważnie myślała o Leonie i też się zakochała. A wtedy czepiała się mojego stylu bycia, bo było jej go zwyczajnie żal.
Oczywiście, nie wierzyłam w ani jedno słowo, które wypowiedziała. No bo gdyby to była prawda, to po co opowiadałaby mojemu mężowi… a właściwie już byłemu mężowi, o tych moich drobnych skokach w bok? Przecież wiadomo, że mu tym przykrość zrobiła.
Teraz oczywiście zostałam bez niczego. Leon kazał mi się wyprowadzić z naszego domu, choć przecież najpierw mi go oddał i jeszcze wymyślił orzekanie o winie. O alimentach w tej sytuacji też mogłam zapomnieć.
Nagle Leon zrobił się taki bezwzględny i nieczuły. Przez nagłe fanaberie musiałam iść do pracy! Zatrudniłam się w drogerii, żeby móc, chociaż patrzeć na te wszystkie cudowne kosmetyki i nieziemsko pachnące perfumy. Kiedy miałam mieć jeszcze czas na swoje podboje? Albo szukanie kolejnego wygodnego mężulka? A ta głupia krowa Gośka miała teraz żyć jak pani.
Czytaj także:
„Mąż zrobił ze mnie kurę domową i teraz narzeka, że nie pracuję. Oskarża mnie o zdradę, by zatuszować, że to on kogoś ma”
„Po 30 latach małżeństwa, mąż zrobił ze mnie służącą. Miał gdzieś moje potrzeby, więc spakowałam walizki i uciekłam"
„Mąż zrobił ze mnie kurę domową, a sam prowadzał się z kochanką. Pokorna żonka by to przełknęła, ale ja już nią nie jestem”