Poznałam Marka, gdy obydwoje byliśmy już po 30. On był prawnikiem, a ja zajmowałam się projektowaniem wnętrz. Obydwoje marzyliśmy o założeniu rodziny, więc już po roku znajomości zdecydowaliśmy się na ślub.
Nie musisz pracować, zajmę się wami
Świetnie się dogadywaliśmy, Marek był niezwykle opiekuńczy i zawsze dbał o to, by niczego mi nie brakowało. Gdy zaszłam w pierwszą ciążę, chciał żebym od razu poszła na zwolnienie, ale czułam się świetnie. Pod wpływem jego nacisków w końcu przestałam pracować w 6 miesiącu ciąży.
Niecały rok po narodzinach naszej córki, gdy planowałam powrót do pracy, okazało się, że będziemy mieć drugie dziecko.
— Może wrócę teraz na pół etatu i tym razem popracuję do końca ciąży — zaproponowałam.
— Chyba sobie żartujesz, Judyta. Mamy małe dziecko w domu, drugie w drodze, a ty chcesz wracać do biura? — oburzył się Marek.
— Tylko na pół etatu... Zresztą większość pracy mogę wykonywać z domu, jeśli będzie taka potrzeba — nie dawałam za wygraną.
— Kochanie przecież nie musisz pracować, zajmę się wami. A dzieciom będzie na pewno lepiej przy tobie, niż przy opiekunce — przekonywał Marek.
— Pewnie masz rację, chociaż trochę brakuje mi pracy — skapitulowałam.
— Skoncentrujmy się teraz na naszych maluchach, a jak podrosną, to wrócimy do tej rozmowy, ok? — zakończył dyskusję Marek.
Przez kolejne miesiące i lata Marek ciągle powtarzał mi, jak ważne jest to, abym była przy dzieciach. Tak skutecznie wtłaczał mi to do głowy, że w końcu zupełnie zrezygnowałam z pracy. Gdzieś tam marzyłam o tym, by któregoś dnia założyć swój własny biznes i wrócić do mojego ukochanego projektowania. W tamtym czasie musiało mnie jednak zadowolić projektowanie dla znajomych i rodziny.
Lata mijały szybko, moje córki chodziły już do szkoły
Przywykłam do tego, że nie pracuję. Wciąż robiłam jakieś pojedyncze projekty dla moich bliskich i sprawiało mi to ogromną przyjemność, ale zupełnie zapomniałam o pomyśle na własny biznes.
Ten temat wrócił do mnie, gdy spotkałam w sklepie moją dawną szefową. Ucieszyła się na mój widok i gdy usłyszała, że moje dzieci mają już ponad 10 lat, zaproponowała mi moją dawną posadę. Byłam zaskoczona, ale jednocześnie poczułam ogromną radość.
Niestety, gdy powiedziałam o tym Markowi, bardzo się zdenerwował. Nie wyobrażał sobie, że dzieci zostaną same w domu albo będą musiały być pod opieką kogoś obcego. Kolejny raz zapewniał, że o nas zadba i stanowczo nalegał, żebym poczekała jeszcze z powrotem do pracy.
Nie rozumiał, że w tym wszystkim w ogóle nie chodzi o pieniądze, ale o mój rozwój. Oczywiście znowu się ugięłam i nie przyjęłam oferty szefowej.
Twój mąż zdradza cię z tą lafiryndą z pracy
To był kolejny, zwykły dzień, który szybko zamienił się w piekło. Marek rano wyszedł do pracy, a ja odwiozłam dziewczynki do szkoły i po powrocie wyciągnęłam ze skrzynki listy.
Jeden z nich był jednak szczególny. Na kopercie nie było znaczka i adresu, tylko moje imię i nazwisko. W środku znalazłam niewielką kartkę, na której była bardzo krótka wiadomość:
Twój mąż zdradza cię z Kaśką, tą lafiryndą z pracy. Jeśli chcesz ich nakryć, to spotykają się w każdy wtorek i czwartek o 17 w hotelu Mewa.
Zrobiło mi się słabo i brakowało mi tchu. Usiadłam na kanapie i czytałam te dwa zdania non stop przez dobrą godzinę. Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć i co właściwie powinnam teraz zrobić. Marek nie mógłby mnie przecież zdradzić. Tak bardzo kocha mnie i dziewczynki. To nie jest ten typ faceta, który szuka wrażeń poza małżeńską sypialnią. Tak mi się przynajmniej wydawało.
Nie mogłam jednak po prostu wrócić do codzienności, ignorując tego anonima. Tym bardziej że we wtorki i czwartki właśnie, Marek zawsze gra z kolegami w kosza po pracy. A raczej twierdzi, że to robi. Musiałam się o tym przekonać.
Umówiłam się z przyjaciółką, że podrzucę do niej dziewczynki po 16 i od razu pojechałam do hotelu, o którym była mowa w liście.
Czekałam cierpliwie pod budynkiem, wciąż mając nadzieję, że mój mąż się tam nie pojawi. Niestety tuż przed 17 zauważyłam jego samochód, z którego wysiadł Marek i Kaśka. W ogóle nie kryli się z tym, po co przyjechali do hotelu. Obściskiwali się i całowali, nie mogąc się doczekać, aż znajdą się w pokoju hotelowym.
Cały czas szłam za nimi, nie wiedząc do końca, co właściwie mam zrobić. Kiedy zmierzali już do windy, po prostu zawołałam mojego męża. Marek odwrócił się i natychmiast szeroki uśmiech zniknął z jego twarzy.
— Judytka? Co tu robisz kochanie? — pytał speszony, odsuwając się jednocześnie od swojej kochanki.
— Przyszłam sprawdzić, czy naprawdę mnie zdradzasz — odparłam bez emocji.
— Ależ pani Judyto, co też pani opowiada — zaczęła śmiać się głupio jego Kaśka.
— Nie odzywaj się do mnie, żmijo! Nawet na mnie nie patrz — hamowałam swoją wściekłość.
— Judyta proszę cię, porozmawiamy w domu. Chodź do samochodu. — Marek próbował objąć mnie, ale szybko się mu wyrwałam.
— Nie dotykaj mnie draniu! Nigdzie z tobą nie jadę. A do domu możesz przyjechać tylko po swoje rzeczy — odwróciłam się i odeszłam.
Marek oczywiście poszedł za mną i próbował mnie przekonywać, że coś sobie wymyśliłam. Kiedy tylko dotarłam do samochodu, zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem i odjechałam.
Zniszczę cię, jeśli odejdziesz
Kiedy przekroczyłam próg domu, natychmiast się rozpłakałam. Schodziły ze mnie wszystkie emocje, które trzymałam do tej pory na wodzy.
Wciąż nie mogłam uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Jak to możliwe, że mój Marek ma romans i to nie wiadomo od jak dawna? To jakiś absurd. Nie miałam jednak zbyt dużo czasu, żeby się nad tym zastanowić, bo do domu dotarł też mój mąż.
— Odwiozłeś już swoją kochankę do domu? — zapytałam drwiąco, gdy tylko pojawił się w drzwiach.
— Przestań z tą dziecinadą Judyta. Jeszcze wszystko możemy sobie poukładać, tylko musisz się uspokoić — próbował przekonać mnie Marek.
— Już wszystko jest poukładane. Ty mnie zdradziłeś, ja się z tobą rozwodzę — mówiłam bardzo spokojnie.
— Chyba sobie żartujesz... Chcesz się ze mną rozwieść? I co zrobisz? Nie masz grosza przy duszy — podśmiewał się mój mąż.
— Wolę być biedna, niż spędzić z tobą choćby jeszcze jeden dzień — byłam stanowcza.
— Judytka, chyba wiesz, że zniszczę cię, jeśli odejdziesz. — Marek uśmiechał się złowrogo.
— Wiesz, gdzie możesz wsadzić sobie te swoje groźby? Pamiętaj, że wiem sporo o tych twoich interesach, które prowadzisz ze swoimi szemranymi klientami. Jestem pewna, że znajdę kogoś, kto chętnie się nimi zainteresuje! — Byłam bezwzględna.
— Gówno wiesz, nie przestraszysz mnie! — Pewność siebie Marka znikała.
— Powiem ci, jak to rozwiążemy. Dasz mi rozwód i pełną opiekę nad dziewczynkami, a do tego będziesz im wypłacał odpowiednio duże alimenty. Ja od ciebie nie chcę pieniędzy. Zostawisz mi tylko dom, reszta twojego majątku mnie nie interesuje. A w zamian ja zapomnę, że wiem o jakichkolwiek z twoich machlojek — dałam Markowi ultimatum.
— Nie jesteś tak głupia, jak mi się wydawało — powiedział z pewnym podziwem mój mąż.
Zgodnie z umową Marek nie robił mi żadnych problemów
Zakończyliśmy nasz związek polubownie, a ja nareszcie mogłam rozwinąć skrzydła. Na początku zatrudniłam się u mojej dawnej szefowej i natychmiast udało mi się zdobyć spore grono klientów.
Po roku założyłam swój własny biznes i ciężko pracowałam, by okazał się sukcesem. Niemal wszystko poszło po mojej myśli, dzięki czemu teraz pracuję nie tylko w Polsce, ale też za granicą. W ogólnym rozrachunku jestem więc wdzięczna losowi za to, że odkryłam zdradę męża.
Chciałabym też podziękować osobie, która wysłała mi tego anonima, ale niestety wciąż nie wiem, kto jest moim aniołem stróżem.
Czytaj także:
„Zdrady męża sprawiły, że poczułam się nieatrakcyjna i niechciana. Dopiero przy kochanku czułam się pożądana”
„Przyjaciółka ledwo otrząsnęła się po zdradzie męża, a już wpadła w sidła jakiegoś lowelasa. Czułam, że ten drań ją zrani”
„Tolerowałam zdrady męża, dopóki jego kochanka nie zaszła w ciążę. Mścił się i uprzykrzał mi życie nawet po rozwodzie”